sobota, 11 maja 2019

Sex, starość, sens życia. I praca.


Mnie – jak każdemu staremu człowiekowi - nasuwają się często refleksje, związane ze starością i starzeniem się. Jak należy się starzeć? Czy starość pozbawiona już obowiązków pracy i rodziny, powinna ograniczać się do czerpania uroków z życia? Jak się ma oczywiście na to pieniądze. I zdrowie.

Czy coraz częściej zwyciężają w naszym starym świecie piewcy sztucznej młodości, czy może ten czas, jest czasem refleksji nad życiem, które młode jest w innych, nie w nas. Niezależnie od zaklęć.

O emeryturze mówi się – zasłużony odpoczynek. Niektórzy odpoczywają, niektórzy są cały czas zajęci. Ci, którzy (zasłużenie) odpoczywają, bardzo często zawężają swój odpoczynek do oglądania telewizyjnych seriali i reklam. Właśnie, reklam, tych piewców sztucznej młodości.

„(..) jesteś tego warta” – zachęca reklama. "Jak pięknie być sobą"– mami inna. „Teraz mogę wszystko" podpowiada kolejna. "Możesz więcej" – odpowiada echo następnej. "Red Bull doda Ci skrzydeł". "Tylko spróbuj" , "Wypróbuj go", "Kochaj życie". I tak bez końca.

Nie należy sobie odmawiać przyjemności, które daje życie. Trzeba  "Uwierzyć w piękno" . Nie ma to jak "Ostra jazda na własne życzenie". "I'mlovin'it". "Be free".
Możesz uprawiać sex po siedemdziesiątce bo "Witalność na każdy dzień" zapewni ci "Sprawdzony na sportowcach" i "Polecany przez profesjonalistów" Geriavit. "Zażywaj młodości", spożywaj  Słodycz beztroski”, tylko "Zmień baterie na lepsze" i "Spraw by każdy dzień był dobry do ostatniej kropli". Bio-Glukozamina "Przywróci sprawność Twoim stawom" a "Aby ruch nie sprawiał bólu" weź Artresan. No i "Zmień się w bieliźnie Key". "Bądź piękna z Dove". "Skóra, Twoja najpiękniejsza jedwabna kreacja", "Przekonaj się sama".  "Nawilżone włosy piękne włosy".  "Sylwetka ze smakiem",  "Symbol dobrego smaku"  "Daje Ci siłę do kolejnych zwycięstw"  i "Nowy sposób na wolność". Masz zmarszczki? "Garnier Lift. Najlepsze wyniki w walce ze zmarszczkami". "Wellaflex. Elastyczna trwała i pełna życia fryzura do 24 godzin".

Życie jest piękne. "Życie ze smakiem", oczywiście. Więc "Zasmakuj tej różnicy".

Dzisiaj prawie wszyscy  pytają wszystkowiedzących ekspertów – Jak żyć? Pytają, jakby sami nie wiedzieli. Niestety, pytają także ludzie starzy. A może rzeczywiście nie wiedzą. Chociaż może pytają tylko dlatego, że zazdroszczą pytanym. Zazdroszczą tego, że pytani są bogaci i chcą się dowiedzieć, jak bogatym zostać, pytają sławnych, jak być sławnymi, albo też pytają pięknych, jak być pięknymi, jakby pięknymi można było zostać, a nie urodzić się z ojca i matki.

Pytają też starzy ludzie innych starych ludzi, jak w starości być i aktywnym, i seksownym, i zdrowym, i znanym lub sławnym, i bogatym jednocześnie. Pytają tak, jakby nie byli świadomi, że wszystkie te cechy w jednej osobie po siedemdziesiątce występują pewnie w jednym osobniku na sto tysięcy.

Pewnie wiedzą, ale i tak pytają. Może dlatego, że pamiętają z młodości,  że kto pyta nie błądzi, a może wiedzą, że i tak nie pójdą wskazaną drogą, ale przynajmniej posłuchają takiego ględzenia jak bajki z odległego dzieciństwa o Kopciuszku, który jednak został królewną.

Chociaż tak naprawdę to nie wiem, dlaczego starzy ludzie pytają innych starych ludzi o to, jak żyć. Przecież życie, które przeżyli, powinno im udzielić odpowiedzi na takie pytanie.

Co się dzieje z ludźmi na starość? Czy starzy ludzie tracą wiarę? Jak reagują na inne od swojego zachowanie swoich dzieci? A może sami starają się nadążać za trendami? Za radami piewców „wiecznej młodości”?
A może jest tak, że w naszym wieku przestajemy być dojrzali, stateczni, wyważeni i zaczynamy chwiać się w swoich poglądach jak trzcina na wietrze.

 Może w tym świecie, w którym łamane są wszystkie tabu, w tym świecie, kiedy wszystko każdemu można wtłoczyć do głowy poprzez odpowiednio częste, odpowiednio intensywne i odpowiednio przyjemne, łaskoczące próżność powtarzanie, my, dorośli ludzie, po prostu tracimy „pion”, przestajemy rozróżniać dobro i zło, moralność lub jej brak?

Nie bez kozery początek artykułu skompilowałem z reklamowych sloganów, pochodzących z reklamy wszystkiego: lekarstw, samochodów, środków czystości, jedzenia, kosmetyków, prezerwatyw. Jak pięknie można z nich stworzyć zachętę do aktywnego, swobodnego, przyjemnego życia. O ileż milej przeczytać te dwa akapity, niż słuchać straszącego piekłem księdza na mszy.

Wśród konsumentów, a więc i nas seniorów, istnieje takie przekonanie, że jeżeli kupujemy coś intensywnie reklamowanego, polecanego przez specjalistów lub znane osobistości jesteśmy wtedy lepsi, bardziej doceniani lub nawet czujemy się bogatsi, bo przecież używamy tego samego kremu co największego formatu gwiazda.

A czy ktoś zadaje sobie w ciszy wieczoru pytanie z początku felietonu: A dlaczego jestem czegoś warta/warty? Nie nowych perfum, ale nagrody za życie. Co takiego uczyniłam/uczyniłem w swoim życiu, by spokojnie przed snem/przed śmiercią to powiedzieć, wierząc jednocześnie, że także ktoś inny to o nas powie. Syn, córka, sąsiad. Nie reklama z telewizora.

Życie powinno być zdrowe. Zdrowe  nie tylko przez brak bólu w kolanach. Powinno być zdrowe także przez zdrowe myślenie, zdrowy stosunek do rzeczywistości, z której blisko do wieczności. Do tej rzeczywistości, której życzymy naszym dzieciom, a bardziej wnukom.
I o tym nie powie żadna „gwiazda” wiecznej młodości. Bo nawet jak krzyknie ze sceny: żyjcie zdrowo, to doleci do nas jedynie: żujcie zdrowo. A zęby możemy sobie wprawić  i mieć "Mroźną świeżość oddechu na długi czas" bo „Szkoda czasu na ból”  .

Bo tak naprawdę tylko praca leczy. Leczy z bólu kolan, ale leczy też z samotności i niewiary w swoją wartość. Pokazuje naszą przydatność w świecie, w którym niby mamy wypoczywać zasłużenie, a często jesteśmy wyrzuceni na margines życia.
Praca leczy bardziej niż najintensywniej reklamowane suplementy diety i kremy nawilżające.


środa, 8 maja 2019

MSW - Ministerstwo Głupich Kroków – Ministry of Silly Walks


Minister Brudziński wpisał się do światowych annałów kabaretowej sztuki jako naśladowca Johna Cleese ze skeczu Monhy Python Flying Circus  - „Ministerstwo Głupich kroków”.

Żeby zaraz na początku wyjaśnić – nie zastanawiam się nad poprawnością prawną, ale i operacyjną, rannego zatrzymania działaczki feministycznej, która miała kaprys zbeszcześcić święte dla katolików symbole.
Może to i minister ma rację, mówiąc, ze się nie zgłaszała na wezwania, że coś tam jeszcze. Nie mnie sądzić.

Niestety, pan minister Brudziński swoją decyzja wpisał się w grono ludzi z mojego felietonu: „Zawsze się znajdzie jakiś idiota”, które to grono ludzi swoimi nieprzemyślanymi, choć może jakoś tam słusznymi, decyzjami szkodzi sprawie, którą chcą bronić, przy okazji szkodząc nie tylko instytucjom, które reprezentują, ale całemu narodowi, a przynajmniej jego większej części, a także, co tym bardziej tragiczne, Kościołowi.

Ci pożyteczni (dla wrogów Kościoła, Polski i tego rządu) idioci to księża palący książki w Gdańsku, organizatorzy linczu kukły Judasza  i – niestety – teraz pan minister Brudziński.

Cóż można dodać do tej sprawy? Chyba niewiele.

Może tylko to, że na tej ogromnej fali hejtu, który rozlał się po zatrzymaniu feministki, tracimy wszyscy. PiS i tak wygra wybory, wymazując nadziej opozycji, która liczy, że te zdarzenia odmienią bieg kampanii wyborczej. Wygra i drugie wybory. Ale wszyscy, opozycja i Kościół najbardziej, wyjdziemy z tego straszliwie poobijani.
PiS sobie poradzi. Kościół bardzo straci. Na tej m.in. „przyjacielskiej pomocy” ministra Brudzińskiego, ale nie tylko. Także na tym, że za bardzo się zidentyfikował z partią rządzącą, a to się nie może dobrze skończyć.

A co do samej ostatniej profanacji obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Pojawiło się w Internecie wiele opinii, chyba w 90 % ludzi niewierzących, że ta tęcza to nie jest profanacja, bo to symbol biblijny, bo Papież miał tęczowy krzyż i inne bzdety.

Nikt z wyrażających swoje zdanie nie dodaje, że „dla mnie to…”, ale uważa, że tak jak on myśli, powinni myśleć inni.
Tu należy zapytać, kto ustala, co jest dla kogoś profanacją, a co nie jest? Moim zdaniem jedynie sami zainteresowani.
By nie wpaść w przesadę, nie piszę: sam zainteresowany. Ale jak kilka milionów ludzi uważa, że dla nich to jest profanacja, to jest to profanacja.
I tyle, domorośli miłośnicy wolności i szacunku dla gejów, Żydów, lesbijek i Muzułmanów. Ale nie dla katolików. I dla ich świętych symboli.

Tak po katolicku muszę wam wybaczyć i się za was pomodlić. Tak po męsku - gardzę wami, bo jesteście małymi, tchórzliwymi ludźmi.

I na tym zakończmy.


wtorek, 7 maja 2019

Przez Kronospan ludzie umierają


Ludzie potrzebują wroga. Bez wroga nie mogą żyć.
Ludzie potrzebują kogoś lub coś, w co lub kogo będą mogli wierzyć. Dla dużej części ludzi jest to jeszcze Bóg. Dla coraz większej wszystko inne.
Jak kiedyś napisał Chesterton (był taki facet – to dla dzisiejszych wykształconych), kiedy ludzie przestają wierzyć w Boga, to nie jest tak, że w nic nie wierzą, ale wierzą w cokolwiek.

Tak mi się przypomniał ten cytat w dzisiejszym czasie, kiedy czas w Polsce dziwnie się zapętla.  Może to tylko skutek gorączki przedwyborczej, a może cos znacznie więcej.

Kronospan truje. I to jest prawda. Taka, choć może trochę większa, jak ta, że trują nas nasi sąsiedzi palący węglem, drewnem lub śmieciami, trują inne firmy ze strefy.
Kronospan ma, lub może bardziej - miał,  wiele na sumieniu i temu się nie da zaprzeczyć.
Nie wiem, jak jest dzisiaj, bo nie śledzę na bieżąco walki garstki ekologicznych hoplitów z potworem Kronospanu na wąskim przesmyku Termopil pomiędzy Mielcem a zaciężnym potworem Fabryki.

Faktem jest, że udało się im wykreować legendę o tym, że nie tylko garstka zbrojnych, ale cały Mielec walczy z najemcą z wrażej Germanii. I ta legenda poszła w świat.

I nie do końca zaszkodziła legendzie mało udana kolejna potyczka z Niedzieli Palmowej Anno Domini 2019, kiedy zmęczone siły obrońców środowiska zostały wzięte głodem i chłodem, a potwór Kronospanu wyszedł z walki, jeśli nie zwycięzcą całkowitym, to przynajmniej pyrrusowym.
Ale oto nadciąga do Mielca odsiecz w postaci Sprawy dla reportera. Nieoceniona pani Jaworowicz potrafi z igły zrobić widły, a tu ma taki materiał, który już samymi widłami jest i tylko nim kogoś przebić. Najlepiej Kserksesa Jańczaka.

Już widzę te matki z dziećmi na ręku podchodzące do pani Redaktor, by się poskarżyć na zły los, który zafundował nam Kronospan: a moje to ma wieczną alergię, a moje to urodziło się w szóstym miesiącu, a moje wiecznie choruje i ciągle chodzą na opiekę, a moje urodziło się bez dwóch palców u nogi, a moje urodziło się z wadą serca. Nic tak nie łapie za serce, jak tragedia dzieci i ich matek.
A potem przyjdą wdowy, by powiedzieć pani Redaktor: a mój mąż zmarł na raka prostaty, a mój też, a jeszcze miał raka płuc, a mój ma na rękach jakiś trąd, a ja mam na twarzy wieczną egzemę.
A potem przyjdą wdowcy i poskarżą się na to samo, tylko w rodzaju żeńskim.

I będą płynęły żale i skargi, a pani redaktor wszystko to zapisze, nagra,, puści w TV i ludzie jeszcze bardziej będą wierzyli, że jedyną przyczyną ich nieszczęść jest Kronospan. Bo dzisiaj można uwierzyć we wszystko. Szczególnie jak się nie wierzy w Boga. A ekolodzy – jak się ostatnio przekonałem , nie tylko nie wierzą, ale z nim walczą. A ta ich niewiara w Boga, a wiara w ekopostęp, wsparty postępem na polu walki z wykluczeniem wszystkich, którzy wykluczonymi się czują, a najbardziej środowisk lgbt, udziela się biednym ludziom, schorowanym, zmęczonym, skołowanym, którzy raczej nie myślą niż myślą i oni też zaczną wierzyć, że jak wyrzucimy z Mielca potwora Kronospanu, to zapanuje wieczna szczęśliwość.

Bo część ludzi jest skłonna nawet uwierzyć w to, że gdyby nie Kronospan to ludzie w ogóle by nie umierali. Żyli by wiecznie. Jak w ogrodzie Eden. Mielec – Eden.

Oczywiście prawie nikomu nie przyjdzie do głowy, że może trzeba by przestać jeść byle jakie mięso, pić gówniane napoje kolorowane byle czym, obżerać się do niestrawności, nie dawać dzieciom śmieciowego jedzenia, ograniczyć do minimum słodycze, zacząć chodzić na siłownię do Joya, by poprawić kondycję, zamiast gnić przed telewizorem na piątym serialu każdego dnia, by na wczasach pobiegać, zamiast leżeć obżartym jak świnia na plaży, by do pracy pójść na piechotę albo pojechać rowerem, etc.

Nie, to nikomu do głowy nie przyjdzie. No, prawie nikomu. Ale za to za wszystkie swoje nieszczęścia można obwinić Jedno Wielkie Zło – Kronospan. Winny wszystkich naszych nieszczęść.

Kiedyś publikowałem badania statystyczne ilości zachorowań na raka w Mielcu i innych powiatach podkarpackiego. Fakt, w Mielcu jest ciut więcej niż w powiatach sąsiednich (prócz Tarnobrzega). Ale w Rzeszowie zachorowalność jest znacznie wyższa, choć tam nie ma Kronospanu.
Tyle tylko, że nikt się tym moim pisaniem nie zainteresował. A teraz wszyscy umrzemy.. Na raka. Albo trąd.
Ale jakby nie było Kronospanu, to byśmy żyli wiecznie.
Amen.

PS. Proszę nie odebrać tego jako obronę Kronospanu. Pracowałem kiedyś w EuroEko – tuż obok płotu Kronospanu- współpracowałem z nim i wiem, ile miał na sumieniu. Dużo.
Ale  proszę – nie dajcie się zwariować. Myślcie. Nie wierzcie we wszystko ekologom.


poniedziałek, 6 maja 2019

Chamy z PiS-u i Jaśnie państwo z opozycji? – rzecz z okazji święta Konstytucji


Jak co roku wyrażam swój pogląd na temat Konstytucji 3 maja. Dzisiaj po fakcie, by nie ujść za prowokatora.

Ale w tym roku okazja jest szczególna. Okazało się bowiem, że dwa narody, na które Anno Domini 2019 podzielił się jeden Naród Polski, dostały swoje przyporządkowanie historyczne; zwolennicy PiS to chłopi pańszczyźniani, niewolnicy, którym wystarczy 500+ od „pana” Kaczyńskiego, a zwolennicy opozycji to „Obywatele” czyli „Szlachta”.

Tego podziału dokonał były prezes Trybunału Konstytucyjnego, prof. Stępień, prominentna postać opozycji, czyli „Szlachcic i Obywatel” jednocześnie.

Akceptacja (funkcjonującego w większości krajów UE) świadczenia wychowawczego jest wg. Pana Stępnia przejawem mentalności niewolniczej, mentalności chłopa pańszczyźnianego, któremu zależy jedynie na tym by „czworaki były lepsze”, gierkowskiego robotnika, któremu zależy jedynie na mięsnej wkładce do zupy czy „niewolnika”-wyborcy PiS, któremu wystarczy 500+ od „pana” – Kaczyńskiego (za 4stars.pl).

Nie o tym jednak chcę pisać, ale w kontekście podziału na niewolników pańszczyźnianych i jaśnie państwa obywateli chcę przypomnieć, jak to było z tymi podziałami w czasach Konstytucji 3 maja, czego ona nie zmieniła w życiu niewolników i dlaczego nie mam dla niej nabożnej czci, jaką usiłują nam zaszczepić prawie wszyscy, od polityków zaczynając, a na kościelnych hierarchach kończąc.

Poniżej to kompilacja dwóch felietonów sprzed roku pod wspólnym tytułem: Dlaczego wszyscy kochają Konstytucję 3 maja.

Przed rokiem na 3 maja prezydent Duda zapowiedział referendum w sprawie zmiany Konstytucji. W tym roku – taż na 3 maja - zaproponował wpisanie do Konstytucji obowiązku bycia w Unii Europejskiej. Pewnie jak to pierwsze, także to drugie nie będzie zrealizowane.

Także biskupi włączają się z „okazji” do dyskusji o Polsce i patriotyzmie. No i opozycja, nie  pod wodzą Schetyny, jak rok temu, ale pod wodzą Tuska, zebrała się w Warszawie na wielkim wiecu w obronie chyba Konstytucji.

Od lat, rok w rok, w dniu 3 maja nie idę, by czcić rocznicę uchwalenia Konstytucji, zwanej trzeciomajową.  W tym roku była to już 227 rocznica, a ja nie byłam na obchodach już pewnie 20 razy. Choć w tym roku po raz trzeci dostałem od prezydenta Mielca oficjalne zaproszenie. Powiecie, że to niepatriotyczne? Może i tak. Chociaż uważam się za większego patriotę niż wielu, którzy ładnie składają wieńce pod Pomnikiem Wolności, wcześniej przecierpiawszy mszę świętą. 

A dlaczego nie obchodzę tego święta? Może dlatego, że jako jeden z niewielu, przeczytałem Konstytucję 3 maja i wyciągnąłem z tego czytania wnioski dla siebie.
No bo czy ktoś sobie zadał pytanie, a dlaczegóż my czcimy ten akt prawny, który praktycznie nigdy nie wszedł w życie, bo po niedługim czasie wszystkie jego postanowienia zostały przez kolejny sejm unieważnione?
Czy ktoś, kto nie jest potomkiem Narodu Polskiego tamtego czasu, czyli szlachty polskiej, liczącej 10% całej populacji zamieszkującej ziemie polskie, czyli ktoś, kto najpewniej jest potomkiem chłopów pańszczyźnianych tamtego czasu, zadał sobie pytanie, cóż dla niego ta Konstytucja miała uczynić?

Czy ktoś z dzisiejszych potomków chłopów pańszczyźnianych – a moi przodkowie byli chłopami – wie, co to był chłop pańszczyźniany? Jak nie wie, to mu podpowiem. To był niewolnik, własność pana, który mógł go sprzedać z cała rodziną. I tu miał przewagę nad amerykańskim murzynem, bo tam sprzedawano także poszczególnych członków rodzin.
Pańszczyzna w Europie środkowej i wschodniej, na wschód od Odry, to było zwykłe niewolnictwo, a ówczesny chłop przypominał zaszczute zwierzę, bez jakichkolwiek praw, na dodatek przymusowo wpędzane w alkoholizm prawami propinacji. Nie będę więcej pisał, kto ciekaw, niech poczyta.  Podaję kilka linków.


I jak myślicie państwo? Czy Konstytucja 3 maja cokolwiek chciała uczynić w tej materii. Otóż niczego zrobić nie zamierzała. Chłop nadal miał pozostać zniewolonym zwierzęciem ludzkim, na całkowitej łasce swojego pana. Nieco miało się zmienić chłopom na tzw. królewszczyznach (to moi przodkowie), ale praktycznie tylko w kwestiach władzy sądowniczej nad nimi. 

I oto 153 lata temu car Wszechrosji dał polskiemu chłopu wolność. Był rok 1864. Nie uczynił tego pan polski, ale okrutny car. Fakt, niewiele to jeszcze zmieniło w życiu chłopów, bo nie wprowadzono reformy rolnej. Tej nie wprowadził także rząd polski po uzyskaniu niepodległości w 1918 roku, mimo pewnych obietnic w tej sprawie. Dzięki tym obietnicom polscy chłopi masowo poszli walczyć z bolszewikami w 1920 roku i uratowali niepodległość. A potem znowu ich wystawiono do wiatru.
Ziemię polskim chłopom rozdał dopiero rząd lubelski w 1944 roku. Z woli Rosji Sowieckiej. Cóż za ironia losu. Ale jeśli ktoś mówi, że ten rząd był powszechnie znienawidzony, to po prostu kłamie. Ten rząd całym masom biedoty dał szansę na wyjście z totalnej nędzy.
Jakże śmiesznym jest, gdy potomkowie wiejskiej biedoty tamtego czasu, jak chociażby Lech Wałęsa, ale i wielu szaraczków, plują na sowiecki totalitaryzm.
Zapomniał wół, że ciągnął pług zamiast konia, na którego nie było go stać.

Oczywiście, stalinizm to obok hitleryzmu największe zło, jakie wymyślił człowiek. Ale nie jest prawdą, że był jedynie samym złem. Awans kilkunastu milionów chłopów i ich dzieci przeczy takiemu twierdzeniu. Bo tak to ze złem bywa – by go kupowano, musi być w nim coś dla ludzi.  Choćby dla części. Nazywanie ich dzisiaj zdrajcami en bloc jest kolejnym oszustwem.

A jeśli chodzi o resztę zapisów Konstytucji 3 maja, to wcale nie były postępowe nawet jak na tamte czasy. I naprawdę nie mamy się czym chwalić. Ani czcić tych zapisów. Choć może sam zryw konstytucyjny już tak.

I tu dochodzimy do dzisiejszych czasów. Tak jakoś mi się skojarzyły dwa fakty - rząd lubelski dał biednym chłopom ziemię, a biednym robotnikom pracę, a rząd PiS dał ludziom dodatki na dzieci i przywrócił niższy wiek emerytalny. Działania obu skierowane były bądź są na biedniejszą część naszego społeczeństwa. Czy to jest kolejne wyrównywanie historycznych krzywd? Czy działania PO adresowane są do tych, których potomkowie uchwalali kiedyś Konstytucję 3 maja i do tych, których potomkowie ją obalali? A także do tych, którzy zapomnieli, skąd przyszli? Nie wiem.
Symptomatyczne sa tu stwierdzenia cytowanego powyżej prof. Stępnia.

Niektórzy stawiają pytanie: Polska, ale jaka? Ja wolę stawiać pytanie właściwsze: Polska, ale czyja? Ja myślę, że dzisiejsza Polska, to Polska elit. Elit politycznych. Czy to są elity PiS czy opozycji, wszystko jedno.
Oczywiście Polska jest także tych, którzy swoją pracą się dorobili i te elity ze swoich podatków utrzymują. Dzięki nim właśnie Polska się rozwija. I będzie się rozwijała, dopóki te elity nie zniszczą polskiej przedsiębiorczości.

Myślę, że nie za bardzo Polska jest krajem zwykłych, szarych ludzi. Może bardziej, niż była w 1791 roku, niż była w 1864 czy 1918, ale nadal rządzą nią elity. Głównie towarzyskie. Ale generalnie wywodzące się z jednego pnia.
Mówią dużo o patriotyzmie, o Polsce, o dobru wspólnym, o Matce Ojczyźnie, ale w tle widzą głównie interes dla siebie. A szaraczki, ci z pańszczyźnianych niewolników,  robią wiele, by ich przyjęły w swoje szeregi.

A co do święta 3 maja. Oczywiście należy go świętować, bo wspólnie przeżywane święta narodowe są tym, co łączy, co buduje i tożsamość narodową, i wspólnotę. Co buduje Polskę, Naszą Ojczyznę. Ale dobrze też jest wiedzieć, co się czci i dlaczego się na to czczenie - mimo wszystko - decydujemy.





Ps. Poniżej dodatkowa polemika z internautą, kwestionującym moje stanowisko w sprawie pańszczyźnianego niewolnictwa.

Jeden z czytelników mojego felietonu najpierw zarzucił mi braki w wiedzy historycznej, tudzież edukację historyczną opartą na komunistycznych agitkach z „książek Heleny Michnik i na kursach marksizmu i leninizmu”, oraz „ahistoryczne myślenie o naszych dziejach”. 
Pisał: „Jak przyjmowano Konstytucję 3 Maja, to opisywała ona stosunki prawne jakie panowały w ówczesnym świecie a bliżej w Europie. Uwłaszczanie chłopów następowało powoli, tak jak później ich świadomość narodowa.”
Dalej pisał: „W Europie były różne drogi do uwłaszczenia chłopów. We Francji dopiero w tym samym czasie jak jest uchwalana nasz konstytucja, jakobini jak później bolszewicy dają chłopstwu, to co do nich nie należało”. 

Pomyślałem, że muszę na to odpowiedzieć. I odpowiadam.
Pisze Pan, Szanowny panie dyskutancie (a podobnie jak Pan myśli bardzo wielu Polaków, szczególnie o prawicowych poglądach gospodarczych, więc może z PiS), że chłopi dostali nie swoją własność (od jakobinów, od bolszewików). Prawnie ma Pan oczywiście rację. Tylko  - jak mówi dzisiaj rządząca partia – prawo ma służyć narodowi. I tu dochodzimy do pytania: a kto to jest naród? Czy 10% szlachty, czy może 80% chłopów pańszczyźnianych (bo reszta to Żydzi i nieliczni mieszczanie)? Na dodatek duża ich część uprawiała od pokoleń pańską ziemię, udostępnioną im w ramach pańszczyzny. Czy jak rodzina chłopa uprawiała jakiś kawałek ziemi przez 200 lat, a chociażby przez 100 czy 50 lat, to nie można jej uznać za  właściciela ziemi? Bo ja uważam, że można i trzeba było. Tym bardziej, że obok były folwarki szlacheckie, też własność pana, na których chłop musiał odrabiać pańszczyznę a nikt wtedy folwarków nie chciał i nie musiał rekwirować. 

Jeśli interesuje mnie, jaki był los chłopa we Francji czy Niemczech, to tylko dla porównania i pokazania, jak okrutny był w na ówczesnych ziemiach polskich i ukraińskich. Bo tak naprawdę interesuje mnie, co chłopu ofiarowała Konstytucja 3 maja, bym dzisiaj miał chylić przed nią głowę i czcić jej pamięć. Nic nie ofiarowała i nie dała żadnych, podkreślę, żadnych powodów do dobrej o niej pamięci.

I jeśli jest tak, że potomkowie chłopów składają teraz kwiatki w dniu 3 maja, to najczęściej dlatego, że albo wcale nie myślą, dlaczego, albo dlatego, że dali sobie wmówić elitom, że tak należy, bo mieliśmy najwspanialszą konstytucję tamtych czasów i powinniśmy – jako dzisiejsi Polacy – być z niej dumni.

A ja uważam, że ani nie mam jej za co być wdzięczny, ani nie mam powodu, by być dumny z jej wspaniałości i wyjątkowości. Dla porównania proponuję poczytać konstytucję USA, uchwaloną w tym samym czasie, a obowiązująca do dzisiaj i zadziwić się nad jej nowoczesnością. Oczywiście, było niewolnictwo w Stanach, murzyni max stanowili 20% populacji (chłopi polscy 80%), i nie usprawiedliwiając, należy wskazać, że murzyn był obcy, i ciałem, i językiem, i wiarą, a polski chłop był tej samej wiary, mowy i narodowości. Dobrze też poczytać, jak rząd centralny USA usiłował przez lata walczyć z niewolnictwem. I mimo tego oni biczują się do tej pory za winy przodków, a potomkom polskich chłopów proponuje się wychwalać Konstytucję 3 maja i sławić Naród Polski tego czasu za jego wielką mądrość i przenikliwość.
 
Już pominę łaskawie fakt, że znowu mielibyśmy czcić moralne, a nie faktyczne, zwycięstwo. Bo zarówno Konstytucja jak i jej twórcy wraz z całym Narodem szlacheckim równo wzięli w „kość”. A ja nie lubię moralnych zwycięstw. Ba, nie gloryfikuję moralnych zwycięstw, a moralnych zwycięzców najnormalniej w świecie jest mi żal. Bo mogli żyć, a bez sensu zginęli, a z nimi tysiące cywilów. Wszyscy ci powstańcy styczniowi, warszawscy i inni żołnierze wyklęci. Sam Hubal spowodował śmierć 700 cywilów. I co, mam go gloryfikować. Toż to czysty idiotyzm.

Ale cześć ich pamięci.


Dlaczego nie pójdę wybierać Klimka lub Swoła

  Zdjęcie za WCJ24 z imprezy Biznes dla Stali Stało się to, czego się bałem i przed czym ostrzegałem w moich felietonach. Ale nie tylko...