sobota, 11 listopada 2023

Nadchodzi czas wymiany prezesów i dyrektorów. W Mielcu także.

 

 Bemondi - Gabinet Blue Flow

Nadchodzi czas wymiany prezesów i dyrektorów. W Mielcu także.

 

Karuzela awansów członków i sympatyków partii niedawno rządzącej zatrzymuje się gwałtownie, a za chwilę, po zrzuceniu na łeb na szyję dotychczasowych swoich pasażerów,  zacznie kręcić się w drugą stronę, zabierając na opuszczone stanowiska członków i sympatyków partii, które przejmą władzę.

 

Piszę o tym z dużą dozą obojętności, zupełnie bez emocji. No bo po pierwsze, dlaczego miałbym się emocjonować, skoro mnie to nie dotyczy, a po drugie, czy się to nam podoba, czy nie, taki jest urok naszej państwowości i mentalność jej twórców, że dobry jest tylko swój.

 

Bo nie jest prawdą, że swoimi ludźmi obsadzał stanowiska tylko PiS. Robiła to PO i PSL.

Jednak nie sposób nie powiedzieć, że właśnie za PiS ten system został bardzo rozbudowany i obrzydliwie wykoślawiony i tak ustawiony, by ludzie partii mogli wyprowadzić z firm i z budżetu  jak najwięcej pieniędzy, zarówno dla siebie, jak i dla partii.

 Stworzony przez PiS system przez swoją masowość, niespotykaną wcześniej, brutalność wymiany kadr, jak i przez niekompetencję ludzi, kierowanych na różne stanowiska, tylko dlatego, że się było krewnym czy znajomym ważnej partyjnej persony ( tak jak chociażby słynna małżonka pana Sobolewskiego, wybranego do Sejmu z naszego regionu), stał się wręcz ohydny, jeśli oceniać go w kategoriach moralnych.

 

Minie niedługo 15 lat, kiedy na skutek nacisków pani poseł PO ze Stalowej Woli, która bardzo chciała obsadzić swoim człowiekiem zajmowane przez mnie stanowisko w Oddziale ARP w Tarnobrzegu, musiałem  odejść i szukać sobie innej pracy. Fakt faktem, że nie wywalono mnie na zbitą twarz, jak to zrobiono nie tak dawno z byłym dyrektorem ARP w Mielcu, ale odszedłem na inne stanowisko w państwowej spółce  Mielcu.

Bo wtedy jeszcze klasa polityczna zachowała minimum przyzwoitości, której jej następcy byli już zupełnie pozbawieni.

Po dwóch latach okazało się, że ten kop w moje  4 litery dał mi szansę na super pracę w prywatnej spółce, w której dopracowałem do emerytury w wieku ponad 70 lat, i którą to pracę, jak i właściciela spółki, będę zawsze dobrze wspominał.

 

Bo tak się w tej naszej biednej Polsce złożyło, że stabilną pracę na kierowniczym stanowisku to można mieć w spółce prywatnej, a praca „na państwowym”  to jest chodzenie po politycznym polu minowym.

Można oczywiście zakładać, że „moja” partia wygra, i że „moje” stanowisko zachowam, ale okazuje się to prawie zawsze, szczególnie po drugiej kadencji, nieprawdą.

 

I tak nadchodzi czas rozstania ze stanowiskami, które dostało się za zasługi partyjne, i nadchodzi żal i strach, że trzeba będzie szukać nowej pracy, która najczęściej będzie znacznie gorsza niż ta otrzymana po partyjnej i pociotkowej znajomości.

Nadchodzi czas, że będzie się odchodziło w atmosferze niechęci otoczenia do odchodzącego, a jednocześnie zadowolenia, że wywalono nominata na twarz. Szczególnie kiedy do wiadomości ogółu dotrze informacja i zarobkach i ew. zagwarantowanych sobie odprawach.

 

Zwolnią się ważne i mniej ważne stanowiska i pojawią się nowi chętni na ich obsadzenie. Życie nie zna próżni. Szczególnie życie popolityczne.

Umarł król, niech żyje król.

 

Mielec nie jest może miejscem, gdzie tych stanowisk do obsady jest szczególnie dużo, ale trochę jest. Nie będę ich wymieniał, bo wszyscy zainteresowani wiedzą, a nie chcę być posądzony o to, że źle życzę temu czy innemu człowiekowi.

 

Piszę tylko o tej gównianej, polskiej rzeczywistości, do której coraz bardziej się przyzwyczajamy, a Polskę, w tym polską gospodarkę, traktujemy jak łup wojenny dla sił,  które wygrają bój.

Wygrali, bo ich wybraliśmy.

 

To oczywiście nie jest dobrze, to jest fatalnie,  bo najlepiej byłoby, gdyby na wszelakie stanowiska wybierano głównie po kompetencji, a mało lub wcale po znajomości. Szczególnie politycznej.

Ale aby tak się stało, należałoby większość państwowych spółek sprywatyzować, co po kadencjach PiS i uczynionym praniu mózgów dużej części społeczeństwa, dla którego państwowe jest najlepsze, bo też jest w części „jego”,  dla której obcy kapitalista jest znacznie gorszy od swojego kapitalisty, a o niebo gorszy od polskiego prezesa z partyjnego nadania, bardzo często głąba, a często też kombinatora,  nie wydaje się możliwe.

Bo PiS  działało odwrotnie: upaństwawiało, by móc zatrudniać jak najwięcej swoich ludzi, a jednocześnie robiło ludziom wodę z mózgów, że prywatyzacja to „po naszym trupie”, czego dało m.in. wyraz w referendum.

 

Nadchodzą więc dla bardzo dużej grupy ludzi, nominatów PiS, bardzo niespokojne czasy. Ale może , tak jak mnie, uda się niektórym znaleźć dobrą pracę w prywatnych spółkach i tam pokażą, jak są dobrymi menadżerami.

Czego im życzę.

 

PS. Bo raczej ucieczka na dające kasę stanowiska samorządowe w Mielcu, czy innych miastach, a tu też jest wiele spółek do wzięcia, raczej działaczom PiS nie grozi w przyszłym roku.

 

 

 

Nadchodzi czas wymiany prezesów i dyrektorów. W Mielcu także.


okładka książki Iwony Szpala i Agaty Kondzińskiej

 

Karuzela awansów członków i sympatyków partii niedawno rządzącej zatrzymuje się gwałtownie, a za chwilę, po zrzuceniu na łeb na szyję dotychczasowych swoich pasażerów,  zacznie kręcić się w drugą stronę, zabierając na opuszczone stanowiska członków i sympatyków partii, które przejmą władzę.

 

Piszę o tym z dużą dozą obojętności, zupełnie bez emocji. No bo po pierwsze, dlaczego miałbym się emocjonować, skoro mnie to nie dotyczy, a po drugie, czy się to nam podoba, czy nie, taki jest urok naszej państwowości i mentalność jej twórców, że dobry jest tylko swój.

 

Bo nie jest prawdą, że swoimi ludźmi obsadzał stanowiska tylko PiS. Robiła to PO i PSL.

Jednak nie sposób nie powiedzieć, że właśnie za PiS ten system został bardzo rozbudowany i obrzydliwie wykoślawiony i tak ustawiony, by ludzie partii mogli wyprowadzić z firm i z budżetu  jak najwięcej pieniędzy, zarówno dla siebie, jak i dla partii.

 Stworzony przez PiS system przez swoją masowość, niespotykaną wcześniej, brutalność wymiany kadr, jak i przez niekompetencję ludzi, kierowanych na różne stanowiska, tylko dlatego, że się było krewnym czy znajomym ważnej partyjnej persony ( tak jak chociażby słynna małżonka pana Sobolewskiego, wybranego do Sejmu z naszego regionu), stał się wręcz ohydny, jeśli oceniać go w kategoriach moralnych.

 

Minie niedługo 15 lat, kiedy na skutek nacisków pani poseł PO ze Stalowej Woli, która bardzo chciała obsadzić swoim człowiekiem zajmowane przez mnie stanowisko w Oddziale ARP w Tarnobrzegu, musiałem  odejść i szukać sobie innej pracy. Fakt faktem, że nie wywalono mnie na zbitą twarz, jak to zrobiono nie tak dawno z byłym dyrektorem ARP w Mielcu, ale odszedłem na inne stanowisko w państwowej spółce  Mielcu.

Bo wtedy jeszcze klasa polityczna zachowała minimum przyzwoitości, której jej następcy byli już zupełnie pozbawieni.

Po dwóch latach okazało się, że ten kop w moje  4 litery dał mi szansę na super pracę w prywatnej spółce, w której dopracowałem do emerytury w wieku ponad 70 lat, i którą to pracę, jak i właściciela spółki, będę zawsze dobrze wspominał.

 

Bo tak się w tej naszej biednej Polsce złożyło, że stabilną pracę na kierowniczym stanowisku to można mieć w spółce prywatnej, a praca „na państwowym”  to jest chodzenie po politycznym polu minowym.

Można oczywiście zakładać, że „moja” partia wygra, i że „moje” stanowisko zachowam, ale okazuje się to prawie zawsze, szczególnie po drugiej kadencji, nieprawdą.

 

I tak nadchodzi czas rozstania ze stanowiskami, które dostało się za zasługi partyjne, i nadchodzi żal i strach, że trzeba będzie szukać nowej pracy, która najczęściej będzie znacznie gorsza niż ta otrzymana po partyjnej i pociotkowej znajomości.

Nadchodzi czas, że będzie się odchodziło w atmosferze niechęci otoczenia do odchodzącego, a jednocześnie zadowolenia, że wywalono nominata na twarz. Szczególnie kiedy do wiadomości ogółu dotrze informacja i zarobkach i ew. zagwarantowanych sobie odprawach.

 

Zwolnią się ważne i mniej ważne stanowiska i pojawią się nowi chętni na ich obsadzenie. Życie nie zna próżni. Szczególnie życie popolityczne.

Umarł król, niech żyje król.

 

Mielec nie jest może miejscem, gdzie tych stanowisk do obsady jest szczególnie dużo, ale trochę jest. Nie będę ich wymieniał, bo wszyscy zainteresowani wiedzą, a nie chcę być posądzony o to, że źle życzę temu czy innemu człowiekowi.

 

Piszę tylko o tej gównianej, polskiej rzeczywistości, do której coraz bardziej się przyzwyczajamy, a Polskę, w tym polską gospodarkę, traktujemy jak łup wojenny dla sił,  które wygrają bój.

Wygrali, bo ich wybraliśmy.

 

To oczywiście nie jest dobrze, to jest fatalnie,  bo najlepiej byłoby, gdyby na wszelakie stanowiska wybierano głównie po kompetencji, a mało lub wcale po znajomości. Szczególnie politycznej.

Ale aby tak się stało, należałoby większość państwowych spółek sprywatyzować, co po kadencjach PiS i uczynionym praniu mózgów dużej części społeczeństwa, dla którego państwowe jest najlepsze, bo też jest w części „jego”,  dla której obcy kapitalista jest znacznie gorszy od swojego kapitalisty, a o niebo gorszy od polskiego prezesa z partyjnego nadania, bardzo często głąba, a często też kombinatora,  nie wydaje się możliwe.

Bo PiS  działało odwrotnie: upaństwawiało, by móc zatrudniać jak najwięcej swoich ludzi, a jednocześnie robiło ludziom wodę z mózgów, że prywatyzacja to „po naszym trupie”, czego dało m.in. wyraz w referendum.

 

Nadchodzą więc dla bardzo dużej grupy ludzi, nominatów PiS, bardzo niespokojne czasy. Ale może , tak jak mnie, uda się niektórym znaleźć dobrą pracę w prywatnych spółkach i tam pokażą, jak są dobrymi menadżerami.

Czego im życzę.

 

PS. Bo raczej ucieczka na dające kasę stanowiska samorządowe w Mielcu, czy innych miastach, a tu też jest wiele spółek do wzięcia, raczej działaczom PiS nie grozi w przyszłym roku.

 

 

 

 

 

Czy Pan Prezydent Swół, (obecnie jeszcze) prezes „od śmieci”, zezwoli na budowę spalarni śmieci w Mielcu?

  Zdjęcie ze strony Euro Eko Sp. z o.o. Niekończąca się opowieść o nieszkodliwym spalaniu zwożonych z „połowy Polski” śmieci w środku Mie...