środa, 7 lutego 2024

Mieleckie fontanny. Miłe wspomnienia i dzisiejszość.

 

Kiedy byłem małym chłopcem (takim jak z Nalepy) i wielu dzisiejszych dziadków było małymi chłopcami, mieliśmy w Mielcu cztery fontanny i byliśmy szczęśliwi, że je mieliśmy.


 


 Pierwszą i najważniejszą byłą fontanna za Domem Kultury. Ona była taka trochę renesansowa (chyba przesadzam), trochę realno socjalistyczna  jak rzeźby przy Pałacu Kultury w Warszawie, ale wszystkim się podobała. A dzieciom podobała się najbardziej, bo latem można było się w niej chlapać.


 

Nadszedł czas, że tę fontannę rozbito i na jej miejscu wybudowano kolejną, z kostki granitowej, w której dzisiaj jest kwietnik. Ale przez krótki czas też była fontanną.

 


Drugą najważniejszą fontanną była fontanna w dzisiejszym Parku Leśnym, tuż obok działającego tam baru/knajpki Kędziów. Była to najprostsza z możliwych fontann.  Betonowy krąg o średnicy kilku metrów i w środku pionowa rura z jakimś dławikiem.

Z rury non stop lała się woda prostym strumieniem w górę. Lała się czy to lato, czy to zima, bez przerwy.

 

W zimie lejąca woda tworzyła wielka lodową górkę, na którą próbowały włazić dzieci i z neij zjeżdżać. A potem przychodziło lato i dzieci mogły w niej brodzić do woli. A ponieważ woda nie miała obiegu zamkniętego, to się wylewała z fontanny i wąską strugą płynęła w las, by po jakimś czasie zniknąć w pisku. Ileż mieliśmy zabawy z budowaniem tam na tej strudze, robieniem jeziorek, babraniem się w błocie.

Kto był i się bawił, zapamiętał tę fontannę na zawsze.

 Dodatkowo, obok fontanny była karuzela, dość toporna i chyba huśtawki. Wspaniały plac zabaw jak na tamte czasy.

 



Nie pamiętam kiedy zaczęto rozbudowywać wodociągi, wycięto sporo lasu, zabrano teren pod karuzelą, huśtawkami i w części pod fontanną, którą zrównano z ziemią i zasypano.

Potem, gdy dodatkowo spalił się bar Kędziów, lasek już tylko umierał.

 

Pan Janusz Kipa przypomniał mi, że podobna do tej w parku była też fontanna za Kinem Bajka. Ja jej nie pamiętam, bo wtedy na Stary Mielec rzadko chodziłem, ale jak ktoś ma zdjęcia lub wspomnienia, to byłbym wdzięczny. Fakt faktem, że też już jej nie ma. Ale zostały zdjęcia fontanny i pozostałości po niej. I tu znowu nieoceniony był pan Janusz Kipa, który poniższe zdjęcia (po krótkich poszukiwaniach) mi przesłał.





Czwarta fontanna to ta przy dworku Oborskich Trudno mi powiedzieć, kiedy ją uruchomiono. Może po remoncie dworku? Jak ktoś wie, niech podpowie. Dzisiaj Stanowi miejsce zdjęć dla młodych par. Dzieci się przy niej nie bawią, co najwyżej głupie dorosłe dzieci, które niedawno ją zniszczyły.

 



Mielec fontann raczej nie lubi i nie ma do nich jakoś szczęścia. Na placu Armii Krajowej zbudowano po wielu latach bylejakości placu fontannę ze szlifowanego granitu, ale żeby była jakaś wyjątkowa, to trudno powiedzieć. Jest jak jest, za wzór jej pokazywać innym nie można.

 


Potem zrobiono pechową fontannę w Rynku. Działała coraz gorzej, wreszcie przestała, naprawiono ją za dużą kasę, przerobiono na taką, jaką można znaleźć dzisiaj w byle siedzibie gminy, ale dobrze że jest.

 



Gdy na Facebooku zawiązała się dyskusja na temat fontanny w Parku Leśnym, i gdy pan Janusz Kipa odkopał jej resztki (by mi udowodnić, że nie miałem racji w dyskusji i rzeczywiście nie miałem) pozostałe po jej likwidacji przy rozbudowie wodociągów miejskich, pomyślałem sobie, ze może by przywrócić tę atrakcję sprzed lat.

 

Wiem, że nie ma powrotów do przeszłości w skali jede3n do jeden, a teraźniejszość musi być inna, dlatego wyobrażam sobie, że ta nowa fontanna (z zamkniętym obiegiem wody) mogłaby powstać na klombie, zlokalizowanym na skrzyżowaniu leśnych ścieżek.

Ten klomb zawiera tylko chwasty, nikomu nie chce się go pielęgnować, więc fontanna, prócz dostarczenia przyjemności przychodzącym tam dzieciom, rozwiązałaby problem z niechcianym klombem.

Jak zaczniemy szukać przeszkód i niedogodności takiej fontanny to oczywiście mogą się zdarzać różne ekscesy: może ktoś do niej nasikać, może się ktoś po pijaku w niej utopić, trzeba ją będzie remontować i czyścić, no i płacić za wodę.

Ale można też niczego nie robić, bo po co mieć kłopot.

 Więc rozważcie szanowni panie i panowie radni, którzy niedługo przejmiecie władzę w Mielcu, że można by tą fontanną, a potem zmianą jej otoczenia, uatrakcyjnić to miejsce Parku Leśnym. Bo na razie ten park jest prawie martwy.

Pewnie nikt z powodu powstania tej fontanny nie podejmie decyzji, by nie wyjeżdżać z Mielca, jak chce Stowarzyszenie Teraz Mielec, ale co by nie zrobili, a głównie co by nie powiedzieli, to młodzi mielczanie i tak z Mielca wyjeżdżać będą. A jedynym, co ich może zatrzymać, to dobre zarobki i tańsze mieszkania.

Ale przy fontannie będzie im z dziećmi milej.

 

ps1. Zdjęcia do felietonu otrzymałam od nieocenionego pana Janusza Kipy i od pani Alicji Ratkowskiej. Niektóre ze strony Miasta

ps2. Dostałem informację od mojego sąsiada, że także przy starej hali sportowej była fontanna, czy ozdobny zbiornik wodny. Czy ktoś pamięta i ma zdjęcia? Jeśli tak, uzupełnię ten felieton, by był kompletny.

 

 

wtorek, 6 lutego 2024

Czy Pan Prezydent Szczerba in spe już ostatecznie zamknie Kronospan?

 


A może i innych trucicieli?

Nie byłem totalnie zaskoczony, kiedy dowiedziałem się, iż mój ulubiony radny miejski, pan  Jarosław Szczerba postanowił zostać prezydentem miasta Mielca, bo o tym już od jakiegoś czasu przebąkiwano.

Bardziej zaskoczył mnie fakt, że chce to uczynić (to bycie prezydentem) na bazie stowarzyszenia Wasz Mielec.

Dla mnie nazwanie stowarzyszenia Waszym Mielcem, kiedy istnieje już stowarzyszenie Nasz Mielec, a także inne, równie przebojowe, Teraz Mielec, jest mocno ryzykowne, bo wyborcom to wszystko się w głowach pomiesza i , mimo szczerych chęci, zamiast głosować na waszych, zagłosują na naszych albo – co jeszcze gorsze – wybiorą złe w Mielcu tu i teraz, bo to wszak wszystko jedne zło, a lepiej mieć je pod kontrolą.

Czy nie lepiej było nazwać komitet wyborczy pana Szczerby np. Wasz Kronospan, albo Precz z Kronospanem, albo najlepiej Nasze/Wasze (do wyboru) Czyste Środowisko. Wszak pan radny Szczerba został radnym na fali ogólno-mieleckiego społecznego wzmożenia w proteście przeciwko truciu miasta przez wyziewy z Krono (opinia z Internetu).

Czyżby problem zanieczyszczenia Mielca, nie tylko przez tę jedną fabrykę, ale wiele innych przedsięwzięć, np. potencjalnie możliwą budowę spalarni odpadów przemysłowych na terenie mieleckiej Elektrociepłowni (dzisiaj własność Remondisu, który jest największą firmą przetwarzająca odpady w Polsce,) był już tylko ponurą przeszłością?

Czy panowie i panie ze zgrupowania wyborczego Wasz Mielec nie dostrzegali tych problemów, zaślepieni blaskiem możliwej do przechwycenia władzy? Wystarczy wyjść na moją ulicę Długą w szczycie sezonu grzewczego i wciągnąć głęboko w płuca spaliny z pieców węglowych, by mieć zawroty głowy. A jak do tego dojdzie jeszcze spalarnia odpadów? Wiem, wiem, ona nic nie będzie emitowała. Tylko że to nic może będzie jak ta para wodna z Krono.

Właściwie to się martwiłem, że od ponad roku pan radny Szczerba ucichł zupełnie. Nie robił swoich słynnych happeningów filmowych, w których z pozycji lepiej wiedzącego , pouczał władzę, że jest beznadziejna i że nie robi tego, co on by zrobił.

Nawet naszły mnie złe myśli, że może jakaś niedyspozycja? Teraz wiem. To był przyczajony tygrys. Zbierał siły na ten najważniejszy skok.

Pomyślałem sobie, że pan radny Szczerba przestał być buntownikiem, jakim był, maszerując pod Krono i zapowiadając, że bój to jest nasz/wasz ostatni.

Ale, jako znający ciut literaturę polską, przypomniałem sobie wiersz zatytułowany „Do S…”, czyli bardzo się nadający na dedykację dla pana Szczerby.

Autor wiersza mówi o buncie, który obrósł w tłuszcz, stał się statecznym urzędnikiem, alee o sile i mocy orła, widzącym z góry znacznie więcej, niż widzi mały buntownik, idący na czele nawet wielkiego zgromadzenia ludzi. Ale pisze też, że bunt się uczula i rozumie bardziej to, przeciwko czemu  protestował, jak też się udorzecznia, czyli nie żąda niemożliwego do spełnienia. 

Choć to udorzecznianie może być zawsze wymówką mężczyzny, jak boląca głowa u kobiety

No i postanowiłem ten wiersz (nie mój) zadedykować panu radnemu.

Do S...

Bunt nie przemija, bunt się ustatecznia;
Jest teraz w locie: dojrzałym, dokolnym,
Jakim kołują doświadczone orły.

Bunt się uskrzydla tak - jak udorzecznia.

Bo wpierw to było jakby piaskiem w oczy,
Turniejem chłopców na słonecznej plaży;
A teraz ciężki; teraz więcej waży.

Bunt się uskrzydla tak - jak w kamień toczy.

I pomyśl: czułość, ta świetlista kula,
Teraz dopiero w mym pobliżu płonie,
Luzując szczęki, łagodząc me dłonie.

Bunt się uskrzydla tak - jak się uczula.

I tak, życząc sukcesów w walce z zanieczyszczeniem Mielca, zostawiam wszystkich aktorów naszej politycznej sceny rozrywkowej, w Naszej/Waszej Teraz-niejszości, nie mając wielkich nadziei, że Teraz stanie się cud ożywienia umierającego Mielca (który przecież żyje pełnią życia, a tylko niektórzy wmawiają mu nieistniejące choroby, ustawiając się w roli maga, który je wyleczy).

Ps. Z niepokojem także czekam, kto po panu prezydencie Wiśniewskim przejmie pałeczkę walki z niewidzialnym demonem, czyhającym na nasze życie, czyli 5G. W nieświadomości, że niedługo będzie 6G

 

 

niedziela, 4 lutego 2024

Nasz Mielec Waszymi Rękami

 

A może Wasz Mielec Naszymi Rękami?

Zaczęły się przedwyborcze występy nielicznych dość mieleckich zespołów artystyczno - wyborczych, w których skład wchodzą znaczący albo mniej znaczni obywatele Prezydenckiego Miasta Mielca. (bo na szczęście jeszcze nie królewskiego).

Nie należy tu zapominać o innych zespołach przedwyborczych, w tym zespole Powrócimy i Skłócimy (ponownie), jak też o tym jedynym, próbującym łączyć Naszych i Waszych w jednościowe, jednoczące Razem dla Mielca i Ziemi Mieleckiej.

Od razu zaznaczę, że Prezydent nie chce iść Razem (z innymi, dotychczasowymi swoimi towarzyszami) i postanowił iść osobno, co powoduje, że niedługo może zamienić się w pątnika, idącego z pokutną pielgrzymką do Częstochowy.

Wszystko to wygląda w pierwszym przybliżeniu jako nieco zabawne, ale jak się zamyślić głęboko, to jednak za bardzo wesołe nie jest. A nie jest, bo mimo wszystko to nasza przyszłość. A przyszłością jest pięcioletnie, finalne przedstawienie, bo to co widzimy teraz, to tylko próba generalna.

Zagadką na dzisiaj dla mnie jest, czy przypadkiem pod tym ostrzałem słów, prowadzonym przez widoczne i znane mielczanom organizacje i ich żołnierzy, nie szykuje się w ciszy, na biznesowym zapleczu Mielca, kontratak osób nie stowarzyszonych, nie znanych powszechnie, ale mających do dyspozycji wielkie pieniądze, a jak kasę i to propagandę medialną.

A dobra propaganda może nawet mądrym wcisnąć do głowy głupotę. Inna sprawa, to ilu jest mądrych?

Więc wy panowie sobie tu gadu gadu, a tam siedzą i myślą, jak was zrobić w konia, jak do Rady Miasta wprowadzić ludzi, którzy będą lobbowali nie za interesami ogółu mielczan, ale za interesami nielicznych, którzy mają kasę, a z nimi będą mieli jeszcze więcej.

 Tu oczywiście ważną rolę będzie miał do odegrania  - prócz członków Rady – także nowo wybrany prezydent miasta.

Wszyscy kandydujący potrzebują na kampanię wyborczą środków, czyli pieniędzy.

Jak tak patrzę na ujawniających się już kandydatów, to czuję przez skórę, że pewnie mają zapewnione wsparcie finansowe, w ten czy inny sposób.

I wcale mi się te ujawnione przypadki nie podobają. Ciekawi mnie też, kto wesprze samotnie, czyli nie Razem, kandydującego pana prezydenta Wiśniewskiego. Zapewne on już wie, skoro taką decyzję podjął.

Dawałem już, nie raz, nie dwa, wyraz swojej niechęci dla kandydujących na stanowisko prezydenta panów i nie zmieniłem swojego nastawienia. A  nie zmieniłem, bo z jednej strony liczę na inną jakość polityki, którą mogą wnieść kobiety, a z drugiej strony liczę, że akurat te, kandydujące z istniejących stowarzyszeń, nie będą, lub mniej będą uzależnione od gabinetów partii politycznych czy wielkiego biznesu (mieleckiego).

Nie jestem pierwszym naiwnym, przynajmniej w kwestiach finansowych, związanych z wyborami, ale – jakby się nie działo - wolę marzyć o sytuacji, kiedy w Radzie jest kilka stowarzyszeń, z kilkuosobowymi reprezentacjami, muszących zawierać sojusze i kompromisy, zamiast jednej dużej siły, mającej na dodatek jako sojusznika swojego prezydenta.

Było by to fatalne dla Mielca.

Bo demokracja w Polsce już dawno dostała zadyszki, a może nawet jest w stanie przedzawałowym, więc dobrze byłoby, gdyby choć trochę uchronić od zapaści demokrację lokalną, tu akurat naszą mielecką.

Żarty się kończą, a może już skończyły, nawet jeśli humorystycznie zacząłem ten felieton.

Co mogę zrobić? Mogę tylko apelować do wyborców, by nie ulegali propagandzie, by mieli oczy i umysły szeroko otwarte, by mimo wszystko zaufali grupom obywatelskim, stowarzyszeniom, które towarzyszyły mielczanom przez okres najtrudniejszych lat transformacji i tak naprawdę nigdy mielczan nie zawiodły. Nawet jak różni ludzie, różne pretensje pod ich adresem zgłaszają.

Pamiętajmy, co była w latach dziewięćdziesiątych, jak wyglądał Mielec. Teraz łatwo obiecywać złote góry, krytykować tych, co odwalili najgorsza robotę, a przy okazji pomnażać majątek lub wpływy.

 

Nie dajmy się oszukać

 

 

 

 

Komu odbija (się) na widok dyni i dlaczego

  Znowu w przełomie października i listopada mamy dwa święta zmarłych. Jedno oficjalne, obchodzone przez wszystkich Polaków, wierzących ...