poniedziałek, 27 lipca 2020

Kto ma się troszczyć o mieleckich seniorów – miasto czy ich dzieci?

 

Samotni seniorzy oddają swoje mieszkanie, a w zamian zamieszkują w wygodnych domach przystosowanych dla osób starszych – zaproponowała w czasie dyskusji o strategii dla miasta Mielca pani Stanisława Rzeźnik, przewodnicząca Mieleckiej Rady Seniorów. – Nie jest to działanie na rok czy dwa, ale od czegoś trzeba zacząć. Trzeba się wczuć w sytuację tych seniorów, bo ich życie jest naprawdę marne – dodała jeszcze.

Całkiem niewesołe jest życie staruszka, w przeciwieństwie do tego co śpiewał kiedyś Wiesław Michnikowski. Szczególnie wtedy, kiedy na starość opuszczą go dzieci i oddadzą na (ostateczne) przechowanie do tzw. „domu spokojnej starości”. Jeden taki dom poznałem, ale nie wymienię nazwy, bo pewnie miałbym sprawę sadowa. Przypuszczam, że jest ich wiele w całej Polsce.

 

To takie „umieralnie w samotności”, przy pielęgniarkach pracujących najczęściej na drugim lub trzecim etacie i nijak nie związanych z „obsługiwanymi” osobami.

Ale to także objaw katastrofy moralnej społeczeństwa i jego poszczególnych członków, prywatnie dzieci ludzi „oddanych na ostateczne przechowanie”.

Jeszcze jak kto ma szczęście i pieniądze i trafi do powiatowego DPS - u, świeć mu Panie.

No cóż, jest jak jest. Sam nie wiem, co mnie czeka, jak już przestanę się w miarę sprawie poruszać. Tym niemniej nie mogę pozostawić sprawy bez komentarza. Nawet jak narażę się seniorom. Bo akurat mam odmienne zdanie w tym temacie niż moja szacunku godna koleżanka z Mieleckiej Rady Seniorów (kiedyś byłem jej członkiem).

I nie po to zabieram głos, bu polemizować z Panią Przewodniczącą, która prywatnie bardzo sanuję i mam dla jej pracy wielkie uznanie, ale by zastanowić Asię publicznie nad problemem strasznej samotności ludzi starych i opuszczonych.

Bo sprawa jest poważna, chociaż propozycję Pani Przewodniczącej można obalić  już na samym początku. Nawet bez zastanawiania się nad najważniejszym: a kto da na to pieniądze?

Bo prawnie to wygląda dziwnie: Samotni seniorzy oddają swoje mieszkanie, a w zamian zamieszkują w wygodnych domach przystosowanych dla osób starszych.

1.     Komu oddają mieszkania? Miastu? Deweloperowi domów dla starszych? Jakiemuś funduszowi?  Co mają za to oddanie?    Kto sfinansuje różnicę pomiędzy kwotą uzyskaną z oddania mieszkania, a kosztem budowy nowego lokum?    Czyją własnością będą lokale w budynkach dla seniorów, które zajmą? Może na rok, a może na 20 lat.

5.     Co z tymi lokalami po ich śmierci?

Pytania można by mnożyć, a nie zadaliśmy najważniejszych: gdzie by to miało być wybudowanie, kto da grunty, kto będzie zarządzał, kto zapewni obsługę etc.

Kilka powyżej postawionych pytań obnaża słabość tej propozycji, która tak naprawdę można by skwitować jedną finalną: to miasto/państwo winno wziąć na siebie do realizacji zapewnienie seniorom na starość godnego życia. Choć można jeszcze zapytać: godnego czyli jakiego? Bo dla każdego to co innego znaczy.

 No tak: miasto/państwo! Ale przecież i tak zapłacą za to ludzie młodzi i młodsi od seniorów, ale jeszcze pracujący, którzy na to państwo/miasto muszą zapracować.

 Powiem tak: miasto i państwo powinny wspierać ludzi młodych, którzy chcą w Polsce/mieście pracować, zakładać rodziny, rodzić dzieci, płacić podatki.

To dla tych ludzi miasto winno czynić jak najwięcej. Żeby zostali, nie wyjeżdżali, żeby było z ich podatków na bieżącą działalność i rozwój, i żeby ich dzieci utrzymywały ich na starość.

Zresztą młody człowiek może zawsze zapytać – a niby dlaczego mam łożyć na utrzymanie nie swoich rodziców? Tym bardziej, kiedy ich dzieci wyjechały z Polski, z Mielca i nie płacą tu podatków? Już i tak łoże na nie swoje dzieci.

Nie oznacza to, że nie powinno dbać o seniorów.  Zresztą i tak będzie to w jakimś stopniu robiło, bo to ich głosy coraz bardziej ważą na wynikach wszelakich wyborów. 

Ale nie należy obarczać państwa i miasta jeszcze dodatkowymi, utopijnymi czy socjalistycznymi marzeniami. Fakt, PiS przyzwyczaił ludzi w okresie prosperity gospodarczej do tego, że mogą czy nawet powinni żądać, nie czyni tych przyzwyczajeń realnymi na ciężkie czasy.

 No ale jest źle. Fakt. I coś należałoby zmienić. No i od czegoś trzeba zacząć. Ale od czego trzeba zacząć? Może od zmiany świadomości społeczeństwa? To nie jest działanie na rok  czy dwa, ale od czegoś trzeba zacząć.

 Może zacząć od wychowywania swoich dzieci w świadomości, że los ich starych rodziców leży w ich rękach? Nawet jak sami nie mogą się rodzicami opiekować, to przynajmniej musza na to łożyć. Na ich godną starość. Nie na niegodne wegetowanie.

A może zacząć uświadamiać starym ludziom, żeby jak najdłużej pracowali, bo jak zostaną sami z większa jednak emeryturą, choć bez opieki dzieci, to łatwiej im będzie znaleźć się w dobrym domu spokojnej starości, a nie w umieralni?

 

Może od tego trzeba zacząć ten program na lata? Program, który życie starych ludzi uczyni nieco lepszym, bardziej godnym?

 

Kto ma się troszczyć o mieleckich seniorów – miasto czy ich dzieci?

 

Samotni seniorzy oddają swoje mieszkanie, a w zamian zamieszkują w wygodnych domach przystosowanych dla osób starszych – zaproponowała w czasie dyskusji o strategii dla miasta Mielca pani Stanisława Rzeźnik, przewodnicząca Mieleckiej Rady Seniorów. – Nie jest to działanie na rok czy dwa, ale od czegoś trzeba zacząć. Trzeba się wczuć w sytuację tych seniorów, bo ich życie jest naprawdę marne – dodała jeszcze.

 Całkiem niewesołe jest życie staruszka, w przeciwieństwie do tego co śpiewał kiedyś Wiesław Michnikowski. Szczególnie wtedy, kiedy na starość opuszczą go dzieci i oddadzą na (ostateczne) przechowanie do tzw. „domu spokojnej starości”. Jeden taki dom poznałem, ale nie wymienię nazwy, bo pewnie miałbym sprawę sadowa. Przypuszczam, że jest ich wiele w całej Polsce.

 To takie „umieralnie w samotności”, przy pielęgniarkach pracujących najczęściej na drugim lub trzecim etacie i nijak nie związanych z „obsługiwanymi” osobami.

Ale to także objaw katastrofy moralnej społeczeństwa i jego poszczególnych członków, prywatnie dzieci ludzi „oddanych na ostateczne przechowanie”.

Jeszcze jak kto ma szczęście i pieniądze i trafi do powiatowego DPS - u, świeć mu Panie.

 No cóż, jest jak jest. Sam nie wiem, co mnie czeka, jak już przestanę się w miarę sprawie poruszać. Tym niemniej nie mogę pozostawić sprawy bez komentarza. Nawet jak narażę się seniorom. Bo akurat mam odmienne zdanie w tym temacie niż moja szacunku godna koleżanka z Mieleckiej Rady Seniorów (kiedyś byłem jej członkiem).

I nie po to zabieram głos, bu polemizować z Panią Przewodniczącą, która prywatnie bardzo sanuję i mam dla jej pracy wielkie uznanie, ale by zastanowić Asię publicznie nad problemem strasznej samotności ludzi starych i opuszczonych.

 Bo sprawa jest poważna, chociaż propozycję Pani Przewodniczącej można obalić  już na samym początku. Nawet bez zastanawiania się nad najważniejszym: a kto da na to pieniądze?

Bo prawnie to wygląda dziwnie: Samotni seniorzy oddają swoje mieszkanie, a w zamian zamieszkują w wygodnych domach przystosowanych dla osób starszych.

1.     Komu oddają mieszkania? Miastu? Deweloperowi domów dla starszych? Jakiemuś funduszowi?

2.     Co mają za to oddanie mieszkania?  Kto sfinansuje różnicę pomiędzy kwotą uzyskaną z oddania mieszkania, a kosztem budowy nowego lokum? 

 Czyją własnością będą lokale w budynkach dla seniorów, które zajmą? Może na rok, a może na 20 lat.

5.     Co z tymi lokalami po ich śmierci?

Pytania można by mnożyć, a nie zadaliśmy najważniejszych: gdzie by to miało być wybudowanie, kto da grunty, kto będzie zarządzał, kto zapewni obsługę etc.

 Kilka powyżej postawionych pytań obnaża słabość tej propozycji, która tak naprawdę można by skwitować jedną finalną: to miasto/państwo winno wziąć na siebie do realizacji zapewnienie seniorom na starość godnego życia. Choć można jeszcze zapytać: godnego czyli jakiego? Bo dla każdego to co innego znaczy.

 No tak: miasto/państwo! Ale przecież i tak zapłacą za to ludzie młodzi i młodsi od seniorów, ale jeszcze pracujący, którzy na to państwo/miasto muszą zapracować.

 Powiem tak: miasto i państwo powinny wspierać ludzi młodych, którzy chcą w Polsce/mieście pracować, zakładać rodziny, rodzić dzieci, płacić podatki.

To dla tych ludzi miasto winno czynić jak najwięcej. Żeby zostali, nie wyjeżdżali, żeby było z ich podatków na bieżącą działalność i rozwój, i żeby ich dzieci utrzymywały ich na starość.

Zresztą młody człowiek może zawsze zapytać – a niby dlaczego mam łożyć na utrzymanie nie swoich rodziców? Tym bardziej, kiedy ich dzieci wyjechały z Polski, z Mielca i nie płacą tu podatków? Już i tak łoże na nie swoje dzieci.

 

Nie oznacza to, że nie powinno dbać o seniorów.  Zresztą i tak będzie to w jakimś stopniu robiło, bo to ich głosy coraz bardziej ważą na wynikach wszelakich wyborów. 

Ale nie należy obarczać państwa i miasta jeszcze dodatkowymi, utopijnymi czy socjalistycznymi marzeniami. Fakt, PiS przyzwyczaił ludzi w okresie prosperity gospodarczej do tego, że mogą czy nawet powinni żądać, nie czyni tych przyzwyczajeń realnymi na ciężkie czasy.

 

No ale jest źle. Fakt. I coś należałoby zmienić. No i od czegoś trzeba zacząć. Ale od czego trzeba zacząć? Może od zmiany świadomości społeczeństwa? To nie jest działanie na rok  czy dwa, ale od czegoś trzeba zacząć.

 Może zacząć od wychowywania swoich dzieci w świadomości, że los ich starych rodziców leży w ich rękach? Nawet jak sami nie mogą się rodzicami opiekować, to przynajmniej musza na to łożyć. Na ich godną starość. Nie na niegodne wegetowanie.

A może zacząć uświadamiać starym ludziom, żeby jak najdłużej pracowali, bo jak zostaną sami z większa jednak emeryturą, choć bez opieki dzieci, to łatwiej im będzie znaleźć się w dobrym domu spokojnej starości, a nie w umieralni?

 

Może od tego trzeba zacząć ten program na lata? Program, który życie starych ludzi uczyni nieco lepszym, bardziej godnym?

 

 

Czy Pan Prezydent Swół, (obecnie jeszcze) prezes „od śmieci”, zezwoli na budowę spalarni śmieci w Mielcu?

  Zdjęcie ze strony Euro Eko Sp. z o.o. Niekończąca się opowieść o nieszkodliwym spalaniu zwożonych z „połowy Polski” śmieci w środku Mie...