Co się z nami stało, Polacy? - można by zapytać. Polacy – katolicy przede wszystkim, choć zapewne nie tylko.
Gdy Papież mówi o uchodźcach, zatykamy swoje uszy, a niektórzy, bardziej wierzący (?) dodają: to heretyk. A mówi tak: „przyjęcie bliźniego to przyjęcie samego Boga”. A na papieskie pytanie z Lampedusy z 2013 r.: „Adamie, gdzie jest twój brat?” , możemy tylko odpowiedzieć: u Łukaszenki.
Polityka bezlitośnie wmieszała się w humanitarną i chrześcijańską wrażliwość.
Gdy wasi biskupi mówią o uchodźcach, przytaczając ewangeliczne wypowiedzi Jezusa, , aby obudzić wasze sumienia, udajemy, że nie słyszymy, że to nie do nas. A przecież kiedyś nam powie (Mt 25,31-46 ): "Chodźcie, błogosławieni mojego Ojca, stańcie się dziedzicami królestwa, przygotowanego dla was od założenia świata. Bo byłem głodny, i daliście mi jeść; byłem spragniony, i daliście mi pić; przybyszem byłem, a przygarnęliście mnie; nagi - a odzialiście mnie; zachorowałem, i odwiedziliście mnie; znalazłem się w więzieniu, a przyszliście do mnie".
A pamiętajmy, że w pierwotnej, greckiej wersji ewangelii te słowa brzmiały: byłem obcy, a wy przyjęliście mnie.
Kiedy widzimy matki z dziećmi, wyrzucane z powrotem przez granicę, niektórzy z nas mówią, że tak trzeba, bo inaczej Łukaszenka przysłałby nam 15 tys. matek z dziećmi. I nie zadrży im na chwilę sumienie.
A jednocześnie oburzmy się, gdy ktoś nam powie, że nie pomagaliśmy Żydom w czasie okupacji. Czy jest lepszy dowód na to, że chyba jednak nie za bardzo pomagaliśmy? Przecież teraz za pomoc nie grozi śmierć. Nic nam nie grozi.
Mam wrażenie, że ci, którzy nie widzą matki i dziecka, tylko niepożądanego uchodźcę, pierwsi by wydali kiedyś Żyda Niemcom.
Ja także, na początku, miałem dylemat, jak robić z tą granicą i z tymi, którzy ją szturmują. Uważam, że granicy trzeba bronić.
Ale obrona granicy nie może się równać zabiciu swojego sumienia. A nie ma lepszego dowodu na jego morderstwo, jak obojętność wobec cierpiących matek i dzieci.
Protestujemy, że jakaś kretynka w Parlamencie Europejskim proponuje nie używać słów Święta Bożego Narodzenia, Jezus, stajenka.
A popatrzmy na nasze kartki świąteczne, życzenia które wysyłamy od lat na każde święta. Na ilu z nich jest Jezus Narodzony, na ile z nich jest Jezus Zmartwychwstały?
Jajeczka, bombeczki, zapity Mikołaj z Laponii z głupim reniferem, kretyńskie, ogólno świąteczne pioseneczki. To lubimy, to nam nie przeszkadza? Protestujemy nad jakąś kretynką, nad jej durnymi wypowiedziami, a wyrzucamy matki z dziećmi, które mogłyby zakłócić naszą wigilię. Poczucie naszej pobożności, ewangeliczności, dobropolactwa.
Od lat ta degrengolada katolickiego społeczeństwa polskiego trwa. Wbrew obrazkom w TVP czy telewizji Trwam. A teraz jeszcze przyśpieszyła. No i co z tego, że jeszcze wielu z nas, głównie starych, chodzi do kościołów, jak chodzi do nich ze zmartwiałymi w części sumieniami.
To ten rząd, jego wielkopolska polityka, jego szowinizm, tak niszczy nasze sumienia, że nawet w sprawach moralności wolimy słuchać min. Ziobry niż Konferencji Episkopatu, nie mówiąc o Papieżu Franciszku.
Bo dobro i miłość ewangeliczna kosztują. A zło podpowiadane przez polityków, nie. Jeszcze można poczuć się patriotą i obrońcą przed zalewającymi Polskę hordami niewiernych.
Umierają tysiącami na covid nasi bracia, Polacy, i co? Nie szczepimy się, nie chcemy restrykcji. Ja wiem, wolność (choć dla nielicznych, bo większość wolność sprzedała już dawno), niewiara w skuteczność szczepień czy maseczek, obawy o dalekosiężne działanie szczepionek.
Ale nie myślimy, że jednak warto poświęcić trochę tej naszej wolności, trochę pozbyć się naszych obaw, by pomóc tysiącom ludzi, którzy mogliby żyć? Zaszczepić się, żeby nie zajmować łóżek w szpitalach ludziom, którzy mogą umrzeć na inne choroby. Nie rusza nas to?
Bo niektórzy nierozważni (powiem oględnie) księża zniechęcają do szczepień, jak to ma miejsce w niektórych parafiach naszego powiatu czy Polski. Bo tchórzliwy rząd nie jest w stanie wprowadzić rozwiązań, jakie wprowadza cały świat.
Ale przecież na razie nie my umarliśmy, nie nasze rodziny. Więc pal diabli, tych co umarli. Ważne, że dla nas rząd rozdzieli równo spadek emerytalny po zmarłych. To co, ze w tym roku znowu umrze ponad 500 tys. Polaków. Obniży się wiek dożycia, będą dodatkowo wyższe emerytury, dla tych, którzy przeżyją.
I na koniec najsmutniejsze. Prawicowy rząd, niosący na sztandarach Chrystusa i Ewangelie, 30 letnie Radio Maryja, hucznie świętujące z politykami swój jubileusz, a prawdziwą troskę o umierających Polaków, ale także o te matki na granicy, wykazuje polska lewica.
I nie pisze to, by ją reklamować. Piszę, bo mi smutno. Bardzo smutno.
Niedługo najweselsze, najsmutniejsze w tym roku, polskie święta. Boże Narodzenie. Nikt nie przywróci do życia tych, którzy mogli być na wigilii, a umarli na covid.
Dobrze, że chociaż polscy biskupi podjęli decyzję o przyjęciu grupy uchodźców i umieszczeniu ich w polskich klasztorach.
Chociaż oni obronią honor zgwałconego przez nas staropolskiego powiedzenia: Gość w dom, Bóg w dom.