wtorek, 7 grudnia 2021

Okrutne katolickie społeczeństwo. Polskie. Felieton na Święta Bożego Narodzenia.


Co się z nami stało, Polacy? - można by zapytać. Polacy – katolicy przede wszystkim, choć zapewne nie tylko.

Gdy Papież mówi o uchodźcach, zatykamy swoje uszy, a niektórzy, bardziej wierzący (?) dodają: to heretyk. A mówi tak: „przyjęcie bliźniego to przyjęcie samego Boga”. A na papieskie pytanie z Lampedusy z 2013 r.: „Adamie, gdzie jest twój brat?” , możemy tylko odpowiedzieć: u Łukaszenki.

Polityka bezlitośnie wmieszała się w humanitarną i chrześcijańską wrażliwość.

Gdy wasi biskupi mówią o uchodźcach, przytaczając ewangeliczne wypowiedzi Jezusa, , aby obudzić wasze sumienia, udajemy, że nie słyszymy, że to nie do nas. A przecież kiedyś nam powie (Mt 25,31-46 ): "Chodźcie, błogosławieni mojego Ojca, stańcie się dziedzicami królestwa, przygotowanego dla was od założenia świata. Bo byłem głodny, i daliście mi jeść; byłem spragniony, i daliście mi pić; przybyszem byłem, a przygarnęliście mnie; nagi - a odzialiście mnie; zachorowałem, i odwiedziliście mnie; znalazłem się w więzieniu, a przyszliście do mnie".

A pamiętajmy, że w pierwotnej, greckiej wersji ewangelii te słowa brzmiały: byłem obcy, a wy przyjęliście mnie.

Kiedy widzimy matki z dziećmi, wyrzucane z powrotem przez granicę, niektórzy z nas mówią, że tak trzeba, bo inaczej Łukaszenka przysłałby nam 15 tys. matek z dziećmi. I nie zadrży im na chwilę sumienie.

A jednocześnie oburzmy się, gdy ktoś nam powie, że nie pomagaliśmy Żydom w czasie okupacji. Czy jest lepszy dowód na to, że chyba jednak nie za bardzo pomagaliśmy? Przecież teraz za pomoc nie grozi śmierć. Nic nam nie grozi.

Mam wrażenie, że ci, którzy nie widzą matki i dziecka, tylko niepożądanego  uchodźcę, pierwsi by wydali kiedyś Żyda Niemcom.

Ja także, na początku, miałem dylemat, jak robić z tą granicą i z tymi, którzy ją szturmują. Uważam, że granicy trzeba bronić.

Ale obrona granicy nie może się równać zabiciu swojego sumienia. A nie ma lepszego dowodu na jego morderstwo, jak obojętność wobec cierpiących matek i dzieci.

Protestujemy, że jakaś kretynka w Parlamencie Europejskim proponuje nie używać słów Święta Bożego Narodzenia, Jezus, stajenka.

A popatrzmy na nasze kartki świąteczne, życzenia które wysyłamy od lat na każde święta. Na ilu z nich jest Jezus Narodzony, na ile z nich jest Jezus Zmartwychwstały?

Jajeczka, bombeczki, zapity Mikołaj z Laponii z głupim reniferem, kretyńskie, ogólno świąteczne pioseneczki. To lubimy, to nam nie przeszkadza? Protestujemy nad jakąś kretynką, nad jej durnymi wypowiedziami, a wyrzucamy matki z dziećmi, które mogłyby zakłócić naszą wigilię. Poczucie naszej pobożności, ewangeliczności, dobropolactwa.

Od lat ta degrengolada katolickiego społeczeństwa  polskiego trwa. Wbrew obrazkom w TVP czy telewizji Trwam. A teraz jeszcze przyśpieszyła. No i co z tego, że jeszcze wielu z nas, głównie starych, chodzi do kościołów, jak chodzi do nich ze zmartwiałymi w części sumieniami.

To ten rząd, jego wielkopolska polityka, jego szowinizm, tak niszczy nasze sumienia, że nawet w sprawach moralności wolimy słuchać min. Ziobry niż Konferencji Episkopatu, nie mówiąc o Papieżu Franciszku.

Bo dobro i miłość ewangeliczna kosztują. A zło podpowiadane przez polityków, nie. Jeszcze można poczuć się patriotą i obrońcą przed zalewającymi Polskę hordami niewiernych.

Umierają tysiącami na covid nasi bracia, Polacy, i co? Nie szczepimy się, nie chcemy restrykcji. Ja wiem, wolność (choć dla nielicznych, bo większość wolność sprzedała już dawno), niewiara w skuteczność szczepień czy maseczek, obawy o dalekosiężne działanie szczepionek.

Ale nie myślimy, że jednak warto poświęcić trochę tej naszej wolności, trochę pozbyć się naszych obaw, by pomóc tysiącom ludzi, którzy mogliby żyć? Zaszczepić się, żeby nie zajmować łóżek w szpitalach ludziom, którzy mogą umrzeć na inne choroby. Nie rusza nas to?

Bo niektórzy nierozważni (powiem oględnie) księża zniechęcają do szczepień, jak to ma miejsce w niektórych parafiach naszego powiatu czy Polski. Bo tchórzliwy rząd nie jest w stanie wprowadzić rozwiązań, jakie wprowadza cały świat.

Ale przecież na razie nie my umarliśmy, nie nasze rodziny. Więc pal diabli, tych co umarli. Ważne, że dla nas rząd rozdzieli równo spadek emerytalny po zmarłych. To co, ze w tym roku znowu umrze ponad 500 tys. Polaków. Obniży się wiek dożycia, będą dodatkowo wyższe emerytury, dla tych, którzy przeżyją.

I na koniec najsmutniejsze. Prawicowy rząd, niosący na sztandarach Chrystusa i Ewangelie, 30 letnie Radio Maryja, hucznie świętujące z politykami swój jubileusz, a prawdziwą troskę o umierających Polaków, ale także o te matki na granicy, wykazuje polska lewica.

I nie pisze to, by ją reklamować. Piszę, bo mi smutno. Bardzo smutno.

Niedługo najweselsze, najsmutniejsze w tym roku, polskie święta. Boże Narodzenie. Nikt nie przywróci do życia tych, którzy mogli być na wigilii, a umarli na covid.

Dobrze, że chociaż polscy biskupi podjęli decyzję o przyjęciu grupy uchodźców i umieszczeniu ich w polskich klasztorach.

Chociaż oni obronią honor zgwałconego przez nas staropolskiego powiedzenia: Gość w dom, Bóg w dom.

 

 

 

 

niedziela, 5 grudnia 2021

Radni (nie tylko powiatowi w Mielcu) będą mieli bogate święta.

 


Teoretycznie mamy w Polsce demokrację. Teoretycznie mamy w Polsce partię rządzącą i opozycję. Teoretycznie obie części sceny politycznej są ze sobą w sporze, bo reprezentują zupełnie różne poglądy na funkcjonowanie państwa, a także różni ich – choć tu podziały są mniej wyraźne – stosunek do religii i Boga.

Teoretycznie.

Jest jednak coś, co ich łączy. Faktycznie, nie teoretycznie. I to, co ich łączy faktycznie, łączy ich tak mocno, że wszystkie inne podziały tracą na znaczeniu. Przynajmniej z punktu widzenia społeczności lokalnej.

Łączy ich zachłanność na  pieniądze i korzystanie z nich tak bardzo, jak to tylko możliwe, jak długo się da, czyli jak długo są przy tzw. korycie. Wszystko inne jest wtórne.

I dotyczy to zarówno radnych PiS jak i wszystkich innych tworów politycznych.

Od radnych PiS i od samego PiS u winniśmy oczekiwać – zgodnie z deklaracjami, z którym wygrywali wybory – umiaru i skoncentrowania się na ludziach najuboższych, nie na swoich brzuchach, ale przynajmniej w tym jednym przypadku – ich pieniędzy – bardzo nas zawiedli.

Natomiast od radnych innych opcji, którzy nie deklarowali, że będą myśleć o najbardziej potrzebujących, oczekiwalibyśmy, że nie dadzą się prowadzić na powrózku PiS u i że mimo braku deklaracji potrafią, inaczej niż radni PiS, najpierw pomyśleć o najbardziej potrzebujących, potem dopiero, jak coś do podziału zostanie, o sobie.

Jak wygląda kupczenie samym sobą w Sejmie, swoimi poglądami, wszyscy widzą. Dawnej nie było dobrze, ale teraz jest całkiem katastrofa. Dla władzy, dla jej utrzymania, możliwa jest każda opcja i pozycja każdego z każdym. Szczególnie jak w  grę wchodzą pieniądze i stanowiska. I nie trzeba wielkiego stratega Kaczyńskiego by wiedzieć, że opozycja będzie za pieniędzmi. Niezależni jakie będą robić miny.

Jak wygląda to swoiste prostytuowanie polityków opozycji w samorządach, oglądamy na bieżąco właściwie w każdej gminie. Ale na interesuje Mielec. Powiat, w którym sprzedaż za pieniądze już się dokonała, i miasto, gdzie to pewnie niedługo nastąpi.

Wszyscy radni jednym głosem mówią – ale od kilkunastu lat nie było podwyżek diet. Radni, którzy debiutowali, mogli nie kandydować,  jak diety wydawały się im za niskie. A jednak kandydowali, ponosząc koszty kampanii.  

Podobnie, jeśli doświadczonym weteranom samorządu było za mało, mogli zrezygnować z kandydowania. A jednak kandydowali i narzekali. Do licha, dlaczego?

Jak pisałem szeregowi radni powiatowi w Mielcu dali sobie podwyżkę po ok. 1000 zł netto i będą na rękę dostawać 2147 złotych. Tyle, co pracownik pracujący cały miesiąc, 164 godziny, za najniższą krajową.

Może niektórzy radni pomyślą – mogli się uczyć. No, może.

Ale jednocześnie radni powiatowi dali  podwyżkę osobom pracującym jako rodziny zastępcze i podwyższyli im wynagrodzenie o 300 zł netto. Taki ktoś, rodzina zastępcza,  będzie teraz zarabiał 2500 zł brutto. Mniej niż najniższa krajowa (swoją drogą, jak to możliwe?).

Uważam to za tak bardzo niemoralne, że nie mam słów innych, jak określenia z półświatka.

Tak więc radni powiatowi będą mieli z nadmiarem na świąteczne wydatki, a rodziny zastępcze jakby mniej.

Jak Polska długa i szeroka wszyscy radni gminni, powiatowi i wojewódzcy podwyższają sobie diety tak wysoko jak to tylko się da. I nie ma w tym podwyższaniu, czyli dawaniu sobie,  wśród nich różnic politycznych. I PiS, i PO, i PSL, i SLD w wielu odmianach, i wszyscy tzw. bezpartyjni samorządowcy patrzą tylko, jak sobie dodać. I testują wytrzymałość opinii publicznej, swoich wyborców – ile jeszcze można? Choć może nawet mają to gdzieś, Wszak do wyborów 3 lata. Zapomną.

I wcale nie patrzą na tych, którym potrzeba bardziej niż im. A przecież na podwyżki czekają marnie wynagradzani pracownicy kultury, pomocy społecznej, oświaty, etc. Pensje wielu z nich  także od lat nie wzrastają.

Nie mam złudzeń, że radni miejscy w Mielcu postąpią inaczej niż inni. Że będą przykładem ograniczania swojej pazerności w imię wcześniejszego zaspokojenia potrzeb ludzi naprawdę potrzebujących. A dadzą sobie z tego, co zostanie.

Ja wiem, prawo na to pozwala.

Kaczyński dając swoim poprzez zmianę prawa, jednocześnie wpędził opozycję w swoisty rozkrok moralny: wziąć, co daje Kaczyński, czy trwać w bezpieniężnej dumie. Tam gdzie rządzi PiS i tak byłaby podwyżka. Gorzej jest tam, gdzie PiS nie rządzi. Bo wtedy wszystko spadnie na opozycję.

Chociaż w Mielcu radni powiatowi PiS nie zostawili kolegów w stuporze i też byli za podwyżkami. Ale przecież pieniądz łączy. Pieniądz jest ponad podziałami.

Teraz wszyscy – Marszałek woj. Podkarpackiego i wójt Jeżowego, starosta mielecki i burmistrz Sandomierza, prezydent Szczecina i Polic, itd. będą zarabiali po około 20 tys. złotych. Wszyscy poszli na maksa. Niezależnie od wielkości gminy i predyspozycji. Niedługo dołączy do nich prezydent Mielca. Ale tu radni PiS będą przeciw.  

Niedawno dyskutowałem na Facebooku o dobru i złu. I stwierdziłem, że nie można prowadzić dyskusji, jeśli wykluczy się z niej odniesienie do Boga. Bo wtedy dobro i zło można zadekretować jak się chce. Jak w III Rzeszy, gdy za dobre uważano eksterminację Żydów.

Z prawem jest tak samo. Jak się zapomina o źródle moralności w prawie, to można uchwalić wszystko. I niezależnie od słów wypowiadanych przez ministra sprawiedliwości, nie będzie to prawo sprawiedliwe. Chociaż obowiązujące. Będzie to prawo korumpujące, niszczące moralność. Najpierw radnych, posłów, potem reszty społeczeństwa.

Ale ważne, by było dla mnie dobre.

 

Bezdomni ze św. Alberta mogą spać na ulicy.

 



Komu odbija (się) na widok dyni i dlaczego

  Znowu w przełomie października i listopada mamy dwa święta zmarłych. Jedno oficjalne, obchodzone przez wszystkich Polaków, wierzących ...