Należę już do „starszych mielczan”, a także do tych spośród
nich, którzy pamiętają jeszcze stary Kościółek na Osiedlu,a w nim boczny
ołtarz, w którym umieszczony był obraz Jezusa Miłosiernego „Jezu ufam Tobie”,
ten sam, który obecnie jest w kaplicy zimowej nowego kościoła.
Historia powstania tego obrazu - jak się dalej okaże - ginie
w mrokach niepamięci, i to pomimo tego, że nie może mieć on więcej niż
sześćdziesiąt kilka lat.
Trzy lata temu napisałem dla mielczan felieton pod tym samym
tytułem, będący krótką opowieścią o mieleckiej wersji obrazu, jak i ogólnie o dziejach
obrazu Jezusa Miłosiernego „Jezu ufam Tobie”, a także o kulcie Bożego
Miłosierdzia i życiu świętej Siostry Faustyny.Uczyniłem to z dwu powodów.
Pierwszy z nich, ważny wtedy dla tarnowskiego i mieleckiego
Kościoła, dla parafian, którzy są czcicielami Bożego Miłosierdzia,albo którzy może
nimi niedługo zostaną, to była peregrynacja relikwii Świętej Faustyny i Błogosławionego Jana Pawła
II wraz z kopią łagiewnickiego obrazu „Jezu ufam Tobie”, po diecezji
tarnowskiej.
Powód drugi, to spotkanie w Mielcu tych dwu obrazów Jezusa
Miłosiernego, łagiewnickiego i mieleckiego, i historia obu, niesłychanie
ciekawa, którą chciałem przypomnieć nie tylko tym mielczanom, którzy kult
Bożego Miłosierdzia znają, ale i pozostałym, którzy może natkną się na mój
felieton.
Obraz Jezusa Miłosiernego, namalowany przez Adolfa Hyłę dla
klasztoru Matki Bożej Miłosierdzia w Łagiewnikach, jest tym oficjalnie
uznawanym przez Kościół za swoistego ambasadora Bożego Miłosierdzia. Ale
przecież nie był on pierwszy i nie jest on jedyny. Oprócz pierwszego obrazu,
namalowanego w Wilnie wg wskazówek siostry Faustyny, który zresztą w Wilnie
pozostał, było jeszcze wiele obrazów „Jezu ufam Tobie”, powstałych w
powojennych, ciężkich czasach. Większość
z nich namalował Adolf Hyła, ale jak widać na przykładzie Mielca, nie
wszystkie.
Czasy powojenne były bardzo trudne dla kultu Bożego
Miłosierdzia i to nie tylko z powodu prześladowań Kościoła przez komunistów.
Były trudne także dlatego, że kult Bożego Miłosierdzia w wersji przekazanej
przez Jezusa Świętej Faustynie nie od razu doczekał się akceptacji władz
kościelnych. Tak jak nie od razu władze Kościoła zaakceptowały „dziwny” obraz
Jezusa z promieniami wychodzącymi z serca.
Nie godząc się na obraz Hyły, taki bardzo swobodny w
wyrazie,biskupi zorganizowali nawet w 1954 roku konkurs na obraz bardziej
„ewangeliczny”. W 1959 roku w ogóle zakazano szerzenia kultu Miłosierdzia
Bożego właśnie w formach przekazanych przez Siostrę Faustynę, w tym obrazu
„Jezu ufam Tobie”. Dokument watykański, zwany „Notyfikacją” „pozostawił
roztropności duszpasterzy kwestię usuwania z kościołów obrazów Jezusa
Miłosiernego”. Pomni na zalecenia hierarchów księża wynosili z kościoła obrazy
Jezusa Miłosiernego. Praktyka ta nie dotyczyła jednak wszystkich duchownych.Bywały
parafie, gdzie obrazy zostawiano, a wierni nadal przed nimi się modlili.
I tu dochodzimy do naszej Parafii, a w zasadzie do naszego
małego Kościółka, który żyje już tylko w pamięci starych mielczan, a w którym
obraz Jezusa Miłosiernego z napisem „Jezu ufam Tobie”, wisiał „od zawsze”.
Wisiał nawet wtedy, kiedy w innych kościołach obrazy zdejmowano, bo ksiądz
Proboszcz Arczewski tego nie zrobił. I mielczanie mogli cały czas modlić się do
Bożego Miłosierdzia, tak jak to robią teraz.
To „od zawsze” jest szczególnie aktualne dla mnie i dla
większości żyjących jeszcze mielczan, którzy w latach pięćdziesiątych
przychodzili do Kościółka na msze święte i nabożeństwa.
Usiłowałem dociec, kiedy ten obraz w Mielcu się pojawił i
kto go namalował, ale pomimo tak niewielkiego odstępu czasu, nie ma nikogo, kto
ma pewność.
Według Księdza Proboszcza Czesaka obraz mógł się pojawić ok.
roku 1956, kiedy w Mieleckiej Parafii przebywał przez pół roku ksiądz, który
potem studiował na Akademii Sztuk Pięknych. Jest to prawdopodobne, chociaż nie
ma takiej pewności. Bo nie ma też już dzisiaj pewności, czy boczne ołtarze
powstały w 1953 roku i czy obraz namalowano specjalnie do jednego z nich, czy też
zastąpił obraz wcześniej już istniejący. Fakt faktem, czy to od 1953 czy od
dopiero od 1956 roku, Obraz Jezusa Miłosiernego w mieleckiej wersji wisiał w
ołtarzu bocznym, a ja wciąż na niego się gapiłem, nie mając świadomości, że coś
takiego jak Boże Miłosierdzie istnieje, bo do mojej rodziny ani kult, ani
Koronka do Bożego Miłosierdzia wtedy nie dotarły.
W 1978 roku, kiedy zburzono stary Kościółek, a wierni wraz z
Panem Bogiem zagospodarowali nową, wielką świątynię, zdjęto Obraz Jezu ufam
Tobie ze ściany i gdzieś schowano. Może stało się tak dlatego, że proboszcz
Arczewski, złożony ciężką chorobą, nie miał już wpływu na parafię, nowy
proboszcz był bardziej urzędowy, a kult Bożego Miłosierdzia wciąż jeszcze nie
był oficjalnie uznany. Nie wiem.
Faktem jest, że dopiero kolejny proboszcz, ks. Prałat
Kazimierz Czesak, obraz wyremontował i przeznaczył dla niego kaplicę zimową,
którą ja teraz nazywam Kaplicą Jezusa Miłosiernego .
I znowu Jezus Miłosierny patrzy na Mielec, jak wtedy, kiedy
ja, jako mały chłopiec, przez całe moje dziecięce lata chodząc do kościoła,
widziałem w ołtarzu po lewej stronie ten przedziwny obraz.
I kiedy jako mały chłopiec gapiłem się często w promienie,
wypływające z miejsca, w którym Jezus miał serce, nawet się temu nie dziwiłem,
pamiętając wiszące w domu Babci obrazy, na których Jezus i Maryja mieli serca
po prostu na wierzchu, na ubraniu.
Bo było coś w tym obrazie takiego, co spowodowało, że zapadł
mi on w pamięć na całe życie i był tym elementem mojej religijnej przeszłości,
który pojawiał mi się przed oczami po wielokroć, w różnych momentach życia.
Dzisiaj też chyba mogę powiedzieć, że to On zawiódł mnie
pewnego dnia do Łagiewnik, bym głębiej poznał i Miłosierdzie Boże, i życie Tej,
która to Miłosierdzie głosiła, która dla niego poświęciła całe swoje młode
życie.
Obecność tego obrazu pośród nas i jego oddziaływanie, jest
dla mnie namacalnym dowodem na to, że wizerunki Jezusa, wizerunki świętych
odgrywają ważną rolę w naszym życiu. Przypominają o Bogu Jedynym w Trójcy
Świętej.
I dlatego tak ważne jest, że mamy w Mielcu swój obraz Jezusa
Miłosiernego. I że była ta chwila, że ten „nasz”, „mielecki”, prowincjonalny, a
jednocześnie uniwersalny Jezus Miłosierny, który był z nami od ponad pół wieku,
przed którym kolejne pokolenia mielczan modliły się o Boże Miłosierdzie, spojrzał
w naszym Kościele na doczesne szczątki swoich sług, świętej Faustyny i
błogosławionego Jana Pawła i że bardziej jeszcze dzisiaj wiemy, że Bóg jest
bogaty w Miłosierdzie, że wywyższa tych, którzy go kochają.
Kiedy po mszy świętej w niedzielę odwiedzam kaplicę
Miłosierdzia Bożego i widzę coraz więcej mielczan modlących się przed obrazem
Jezusa Miłosiernego, zawsze patrzę na tę niepozorną postać po jego prawej
stronie, na Świętą Faustynę.
To ją, prostą, niewykształconą dziewczynę z łódzkiej wsi,
wybrał Bóg na głosicielkę swojego Miłosierdzia. „Wartość religijna posłannictwa
siostry Faustyny polega na przypomnieniu odwiecznie znanej, ale zapomnianej
prawdy wiary o miłości miłosiernego Boga do człowieka".
I kilka lat temu, kiedy ja także zacząłem poznawać
przesłanie Świętej, kiedy zacząłem czytać krok po kroku jej „Dzienniczek”, z
każdą czytaną stronicą byłem bardziej zafascynowany jego treścią. Cały czas
pamiętałem, że pisała go prosta osoba, mająca ukończone 3 klasy szkoły
podstawowej, w klasztorze wykonująca prace fizyczne w kuchni, piekarni czy
pralni, i nie mogłem się nadziwić wielkości i mądrości słów. I gdyby zaniedbać
roztrząsanie nad formą jej wierszy, czy też pieśni, to treści, które nam
zostawiła, całą spuściznę duchową, już umieszczamy pośród najbardziej
wartościowych i godnych polecenia dzieł ludzkich.
Nie bez powodu „dzienniczek” jest najczęściej tłumaczoną i
wydawaną na świecie polską pozycją literacką.
A Obraz przemawia do nas wciąż i będzie przemawiał do końca naszego
świata. I nawet jak usta nie wypowiedzą, to oczy mogą
odczytać: „Jezu ufam Tobie”.Bo komu zaufać w dzisiejszym świecie?
Felieton z 3.01.2016 napisany w ślad za podobnym felietonem z 2.09.2013 roku