środa, 1 września 2021

W tłumie czy osobno?

 

                                      

 Sam już nie wiem, czy współcześni Polacy bardziej lubią wypoczynek w miejscach przepełnionych tłumem ludzi, jak przysłowiowe puszki sardynkami, czy raczej szukają miejsc, gdzie tych ludzi jest niewiele?

Znając kobiety, które lubią się pokazać i znając mężczyzn, którzy lubią zaimponować, sądzić by można, że wybierają miejsca średnio zatłoczone. Bo w pustych nie ma komu się pokazać, a w zatłoczonych nikt na człowieka nie zwróci uwagi.

Oczywiście dochodzi trzeci ważny czynnik – czasami chcemy coś ciekawego zobaczyć. A jak coś jest interesujące, to jest zatłoczone. Bo o interesującym dowiadujemy się z mediów, a media są teraz masowe, więc i informacja o ciekawym miejscu dociera do mas. A książek o innych ciekawych miejscach prawie nikt nie czyta.

 



Zamek Czocha, znany z filmu "Gdzie jest generał", zatłoczony do niemożności.

Od czasu, gdy wstąpiliśmy do Unii i po pierwsze, dostaliśmy możliwość kupowania tanich, starych samochodów, czyli dostaliśmy możliwość łatwego podróżowania, a po drugie, zaczęliśmy więcej zarabiać, staliśmy się bardziej społeczeństwem, demokratycznym, egalitarnym, czyli takim, w którym każdego także stać na wyjazd na wypoczynek. Nieważne, jak długi, nieważne gdzie. Bo gdzie, to najczęściej do Zakopanego i Karpacza (na południu) i do Sopot na północy. O wakacjach w „ciepłych krajach” będzie poniżej.

 



Oblegana kolejka na Kopę/Śnieżkę, w dole oczywiście Hotel Gołębiewski

My także wróciliśmy z polskich wakacji i możemy westchnąć wraz z innymi: jak wielu jest nas na tym Bożym świecie. Widzieliśmy wszyscy plaże przepełnione tak, że sprzedawcy przekąsek nie mogli przejść miedzy parawanami, atrakcyjne obiekty zapchane do niemożności, pełne deptaki w turystycznych miastach, baseny – że nie wepchnąć nikogo więcej, szlaki górskie w niektórych odcinkach jak miejskie deptaki, Morskie Oko wyszczerzone, jakby w nie ktoś wbił niezliczoną liczbę drzazg, albo jakby je ktoś wydłubał koniowi i podeptał, Rysy jak Górka Cyranowska w niedzielę itd., itp.

 


Cieplice Zdrój, centrum i Pałac Schaffgotschów, władców wszystkiego w tamtym rejonie, także na Górnym i opolskim śląsku, obecnie Politechnika Wrocławska

Po tym tygodniu wakacji emeryta, drugim już tego lata, mogę podzielić się swoimi refleksjami. I także zadziwieniami. A może też radami dla kogoś na następny rok.

 Od ponad 20 lat unikamy Zakopanego. Odwiedziny tam byłyby dla mnie męką, ale także trochę poniżej mojej godności. Tak jakbym nie potrafił znaleźć czegoś dalej od wielkich tłumów. Jak mi iść do Morskiego Oka, gdy kiedyś wspiąłem się na wiele szczytów wokół niego i patrzyłem z pewnym poczuciem wyższości na snujących się na dole ceprów, a teraz mam się obijać o tłumy?

 


Gościniec Perła Zachodu w przepięknym przełomie Bobru, miejsce pieszych wycieczek podchorążych SOR Wyższej Szkoły Wojsk Radiotechnicznych (wtedy taka wycieczka była niebywałym wyczynem, bo Bóbr zatruwany przez Celwiskozę śmierdział okropnie) oraz zapora na tymże Bobrze, nieco dalej, w Pilichowicach.

Z racji służby w szkole radiotechnicznej przed 45 laty i dobrych wspomnień z tamtych lat,  pokochałem Karkonosze i Kotlinę Jeleniogórską. W tym roku byliśmy tam już czwarty raz. I wciąż odkrywamy tam nowe. Nie wchodzimy już na Śnieżkę, bo tam więcej ludzi niż na Rysach (jest kolejka linowa), od Kotłów Śnieżnych odpędziła nas tym razem pogoda, a tam ciągnie mnie niezależnie od wielkich tłumów. Fakt faktem, że Karkonosze też są zatłoczone do niemożliwości.

Pozostają doliny. Cała Kotlina Jeleniogórska pełna jest atrakcji. Prócz Karpacza to także Cieplice Zdrój, sama Jelenia Góra, Kowary czy Szklarska Poręba, a poza nią piękny Świeradów Zdrój czy znany z filmy „Sami Swoi” Lubomierz. Co krok zamki i pałace (fakt, w większości już prywatne, jako hotele czy restauracje), w tym szczególnie zamek Czocha, który mógłby być na czołówce polskiego Disnejlandu, gdyby taki powstał,  znane z podręczników zapory wodne na Bobrze (w tym pilchowicka), Zamek Chojnik, mieszkalna wieża książęca w Siedlęcinie (interesująca w kontekście wieży w Rzemieniu), Muzeum Gerharda Hauptmana, sztolnie po kopalniach uranu w Kowarach, czy pomniejsze atrakcje jak Park miniatur w Kowarach, w którym można oglądnąć wszystkie zabytki Dolnego Śląska w miniaturze, świątynia Wang, Ogrody Japońskie Suriwa, Muzeum Lalek, Muzeum Karkonoskie, czy piękny Teatr im. Norwida albo absolutnie unikalny Kościół Garnizonowy w Jeleniej Górze. Nie wspomnę już nieco dalej położonych zamków i pałaców.


 Wieża książęca z XIV wieku w Siedlęcinie, tuż obok Perły Zachodu. Dość pusto.

Jaka refleksja po tym urlopie w kontekście pytania z tytułu felietonu?

Ano taka, że gdy o danym miejscu cokolwiek piszą/mówią media, tłum w nich jest niemożebny. Oczywiście warunkiem jest, by tam było cokolwiek ciekawego, ale to jakby warunek konieczny, by to było w mediach.

Absolutnym przegięciem jest zamek Czocha, faktycznie obiekt disnejowski w wyglądzie, skądinąd swój kształt uzyskał na początku XX wieku, gdzie trudno nie być potrąconym przez kogoś, gdzie wręcz trzeba się przepychać w tłumie.

(Inny wspaniały, bijący na głowę zamek Czocha,  zamek w Kamieńcu Ząbkowickim, zbudowany przez  księżnę Orańską w połowie XIX wieku absolutny ewenement pośród polskich zamków, nie wyreklamowany przez media, świeci pustkami).

Pełna ludzi jest Perła Zachodu, gościniec w przełomie Bobru, do której można dojechać samochodem, ale położona tuż obok Wieża Książęca raczej świeci pustkami.

 






To puste piękne Kowary. Byliśmy jedynymi turystami na Starówce. Pewnie w parku miniatur było więcej ludzi.

Absolutnie pusto jest w pięknie wyremontowanych za unijną kasę Kowarach, które jeszcze kilka lat temu straszyły odrapanymi murami, oraz w niby znanym nam Lubomierzu, który odwiedziliśmy prawie 20 lat temu  - wyglądał wtedy strasznie, a który teraz jest pięknie wyremontowany za unijne pieniądze.

Lubomierz leży na uboczu, więc mniej dziwi brak turystów, ale to, że świetnie położone, piękne Kowary nie znalazły metody na ożywienie gospodarcze, na przyciągnięcie turystów, to już chyba tylko wina władz lokalnych. Zapytałem jakiegoś żula, pijącego na ławce piwo: jak się tu żyje? Odpowiedział mi: panie, to lej po bombie. Wszystko padło. Rzeczywiście. Po dawnym dostatku związanym z wydobywaniem i przetwórstwem rud uranowych, po fabryce dywanów, nie pozostało śladu. Turyści też wpadają jakby przez przypadek. W całym centrum jest jedna maleńka kawiarnia. Kiedy Karpacz cały zastawiony jest kafejkami, a paskudna Szklarska Poręba, pełna turystów, też tętni handlowym, straganowym życiem.




 

Pusty Lubomierz i tylko Pawlak Z Kargulem przed ich muzeum witają nielicznych turystów. Ja też się przywitałem.

Byliśmy tam, gdzie są tłumy, i tam, gdzie ich nie ma. Nie o wszystkich miejscach tu piszę.

Nie wiem, gdzie bardziej Polacy wolą wypoczywać. Sądząc po ilości ludzie w jednych miejscach a braku ich w innych, mogę powiedzieć na swój użytek, że wolimy wypoczywać tam, gdzie jest dużo ludzi. Że mało z takich miejsc, prócz fotografii w tle, wynosimy, to już inna sprawa.

 


Piękny Świeradów Zdrój


 I najbrzydsza ze wszystkich miast, zastraganiona do niemożności, zatruta przez samochody Szklarska Poręba

Polacy latają też na południe. Pominę tu z litości głębszą krytykę wypoczynku „all inclusive” w Turcji czy Egipcie. Dużo jeść i pić, dużo leżeć, pochodzić po promenadzie, a wszystko to w ogromnym tłumie wielkiego hotelu. Jak widzę na fejsie faceta czy panią rozwalonych w fotelu nad basenem, ze szklaną trunku (all inclusive, czyli marnego) w dłoni, to zaczynam się śmiać. To jednak inna bajka. Są tacy, którzy to kochają. Ja nie. Raz byłem przypadkiem i wystarczy.

Są też tacy, którzy na południe jadą i zwiedzają. Jak pojadą na Istrię, to odwiedzają zupełnie puste, fantastyczne miasta w jej wnętrzu, absolutnie bez turystów, którzy akurat wypinają brzuchy do słońca na zatłoczonym wybrzeżu.

 





Wakacje 21 – czy wolimy wypoczywać w tłumie ludzi, czy w ciszy?

 
 

Karpacz, zatłoczony, ale piękny

Sam już nie wiem, czy współcześni Polacy bardziej lubią wypoczynek w miejscach przepełnionych tłumem ludzi, jak przysłowiowe puszki sardynkami, czy raczej szukają miejsc, gdzie tych ludzi jest niewiele?

Znając kobiety, które lubią się pokazać i znając mężczyzn, którzy lubią zaimponować, sądzić by można, że wybierają miejsca średnio zatłoczone. Bo w pustych nie ma komu się pokazać, a w zatłoczonych nikt na człowieka nie zwróci uwagi.

Oczywiście dochodzi trzeci ważny czynnik – czasami chcemy coś ciekawego zobaczyć. A jak coś jest interesujące, to jest zatłoczone. Bo o interesującym dowiadujemy się z mediów, a media są teraz masowe, więc i informacja o ciekawym miejscu dociera do mas. A książek o innych ciekawych miejscach prawie nikt nie czyta.

 



Zamek Czocha, znany z filmu "Gdzie jest generał", zatłoczony do niemożności.

Od czasu, gdy wstąpiliśmy do Unii i po pierwsze, dostaliśmy możliwość kupowania tanich, starych samochodów, czyli dostaliśmy możliwość łatwego podróżowania, a po drugie, zaczęliśmy więcej zarabiać, staliśmy się bardziej społeczeństwem, demokratycznym, egalitarnym, czyli takim, w którym każdego także stać na wyjazd na wypoczynek. Nieważne, jak długi, nieważne gdzie. Bo gdzie, to najczęściej do Zakopanego i Karpacza (na południu) i do Sopot na północy. O wakacjach w „ciepłych krajach” będzie poniżej.

 



Oblegana kolejka na Kopę/Śnieżkę, w dole oczywiście Hotel Gołębiewski

My także wróciliśmy z polskich wakacji i możemy westchnąć wraz z innymi: jak wielu jest nas na tym Bożym świecie. Widzieliśmy wszyscy plaże przepełnione tak, że sprzedawcy przekąsek nie mogli przejść miedzy parawanami, atrakcyjne obiekty zapchane do niemożności, pełne deptaki w turystycznych miastach, baseny – że nie wepchnąć nikogo więcej, szlaki górskie w niektórych odcinkach jak miejskie deptaki, Morskie Oko wyszczerzone, jakby w nie ktoś wbił niezliczoną liczbę drzazg, albo jakby je ktoś wydłubał koniowi i podeptał, Rysy jak Górka Cyranowska w niedzielę itd., itp.

 


Cieplice Zdrój, centrum i Pałac Schaffgotschów, władców wszystkiego w tamtym rejonie, także na Górnym i opolskim śląsku, obecnie Politechnika Wrocławska

Po tym tygodniu wakacji emeryta, drugim już tego lata, mogę podzielić się swoimi refleksjami. I także zadziwieniami. A może też radami dla kogoś na następny rok.

 Od ponad 20 lat unikamy Zakopanego. Odwiedziny tam byłyby dla mnie męką, ale także trochę poniżej mojej godności. Tak jakbym nie potrafił znaleźć czegoś dalej od wielkich tłumów. Jak mi iść do Morskiego Oka, gdy kiedyś wspiąłem się na wiele szczytów wokół niego i patrzyłem z pewnym poczuciem wyższości na snujących się na dole ceprów, a teraz mam się obijać o tłumy?

 


Gościniec Perła Zachodu w przepięknym przełomie Bobru, miejsce pieszych wycieczek podchorążych SOR Wyższej Szkoły Wojsk Radiotechnicznych (wtedy taka wycieczka była niebywałym wyczynem, bo Bóbr zatruwany przez Celwiskozę śmierdział okropnie) oraz zapora na tymże Bobrze, nieco dalej, w Pilichowicach.

Z racji służby w szkole radiotechnicznej przed 45 laty i dobrych wspomnień z tamtych lat,  pokochałem Karkonosze i Kotlinę Jeleniogórską. W tym roku byliśmy tam już czwarty raz. I wciąż odkrywamy tam nowe. Nie wchodzimy już na Śnieżkę, bo tam więcej ludzi niż na Rysach (jest kolejka linowa), od Kotłów Śnieżnych odpędziła nas tym razem pogoda, a tam ciągnie mnie niezależnie od wielkich tłumów. Fakt faktem, że Karkonosze też są zatłoczone do niemożliwości.

Pozostają doliny. Cała Kotlina Jeleniogórska pełna jest atrakcji. Prócz Karpacza to także Cieplice Zdrój, sama Jelenia Góra, Kowary czy Szklarska Poręba, a poza nią piękny Świeradów Zdrój czy znany z filmy „Sami Swoi” Lubomierz. Co krok zamki i pałace (fakt, w większości już prywatne, jako hotele czy restauracje), w tym szczególnie zamek Czocha, który mógłby być na czołówce polskiego Disnejlandu, gdyby taki powstał,  znane z podręczników zapory wodne na Bobrze (w tym pilchowicka), Zamek Chojnik, mieszkalna wieża książęca w Siedlęcinie (interesująca w kontekście wieży w Rzemieniu), Muzeum Gerharda Hauptmana, sztolnie po kopalniach uranu w Kowarach, czy pomniejsze atrakcje jak Park miniatur w Kowarach, w którym można oglądnąć wszystkie zabytki Dolnego Śląska w miniaturze, świątynia Wang, Ogrody Japońskie Suriwa, Muzeum Lalek, Muzeum Karkonoskie, czy piękny Teatr im. Norwida albo absolutnie unikalny Kościół Garnizonowy w Jeleniej Górze. Nie wspomnę już nieco dalej położonych zamków i pałaców.


 Wieża książęca z XIV wieku w Siedlęcinie, tuż obok Perły Zachodu. Dość pusto.

Jaka refleksja po tym urlopie w kontekście pytania z tytułu felietonu?

Ano taka, że gdy o danym miejscu cokolwiek piszą/mówią media, tłum w nich jest niemożebny. Oczywiście warunkiem jest, by tam było cokolwiek ciekawego, ale to jakby warunek konieczny, by to było w mediach.

Absolutnym przegięciem jest zamek Czocha, faktycznie obiekt disnejowski w wyglądzie, skądinąd swój kształt uzyskał na początku XX wieku, gdzie trudno nie być potrąconym przez kogoś, gdzie wręcz trzeba się przepychać w tłumie.

(Inny wspaniały, bijący na głowę zamek Czocha,  zamek w Kamieńcu Ząbkowickim, zbudowany przez  księżnę Orańską w połowie XIX wieku absolutny ewenement pośród polskich zamków, nie wyreklamowany przez media, świeci pustkami).

Pełna ludzi jest Perła Zachodu, gościniec w przełomie Bobru, do której można dojechać samochodem, ale położona tuż obok Wieża Książęca raczej świeci pustkami.

 






To puste piękne Kowary. Byliśmy jedynymi turystami na Starówce. Pewnie w parku miniatur było więcej ludzi.

Absolutnie pusto jest w pięknie wyremontowanych za unijną kasę Kowarach, które jeszcze kilka lat temu straszyły odrapanymi murami, oraz w niby znanym nam Lubomierzu, który odwiedziliśmy prawie 20 lat temu  - wyglądał wtedy strasznie, a który teraz jest pięknie wyremontowany za unijne pieniądze.

Lubomierz leży na uboczu, więc mniej dziwi brak turystów, ale to, że świetnie położone, piękne Kowary nie znalazły metody na ożywienie gospodarcze, na przyciągnięcie turystów, to już chyba tylko wina władz lokalnych. Zapytałem jakiegoś żula, pijącego na ławce piwo: jak się tu żyje? Odpowiedział mi: panie, to lej po bombie. Wszystko padło. Rzeczywiście. Po dawnym dostatku związanym z wydobywaniem i przetwórstwem rud uranowych, po fabryce dywanów, nie pozostało śladu. Turyści też wpadają jakby przez przypadek. W całym centrum jest jedna maleńka kawiarnia. Kiedy Karpacz cały zastawiony jest kafejkami, a paskudna Szklarska Poręba, pełna turystów, też tętni handlowym, straganowym życiem.




 

Pusty Lubomierz i tylko Pawlak Z Kargulem przed ich muzeum witają nielicznych turystów. Ja też się przywitałem.

Byliśmy tam, gdzie są tłumy, i tam, gdzie ich nie ma. Nie o wszystkich miejscach tu piszę.

Nie wiem, gdzie bardziej Polacy wolą wypoczywać. Sądząc po ilości ludzie w jednych miejscach a braku ich w innych, mogę powiedzieć na swój użytek, że wolimy wypoczywać tam, gdzie jest dużo ludzi. Że mało z takich miejsc, prócz fotografii w tle, wynosimy, to już inna sprawa.

 


Piękny Świeradów Zdrój



 I najbrzydsza ze wszystkich miast, zastraganiona do niemożności, zatruta przez samochody Szklarska Poręba

Polacy latają też na południe. Pominę tu z litości głębszą krytykę wypoczynku „all inclusive” w Turcji czy Egipcie. Dużo jeść i pić, dużo leżeć, pochodzić po promenadzie, a wszystko to w ogromnym tłumie wielkiego hotelu. Jak widzę na fejsie faceta czy panią rozwalonych w fotelu nad basenem, ze szklaną trunku (all inclusive, czyli marnego) w dłoni, to zaczynam się śmiać. To jednak inna bajka. Są tacy, którzy to kochają. Ja nie. Raz byłem przypadkiem i wystarczy.

Są też tacy, którzy na południe jadą i zwiedzają. Jak pojadą na Istrię, to odwiedzają zupełnie puste, fantastyczne miasta w jej wnętrzu, absolutnie bez turystów, którzy akurat wypinają brzuchy do słońca na zatłoczonym wybrzeżu.

 

 

Komu odbija (się) na widok dyni i dlaczego

  Znowu w przełomie października i listopada mamy dwa święta zmarłych. Jedno oficjalne, obchodzone przez wszystkich Polaków, wierzących ...