Polska Pispublika Ludowa staje się na naszych oczach faktem,
chociaż większość ludzi, w tym wyborców, tego jeszcze nie dostrzega, a
nieliczni, politycy opozycji, snują plany, jak ją unicestwić po przejęciu
władzy.
Otóż, szanowni państwo, tworu państwowego stwarzanego
aktualnie przez pana Kaczyńskiego unicestwić się przez najbliższych wiele lat nie
da. A przynajmniej nie da się tego zrobić na gruncie zmian konstytucyjnych.
Kiedyś napisałem felieton zatytułowany „Sędziowie jak dziwki”.
Nigdy nie uważałem, że sędziowie to specjalna kasta ludzi. Ich specjalność
mogła polegać co najwyżej na posiadanych przywilejach. W każdej innej sprawie –
uważałem i uważam - są jak reszta społeczeństwa, z którego wyszli. I niestety,
jak reszta społeczeństwa, mieli i mają do prawa stosunek taki, jak miał śp.
Prof. Falandysz. Młodszym przypominam, że pojmowanie prawa przez pana prof.
Falandysza to bardziej inteligencka wersja pojmowania prawa przez matkę
Kargula, wręczającą synowi dwa granaty przed wyjazdem na proces sądowy: „sąd
sądem, a sprawiedliwość (prawo) i tak musi być po naszej stronie”.
Zdolność interpretowania czyli naginania prawa do swoich
potrzeb zawsze zadziwiała mnie u prawników. Często pozytywnie. Ale i
negatywnie. Jej efektem są warszawskie prywatyzacje, ale także opowiedzenie się
przez dużą część sędziów i innych przedstawicieli prawa, za zmianami, jakie
wprowadził PiS. Oni dla siebie wyinterpretowali, że wszystko co jest robione,
robione jest w zgodzie z Konstytucją.
Taką interpretację ułatwiły im bez wątpienia – w przypadku
nowych sędziów Izby Dyscyplinarnej Sądu najwyższego – pensje o wysokości ok. 35
tys. miesięcznie, o 50% przekraczające te, które brali dotychczasowi sędziowie.
W przypadku innych – czy to nowych sędziów SN, czy np. prezesów sądów - była to możliwość awansu, której w innym
przypadku by nie mieli.
Takie możliwości zmiany pozycji zmieniają możliwości
interpretacyjne tego, co słuszne, co nie, co jest prawdą, a co nie, co zgodne z
Konstytucja, a co nie etc. I raz przekonawszy siebie, taki człowiek będzie tego
przekonania i swoich pieniędzy, bronił jak niepodległości.
A że odebrać mu ich nie będzie sposobności, tak jak nie
będzie możliwości konstytucyjnej zmiany tworzonego właśnie nowego ustroju,
zaraz pokrótce pokażę.
Unia grozi Polsce artykułem 7. Grozi, zakładając, że
wprowadzone zmiany ustrojowe PiS zechce cofnąć. A on nie zechce, bo tego zrobić
się nie da. Bo co można zrobić? Dopuścić trzech wybranych, a niezaprzysiężonych
sędziów TK do orzekania? Co to zmieni, skoro prezes trybunału z nadania PiS
może manipulować składami, by wyroki były po myśli władzy. Dzisiaj na 15
sędziów TK aż 12 jest wybranych z poparciem PiS na dziewięcioletnie kadencje.
Część z nich jest wybrana zgodnie z Konstytucją. Jak ich odwołać? Złamać
Konstytucję?
A sędziowie SN? Co można uczynić, by nas nie karał ETS?
Ściągnąć z emerytury wysłanych na nią „starych” sędziów i przerwać
konstytucyjne kadencje nowo mianowanych sędziów? Łamiąc Konstytucję właśnie i
prawo europejskie na dodatek?
Nic się więc nie da zrobić. Jak mi nie wierzycie, popytajcie
mądrzejszych ode nie prawników.
Można tu zadać pytanie: po licho więc cała ta zabawa z
procedurą oceny praworządności, rozpoczętą przez Komisję Europejską i parlament
Europejski, skoro i tak niczego zmienić już się nie da? Czy chodzi o odsunięcie
PiS od władzy?
Nawet jak PiS przegra totalnie wybory w 2019 roku – co jest
raczej niemożliwe w obecnych warunkach gospodarczych – to Trybunał
Konstytucyjny zablokuje nowemu rządowi każdą ustawę i będzie to mógł czynić aż
do kolejnych wyborów. Zresztą jaki blok partii – dzisiaj opozycyjnych – mógłby
stworzyć rząd? Nie widzę.
A rząd z PiSem? To tak naprawdę zachowanie stanu
istniejącego.
A nawet jeśli zdarzyłoby się coś na kształt cudu, i cała
dzisiejsza „Zjednoczona Prawica” zostałaby wysłana na śmietnik historii, to co
zastaniemy? Dzisiejszą opozycję mająca w ręku wszystkie te instrumenty, które
PiS stworzył dla siebie. I co, nie skorzysta z nich do dalszego, totalnego
sprawowania władzy?
Będzie z nią jak z sędziami, którzy dzisiaj uważają –
obejmując stanowiska – że wszystko jest zgodnie z prawem, bo prawo jest po
naszej stronie.
Strach się bać.
Różni ludzie snują różne scenariusze sytuacji po PiSie. Jest
scenariusz prof. Matczaka, który zakłada reformy - ogólnie rzecz biorąc -
stojące na gruncie konstytucji. Ich wadą jest to, że przywracanie
praworządności w rozumieniu dotychczasowej interpretacji prawa i organów
europejskich będzie trwało latami, a dodatkowo może być utrudnione bądź
całkowicie zablokowane przez obecny TK i prezydenta, którym na pewno będzie do
2020 Andrzej Duda.
Drugi scenariusz to tzw. referendum Schetyny. Nowa większość
– omijając TK i prezydenta - miałaby
ogłosić referendum dotyczące pakietu ustaw, które przywracają stary porządek
prawny. Oprócz tego, że zwycięstwo w takim referendum, szczególnie w roku 2020
jest mało prawdopodobne (co utwierdziłoby PiS i jej elektorat w przekonaniu o
legitymacji do zmian), otwierałoby ono swoistą polityczną „puszkę Pandory”, bo
każda kolejna władza mogła by kasować pozostałości po poprzedniej takim
jednorazowym aktem. To tylko dalej psułoby ustrój i tym bardziej utrwalało
Pispublikę, nawet już bez PiS –u przy władzy.
Szybko, coraz szybciej, zastępujemy więc III Rzeczpospolitą
nowym tworem państwowym, który ja nazywam Polska Pispublika Ludowa. Przez
najbliższe lata kupione obietnicami społeczeństwo, Lud Polski, będzie ten twór
państwowy popierał. Bo rzekomo przywraca on szacunek dla szarego obywatela, dla
„zwykłego człowieka”, o którym zapomniały elity tworzące dzisiejszą „totalną”
opozycję,
I nie widać niczego, co by ten stan rzeczy miało zmienić. A
na pewno nie ziści się to w sposób przedstawiony powyżej.
Więc co? Ano nic. Ja już pewnie nie doczekam zmiany. Ja już
umrę w Pispublice, która będzie wchłaniała w siebie coraz to nowe dziedziny
życia społecznego. Teraz czas na samorząd. Na chwilę odłożono sprawę mediów i
wolności słowa. Póki co mogę pisać, co myślę. Może za chwilę nie będzie tego
można robić. Proszę Boga, by oświecił przywódców Kościoła, by nie dali się
wciągnąć w odmęty nowego państwa, zaczarowani oferowanymi przywilejami. Bo
stracimy nie tylko demokratyczne państwo, ale i Kościół, od którego już uciekli
młodzi ludzie.
Może czas najwyższy, by Kościół opowiedział się za
praworządnością, za demokracją? Tak jak to już kiedyś czynił. By opowiedział
się za Rzeczpospolitą.
Póki co, gospodarka się rozwija. Pytanie, jak długo. Póki co
podróżujemy bez granic. Póki co, jesteśmy bezpieczni. Póki co obiecujemy
ludziom nowe przywileje. Póki co…
Niedawno zacytowano w mediach naszego przywódcę, nielegalnie
podsłuchiwanego. Mówił, że należy wysłuchiwać, co Lud ma do powiedzenia, na co
się skarży, co mu dolega.
A potem należy go zapędzić do roboty za miskę ryżu.
I może to jest trzecia, tym razem moja, i chyba jedyna,
koncepcja, odsunięcia od władzy PiSu, likwidacji Pispubliki. Gospodarka kiedyś
walnie. Ludowi się pogorszy. Lud wyjdzie na ulice i zażąda rozliczenia
„winnych” tego, że miał mieć, a nie ma. I że ma „zaiwaniać za miskę ryżu”. I że
zamknięto mu granice i nie da się dorabiać na saksach. I że bezrobocie wzrosło
o 10, 15 procent. I lud nie będzie patrzył, czy coś jest zgodne z Konstytucją,
czy nie jest, tylko jak za Insurekcji zażąda „wieszania” zdrajców.
Lud jest nieobliczalny, szczególnie gdy pamięta, że niedawno
coś miał, niedawno coś mu obiecano, a nie ma. Lud jest okrutny. Może wieszać
opozycję, jak jeszcze raz uwierzy władzy, może wieszać władzę, jak jej nie
uwierzy.
Tylko że to będzie nowa rewolucja.
I zależy, kto będzie silniejszy: lud czy władza. Resztę
znamy z historii.
ps. Niestety, ja już nie doczekam Nowej Rzeczypospolitej. Może właśnie
Czwartej. Bo to co nadchodzi czwartą Rzeczpospolitą nie jest. To będzie
jakiś koszmarny, ksenofobiczny twór dwóch wrogich plemion,
nienawidzących siebie nawzajem, a w częsci każdego obcego. twór
państwowy oderwany, wypisany z Europy, z tego świata, z którego tylko
chcemy brać pieniądze.
Niestety, ja już umrę w Pispublice.