sobota, 10 lutego 2018

Umierający bohater. Także o zjadaniu niekoszernej żaby




Polacy lubią moralne zwycięstwa. Ba, można rzec, że je kochają. I moralnych bohaterów także. Ale tylko tych nieżywych. Bo moralny bohater moralnego zwycięstwa – czyli prawie zawsze faktycznej klęski – nie może pozostać żywy. Bo i cóż by to był za bohater? Może bardzie zdrajca słusznej sprawy, agent obcych, wrażych sił?

I dlatego Adam Bielecki, wielki himalaista, nigdy nie zostanie bohaterem polskiej wyobraźni romantycznej.  Bo raz, kilka lat temu, opuścił dwóch umierających na Broad Peak kolegów i uratował swoje życie, a drugi raz nie poszedł po – pewnie już wtedy nieżywego, ale jak to sprawdzić – Krzysztofa Mackiewicza na Nanga Parbat i znowu pozostał wśród żywych. A powinien pójść i jakby zginął, to byłby naszym prawdziwym bohaterem. Moralnym bohaterem moralnego zwycięstwa Polaków.
Tak, Polaków. Bo wtedy wszyscy (prawie) poczulibyśmy się lepiej. I lepsi. Jak to Polacy, którzy z natury swojej są lepsi od innych. A przynajmniej tak się wielu wydaje i w to nieprzytomnie wierzą. Tak nieprzytomnie, że nie dopuszczają do siebie głosu tych, którzy byli tam i wiedzą, że jak człowiek na wysokości ponad 7000 m straci siły i nie jest w stanie sam iść, to już umarł, nawet jeśli jeszcze żyje.  Więc dokładać kolejne życie tylko po to, żeby było piękniej, bardziej heroicznie, choć po polsku głupio?

To wychodzi nie tylko w Himalajach. To ujawnia się na co dzień. Choćby ostatnio w sprawie udziału (dość wąskiego, ale jednak) Polaków w zagładzie Żydów. Polacy? Nigdy! To pedagogika klęski, wstydu, upokorzenia, którą karmią nas wraże siły. Głównie żydowskie, które przy okazji chcą nam odebrać pożydowskie domy. A nam się ona należą za nasz wielki i niepokalany niczym heroizm w ich obronie. Należy rozkopać całe Jedwabne, poszukać kul i niemieckich petów, bo to Niemcy, a nie Polacy.

Bohater na emeryturze, bawiący wnuki i narzekający na reumatyzm? Widział ktoś w Polsce takiego, uznanego przez opnię publiczną? Ja nie. Wieszają na takim jak na wieszaku w szmateksie. Czynią go szmatą i ścierą.
Trzeba pięknie umierać. I zostać wyklętym. A potem szanowanym za moralne zwycięstwo.
A ci, którzy odbudowywali i budowali zniewoloną ojczyznę to sprzedawczyki i zdrajcy. Nawet jak z owoców ich pracy krytykujący korzystają pełnymi dłońmi.

Cóż, tacy popieprzeni jesteśmy i nic tego nie zmieni. Jeden komuch, odpowiedzialny za połowę tego, co widzimy w Mielcu,  już umarł. Broń Boże oddać mu pamięć i cześć. Drugi komuch, choć na szczęście jeszcze nienazywany komuchem, odpowiedzialny za drugą połowę tego, co nas otacza, żyje, a ataki na niego jeszcze są stonowane. Ale to tylko kwestia czasu. Niedługo różni tam, zaczną dywagować, czyja prezydentura była wspanialsza i już wiem, co odpowie polski, mielecki lud.  A on nie lubi bohaterów na emeryturze. Kolejny komuch, piszący te słowa, od czasu do czasu dostaje kopa, ale jakoś z tym żyje. Bo na szczęście ma gdzieś państwowe „synekury”. Za to komuchy, które są stowarzyszeni z PiS, ale mają urzędowe odpuszczenie win i grzechów, mają się dobrze i niedługo będą jak polscy wyklęci. Może nawet zyskają miano bohaterów-walenrodów.

No i tak dochodzimy do stwierdzenia, że w polskiej historii i świadomości nie istnieją bohaterscy bohaterowie, ludzie z krwi i kości, wspaniali momentami, ale nijacy na co dzień, a czasem nawet mali. Zaludniona ona jest zjawami, duchami wymyślonymi na użytek „pokrzepienia serc”, oszukanymi bardziej lub mniej w opowieści o nich. I tak jak nie ma bohaterskich bohaterów na emeryturze, tak nie ma podobnego typu zdarzeń, momentów w naszej historii. Jest tylko biel – oczywiście po naszej, polskiej stronie – i czerń po stronie nam przeciwnej. Komunistyczny okres wyłączył Polaków z dyskursu o Holokauście – szczególnie drastyczne było to wyłączenie po 1968 roku aż do roku 1991 – wtedy właśnie, kiedy na świecie kształtowała się w licznych sporach świadomość tego zdarzenia. W lata wolnej Polski weszliśmy wyprani z wiedzy i bieli jak śnieg. Mnie uczono, że w Oświęcimiu zginęło 6 mln Polaków. Żadni tam Żydzi. A o Treblince, Sobiborze etc. nie wiedziałem niczego. Tak jak o udziale Polaków w mordowaniu Żydów. I tak staramy się trwać w tej nieświadomości, nie dopuszczać do rozumu i sumienia niewygodnych faktów. Teraz dla dowodu rozkopiemy Jedwabne. A przecież tak niedawno słyszeliśmy dość powszechnie głosy: dobrze że Hitler zrobił to dla Polaków. Wy nie słyszeliście? Kłamiecie. Historiami z różnych okolicznych wsi już nie będę podpierał swoich poglądów.

No i jeszcze do kompletu ta niekoszerna żaba, która przyszło nam połknąć.
Jak wiadomo, Bóg zakazał Żydom niekoszernego. Ale Polakom nie. Więc próbujemy. Tylko czy ktoś wcześniej zadaje sobie pytanie: a po co nam to?
Teoretycznie sprawa była czysta i wszyscyśmy ją popierali bez wahania. Zrobić coś z tym, żeby w światowych mediach nie używano określenia „polskie obozy śmierci” o pokrewne jemu. Pewnie nie znalazł by ze świecą Polaka, który byłby przeciw.

Nasz rząd jest pełen wspaniałych pomysłów prosto z serialu: my, prawi, bogobojni, uczciwi, a tylko świat nam wbrew, wszyscy wokół to wrogowie i tylko w niebiesiech Kościuszko może nas wspomóc.

Najpierw w 2013 roku w projekcie ustawy PiS określenie „polskie obozy śmieci” miało być penalizowane, co potwierdziło w sierpniu 2016 r. Ministerstwo Sprawiedliwości informując, że: „Używanie kłamliwych określeń w rodzaju »polskie obozy koncentracyjne«, »polskie obozy zagłady« czy »polskie obozy śmierci« ma być przestępstwem, za które grozi kara do trzech lat więzienia”.
Ale jak przyszło co do czego, uchwalono „lepszy” zapis o brzmieniu:
„Kto publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie (….)lub za inne przestępstwa stanowiące zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne lub w inny sposób rażąco pomniejsza odpowiedzialność rzeczywistych sprawców tych zbrodni, podlega grzywnie lub karze pozbawienia wolności do lat trzech”.

Jak się szybko okazało – czym z tryumfem poinformowali po fakcie jacyś prawnicy – samo posłużenie się określeniem „polski obóz śmierci” nie będzie karalne, bo nie jest równoznaczne z przypisaniem Polakom sprawstwa konkretnej zbrodni”. Ciekawe, czy tzw. Trybunał Konstytucyjny będzie podobnego zdania.

Po co nam była ta cała awantura? Są pozytywy, jak publiczne oświadczenie niemieckiego ministra spraw zagranicznych, że to Niemcy i tylko Niemcy, jak stonowane oświadczenie Rexa Tillersona. Ale jak to się skończy?

Jakby jednak nie było, życzyłbym sobie, by tak jak winniśmy czcić prawdziwych bohaterów prawdziwych zwycięstw, tak powinniśmy stanąć twarzą także z tą czarną prawdą naszej historii. Bo jak tego nie uczynimy, jak będziemy wyznawcami jedynie wspaniałości naszego narodu, jak zamkniemy oczy na tę ciemniejsza stronę, to nigdy nie staniemy się Narodem prawdziwym, pełnym.
Wciąż będziemy za to narodem małych geszefciarzy, małych ludzików, małych, nędznych partyjniaków, którzy dla wodza, dla ideologii, dla  uciszenia sumienia,  potrafią wypowiedzieć każde kłamstwo, zamilczeć na śmierć każdą prawdę.


niedziela, 4 lutego 2018

Czy mielecki PiS wygra wybory samorządowe?




Do wyborów mamy ponad 9 miesięcy. To tak, jakby planować dziecko i za chwilę zajść w ciąże, by urodzić akurat na Dzień Niepodległości. Dobra data na zwycięstwo. Bo nawet jak dzień ten nie był zwycięstwem sensu stricto, nawet jak jest umowny, to jednak zapisaliśmy go tzw. „złotymi zgłoskami” w naszej narodowej historii. I zwycięstwo w 100-ną rocznice odzyskania niepodległości to naprawdę wiele.

Jacy mogą być wygrani i przegrani tego dnia? I czy w zasadzie nie powinno mi to być obojętne, jako neutralnemu zjadaczowi mieleckiego chleba?  Może najpierw odpowiem sobie na drugie pytanie. Pomimo tego, że starość puka do moich drzwi, a reumatyzm wykręca mi członki i pewnie niewiele mi zostało do przeżycia na pięknej mieleckiej ziemi, właśnie dlatego, by choć trochę czynić ją piękniejszą do życia, do przeżywania jej zalet, nie potrafię być obojętny wobec tych, którzy tę ziemię piękniejsza mają czynić. I nie potrafię nie patrzeć na to, co czynią z naszym wspólnym dobrem.

I w zasadzie, sympatyzując co nieco z PiS, kiedy chodzi o politykę krajową, nie powinno być dla mnie ważne, kto będzie rządził Mielcem, byleby rządził dobrze.
A kto będzie nim rządził? A to dobre na dzisiaj pytanie.
Przy sondażowych wynikach dla PiS na arenie krajowej obijających się o 50%, które po ustawie o IPN zapewne tę wartość przebiją, wygrana PiS w Mielcu nie powinna budzić wątpliwości. A jednak ja takie wątpliwości mam.

A dlaczego? Ano dlatego, że PiS w Mielcu zachowuje się tak jak tzw. totalna opozycja w Polsce. Zachowuje się jak opozycja, chociaż formalnie opozycją nie jest, a po drugie, zachowuje się dokładnie jak PO z Nowoczesną razem wzięte. A jak się zachowują?  Tak jak opozycja, która nie posiada żadnej inicjatywy, a tylko reaguje – najczęściej nietrafnie – na posunięcia Kaczyńskiego. Taka polityka nazywa się polityką reaktywną i mielecki PiS dokładnie taką w Mielcu prowadzi. Nie posiada i potrafi posiadać żadnej inicjatywy. I jeśli reaguje nie na ruchy opozycji - bo któż w Mielcu jest opozycją, jak rządzi jedna wielka koalicja - to reaguje na wydarzenia, które go zaskakują. Ostatni taki przykład to pospolite ruszenie społeczeństwa w sprawie Kronospanu, ruch którego władza nie przewidziała, albo, wraz z mediami, zlekceważyła.

Jakby ktoś zapytał przeciętnego mielczanina, a co takiego zrobił PiS w Mielcu, to po długim myśleniu wymieni sprawę wieży na Górce Cyranowskiej, nieudana do dzisiaj sprawę hali sportowej i zbiorowe zdjęcie do obrazu Grottgera na rocznice Powstania Styczniowego. No może jeszcze dorzuci żołnierzy wyklętych, których z wiarą i przekonaniem promuje radny Rzeszutek. Ciut więcej można przypisać Staroście, któremu ja osobiście i z wdzięcznością pamiętam rondo na al. Kwiatkowskiego, ale znowu ciąży mu w tej „wyborczej ciąży” szpital, a z tego nie wiadomo co się wykluje.

Czy to jest dobry punkt startu do tej wielkiej „ciąży wyborczej”? Do wielkiego porodu?  Mam wątpliwości. Naiwnością jest też zakładanie – chociaż tu nie ma pełnej jasności sprawy – że jak się doczeka do wyborów w obecnym układzie politycznym w mieście, to będzie można zrzucić winę za taki, a nie inny stan spraw w Mielcu, na chorobę obecnego Prezydenta Kozdęby.
Mam wrażenie, że będzie dokładnie odwrotnie. Sympatia ludzi jest i będzie po stronie chorego Prezydenta, a wina za zły stan spraw spadnie na PiS. Żeby było jeszcze gorzej – jak sytuacja się radykalnie nie zmieni – to obecny zastępca prezydenta miasta będzie miał realne szanse na zwycięstwo na fali nostalgii po lubianym człowieku, a takim oczywiście jest Prezydent Kozdęba.
PiS nie ma dobrego rozwiązania sprawy. Za bardzo wszystko wykonuje się w nim na rozkaz, za mało jest sensownej inicjatywy i myślenia członków. No chyba żeby?

Oczywiście, można zażartować, że nawet jak PiS zdobędzie najlepszy wynik, co jest bardzo prawdopodobne, to i tak w mieście i powiecie będzie rządziła mutacja PO w postaci Naszego Mielca. Tak jak to jest dzisiaj w powiecie.

Chociaż niespodzianki mogą być duże. Zapewne do gry powróci SLD w swoich różnych klubach obywatelskich. Szczególnie łatwe powinno to być w zeświecczonym Mielcu, z przyczyn jak powyżej. A wtedy nie jest wykluczone, że wraz z PSL – em i Naszym Mielcem - który w Mielcu akurat pełni rolę, jaką w Polsce ma PSL -  przejmą władzę w powiecie.
Nie znam niuansów nowej ordynacji i nie wiem, czy będzie „tępiła” niezależne inicjatywy obywatelskie, jak np. udział młodych ludzi w wyborach, więc tę sprawę na razie pomijam.

Tak więc, mimo dobrych wyników w Polsce, los władzy w Mielcu jest bardzo niepewny. Warto tu przypomnieć casus pani Łucji Bielec, która pomimo totalnego wsparcia władz, przegrała wybory.

Dotychczasowy marazm polityczny w Mielcu i brak rzeczywistego przywódcy politycznego sprawia, że i Mielec dryfuje, i wyniki wyborów, a więc i dalszy los Mielca, są wielce niepewne.
I tak będzie dopóty, dopóki ktoś nie zacznie w Mielcu rzeczywiście przewodzić . A przewodzenie w tej sytuacji jest wręcz obowiązkiem PiS-u. Tylko czy ktoś to w nim rozumie?


Prezydent na posyłki

  Zdjęcie ze strony Miasto Mielec Jakoś tak bez entuzjazmu obejrzałem niedawno film z Denzelem Washingtonem, zatytułowany „Bez litości 3 Ost...