Był taki czas w Mielcu, czas nieodległy, kiedy w mieście panowała zgoda. Fakt, w jednym bardzo ważnym temacie, ale zgoda pełna. Czas, kiedy wszystkie liczące się siły społeczne i polityczne działały razem i zgodnie, dla uzyskania czegoś, co było oczekiwane przez wszystkich chyba mielczan. A był to czas, który z dzisiejszej perspektywy, gdy się słucha pyskówek medialnych wielu mielczan, jawi się nam jako okres walki każdego z każdym, a już na pewno jako okres, w którym niedawni zwycięzcy dobijali zwyciężonych.
Nie wierzycie w to, żyjąc w dzisiejszym Mielcu?
Naprawdę tak było!
Mielec w latach powojennych, szczególnie w latach siedemdziesiątych, był miastem, którego mieszkańcy mieli bardzo wysokie mniemanie o sobie, o swoim mieście, o zakładzie w którym pracowali. Byli też dumni – sam tego doświadczałem - i z miejsca, w którym przyszło im żyć i pracować, i z klubu sportowego, i z zarobków i socjalu, który mieli, i z siebie, bo coś takiego podnosi wartość człowieka we własnych oczach.
W tym mieście chcieli mieszkać, pracować, rodzić dzieci i umierać. Do tego miasta z całej Polski przyjeżdżali młodzi ludzie i tu zostawali. Nieprawdopodobne? A jednak.
Ktoś kiedyś powiedział, że Mielec w tych latach był taką specjalną strefą ekonomiczną. Ale ten ktoś powiedział to wtedy, gdy już pojęcie specjalnej strefy na dobre zagościło w języku mielczan.
Ale jak to w życiu, co dobre kiedyś się kończy. I się skończyło. A właściwie kończyło się przez dłuższy czas, a walnęło całkiem w 1990 roku.
Byt Mielca uzależniony od jednego dużego zakładu i od eksportu w jednym kierunku, załamał się gwałtownie, kiedy nastąpiło zerwanie więzi kooperacyjnych z odbiorcami na terenie ZSRR, załamanie sprzedaży, a co za tym idzie – produkcji. Zaczęły się zwolnienia. Na koniec 1993 roku bezrobocie w Mielcu wzrosło do 22%, przy średniej krajowej wynoszącej 16%.
Cuda się zdarzają, kiedy człowiek bardzo wierzy. W obliczu załamania gospodarczego uformowała się w Mielcu koalicja, złożona z najważniejszych ważniejszych podmiotów lokalnych, której celem było utworzenie w mieście pierwszej w Polsce specjalnej strefy ekonomicznej. Cel, jakim było utworzenie (a de facto przywrócenie) obszaru o uprzywilejowanych warunkach do prowadzenia działalności gospodarczej, udało się osiągnąć przy wsparciu ówczesnego Ministerstwa Przemysłu i Handlu oraz dzięki poparciu wielu ludzi, instytucji i lokalnej społeczności.
Poczucie wyjątkowości, jakie pielęgnowali w sobie mielczanie, dopingowało lokalną społeczność do poszukiwania niestandardowych sposobów ratowania miasta. I się stało.
A było tak.
Nie od razu fajnie. Do końca 1992 roku nie było w Polsce woli politycznej do wykorzystania tego narzędzia. Po pierwsze przeciwnikiem interwencjonizmu państwowego, a więc i SSE był w tym czasie wicepremier Leszek Balcerowicz.
Jednak zaczęło się dziać.
· Agencja Rozwoju Regionalnego MARR, kierowana wtedy przez obecnego marszałka Władysława Ortyla, w opracowanym w maju 1992 roku programie restrukturyzacji regionu jako jedno ze strategicznych rozwiązań zalecała powołanie „Mieleckiej Strefy Przemysłowej”.
· Z kolei grupa pracowników WSK w skład której wchodzili m.in. Janusz Chodorowski i Mariusz Błędowski opracowała na przełomie 1992 i 1993 roku Założenia wstępne eksperymentalnej modelowej strefy przemysłowej i wolnego obszaru celnego w Mielcu. Ówczesne prawo niejako wiązało te dwa byty.
· Także pośród prywatnych przedsiębiorców mieleckich powstał podobny pomysł, któremu nadano tytuł Główne założenia Wolnej Strefy Przemysłowej w Mielcu.
· Nie próżnowała – co trzeba podkreślić – i Solidarność. Od połowy 1992 roku Zarząd Regionu w Rzeszowie zaczął się m.in. domagać „ogłoszenia [...] rejonu Mielca za strefę przedsiębiorczości, w której potencjalni inwestorzy będą płacić mniejsze podatki”. Prawdopodobnie to właśnie postulaty „Solidarności” pomogły ostatecznie w podjęciu decyzji o rozpoczęciu prac nad strefą w Mielcu. W końcu była to siła rządząca Polską.
20 listopada 1992 roku do strajkującej załogi zakładów lotniczych przyjechał Minister Przemysłu i Handlu Wacław Niewiarowski. Po dramatycznych negocjacjach podpisał ze strajkującymi protokół, w którym jednym z punktów było zobowiązanie do utworzenia w mieście modelowej specjalnej strefy ekonomicznej.
Ta decyzja, jak się dzisiaj powszechnie uważa, była kluczowa dla rozpoczęcia formalnych działań.
Dodała też napędu lokalnym uczestnikom walki o lepszy Mielec.
W grudniu 1992 roku Agencja Rozwoju Przemysłu, na zlecenie ministra Niewiarowskiego, ogłosiła międzynarodowy przetarg o wartości 1 mln USD, którego przedmiotem było opracowanie koncepcji funkcjonowania sse w Mielcu.
Projekt realizowała firma Shannon Development.
W kwietniu 1993 roku przyjechał do Mielca nowo mianowany Pełnomocnik Ministra Przemysłu i Handlu ds. Specjalnych Stref Ekonomicznych Edward Nowak, który na okres ośmiu miesięcy dołączył do Zespołu działającego przy WSK
W działania, związane z rozwijaniem w Mielcu idei specjalnej strefy ekonomicznej, stopniowo zaczął włączać się też Urząd Miejski. O pełnym zaangażowaniu władz lokalnych można mówić jednak od połowy roku 1994, kiedy Janusz Chodorowski, kierownik Zespołu WSK ds. SSE, został prezydentem Mielca.
W połowie 1993 wykształciła się w Mielcu nieformalna koalicja wsparcia idei strefy. Koalicja bez struktury formalnej, ale z jednym celem – ratowania Mielca.
Że taka droga ratowania niekoniecznie była akceptowana przez wszystkich, może świadczyć schizofreniczna postawa dyrekcji WSK, która z jednej strony utworzyła i utrzymywała Zespół ds. organizacji sse, a z drugiej strony, czując, że powstanie strefy zagrozi samej WSK, robiła wszystko dla utrzymania kurczących się możliwości Firmy i zachowania jej znaczenia, jako ośrodka pracy najważniejszego dla Mielca. Tym bardziej że do strefy miała przejść znacząca część majątku WSK. Czy likwidacja programu Iryda była w tej sytuacji korzystna dla Mielca, bo sse pozostała w końcu jedynym pomysłem, czy też zabójcza dla pozycji lotnictwa w Mielcu i perspektywicznie dla niego samego, można się sprzeczać? Ale stało się, jak się stało.
Na szczęście chyba dla idei strefy, zarówno WSK jak i pomysł strefy były rządowe i otwarty opór dyrekcji przeciwko strefie był niemożliwy. I nawet jak pod koniec 1994 roku pojawiła się realna groźba, że strefa nie powstanie, to była ona chwilowa.
Jakby to źle nie brzmiało dzisiaj obecnej władzy, przełom w sprawie SSE nastąpił po przejęciu władzy jesienią 1993 roku przez koalicję SLD-PSL. Nowy Minister Przemysłu i Handlu, Marek Pol, zlecił przygotowanie specjalnej ustawy o ustanowieniu SSE.
W pierwszej połowie 1994 roku trwały uzgodnienia międzyresortowe, wnoszono poprawki do projektu ustawy.
26 lipca rząd przyjął projekt ustawy i skierował go do Sejmu. Projekt był rozpatrywany w tzw. trybie pilnym. Należy tu dodać, że tryb bardzo pilny został wymyślony dopiero przez PiS.
20 października 1994 roku Sejm uchwalił Ustawę o specjalnych strefach ekonomicznych, która weszła w życie 24 grudnia.
W październiku 1994 roku, po uchwaleniu ustawy Zespół, kierowany przez Mariusza Błędowskiego zaczął przygotowywać dla Rady Ministrów rozporządzenie o ustanowieniu SSE w Mielcu, a także założenia planu rozwoju strefy. Już miałem w tym swój udział.
Powstało 19 wersji tego rozporządzenia.
„W styczniu 1995 roku złożony został wniosek o utworzenie SSE w Mielcu. W Ministerstwie Przemysłu i Handlu podejmowano starania, aby to właśnie w Mielcu powstała pierwsza strefa. Pomagali w tym bardzo dwaj wiceministrowie, Edward Nowak oraz śp. Stanisław Padykuła. Oni też napędzali mielecką koalicję na rzecz strefy do energicznych działań, a sami kontrolowali sprawę w rządzie.
W kwietniu 1995 roku podjęto decyzję, że podmiotem zarządzającym strefą zostanie Agencja Rozwoju Przemysłu S.A., która jeszcze w czerwcu 1995 roku zatrudniła 4 osoby, które wcześniej w ramach Zespołu ponad dwa lata działały na rzecz powołania strefy. Byli to: Danuta Borowiec, Andrzej Słonowski, Krzysztof Ślęzak i Mariusz Błędowski.
Kiedy we wrześniu utworzono w Mielcu oddział ARP, jego dyrektorem został Mariusz Błędowski, który funkcję tę pełnił nieprzerwanie przez 20 lat. Ja także wtedy stałem się pracownikiem ARP.
5 września 1995 roku Rada Ministrów wydała rozporządzenie w sprawie ustanowienia pierwszej w Polsce Specjalnej Strefy Ekonomicznej Euro-Park Mielec na okres 20 lat (Dz.U. z 1995 r. Nr 107).
6 października 1995 r rozporządzenie weszło w życie, a trzy dni później, w obecności premiera Józefa Oleksego, odbyła się uroczystość otwarcia strefy.
Od strajku pracowników WSK i podpisania przez Wacława Niewiarowskiego protokołu, zapowiadającego rozpoczęcie prac nad utworzeniem strefy, minęły blisko trzy lata.
To był okres intensywnej, kolektywnej pracy mielczan i osób ich wspomagających.
Od tego czasu mija właśnie 25 lat.
Specjalna Strefa Ekonomiczna Euro Park Mielec okrzepła, rozrosła się, i w Mielcu, i w Polsce i jest najważniejszym elementem naszej gospodarczej świadomości. Naszej rzeczywistości.
Wielu na nią narzeka. Twierdzi się, że ludzie za mało zarabiają, że prosta produkcja, że zatruwa. Nie dyskutuję.
Dala mnie, który miał też niewielki udział w jej tworzeniu, jest ona Wielką Sprawą. Jest Wspólnym Działaniem Mielczan, które odmieniło losy miasta.
25 lat temu był czas na Specjalną Strefę Ekonomiczną w znanym nam wydaniu, kształcie.
25 lat po tym fakcie, w innej, lepszej rzeczywistości, jest czas na wymyślenie czegoś nowego. Czegoś, co pozwoli Polakom więcej zarabiać, co pozwoli polskiemu przemysłowi doganiać niemiecki, a nie być jedynie jego prostym podwykonawcą, co będzie inspirowało, wymagało innowacyjności, twórczości a nie odtwórczości.
Co pozwoli przekształcać Polskę jaką znamy, w Polskę 4.0. Co odwróci uwagę dwóch zwaśnionych plemion od bratobójczych wojen ideologicznych, a skoncentruje ją na budowaniu przyszłości opartej o nowoczesny przemysł.
Czy mamy dzisiaj w Mielcu elity zdolne do takiego działania? Do nowoczesnego myślenia? Do nowej wizji naszej przyszłości? Czy są ludzie, tacy jak Janusz Chodorowski i Mariusz Błędowski, wsparci przez inną Danusię Borowiec, tego samego Krzyśka Ślęzaka, ale i innego krakowianina Edwarda Nowaka i wielu innych, którzy wymyślą coś nowego?
Czy da się dzisiaj utworzyć koalicję mielczan na rzecz Nowego Mielca?
Zabójcza wojna o pamięć, przekrzykiwanie się kto jest większym patriotą, a kto większym zdrajcą, zaniedbywanie tego co najważniejsze – pamięci o ludziach, którzy budowali, nawet w skrajnych materialnie i ideologicznie trudnych warunkach, a przedkładanie nad tę pamięć, pamięci o tych, którzy zginęli, do niczego dobrego dla Mielca nie doprowadzi.
Pamiętajmy o jednych i o drugich. I szanujmy ich.
Wiedzmy też, że historia jest ważna, ale teraźniejszość ważniejsza. A najważniejsza jest przyszłość naszych dzieci. A tę może zapewnić tylko budowanie. W Zgodzie.
Ciekaw jestem, jak w naszą pamięć wpisze się tych dwu ludzi, którzy już odeszli na „zasłużony odpoczynek: Janusz Chodorowski i Mariusz Błędowski.
Jak pokazałem powyżej na ich sukces zapracowało wielu ludzi. Ale oni na zawsze pozostaną jego twarzami. Twórcami nowego gospodarczego Mielca. Czy to się komuś podoba, czy nie. Tak jak twórcą pierwszej specjalnej mieleckiej strefy był Tadeusz Ryczaj. Czy jacyś mali ludzie będą im wyciągać przynależność do PZPR, czy wyszukiwać inne przypadłości, niczego to nie zmieni.
Powiem tak: jak chcecie być jak oni, jak aspirujecie do pamięci mielczan, zostawcie coś po sobie. Znaczącego. Co przetrwa dłużej niż wasz pobyt na jakimś stołku.