środa, 9 lipca 2025

Żeby się nam żyło miło, przyjemnie i beztrosko. No i ciekawie.

 


Radny Powiatowy pan Stanisław Kagan zaproponował Radzie Powiatu, by coś zrobiła, żeby powiat mielecki był taki bardzo fajny, by ci, którzy do niego przyjeżdżają,  przyjeżdżali z przyjemnością,  cieszyli się pracując, mieszkając i żyjąc, ale i cieszyli się odpoczywając na jego terenie.

Jak powiedział: Mamy potencjał. Jeżdżę po Polsce i wiem, że mamy potencjał.”

Niestety, na pytanie innych radnych o ten potencjał, radny Kagan niczego nie wyjaśnił (choć ponoć widział w Polsce), w czym wsparł go radny Kamiński, mówiąc: – „Nie oczekujmy, że pan radny Stanisław Kagan przygotuje coś i poda na tacy, a potem pan starosta wypnie klatę do orderu. To nie na tym polega.

No i fajnie. Ja też postuluję, żeby nam było lepiej. Prawie każdy mój postulat poprze. Ale na pytanie, jak to zrobić, odpowiem: a to wasza sprawa. Wam za to płacą, to wymyślcie coś.

Ale trzeba tu powiedzieć o jednym pozytywie wniosku radnego Kagana: rozpalił dyskusję radnych o tym, co zrobić, by Mielec i powiat nie były turystyczną pustynią. By do nas ludzie walili jak w dym (narkotyczny).

Jednak inny radny PiS, pan Barnaś, studził nieco entuzjastyczny zapał poszukiwań atrakcji powiatowych, mówiąc: „Nie chodzi o wypoczynek, tylko chodzi o turystykę jako gałąź gospodarki. Mamy niezdiagnozowany potencjał, mamy niezdiagnozowane walory powiatu. Ale żeby to zrobić, musimy się spotkać, ustalić coś konkretnego.”

Aż korci mnie by zapytać, skąd wie, że są w powiecie walory, skoro są niezdiagnozowane. Albo jeśli wie, że są, to może nie trzeba diagnozować, tylko je wymienić.

Życzymy radnym miłego, owocnego, następnego spotkania w temacie konkretów i diagnozowania. Ja spróbuję zdiagnozować już dzisiaj.

A teraz, po długim nawiązaniu do ciężkiej, choć nieowocnej pracy radnych, czas na konkrety.

Podobnie jak radny Kagan jeżdżę po Polsce i te podróże wpędzają mnie tylko w większą frustrację, kiedy pomyślę o możliwościach Mielca i powiatu.

Zajechaliśmy niedawno do Krosna. Wspaniały, piękny, duży Rynek bez samochodów, przy nim wielość kawiarni i mnóstwo ludzi przy stolikach. Byliśmy w podziemiach jednego z domów przy rynku, chyba z 16 wieku, gdzie ma swoje sale wystawowe Muzeum Rzemiosła. Takich wiekowych domów jest wokół Rynku dużo. Krosno jest miastem z tradycją. Podobnie jak Tarnów, Sanok, nawet jak Bochnia, nie mówiąc o Rzeszowie. To minione wieki rozwoju tych miast zostawiły w nich bogatą infrastrukturę, której czas Mielcowi poskąpił z różnych powodów.

I gdy przejeżdżam przez Mielecki, prawie pusty, śmierdzący spalinami mielecki Rynek, jest mi zwyczajnie przykro. Nie winię za ten stan rzeczy władz, bo cóż one mogły? Nawet wyrzucić samochodów nie mogły.

Czy jednak fakt naszego niedorozwoju w zakresie ciekawej infrastruktury zabytkowo turystycznej  ma być przyczyną, żeby nic nie robić? Broń Boże.

Ale co robić. Zaoferować wizytę w jedynym pałacu naszej ziemi – pałacu w Przecławiu? Oczywiście , można. Aczkolwiek to o wiele za mało. W drodze dokąd turysta zatrzyma sięe na chwilę, by zwiedzić przecławski Zamek? Donikąd.

To czy zachęci go do odwiedzin wystawa np. żelazek w Muzeum Regionalnym w Dworku Oborskich? Wątpię.

Na wielkie wystawy artystyczne, ściągające ludzi z zewnątrz,  w Galerii Escek też nie możemy liczyć. Na festiwal muzyczny (będzie w tym roku?) może przyjadą goście z Radomyśla czy Przecławia, choć raczej to my pojedziemy do Przecławia.

Co więc czynić, bo Mielec stał się sławnym i by zechciało go odwiedzać wielu gości? Air Show? A może Muzeum Lotnictwa (i Kosmonautyki), o którego budowę wielu (nie ja) walczy od lat?

Ci, którzy mieli u siebie jakieś ruiny, np. Muszyna, budują sobie większe ruiny, a te stają się jakąś atrakcją. W Mielcu ponoć istniał Zamek, choć nie wiadomo jaki, ale ruin brak, by je rozbudować, a zresztą na jego miejscu stoi inny, nowoczesny (prawie) zamek.

Ci, co nie mieli ruin, jak ksiądz w Tyliczu, budują tak przeraźliwie inne od normalnych konstrukcje (nawet gdy to jest droga krzyżowa), że ściągają do siebie tłumy odwiedzających. Ale trzeba mieć wyobraźnię i odwagę.

Zreasumujmy: Mielec nie ma żadnych istotnych, interesujących dla przypadkowych turystów,  zabytków i żadnych dziwactw, które przyciągają odwiedzających. Mielec i powiat nie leżą na drodze do żadnej interesującej części kraju, by można, po drodze do niej, zatrzymać się w naszym mieście. Ale jakby nawet była dobra, szybka droga i ktoś się zatrzymał, by coś zobaczyć, to jak powyżej.

Zamek w Przecławiu ma restaurację, więc można by tam przy okazji zjeść. Do zwiedzania, prócz parku, jest tam niewiele. Ale zawsze coś.

Mamy w Mielcu chyba 4 hotele. Rzeszów ma chyba ze sto. Różnej wielkości. To także problem. Może nie przy pojedynczym przejeździe, ale jakby było więcej chętnych. Na przykład gdybyśmy wymyślili jakąś szałową imprezę o krajowej renomie.

Więc jest jak jest. Raczej średnio. Czy nie ma wyjścia? Nie ma sposobu, by przyjeżdżali do Mielca turyści? Pewnie jest.

Co? Jak?

Należy uczynić coś takiego, co by spowodowało, że o Mielcu będzie się mówiło w całej Polsce i na świecie.

Był taki moment, gdy wprowadzaliśmy Strefy wolne od LGBT, a wójt Głaz wieszał dodatkowo Tablice Mojżeszowe na szkołach i urzędach.

Wtedy padła świetna propozycja Obywatelskiego Mielca w konkursie na logo powiatu, by  powiat mielecki uczynić Strefą Wolną. Wolną od wielu rzeczy. A twarzą tej strefy uczynić Pana Wójta Głaza.

Niestety, poprzedni starosta nie miał w sobie koniecznego do sprawy luzu i temat przepadł.

Jakieś ponad 20 lat temu ja z kolei zaproponowałem (w jednym z felietonów) by odbudować mielecką synagogę (jeszcze nie było tam Biedronki) z przeznaczeniem na swoisty dom kultury, miejsce edukacji o naszej mieleckiej przeszłości i spotkań z potomkami mieleckich Żydów. Oczywiście pisząc to wtedy nie miałem wątpliwości, ze sprawa „się rypnie”, a dzisiaj przypominam ją, by pokazać, o jakich działaniach trzeba myśleć, by się wybić ponad nieciekawą przeciętność.

O tym, ze miałem wtedy racje, świadczą coraz liczniejsze odwiedziny w Mielcu potomków mieleckich Żydów, szukających swoich korzeni i śladów po pomordowanych przodkach. Koleni potomkowie Żydów przyjeżdżają i szukają, i właściwie to prawie nie ma nikogo w Mielcu, kto by im podpowiedział, oprowadził, przetłumaczył.

I staje cud się tak, jak w opowieści Pani Izabeli Sekulskiej, która oprowadzała po Czerminie i Mielcu potomków tutejszych Żydów. (link do jej przepięknej opowieści o sentymentalnej podróży z USA do Czermina i Mielca https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2025/06/warto-pewnego-razu-w-mielcu-i-czerminie.html?m=1&fbclid=IwY2xjawLbiU5leHRuA2FlbQIxMABicmlkETAwRGdtYVlHYklYeHhCTGFVAR5s0ZewnCCFy8S0tQNUlAtzBA9X3MjP3R2tGehpw6dKPxqPZbEJT_1XvCFrbQ_aem_PWcpLIGj30LLVW1jNz1EEQ ).

I staje się tak, że te domy, zaułki, jakieś obiekty, mające sto czy sto kilkadziesiąt lat, więc teoretycznie zabytkowe, które dla przypadkowych turystów z Polski będą miały wartość niegodną zatrzymania się w mieście, dla nich są obiektami o wielkiej wartości sentymentalnej. Dla nich warto przyjechać z Nowego Jorku, z Buenos Aires.

Dla tych nieokazałych, mieleckich, pożydowskich domów, ale i miejsc, po których kiedyś chodzili ich przodkowie, gdzie robili interesy, gdzie na targu sprzedawali swoje wyroby warto im przyjechać ze świata.

Tylko odpowiedzmy sobie na podstawowe pytanie: Czy ktoś oprócz pani Izabeli Sekulskiej (i może Pana Stanisława Wanatowicza) byłby w stanie udzielić przyjezdnym tak wyczerpujących informacji?

Powie ktoś: przyjechała dwójka Żydów i co? Czy dla nich warto się sprężać? Powiem tak: a skąd wiecie, że byłaby tylko dwójka? Jeśli byłaby infrastruktura (głównie w Urzędzie Miasta czy Powiatu – stosowne komórki organizacyjne, ale także chęć do materialnego wsparcia pamięci o mieleckich Żydach, takie jak zamieszczanie drogowskazów, tablic informacyjnych, folderów etc), jeśli byliby ludzie mający wiedzę i możliwość dzielenia się nią w języku innym od polskiego, jeśli byłoby rozpropagowanie sprawy, to tych ludzi było coraz więcej i więcej.

W Urzędzie Miasta w Rzeszowie jest (referat) osoba, która zajmuje się sprawami dziedzictwa żydowskiego.

Czy taka osoba nie mogłaby być w Urzędzie Miasta Mielec? Albo w Muzeum?

Kiedyś, bo teraz w wojnę pewnie jest inaczej, przyjeżdżały wycieczki z Izraela. Miały swoją marszrutę przez Polskę. Może dałoby się uczynić Mielec przystankiem na ich trasie?

Pewnie pomysłów zrodziłoby się wiele. Ale trzeba podjąć wyzwanie

A zadowoleni amerykańscy czy izraelscy turyści nieśliby opowieść o Mielcu na cały świat.

 

Ps. Spodziewam się, że zamiast wsparcia w szukaniu dostanę hejt za sprzyjanie Żydom. Tak jak do tej pory mi się pamięta, że pojechałem uczcić pamięć mieleckich (i nie tylko) Żydów zamordowanych w Pustkowie. Gdy wszyscy jechali uczcić pamięć Polaków, ubrani w barwy narodowe, ja do swego roweru przyczepiłem izraelską flagę. I tak zostałem w pamięci niektórych.

Ps1 Jeśli panowie radni Kagan i Barnaś mają jakieś ciekawe pomysły promocji Mielca w świecie, to chętnie się do nich ustosunkuję. I wesprę oczywiście.

 

 

 


 


niedziela, 6 lipca 2025

Nasz polski bal na Titanicu. Toniemy. Wymieramy. Ale zabawa trwa

 

 

Precz z żółtymi, czarnymi, półksiężycowymi i mafijno-indiańskimi. No i żydowskimi. Tego pragnie znakomita większość naszego społeczeństwa. Prawda? Nieprawda?

Musimy zostać czystej krwi Polakami. Ale czy katolikami? A, to już niekoniecznie.

Granica z Niemcami stała się języczkiem u wagi naszej polityki wewnętrznej. Ale i naszej tożsamości narodowej. To co się tam dzieje, albo raczej to, co jest kreowane przez skrajną prawicę.

 

Niemcy Angeli Merkel stały się praprzyczyną większości problemów. Selfi Angeli z emigrantami poszły w świat i były przyśpieszaczem decyzji o nielegalnych wyjazdach z Afryki i Azji do Niemiec. A jak do Niemiec, to przez kraje sąsiednie, bo Niemcy nie graniczą z Afryką, Morzem Śródziemnym czy Białorusią.

Dzisiejsze Niemcy chcą to „odkręcić” i puszczają w świat mocne sygnały, że nie wystarczy stanąć na granicy niemieckiej i powiedzieć – ja chcę azylu – by celnik zasalutował, ukłonił się i na dzień dobry dał dużo euro. M.in. odsyłają do Polski i innych swoich krajów sąsiednich nielegałów, którzy do nich weszli z danego kraju. Do nas odsyłają tych, których nie zatrzymaliśmy na granicy białoruskiej. Bo takie jest prawo, na które zgodziło się jeszcze PiS. Jest to niewielka liczba osób. Ale z tej małej liczby zawracanych, w większości na podstawie porozumienia służb granicznych Polski i Niemiec, zrobiono wielką aferę. A rząd Tuska kolejny raz nie był pierwszy w reakcji, tylko poddał się terrorowi samozwańców, którym się wydaje, ze mają prawo zastępować Straż Graniczną, policję etc. A to jest zwykła hucpa, zwykłe bezprawie. Takie bezprawie, które za chwilę może skutkować zatrzymaniem „obywatelskim” zwykłego Polaka, który z jakiś powodów podpadnie „samozwańcom obywatelskim”. Takie działania to kolejny krok do anarchii w Polsce, kolejny, bo wcześniej zrobiono wiele, by poróżnić Polaków, a następnymi jest wsparcie samowoli przez obecnego i przyszłego prezydenta.

 

Czy to znaczy, że jestem za tym, by przyjmować emigrantów z otwartymi ramionami? Oczywiście że nie. Szczególnie kiedy jeden z nich morduje w okrutny sposób młodą Polkę, bestialsko przed zabójstwem wydłubując jej oczy. Dodam tylko jeszcze, że to przybysz z katolickiego kraju, Kolumbii. Nie żaden muzułmanin.

A trzech muzułmanów z Afganistanu, którzy nielegalnie dostali się do Polski i zostali zatrzymani przez Straż Graniczną na kilka godzin, żądają od państwa polskiego odszkodowania w wysokości 80 tys. zł każdy, a polska pani prokurator uważa ich żądania za godne rozważenia.

 

Trudno się dziwić, że przeciętny wyborca alergicznie reaguje na takie informacje i wspiera oszukańczą narrację pana Bosaka i działania na granicy skrajnej prawicy.

 

W Polsce wrogami dla PiS jest Tusk i Platforma obywatelska. Wrogami PO jest Kaczyński i PiS. Dopiero w następnej kolejności mają wspólnego wroga  - Rosję i Putina. I to w tym polskim nieszczęściu jest maleńką kroplą optymizmu. Dlaczego tak mówię? Ano dlatego, że trzecia partia w Polsce, czyli Konfederacja, ma takich wrogów jak Unia Europejska, Niemcy, LGBT, cudzoziemcy, Ukraina, Ukraińcy, Żydzi, szczepionki, WHO, feminizm, wyzwolone kobiety, epidemia, lock down, i wiele innych spraw. A w pierwszej dwudziestce wrogów Konfederacji  nie ma agresji Rosji na Ukrainę,  nie ma Rosji, nie ma Putina. Rosja nie jest wrogiem Konfederacji. Putin nie jest wrogiem Konfederacji. On ma podobne cele jak Konfederacja. Walczy (ponoć) ze zgniłą Europą o nowe wartości. Walczy z Unią Europejską. I to jest prawdziwe nieszczęście Polski. Konfederacja. Większe niż obecność w naszej polityce dwóch starszych panów, Kaczyńskiego i Tuska, którzy mają do zaoferowania Polskom głównie nienawiść wzajemną, którzy potrafią tylko napuszczać jednych Polaków na drugich.

 

No więc my, Polacy, nie chcemy obcych. Tak nam wmawiają od prawa do lewa. No, może lewi chcą obcych, ale w tej sytuacji boją się o tym mówić. I tak jest, że zwrot 300 osób z Niemiec do Polski stawia wszystkich na nogi, uruchamia cała nienawiść do obcych i do rządu, który sobie „nie radzi”. Jednocześnie jakoś się nie mówi, że Niemcy odsyłają ze swojej granicy z Polską 10 tysięcy nielegałów rocznie, którzy jakoś tam przekroczyli polską granicę i którzy pozostaną już w Polsce.

 

Więc ja też wolałbym żyć w Polsce bez emigrantów. Ale nie w Polsce, która wymiera.

Bo w tym antyimigracyjnym zgiełku umyka nam najważniejsze. Nie żebyśmy o tym najważniejszym nie wiedzieli. Wiemy doskonale, choć może nie każdy zna potworną wagę tego faktu. Wiemy o tym, ale wypychamy ten fakt ze swojej świadomości. Wiemy, ale wolimy o tym nie myśleć. Młodsi Polacy korzystają z życia, podróżują, wypoczywają, dorabiają się, realizują swoje pragnienia i hobby. Emeryci z kolei przeżywają swoje „lato życia” jak często nazywają w Facebooku swój czas wypełniony rozrywkami, podróżami, różnorakimi zajęciami i wycieczkami finansowanymi przez samorządy i partie polityczne, widzące w emerytach wiernych wyborców.

Wszyscy prawie są przeciwko „obcym”, ale nikt nie ma pomysłu, jak zrobić, żeby rodzili się Polacy, żeby Polki chciały mieć dzieci, żeby na emerytury emerytów obecnych i przyszłych ktoś zarabiał inny, niż emigranci. Żeby zarabiali Polacy. A żeby tak było, dzietnośc polek musi być 2,1, a jest 1,05, czyli najmniej na świecie.

 

A my balujemy i nienawidzimy obcych. I tak dobrze, że nasz rynek pracy zasilili Ukraińcy, których tak nienawidzi Konfederacja, bo już teraz byłoby bardzo źle.

 

No więc jak? Dalej nienawidzimy obcych i wymieramy, czy jednak rozmnażamy się i Polki rodzą małych Polaków? Dla informacji podam, że dzietność w Izraelu wynosi ponad 3. I że Żydzi wykupują całe kwartały bloków w Polsce.

 

Niedługo nastąpi zmiana władzy. I będzie to lepsze, niżby miała trwać władza obecna. Ale jest to także bardzo złe dla Polski.

Bo w Polsce brak polityków, którzy interes Polski przedkładają nad prywatny. Głównym zajęciem polskich polityków obu stron jest załatwianie posad dla wujków, synów, pociotków, w końcu dla siebie samych. Także posad w wojsku. Bezpieczeństwo Polski jest il;uzoryczne. Oszukujemy się, ze obronią nas USA. A nie obronią. Niemcy będą wydawać na obronę 5% budżetu i już prawa strona czuje wielkie zagrożenia. Ale niczego nie zrobi, by w sensowny sposób wojsko zreformować. A jak się obsadza swoimi zarząd fabryki produkującej rakiety, to obie partie dają na stanowisko prezesa panie zajmujące się komunikacją miejską. Ale za to swoje.

 Jesteśmy w okresie jaki był przed upadkiem I RP. Oczywiście nie ma tu oczywistych analogii, prócz rozdrapywania państwowego majątku i przedkładania swojego nad wspólne.

 

 


 

Jestem pesymistą. Idzie do Polski nieszczęście.  A może nieszczęścia. Kilka jednocześnie. A największym z nich jest wymieranie Polski.

 I ten nasz bal na Titanicu.

 

Ps. Fotografie z Biedronki z przeceną środków dla niemowląt są wymownym świadectwem upadku. Jak coś nie ma nabywcy, to się przecenia.

Pustoszeją żłobki i przedszkola, Malo dzieci w podstawówkach, zamykają się z braku studentów uczelnie, obu najpierw te gówniane. A my balujemy.

 

 

Żeby się nam żyło miło, przyjemnie i beztrosko. No i ciekawie.

  Radny Powiatowy pan Stanisław Kagan zaproponował Radzie Powiatu, by coś zrobiła, żeby powiat mielecki był taki bardzo fajny, by ci, którzy...