piątek, 29 marca 2019

Oczekiwania środowiska LGBT - dyskusja z panem Marcinem Błasiakiem


Gwoli zachowania w pamięci publikuję dyskusję z jednym - tak myślę - przedstawicieli mieleckiego środowiska LGBT,  panem Marcinem Błasiakiem. Pewnie mało kto już to przeczyta, więc nawet tego szerzej nie upowszechniam. Za dużo już tego LGBT

Pan Marcin Błasiak
Panie Andrzeju, czytając pański kolejny felieton myślę sobie, że czasem należy się dwa razy zastanowić zanim się coś napisze i opublikuje a potem sprostuje robiąc jeszcze większe zamieszanie. Zabrał się Pan za temat trudny, którego Pan niestety nie rozumie i który Pana pokonał. Nie akceptuje Pan karty LGBT - pańskie prawo (jakkolwiek by się nazywała - może być nawet karta miejska) natomaist robi to Pan przywołując oklepane i bezzasadne uogólnienia. Podobnie jak w średniowieczu palono na stosie za inność, Pan dziś podkłada ogień pod idee, której Pan zwyczajnie nie rozumie a przez to nie akceptuje a wręcz się boi i próbuje Pan zasłaniając się "naszymi dziećmi" na siłę uszczęśliwiać innych. Co więcej, dorabia Pan ideologię do rzeczy, która na to zwyczajnie nie zasługuje bo jest czymś bardzo zwyczajnym... to szacunek, otwartość i wyrozumiałość. Gdybym miał pewność, że żyję w społeczeństwie, które nie krzywdzi ludzi za bycie innymi zgodziłbym się z Panem, że podpisywanie deklaracji przez samorządy jest w zasadzie niepotrzebne, ale niestety wciąż żyję pośród ludzi, którym należy codzień przypominać o tym, że inny nie znaczy zły a my, którzy uważamy się normalnych wcale nie mamy monopolu na normalność i rację. Gdyby przeczytał Pan deklarację LGBT z minimalną choć chęcią jej akceptacji to nigdzie nie doczytałby Pan, że jej celem jest wchodzenie Panu do łóżka z butami i nachalna indoktrynacja naszych, Pańskich czy innych dzieci. Jej celem jest podkreślenie słowa "tolerancja" tam, gdzie go niestety brakuje. Celem deklaracji jest uświadomienie nam, że mniejszości mają swoje prawa dokładnie takie jak inni, że Polska to nie tylko heteroseksualiści i katolicy. Cytowane zapisy konstytucji interpretuje Pan tak jak Panu wygodnie pomimo tego, że w prosty sposób mówią o tym, że każdy ma prawo do życia wedle swoich przekonań i nikt z nas nie ma prawa mu nic narzucać. Na samym wstępie twierdzi Pan, że nikt o innej niż Pan orientacji nie ma prawa mówić o niej publicznie... absurd Panie Andrzeju i niestety, w czystej postaci homofobia. Na koniec dodam tylko, że żadna ustawa, w tym konstytucja nie jest idealna i tak samo jak patriotyzm obecny jest inny niż ten z czasów wojen tak mniejszości zapisane kiedyś jako etniczne i narodowościowe dziś także są już inne. Jeśli pragnie Pan bronić swojej rodziny bo wydaje się Panu, że gej czy lesbijka to wróg to ma Pan rację... tylko się tak Panu wydaje bo największym naszym wrogiem jest nasza własna hipokryzja i uprzedzenia. Pozdrawiam.



Andrzej Talarek – odpowiedź
Witam Pana. Pisząc apel do radnych, wiedziałem, że będę go uzupełniał, ale zdecydowałem się na apel – siłą rzeczy, o prostej w miarę treści - do radnych, bo on się przebił w sposób prosty do opinii publicznej. Więc nie jest to mój żaden błąd, ale zamierzona taktyka.. To tytułem wstępu.
A teraz do meritum.
Twierdzi Pan, ze tego trudnego tematu nie rozumiem: Niech Panu będzie, to Pana opinia i nie będę z nią polemizował. Słowo przeciw słowu, Dowodów brak. Nie rozumiem czego?

Ja nie czytam Deklaracji LGBT z „minimalną chęcią jej akceptacji” bo nie taka moja rola, ale czytam, żeby zrozumieć, o co wam chodzi i jaki to może mieć wpływ na życie innych. Ale skoro uważa Pan, ze nie rozumiem sprawy, to dlatego – by przeciąć dyskusję o rozumieniu - posługuję się „waszymi” przemyśleniami i oczekiwaniami w sprawie deklaracji LGBT.
Poniżej one. Szczerze mówiąc ja z tej deklaracji aż tak wiele wniosków – waszych oczekiwań -  nie wywiodłem. Ale to świadczy, jak bardzo mijają się z prawdą oficjele warszawscy, którzy usiłują minimalizować szkodliwe znaczenie Deklaracji warszawskiej, a jak ogromne ssą oczekiwania środowisk LGBT wywiedzione z tej deklaracji.
 Poniższe zaczerpnąłem z portalu LGBT „Miłość nie wyklucza”

1. Hostel będzie bezpiecznym schronieniem dla osób LGBT+ wyrzuconych z domu lub obawiających się o swoje życie w miejscu zamieszkania.
2. Szybka tęczowa pomoc na wyciągnięcie ręki, czyli miejski mechanizm wsparcia dla osób LGBT+ doświadczających zachowań homo- i transfobicznych wraz systemem monitoringu tych zachowań
3. Program „Latarnik” to przynajmniej jedna osoba z kadry w każdej szkole, która interweniuje i pomaga młodzieży i dzieciom LGBT+ prześladowanym z powodu orientacji lub tożsamości płciowej.
4. Edukacja antydyskryminacyjna i seksualna dostępna w każdej szkole zgodna ze standardami Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) oraz aktywne wsparcie kadry szkolnej w zapobieganiu dyskryminacji.
5. Deklaracja będzie wdrażana przez miasto razem ze społecznością i organizacjami LGBT+ z wykorzystaniem ich energii i pomysłowości.
6. Patronat prezydenta Warszawy nad Paradą Równości.
7. Miejskie Centrum Kulturowo-Społecznościowe LGBT+ będzie wspierać oddolne inicjatywy i tworzyć bezpieczną przestrzeń do spotkań i samoorganizacji społeczności. Formuła i różnorodny program będą tworzone we współpracy ze społecznością.
8. Wolność artystyczna i wsparcie klubów sportowych LGBT+.
9. Podpisanie i wdrożenie Karty Różnorodności w Urzędzie i jednostkach m. st. Warszawy.
10. Współpraca z pracodawcami przyjaznymi osobom LGBT+ i tęczowymi sieciami pracowniczymi. Promocja dobrych praktyk równego traktowania w pracy.
11. Stosowanie klauzul antydyskryminacyjnych w umowach z kontrahentami miasta.
12. Powołanie Pełnomocnika lub Pełnomocniczki Prezydenta ds. Społeczności LGBT+.

Moje rozumienie zapisów Konstytucji, które Pan kwestionuje, jest w świetle waszych oczekiwań aż nadto uzasadnione.  Chcecie stworzenia specjalnych praw dla wybranej grupy seksualnie innych od większości  ludzi. Na to nie ma mojej zgody. Wierzę, ze także zgody innych, także naszych władz.

Pisze Pan, że ja „przywołuję oklepane i bezzasadne uogólnienia”. Jakie to uogólnienia przywołuję w świetle powyżej wyartykułowanych waszych oczekiwań?

Pisze pan patetycznie: „Podobnie jak w średniowieczu palono na stosie za inność, Pan dziś podkłada ogień pod idee, której Pan zwyczajnie nie rozumie a przez to nie akceptuje a wręcz się boi i próbuje Pan zasłaniając się "naszymi dziećmi" na siłę uszczęśliwiać innych”.
Jakie to idee, których „nie rozumiem, nie akceptuję, a wręcz się boję” -  może Pan łaskawie sprecyzuje?  Bo operowanie na tzw. liczbach ogólnych, na hasłach z manifestacji, do niczego w dyskusji nie prowadzi. Bardzo proszę o szczegóły, wtedy się do nich odniosę.

Gdzie i kogo „ próbuję na siłę uszczęśliwiać” „zasłaniając się "naszymi dziećmi" ?Kolejna demagogia, która ładnie brzmi i niczego nie wnosi do dyskusji.

Gdzie – Szanowny Panie – i do czego „dorabiam ideologię, która na to zwyczajnie nie zasługuje bo jest czymś bardzo zwyczajnym” Nie sądzi Pan, ze to jakieś – przepraszam, nie wiem co?

Bo ja cały czas uważam i piszę, ze wszystkim osobom LGBT należy się szacunek, otwartość i wyrozumiałość, za to co robią w życiu, jakimi są ludźmi, obywatelami, jaki mają stosunek do innych, jakie mają osiągnięcia w życiu. Ale nie za to, jakie mają preferencje seksualne. Bo ja nie pytam i nie chcę, by ktokolwiek pytał drugiego, a ten drugi mówił nie pytanie, jakie ma preferencje seksualne. Jak mi to mówi publicznie, czyniąc z tego kartę przetargową do czegokolwiek, to zwyczajnie nie słucham.

Pisze Pan: „Gdybym miał pewność, że żyję w społeczeństwie, które nie krzywdzi ludzi za bycie innymi” a myśli pan moim zdaniem, „Gdybym miał pewność, że żyję w społeczeństwie, które nie krzywdzi ludzi za bycie LGBT”. Szanowny Panie. Społeczności są jakie są. Ludzi innych jest bardzo wiele, nie tylko seksualnie. I nigdy tych innych, nie LGBT, także nie obejmiemy całkowitą ochroną, jako podgrupy, bo tych podgrup jest bardzo wiele.
I nie dzieląc na podgrupy, z główną podgrupą LGBT (to wasze zdanie), musimy ludzi uczyć tolerancji do drugiego człowieka, musimy uczyć zrozumienia do bycia innym. Ale temu nie będzie służyło wychowanie przedszkolaków i małych dzieci wg standardów WHO, temu nie będzie służyło tworzenie gett w postaci domów kultury dla LGBT, klubów sportowych dla LGBT, hosteli dla LGBT, wyznaczanie strażników broniących ideologii LGBT. A do tego się ta warszawska deklaracja sprowadza.

Pisze Pan o warszawskiej deklaracji LGBT: „Jej celem jest podkreślenie słowa "tolerancja" tam, gdzie go niestety brakuje”.  Wasze oczekiwania od deklaracji przedstawiłem powyżej w 12 punktach. Trochę się Pan rozjeżdża w swej deklaracji z artykułowanymi oczekiwaniami. Jakby ktoś chciał doczytać, czego jeszcze oczekujecie, winien wejść na stronę
https://mnw.org.pl/warszawska-deklaracja-lgbt/

I Pisze Pan dalej: „Celem deklaracji jest uświadomienie nam, że mniejszości mają swoje prawa dokładnie takie jak inni, że Polska to nie tylko heteroseksualiści i katolicy”.  Nie drogi Panie – wasze oczekiwania są ponad moimi oczekiwaniami. Wystarczy na spokojnie wszystko przeanalizować.

O Konstytucji już pisałem, ale przytoczę Pana zdanie: „Cytowane zapisy konstytucji interpretuje Pan tak jak Panu wygodnie pomimo tego, że w prosty sposób mówią o tym, że każdy ma prawo do życia wedle swoich przekonań i nikt z nas nie ma prawa mu nic narzucać”.
Pięknie! Tylko dlaczego pan prezydent a za nim wy, chcecie narzucać inaczej myślącym swoje normy wychowywania nie waszych dzieci? Nie razi to pana dziwnie ta sprzeczność z interpretacją Konstytucji wygodną dla siebie?

Twierdzi Pan dalej, że ja twierdzę, „że nikt o innej niż Pan orientacji nie ma prawa mówić o niej publicznie... absurd Panie Andrzeju i niestety, w czystej postaci homofobia”.
To nie jest absurd, szanowny Pani, to czyste kłamstwo w Pana wydaniu. Ja nigdy tak nie twierdziłem. Ja uważam, ze nikt, homoseksualista czy hetero, nie powinien publicznie o swej orientacji mówić. I nikogo nie powinno to obchodzić, jaki kto jest.

No i na koniec przytoczę Pana domniemanie, jakobym ja myślał, „że gej czy lesbijka to wróg”.Widzi Pan, to sformułowanie pokazuje, jak wygląda Pana świat. Jak Pan postrzega mój świat. Jak Pan nie uważa, że te światy są tożsame. Ja nigdy i nigdzie nie napisałem, ba, ja nigdy tak nie pomyślałem, choć na to akurat nie mam dowodów i musi mi Pan uwierzyć na słowo, że gej czy lesbijka to mój wróg.

Pozostawiam Pana ze swoim myśleniem o moim świecie i o Pana świecie. Choć uważam, ze jest on naszym wspólnym światem

czwartek, 28 marca 2019

Czy nawołuję do linczu i nienawiści?



Taki zarzut, jak pytanie w tytule, postawił mi anonimowy internauta, komentujący mój blog. Zmuszony więc jestem do odpowiedzi. 

Szanowni Państwo o innej niż moja orientacji seksualnej lub o innych od moich poglądach na sprawę promocji ideologii LGBT.

To, z kim ja sypiam i w jaki sposób obywam akty płciowe, jest tylko i wyłącznie moją sprawą. Nigdy o tym z nikim postronnym, a już szczególnie publicznie na ulicy, nie rozmawiam. Nie wykrzykuję także, że jedyną poprawną formą współżycia jest taka, jak ja współżyję. Nie upubliczniam moich poglądów na sprawy seksu wśród dzieci, co nie oznacza, że jestem przeciwny rozsądnemu, pod kontrolą godzących się na to rodziców, wychowaniu seksualnemu dzieci na tyle dorosłych, by miały już pewne sprawy poukładane w głowach, i by takie nauki nie były dla nich szokiem, rzutującym na ich psychikę.

Nie mogę też z powyższych m.in. powodów zaakceptować, że ludzie o innych niż moje preferencjach seksualnych mają mieć prawo do publicznego opowiadania o swoim współżyciu, a tym bardziej przekazywania swoich opinii na temat seksu naszym dzieciom. Naszym, bo dość rzadko będą je przekazywać – z przyczyn oczywistych – swoim małym dzieciom.

Próba siłowej promocji innych od większościowych zachowań seksualnych, budzi mój protest. Wierzę także, iż protestować przeciwko temu, a przynajmniej sprzeciwiać się, będą władze samorządowe, które inaczej jak te w Warszawie, zachowają zdrowy rozsądek i poczucie odpowiedzialności za wychowanie dzieci.

Konstytucja RP mówi o mniejszościach, obecnych w naszym społeczeństwie. Są to wyłącznie mniejszości narodowe i etniczne.

Art. 35. 1. Rzeczpospolita Polska zapewnia obywatelom polskim należącym do mniejszości narodowych i etnicznych wolność zachowania i rozwoju własnego języka, zachowania obyczajów i tradycji oraz rozwoju własnej kultury.
2. Mniejszości narodowe i etniczne mają prawo do tworzenia własnych instytucji edukacyjnych, kulturalnych i instytucji służących ochronie tożsamości religijnej oraz do uczestnictwa w rozstrzyganiu spraw dotyczących ich tożsamości kulturowej.

Konstytucja nie wyróżnia spośród obywateli RP innych mniejszości. Wszystkich traktuje tak samo, czy to hetero czy homoseksualistów.

Art. 32. 1. Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.
2. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny

Jednocześnie o życiu indywidualnym/prywatnym Konstytucja stanowi:

Art. 47. Każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym.
Art. 48. 1. Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania.

Deklaracja warszawska LGBT albo nie uwzględnia istnienia powyższych zapisów, albo wręcz łamie te postanowienia  Konstytucji. To po pierwsze. Po drugie zaś - w przypadku jej akceptacji – otwiera drogę do zrelatywizowania każdego postępowania moralnego, do postępującego jeszcze szybciej niszczenia instytucji rodziny, i tak już bardzo osłabionej w naszych czasach, do rozbicia wspólnoty, jaką jest rodzina, ale także większych wspólnot, poprzez autonomizację jednostek na gruncie relatywizacji zasad moralnych.

Nie widzę po pierwsze potrzeby tworzenia innego niż zapisane w Konstytucji prawa do nieokreślonej prawnie grupy inaczej patrzących na seks, a po drugie sprzeciwiam się oficjalnej (np. samorządowej) propagandzie zachowań homoseksualnych wśród dzieci.

Na koniec chciałbym mocno podkreślić coś, co i tak będzie przez niektórych zanegowane: mój apel, moje poglądy nikogo nie wykluczają, nikogo nie dyskryminują, nikomu nie odmawiają praw, które razem stworzyliśmy dla pożytku wspólnego. Nikomu, kto pragnie się wyróżnić w społeczeństwie, w środowisku swoją pracą, swoją mądrością, swoim zaangażowaniem dla dobra wspólnego, swoimi osiągnięciami materialnymi czy kulturalnymi. Niezależnie od tego z kim i jak sypia. To jego sprawa, o której albo nie wiem, albo jak wiem, to akceptuję.

Ja jedynie nie akceptuję odmienności seksualnej jako czynnika uprawniającego do czegokolwiek, jako klucza do innych, szczególnych praw, jako powodu do dumy.
I tyle.

I to jest także odpowiedź anonimowemu internaucie, który na moim blogu zarzucił mi, że
„Ten list to publiczne nawoływanie do linczu i nienawiści...„

To ostatnia rzecz, która bym zrobił.  A raczej której nigdy bym nie zrobił.

ps. inny internauta napisał, że po jakiego ja poruszam te tematy, skoro on, hetero, ze swoimi znajomymi o orientacji homoseksualnej, nigdy o tym nie rozmawiają. ja także nie rozmawiam. Tym bardziej dziwie się, że ci sami znajomi, albo znajomi znajomych, rozpoczynają taką dyskusję publicznie. A my, inaczej myślący, tylko na nią reagujemy.

środa, 27 marca 2019

Powiat mielecki i Mielec wolny od ideologii LGBT. Apel do radnych.



zdjęcie z zasobów i dzięki życzliwości hej.mielec
Szanowne Panie i Panowie radni naszych obu samorządów, powiatowego i miejskiego.
Mając na uwadze dobro naszych rodzin, naszych dzieci, mając na uwadze poszanowanie prawa do wolności indywidualnej każdego z nas, zwracam się do Was z apelem o przyjęcie deklaracji, odpowiednio: „Powiat mielecki wolny od ideologii LGBT” oraz „Mielec wolny od ideologii LGBT”.
Moim zdaniem, a wierzę, że także Waszym, zamęt jaki do naszego społeczeństwa, do naszych rodzin, usiłują wprowadzić lewicowi propagatorzy wprowadzenia wyjątkowych, szczególnych praw dla niewielkiej grupy obywateli, wymaga zdecydowanego odporu i podjęcia adekwatnych do natężenia propagandy LGBT działań.

Wszyscy obywatele są równi wobec istniejącego prawa, które broni interesów wszystkich obywateli. Zbędnym jest wprowadzania osobnych praw dla ich części. Zbędnym i niebezpiecznym jest wprowadzanie do szkół, pod płaszczem tolerancji, homopropagandy, mającej zmieniać mentalność dzieci.

Wierzę, że oba samorządy pozytywnie odpowiedzą na ten apel zaniepokojonego obywatela. Wierzę, że wielu innych ludzi, Waszych wyborców, myśli tak jak ja.
Wierzę, że także Wy tak myślicie. Nie bójcie się uzewnętrznić Waszych obaw. Dajcie im wyraz, przyjmując publicznie te deklaracje.

Andrzej Talarek

Czy tzw. działalność społeczna ma sens?


Może nie powiedziałbym o sobie, że jestem „jednostką aspołeczną”, bo termin ten budzi określone, negatywne, dość jednoznaczne skojarzenia, ale czasami, zastanawiając się nad swoim stosunkiem do tzw. pracy społecznej, myślę, że może i takową jednostką jestem.

Kiedyś jednostka aspołeczna to był wróg socjalistycznej Polski, do  którego milicjant mógł powiedzieć: obywatelu, Polska się wam nie podoba? Dzisiaj to najczęściej outsider, działający i postępujący niezależnie od społecznych zwyczajów, wartości i norm.

W świecie obalania norm, zmieniania zwyczajów i wartości, obalania autorytetów, bardzo wielu z nas mogłoby być uznanymi za jednostki aspołeczne. Za niedługo ta aspołeczność staje się być może normą. Tak jak normą seksualną usiłuje się zrobić homoseksualizm.

Ale wróćmy do tytułowego pytania.

Człowiek nie powinien być sam. Już o tym niedawno pisałem w felietonie „Polowanie na samotnego człowieka”. Człowiek powinien żyć w zbiorowości, w społeczności, w grupie.
Tylko czy to oznacza, że powinien społecznie, czyli za friko, na rzecz tej grupy pracować? Czy powinien swoją darmową pracą zastępować organa społeczności do tego przygotowane, przeznaczone i biorące za to pieniądze?

Czy inna działalność społeczna, która robi społeczeństwu dobrze, ale przysparza społecznikowi pieniędzy, często niezłych, jak w przypadku WOŚP, ma być wspierana i czy jest ona jeszcze „społeczna”? Jej efekty są z korzyścią dla społeczeństwa, więc jest działalnością społeczną, na rzecz społeczeństwa,  natomiast z samym tradycyjnym społecznikostwem, gdzie ktoś coś robi społecznie,, czyli za friko, niewiele ma wspólnego.

Żeby nie przedłużać, powiem, ze jestem przeciwny tradycyjnie pojmowanej „pracy społecznej”. Z jednym może wyjątkiem – tym wyjątkiem jest bezinteresowna pomoc dla ludzi cierpiących, chorych i umierających. Czy to wspomagając się środkami publicznymi czy prywatnymi. A są tacy wolontariusze czy nawet darczyńcy. Cześć im i chwała.

Prawie cała reszta jest dla mnie podejrzana moralnie. Prawie wszystkie inne działalności tzw. społeczne najczęściej służą zaspokajaniu indywidualnej potrzeby zaistnienia społecznika, jego wywyższenia się, poklasku etc. Zaistnienia na jakimś forum przez tzw. działacza społecznego.  Tam, gdzie winny działać służby państwa czy samorządu, przychodzą ludzie i coś robią dla innych za nie swoje pieniądze, tylko państwowe czy samorządowe, przy okazji zaspokajając swoją próżność zaistnienia publicznego, zaspokajając potrzebę sławy, poklasku, uznania.

Emmanuel Kant pisał, że tylko to, co czynione z obowiązku, jest prawdziwie dobre. A im bardziej czynione z obowiązku, tym lepsze. Innymi słowy im mniej pomagający czerpie z pomagania satysfakcji, im mniej ma z faktu pomagania radości, tym jego czyn jest bardziej godny pochwały. A w ogóle byłoby super, gdyby do czynu się nie kwapił, gdyby do niego wręcz się zmuszał.

Obserwuję mielecką scenę „społecznikowską” w której  także po trosze uczestniczę, i z własnej, i bez własnej woli. Są na niej ludzie i przedsięwzięcia godne wsparcia, ale jakby jest ich niewiele.

Nasi mieleccy „społecznicy” w znakomitej większości działają z chęci zaspokojenia własnych potrzeb psychicznych, w tym zdobycia poklasku i uznania środowiska.
Zapyta ktoś: czy to źle, jeśli przy okazji robią coś pożytecznego? Pewnie dobrze. Można przymknąć oczy na małości tego czy tamtego człowieka, gdy robi coś naprawdę pożytecznego dla społeczeństwa.

Ale jak wielu z nich robi? I po co robi coś, co powinny robić instytucje temu służące? Jaki interes ma władza, w wydzielaniu tych skromnych środków pomiędzy najróżniejsze organizacje zajmujące się najdziwniejszymi sprawami? Dla aktywizacji społeczeństwa/ Może. Może jest to cenne? Sam nie wiem.
Generalnie jednak taka działalność mi się nie podoba.

Jednak skłamałbym, gdybym powiedział, że nie ma ludzi, których działalność społecznikowska, społeczna, budzi mój szacunek.
Bo zdarzają się wariaci, którzy kochają coś robić dla tego samego czegoś. I robiąc coś, oczywiście za darmo albo jeszcze do sprawy dopłacając, nie patrzą, czy  z tego tytułu ktoś ich doceni, ale robią wyłącznie z miłości do sprawy.

Ja znam jednego takiego. Zajmuje się poezją, czyli dziedziną, która prawie nikogo nie interesuje. I w przeciwieństwie do innych ludzi, którzy nie tworząc, nie będąc poetami, zajmują się poezją dla zaspokojenia własnej pychy, on jeszcze tę poezję tworzy.
Ale takich wariatów jest niewielu. No może jest jeszcze jeden. Ten z kolei jeździ na rowerze. Kocha jeździć na rowerze. I też go nikt nie finansuje. I też na swojej działalności nie zarabia. Ani chyba wielkiej sławy z tego tytułu nie ma.

No i na koniec już taki pewny swego twierdzenia nie jestem. A wy jak uważacie? Ma sens prawdziwie społeczne działanie, czy nie?


Dlaczego nie pójdę wybierać Klimka lub Swoła

  Zdjęcie za WCJ24 z imprezy Biznes dla Stali Stało się to, czego się bałem i przed czym ostrzegałem w moich felietonach. Ale nie tylko...