Zawsze fascynowała
mnie ta najmniej znana Osoba Trójcy Świętej, czyli Duch Święty.
O Chrystusie wiemy wszystko, co nam potrzeba, Bóg Ojciec jest
opisany aż od Księgi Genesis, a o Duchu Świętym tak mało, że aż
trudno uwierzyć. Nawet teraźniejsze święta ku Jego pamięci takie
jakieś nijakie się robią. Jakby z musu.
Kiedyś Zielone
Świątki to były święta! Uroczyste, święte, zielone, radosne,
wysprzątane, odmalowane. Pamiętam i tatarak, który ścinaliśmy
nad stawem i którym obwieszaliśmy dom Babci, i malowanie wapnem
ścian, i zieleń wiosenną na podłodze czy polepie.
Jakoś nikt nie
mówił, że nie czuje, by Duch Święty był obecny wśród ludzi.
Jakieś to było naturalne, że Ten Ktoś, o kim niewiele mówią
Ewangelie, i przeciętny człowiek może jedynie powiedzieć, że
jest trzecią osobą boską, był częścią ówczesnego świata.
Częścią ludzkiego bytowania. Ani Go widać nie było, ani prawie
nikt się do Niego nie modlił, bo Matka Boska i Chrystus
wystarczali, gdy nie liczyć Modlitwy Pańskiej, ani Jego
figuralnych przedstawień – prócz gołąbka – nie było. A
jednak był.
A potem znikł. To
znaczy może nie od razu znikł, ale znikał przez jakiś czas,
znikał jakby po części, zaczynając od tej najmniej ważnej, czyli
wyobrażenia gołębicy, a kończąc na najważniejszej, na swej
mocy, która wisiała nad nami jak wielka uśmiechnięta moc, znikał
tak jak znika kot w opowiadaniach o Alicji w krainie czarów.
Aż znikł prawie
zupełnie. Prawie dla wszystkich.
Ci, dla których nie
znikł zupełnie, wciąż czują nad sobą jego moc, widzą
zawieszony w powietrzu uśmiech Ducha Świętego, choć jego samego
nie dostrzegają. Uśmiech, który potwierdza nasze wybory, który
jest ogromną dawką optymizmu do tego, co w jego imię lub z jego
pomocą czynimy, uśmiech, który pozwala radośniejszym widzieć
każdy dzień, który wlewa siła w starzejące się członki, by
nadal czyniły dobro, uśmiech, który rozjaśnia świat
To jest wspaniale
widzieć nad sobą, czuć ten Uśmiech. Tę zachętę. Bo cecha
charakterystyczną Ducha świętego jest to, że ciągle się
uśmiecha.
Ale gdyby Duch
Święty znikł tylko ludziom, szarym, zabieganym, wciąż łatającym
rzeczywistość, nie uśmiechającym się i uśmiechu nie
dostrzegającym, którym gołąb kojarzy się tylko z możliwością
podkarmienia, to jeszcze jakoś by było. Ale on znikł także
niektórym księżom. Ba, wyprowadził się z niektórych kościołów.
Wierzę, że na chwilę, ale jednak.
W mszy świętej z
okazji zesłania Ducha Świętego uczestniczyłem na Jasnej Górze, w
Bazylice. Taki mam przywilej, że ciągle tam chodzę na msze święte.
Z każdą minutą modłów wrastało we mnie poczucie, że nie jest
to masz uroczysta, jaka być powinna z tak wielkiej okazji, ale
zwykła, szara msza, jakich tysiące co niedziela. Taka szara myszka
pośród wielkich uroczystości, jakich na Jasnej Górze wielka
ilość.
Ale zabiło mnie
zupełnie kazanie dość młodego księdza. Kazanie żywcem
przeniesione z Internetu, płaskie jak naleśnik, wypełnione
wielokroć powtarzanymi –słowo banał jest tu niestosowne –
sloganami wyprowadzonymi z Ewangelii przez różnego rodzaju i
jakości teologów. Zresztą nie za bardzo umiał przeczytać to co
miał napisane.
Ani słowa od
siebie. Pomyślałem, może bardzo niesprawiedliwie: ciebie
młodzieńcze chyba do tej pory nigdy Duch Święty nie odwiedził.
Pomyślałem i zastanowiłem się: a ciebie?
Kiedyś dostałem od
biskupa Świeżawskiego, ordynariusza sandomierskiego, napisaną
przez niego książeczkę o Duchu Święty. Próbowałem czytać, ale
nie dałem rady. Stopień naukowo- ewangeliczno- teologicznego
uwznioślenia, choć przecież zbanalizowania sprawy był taki, że
przebrnąłem przez może kilka kartek.
Jak czytać teologów, by się dowiedzieć, jak działa Duch święty,
to spotykamy takie – lub podobne wyjaśnienie, bardziej lub mniej
rozbudowane słownie: Duch Święty pozwala nam odkrywać to, o czym
ojcowie Kościoła mówią od zawsze, Duch uczy nas duchowej lektury
Biblii, Duch Syna Bożego modli się w nas, Duch najintensywniej
działa w Eucharystii, do natury Ducha Świętego należy przecież
objawianie tajemnicy Ojca i pokazywanie Jezusa Chrystusa.
Mówi się o darach Ducha Świętego, których rozumienie jest też w
całości zupełnie „kościelne” nie „świeckie”, choć te
dary to dar mądrości, rozumu, rady, męstwa, wiedzy, bojaźni
Pańskiej, pobożności.
Także modlitwy do Ducha Świętego, których w internecie jest
sporo, a o których w większości – w tym o litanii do Ducha
świętego – nigdy nie słyszałem – są praktycznie w całości
skoncentrowane na kierunku niebieskim działania Ducha Świętego.
A nasze życie jest „świeckie” nawet jak się modlimy, chodzimy
do kościoła. Czy Duch święty nie działa na nas w naszym życiu,
kiedy niekoniecznie myślimy o Bogu?
Po co jest Duch
Święty? Tylko po to, by nas umacniał w wierze? Do Boga Ojca
modlimy się co dzień (jeśli się modlimy) o zaspokojenie naszych
codziennych, powszednich potrzeb, dodając od siebie najróżniejsze
dodatki, do Chrystusa podobnie, o wszystko i wciąż, tylko do Ducha
Świętego, głównie w kościele, prawie zawsze górnolotnie i
niebiańsko.
A może Duch święty
działa na nas gdy pichcimy obiad, wymyślając różne potrawy, gdy
piszemy wiersz czy felieton, gdy rozmawiamy o ważnych sprawach, a On
skądyś nam podszeptuje, byśmy w tych życiowych, cywilnych,
codziennych wyborach nie walnęli jakiegoś głupstwa?
Że co? Że nie
wypada Ducha Świętego prosić do kuchni, do naszej pracy? A niby
dlaczego? Mnie się wydaje, że że czuję często Jego obecność
przy sobie. I tylko, jak sobie przypomnę, dziękuję za tę chwilę,
która zmienia moje myślenie, która podpowiada mi dobry wybór
(niekoniecznie niebiański), która pozwala uniknąć potknięcia.
I mówię wtedy –
dziękuję Duchu Święty. Czy ja jestem szalony? Czy tak nie wypada?
I nie szalony, i
wypada.
Oczywiście, często
szczypię się w policzek, bojąc się samoposądzenia o megalomanię,
że oto dotknął mnie Duch Święty. Bo i niby dlaczego miałby to
czynić. Co nie zmienia faktu, że często miałem wrażenie
bliskości z Duchem Świętym, wrażenie jego wpływy na moje
decyzje, może myśli, moje czyny. Także wtedy, gdy nade mną, nad
moimi czynami ubolewał.
Nie akceptuję
faktu, by jedynym materialnym, cywilnym przejawem obecności Ducha Świętego w
Mielcu była ulica, którą przejął od Jurija Gagarina.
Mam głębokie
przekonanie, inne chyba niż mają księża, którzy wymieniają
kilka momentów, kiedy Duch Święty działa oficjalnie, że działa
on cały czas, tylko nie umiemy tego dostrzec, nie umiemy się
otworzyć – jak ten młody ksiądz z Jasnej Góry – na jego
działanie, ciurkiem umiejąc wymienić 7 darów, nie wiemy, kiedy są
one tak naprawdę od Niego. Albo wcale nad tym nie myślimy.