sobota, 24 marca 2018

Wyklinany czyta życiorys „Wyklętego”.



 O życiu pana Aleksandra Rusina po roku 1945 na podstawie tekstu Marka Podolskiego, Mielec 2012; aktualizacja 21-03-2018. Z tekstu Pana Podolskiego wyodrębniłem poszczególne zdarzenia z życiorysu Aleksandra Rusina, nie zmieniając ani słowa z opisu zdarzeń. Uczyniłem tak, by uniknąć zarzutu, że ja coś konfabuluję. Autora tekstu z góry przepraszam za tak szerokie korzystanie z jego tekstu bez jego formalnej zgody. Jeśli będzie potrzeba, napiszę to samo swoimi słowami. Tu link do tekstu oryginalnego: http://mieleckaopozycja.type.pl/biogramy/rusin-aleksander/

Konspiracja 1945-1947

Zgłosił się na początku sierpnia 1944 r. do służby pomocniczej KP MO w Mielcu kwaterującej przy ul. Kościuszki 12 (wraz z grupą innych akowców).

Zbiegł podczas pierwszej próby aresztowania, kilka dni później nie miał już szczęścia i został aresztowany przez NKWD we własnym domu w Dobryninie (połowa sierpnia 1944 r.).

nie przyznał się (…) o swojej przynależności do partyzantki AK, a do wiedzy i znajomości o organizacji Akcji Katolickiej. (…). Po 2 tygodniach został zwolniony.

Powrócił do swojego oddziału partyzanckiego stacjonującego w Białce. Pod dowództwem Władysława Kwarcianego (ps. „Świerszcz”) jego oddział udaje się na pomoc powstaniu warszawskiemu (pod koniec sierpnia). Dotarli do Staszowa. Z uwagi na to, że nie mogli przebić się przez siły niemieckie to powracają w lasy koło Rzemienia. Tutaj jednak ciągle interesowało się nim UB i NKWD.

Jednego dnia jego oddział stacjonujący w domu Stanisława Wałka został otoczony przez jednostki NKWD. Rozbrojono ich i dano propozycję wyjazdu do Rzeszowa w celu wstąpienia do armii Żymierskiego.

Aleksander Rusin z oddziałem wyrazili pozorną zgodę. Dostali czas na pożegnanie się z rodzinami i zabranie niezbędnych rzeczy. Na wyznaczony dzień zbiórki jednak się nie stawili i ukrywali się przez 2 tygodnie w okolicach Blizny.

W tym czasie próbowano ponownie aresztować Aleksandra Rusina na posterunku MO w Przecławiu.(…..) . Uciekł z przesłuchania uderzając funkcjonariusza NKWD.

W 1945 r. zmuszony został do ukrywania się i ponownie wrócił do konspiracji tworząc nowy oddział partyzancki (….). Razem było ich około 30 pochodzący z okolicznych wsi i przysiółków. Aleksander Rusin przyjął pseudonim „Olek”. Wstąpił do organizacji „Wolność i Niezawisłość”.

W tym czasie nawiązał ponowny kontakt z oddziałem Wojciecha Lisa działającego w okolicach Mielca

W 1946 r. oddział jego i Wojciecha Lisa podporządkował się Hieronimowi Dekutowskiemu ps. „Zapora” (….) Partyzanci Aleksandra Rusina stoczyli kilka zwycięskich potyczek z siłami KBW, UB i MO.

W czerwcu 1946 r. oprawcy z mieleckiego UB w bestialski sposób zamordowali w lesie i zakopali żołnierza AK – Józefa Wałka, ps. „Żbik” urodzonego w 1913 r. i zamieszkałego w Białe koło Rzemienia, zastępcę Aleksandra Rusina

W odwecie żołnierze KBW i funkcjonariusze UB wpierw zrabowali rodzicom Aleksandra Rusina cały dobytek i po kilkunastu dniach o 4 nad ranem, okrążyli dom i spalili go.

Po tym wydarzeniu partyzanci wybudowali w lesie zarośniętym krzakami jeżyn, dość obszerny bunkier.

Mieszkali tam oboje od zimy 1946 r., wraz z 27 osobowym oddziałem. Tak dotrwali do 1947r

Po ogłoszeniu amnestii przez polski Sejm 22 lutego 1947 r., oddział Aleksandra Rusina ujawnił się w dwóch grupach 12 i 13 marca 1947 r., składając broń na posterunku PUBP w Mielcu

Zebrana w toku przesłuchań wiedza posłużyła do późniejszych represji wobec ujawnionych i dotarcie do osób nadal prowadzących walkę. I tak dla przykładu z przesłuchań (….) wynika, że UB znało (w miarę pełną) listę imienną partyzantów oddziału Aleksandra Rusina. Znano też ich uzbrojenie oraz działalność przed i po amnestii 1947 r.

Konspiracja 1948-1956
Zdecydował się wyjechać wraz z narzeczoną Marią Kuśnierz na ziemie odzyskane. Zamieszkali w Rudnej powiat Lubin na Dolnym Śląsku (inna miejscowość Lubin Legnicki według dokumentu UB z 29 lipca 1950 r. strona 2, odtajnionego przez IPN w 2010 r.).

Objął gospodarstwo poniemieckie i uruchomił kuźnię.(…)  Stale inwigilowani przez UB, uciekli tuż przed aresztowaniem i zimą 1948 r. przyjechali do Dobrynina. (….) wzięli ślub i zamieszkali w baraku u jego rodziców.

On ponownie musiał się ukrywać w lasach, sąsiedzkich stogach siana i stodołach, bez prawa powrotu do domu. Jak banita ciągle na wygnaniu w lecie czy zimie. UB tropiło go jak najgorszego zbrodniarza.

Były nakazy jego aresztowania oraz próby zastawiania pułapek przygotowanych przez funkcjonariuszy UB i tajnych współpracowników  (patrz na dokumenty z IPN(….) z 23 stycznia 1952 r. strona 1-3 z wnioskiem o aresztowanie i 20 czerwca 1955 r. postanowienie o zatrzymaniu oraz z 21 września 1955 r. przygotowanie do ujęcia w dniu 25 września na jednym z wesel).

Przeżył dzięki żonie Marii i przyjaciołom. W tym czasie gdy on się ukrywał, żonę nachodziło w domu UB z Mielca, przede wszystkim Tadeusz Bajda i Józef Warzocha. (….) Ludzie donosili jej o ruchach wojska i ubowców, a ona zdążała zawsze powiadomić męża. Tak dotrwali do 1956 r.

Aleksander Rusin ujawnił się dopiero 23 maja 1956 r. w Prokuraturze w Mielcu. (..) Prokuratura Wojewódzka w Rzeszowie Wydział IV Specjalny nie zastosowała wobec niego aresztu i postanowieniem z 8 października 1956 r. umorzyła śledztwo prowadzone z art 4 Kodeksu Karnego (ówczesnego) z powodu braku dowodów winy.

Życie w PRL
Aleksander Rusin zamieszkał w rodzinnym Dobryninie prowadząc gospodarstwo rolne i pracował w okolicznych przedsiębiorstwach.

od 15 marca 1948 r. do 14 kwietnia 1956 r. jako palacz kotłowy

od 12 maja 1956 r. do 31 marca 1974 r. jako w 1960 r. jako palacz przemysłowych kotłów parowych z ręcznym nasypem paliwa – w Zakładach Przemysłu Terenowego w Rzemieniu.

Cała ich sześcioosobowa rodzina mieszkała w jednym pomieszczeniu przy budynku gospodarczym. To mieszkanie służyło za kuchnię, pokój, sypialnię i miejsce do nauki. Dopiero w latach siedemdziesiątych kupują stary drewniany dom.

W 1959 r. wstępuje do ZBOWiD i po kilku latach zostaje prymitywnie oskarżony i wyrzucony.

Podstawą wykluczenia była decyzja Koła Terenowego Nr 3 w Mielcu działającego przy Komendzie MO z 20 lutego 1965 r. podająca przyczynę wykluczenia …”w latach 1944 do 1956 po dezercji z szeregów MO zorganizował 18-to osobową bandę terrorystyczno-rabunkową będąc jej dowódcą„… Do tego koła ZBOWiD należeli ubecy, z którymi Aleksander Rusin walczył.

Formalna decyzja o wykluczeniu nastąpiła 10 kwietnia 1972 r. Walczy bezskutecznie z tym krzywdzącym sformułowaniem i decyzją aż do 1989 r.

Włączył się aktywnie w działalność społeczną w gminie Przecław. Został wybrany radnym Gminnej Rady Narodowej w Rzemieniu,

następnie dwukrotnie wybierany w latach 1984-1992 do Gminnej Rady Narodowej w Przecławiu.

Był członkiem od 1935 r. i długoletnim działaczem Stronnictwa Ludowego, członkiem Rad Sołeckich, komisji wyborczych, należał do Kółka Rolniczego oraz pełnił wiele różnych funkcji społecznych.

Był czynnym członkiem: NSZZ RI „Solidarność”, „Solidarności Walczącej”, Rzeszowskiego Komitetu Oporu Rolników – współpracował m.in. z Januszem Koperą z Białego Boru.

W grudniu 1981 r. został ostrzeżony o grożącym mu aresztowaniu, przez nieznajomą kobietę (prawdopodobnie córka sekretarza PZPR w Mielcu), gdy przebywał w mieleckim szpitalu, po operacji przepukliny. Poprosił telefonicznie syna o przywiezienie mu ubrania i jeszcze tego samego dnia wieczorem uciekł ze szpitala, bez formalnego wypisu. Było to dzień przed ogłoszeniem 13 grudnia 1981 r. stanu wojennego. Ukrywał się początkowo u sąsiada, potem w dwóch ziemiankach.

Był odznaczany w PRL-u:

20 czerwca 1961 r. – Medal Zwycięstwa i Wolności 1945,

11 grudnia 1965 r. – Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari,

20 marca 1978 r. – Krzyż Armii Krajowej,

22 listopada 1981 r. – Krzyż Obronny Lwowa 1939-1944,

15 sierpnia 1985 r. – Krzyż Kampanii Wrześniowej 1939


Życie w wolnej Polsce

Był jednym z założycieli w 1990 r. Oddziału Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Mielcu. Wszedł w skład Zarządu (…).

W 1990 r. pojawił się anormalny temat w mieleckim środowisku byłych żołnierzy Armii Krajowej. Powstały dwie zwalczające się grupy. Jedna reprezentująca Edwarda Fuksę. Druga reprezentująca Aleksandra Rusina. Edward Fuksa po wyborze na przewodniczącego koła
ŚZŻAK w Mielcu, rozpoczął negowanie zasług swojego wiceprzewodniczącego Aleksandra Rusina twierdząc, że po wojnie był on w bandzie, a nie w AK

Na tej podstawie wykluczono Aleksandra Rusina z koła ŚZŻAK – Oddział w Mielcu. Wykluczony Aleksander Rusin utworzył drugie koło, o nazwie Regionalny Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej w Dobryninie.

Zainspirował i brał czynny udział w budowie pomnika Żołnierzy Armii Krajowej w Mielcu, przy ul. Sienkiewicza na wprost wejścia na Cmentarz Parafialny (odsłonięty 11 listopada 1993 r.).

W 1998 r. złożył wniosek do ZUS o przyznanie mu uprawnień inwalidy wojennego. (…) Ostateczna decyzja sądu – nic się mu nie należy.

Odznaczenia w wolnej Polsce:

27 listopada 1991 r. – Krzyż Partyzancki,

6 marca 1994 r. – Honorowa Odznaka żołnierzy z oddziału partyzanckiego Armii Krajowej i zgrupowania „Wolność i Niezawisłość” cichociemnego mjr Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora”,

25 maja 1994 r. – Krzyż Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” za działalność niepodległościową w latach 1945-1954,

19 lipca 1994 r. – Krzyż Armii Krajowej od Prezydenta RP Lecha Wałęsy,

9 stycznia 1995 r. – Odznaka Weterana Walk o Niepodległość,

9 listopada 2007 r. – Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski od Prezydenta RP Lecha
Kaczyńskiego.

Członek organizacji kombatanckich:

19 sierpnia 1991 r. – Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej,

13 sierpnia 1993 r. – uprawnienia świadczeń kombatanckich,

9 stycznia 1995 r. – Odznaka Weterana Walk o Niepodległość,

5 września 1995 r. – Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”,

25 września 2004 r. – Członek Klubu Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari.

Decyzjami Ministra Obrony Narodowej, otrzymywał mianowania na stopnie wojskowe:

11 grudnia 2006 r. na kapitana (MON nr 625/Komb.),

19 lutego 2008 r. – na majora (MON nr 234/Komb.),

6 marca 2008 r. – na podpułkownika (MON nr 323/Komb.),

21 marca 2008 r. – na pułkownika (Mon nr 404/Komb.,

Przygotowany był kolejny wniosek na stopień generała brygady z datą wręczenia na 3 maja 2008 r.
(…) W zacytowanym wyżej piśmie szefa WSW w Rzeszowie, wymieniono przyczynę zatrzymania procedury mianowania toczącej się w Kancelarii Prezydenta, ze względu na śmierć kombatanta.

Aleksander Rusin wystąpił też w 1997 r. o odszkodowanie i zadośćuczynienie dla osoby represjonowanej w latach 1945-1956.

(…) Na tej podstawie Sąd Wojewódzki Wydział Karny w Rzeszowie ustalił w 1997 r., że Aleksander Rusin ukrywał się przez 9 lat i 2 miesiące (czyli przez 3300 dni). W uzasadnieniu wyroku podano, że „ustawa lutowa” może mieć zastosowanie nie tylko do osób aresztowanych i internowanych, ale także do tych co musieli się ukrywać przed aresztowaniem ze strony funkcjonariuszy UB, NKWD i SB. Wolność takiej osoby została ograniczona na tyle, że nie mógł decydować o miejscu swego pobytu i podejmować decyzji zgodnych ze swoją własną wolą.(…)  Sąd uznał, że należy mu się 168 zł za 2 tygodnie aresztu UB w Ropczycach oraz 5000 zł zadośćuczynienia za lata, gdy się ukrywał.

z wyrokiem tym nie zgodziła się Prokuratura Wojewódzka w Rzeszowie i wniosła apelację, gdzie podano kuriozalną wykładnię: …”Ukrywanie się z obawy przed doznaniem represji za działalność na rzecz niepodległego bytu państwa Polskiego nie uzasadnia przyznania odszkodowania w trybie ustawy z 23 lutego 1991 roku.„…. Sąd Apelacyjny w Rzeszowie podzielił stanowisko prokuratury. I tak w ostateczności uznano, że Aleksandrowi Rusinowi za tyle lat gehenny, poniewierki, walki o nową niepodległą Polskę – należy się zaledwie 368 zł.

Syn Roman Rusin składa 15 listopada 2008 r. ponowny wniosek do Sądu Okręgowego w Rzeszowie o zadośćuczynienie. Sąd Okręgowy odrzuca 3 kwietnia 2009 r. jednak ten wniosek z powodu, że ojciec już dostał raz odszkodowanie 368 zł i dwa razy w tej sprawie nie można orzekać.

Uczestnik obchodów 28 rocznicy Duszpasterstwa Rolników w lutym 2006 r. Był obecny także (wśród słuchaczy) na spotkaniu 9 lutego 2008 r., które Ruch Patriotyczny w Mielcu zorganizował z prof. dr hab. Grzegorzem Ostaszem.

Dokumenty IPN

Aleksander Rusin składa 14 lutego 2001 r. do rzeszowskiego IPN wniosek o udostępnienie dokumentów dotyczących jego osoby. Po ponad rocznym oczekiwaniu otrzymuje 24 września 2002 r. status pokrzywdzonego nr 82/02 i dokumenty z inwigilacji bez odtajnionych nazwisk funkcjonariuszy i tajnych współpracowników.

Po dwóch latach IPN napisał, że Aleksandrowi nie przysługuje już status pokrzywdzonego, bo „pojawiły się nowe okoliczności”.

Ponownie składa wniosek 8 lipca 2005 r. o powtórne rozpatrzenie jego sprawy. W piśmie z 10 sierpnia 2005 r. IPN ponownie odmawia mu nadania statusu pokrzywdzonego.

Tym razem precyzyjniej sformułowano treść uzasadnienia. Cytuję fragment: …”W tym miejscu podnieść należy, iż zgodnie z uregulowaniami art. 6 ust. 1 cyt. pow. ustawy, pokrzywdzonym jest osoba, o której organy bezpieczeństwa państwa zbierały informacje na podstawie celowo gromadzonych danych, w tym w sposób tajny. Natomiast pokrzywdzonym nie jest osoba, która została następnie funkcjonariuszem, pracownikiem i współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa (art. 6 ust 3 cyt. pow. ustawy)”…. Z tak sformułowanego uzasadnienia należy domniemywać z dużą dozą prawdopodobieństwa, że tymi „nowymi okolicznościami” uzasadniającymi odmowę wydania Aleksandrowi Rusinowi statusu pokrzywdzonego jest jego praca w służbie pomocniczej KP MO w Mielcu od początku sierpnia 1944 r.

W myśl tych uregulowań prawnych wszyscy pracownicy MO do dnia 14 grudnia 1954 r. byli funkcjonariuszami bezpieczeństwa państwa. Czy wówczas coś podpisał nieopatrznie” Trudno dziś zgadywać. On sam we wspomnieniach zastrzegał się kategorycznie, że nic nie podpisywał, na nikogo nie donosił.


Życiorys skompilowano na podstawie tekstu: Podolski Marek, Mielec 2012; aktualizacja 21-03-2018.


Cały tekst jest autorstwa pana Podolskiego, „oczyściłem” go jedynie z niewiele wnoszących komentarzy. Ja nie dodałem od siebie ani słowa.
Tym niemniej nasuwa mi się taka myśl, i to nie dotycząca samego bohatera tekstu, który żył jak umiał w tym PRL-u, jak widać idąc na różne kompromisy z socjalistyczną rzeczywistością, ale do wyznawców mitu żołnierzy wyklętych, którzy to żołnierzy wyklętych czczą nie za zmagania z Niemcami (tu akurat mamy przykład bohatera), ale przede wszystkim za walkę z władzą komunistyczną. I tu się zaczynają schody. Ale wtedy zamyka się oczy i wyłącza mózgi. A czytając ten życiorys nie można nie mieć pytań, jeśli ma się mózg i go używa.

I na koniec informacja, jakby ktoś był zainteresowany: mam inną, wiarygodną wersję dotyczącą zarówno miejscowości pobytu pana Rusina na Ziemiach odzyskanych, zawodu, który tam wykonywał i powodu, który był ponoć przyczyną powrotu do lasów w Dobryninie i  ukrywania się w nich przez kilka lat. Ale to już temat na inną historię.

czwartek, 22 marca 2018

KRONO-REWOLUCJA Mielczan


W Mielcu rozpoczęła się rewolucja. KRONO-REWOLUCJA. Nazywając ją w ten sposób nie chodzi mi nawet o to, że jej ostrze w pierwszym przybliżeniu skierowane jest przeciwko Kronospanowi. Jest on czynnikiem sprawczym tejże i jej detonatorem, ale konsekwencje tej Kronorewolucji są trudne do przewidzenia.

Doskonale wyczuł to Marszałek Ortyl włączając się do niej z najcięższymi działami, jakie mógł wytoczyć. Fakt, przypominać to nieco może Wałęsę, który był gotów stanąć na czele pochodu protestującego przeciwko Wałęsie, ale tylko troszeczkę. Bo Marszałek Ortyl podobnie czujnie zareagował kiedyś przeciwko budowie wieży widokowej, sprawie wydawać by się mogło znacznie mniejszego kalibru niż obecna, ale która mogła mieć w obecnej chwili skutki wręcz katastrofalne dla władzy, a Kościoła szczególnie.

Tak więc obecność w gronie rewolucjonistów władz województwa i pomniejszych, świadczy o wadze, jakiej one Krono-rewolucji nadają.

Jaki przewiduję bieg wydarzeń? Może najpierw powiem, że moim zdaniem główny zainteresowany, czyli Kronospan, nie zrozumiał powagi sytuacji. Świadczyć o tym może chociażby groźba pod adresem Urzędu Marszałkowskiego, czy żądanie wykluczenia obywateli z rozprawy publicznej. Nie zrozumiał, że czas gróźb, które odnosiły skutek pozytywny dla firmy, nieodwołalnie dobiegł końca. A gdy stanie się coś takiego, że mimo ostrzeżeń nadal kogoś postraszy sądem lub , nie daj Boże, przed sąd pozwie, to będzie to nie strzał w kolano, ale w głowę.
Bo skończył się na świecie i w Europie czas pobłażania dla ogromnych koncernów, biorących pełnymi garściami z lokalnego podwórka, niczego w zamian nie dając, a często wręcz przeciwnie. Naprawdę się skończył. Czas to zrozumieć, Panowie, zaakceptować i dostosować się do tego.

Jak będzie dalej? Powiem rzecz nieprawdopodobnie mało dla niektórych prawdopodobną, a dla Zarządu Kronospanu niemożliwą wprost do uwierzenia, jeśli operuje on nadal dotychczasowymi schematami myślenia: Jeszcze firma ma szansę, by nie być w ciągu kilku lat z Mielca wygnaną. Śmiejecie się Panowie? To macie kłopot z myśleniem. Z przewidywaniem.
Nie widzicie, że sytuacja jest już aż tak poważna? Naprawdę nie widzicie?

Nie piszę tego, bo akurat mam jakiś żal do firmy. Pamiętam dzień sprzed 22 lat, kiedy do Zarządzającego strefą przyjechało dwóch ludzi. Jednym, którego obwoziłem po strefie, był hrabia Pierre Dzieduszycki. Miał wizytówkę jak pół kartki z zeszytu i niczym się nie interesował. Pół roku później został aresztowany za przemyt 70 kg kokainy do Niemiec. Drugim facetem, w skórzanej kurtce, z rozdartym rękawem sklejonym przeźroczystym plastrem, którego koledzy przyjęli na stojąco na korytarzu przy ubikacji, był pan Peter Kaindl, właściciel i twórca Kronospanu. Byliśmy wtedy wdzięczni, że zainwestował tyle kasy i stworzył tyle miejsc pracy. Jak wiele i jakich ułatwień firma dostała od strefy i Mielca, wiem m.in. i  ja, i nieliczne grono ludzi.  Daliśmy bardzo wiele. Ogromnie dużo. Czy firma to doceniła? Czy odwzajemniła dobrem za dobro? Mam wrażenie, że uważała zawsze, że się jej należy.

Jeśli dalej tak będzie uważała, to biada jej.

Nie wiem, co by się musiało stać, by Kronorewolucja ustała? Zapewne warunkiem koniecznym jest, by z kominów firmy nic nie leciało na Mielec i okolicę. Ale to tylko początek. Bo pozostaje odbudowa wzajemnego zaufania, które firma skutecznie niszczyła przez 20 lat. A może nawet nie niszczyła; nigdy o nie nie dbała.
Przewiduję dla Krono-rewolucji długi żywot. Nie będzie to przewrót, po którym zapanuje spokój. Przewrót, kiedy rewolucja zagryzie własne dzieci. Kiedy te, rozleniwione, zaczną konsumować owoce zwycięstwa. To nie tamta rewolucja i nie tamte czasy.
Bo to jest, jak się teraz modnie zaczęło nazywać nowe zjawiska, REWOLUCJA 2.0. A może nawet już 3.0.

W którą stronę zwróci się jej ostrze, kiedy już wygra z Kronospanem – bo że wygra, nie mam wątpliwości – tego nie wiem. Pewnie władze także tego nie wiedzą. Dlatego na wszelki wypadek usiłują stanąć na jej czele. Czy im się to uda? Czy zdołają kupić miejscami na listach, synekurami jej organizatorów? Należy mieć nadzieję, że nie.
Już zbyt mało w społeczeństwie jest wiary w polityków, by podejmować ryzyko stania się byle jakim politykiem, a tam są na to zbyt mądrzy ludzie, by za lizaka po chwili zniknąć w tłumie miernot.

Komu odbija (się) na widok dyni i dlaczego

  Znowu w przełomie października i listopada mamy dwa święta zmarłych. Jedno oficjalne, obchodzone przez wszystkich Polaków, wierzących ...