piątek, 24 stycznia 2025

Mielec. Nadchodzą barbarzyńcy?

 


(O sygnalistach)

 

Żyjemy, tak ogólnie, w trudnych czasach. Zapewne będą jeszcze trudniejsze, i jeszcze trudniejsze, i jeszcze trudniejsze… Ale w tym zbliżającym się bardzo trudnym czasie, by nie powiedzieć, że za czas jakiś w bajzlu, mamy tu, w Mielcu, jeden niezaprzeczalny atut, którego nie możemy zmarnować. Chociaż skorzystać z niego też nie będzie prosto.

 

Tym atutem jest właśnie fakt, że mieszkamy w Mielcu, w naszej niedużej społeczności, może 60 - cio tysięcznej, a może 120 to tysięcznej, gdy za swoich uznamy wszystkich mieszkańców powiatu. W  Mielcu, powiecie, gdzie tak wielu z nas ma znajomych, przyjaciół, gdzie jak nie znamy się z nazwiska, z widzenia, to o sobie słyszeliśmy, mamy swoje domy, swoje szkoły, swoją pracę, swoje interesy.

 

Mielec, powiat, to nie jest złe miejsce do życia. Bo poziom życia jest dosyć wysoki, pracę, nie najgorszą, choć wielu narzeka, można nadal dostać, kultura, ta wyższa, jest na dość wysokim poziomie, usługi publiczne też nie są najgorsze, drogi, choć nie ma autostrady, też są niezłe itd., itp. Każdy sam sobie dopowie, co jest dla niego dobre, czego warto bronić, o co się troszczyć, by mnie samemu i rodzinie żyło się jak najlepiej.

 

Żyjemy w „mieście za lasem” jak mawiał mój kolega. To z jednej strony źle, ale tak ogólnie, jak nie tęsknimy za metropolią, to bardzo dobrze. Bo za granicą wojna, przyjaciel zmienia się w nieprzyjaciela, a „nasza wieś spokojna”.

 

Czy rzeczywiście spokojna? Czy w obecnym czasie jakiekolwiek miejsce i ludzie w nim mogą być spokojni? Przecież każdy z nas, jak nie patrzy w „swoje” telewizje, jak nie ogląda „swoich” mediów internetowych, to przynajmniej słucha „swoich”(czyli myślących jak ona sam)  sąsiadów, którzy w niewybrednych słowach kreślą ponury, zdegenerowany obraz tej rzeczywistości w stolicy czy świecie. Rzeczywistości, której nie akceptują, z którą się nie zgadzają. Najczęściej dlatego, że zmienia się za szybko, jak na ich konstrukcję psychiczną. A oni by chcieli żyć i umierać w takim świecie, jakiego nauczyli się w dzieciństwie.

 

Niewiele poradzimy na to, co się dzieje w „świecie” . Gdzieś daleko, w Warszawie czy Waszyngtonie.

Ale naprawdę dużo możemy zrobić swoim mieście.

 

„Nadchodzą barbarzyńcy” to tytuł najnowszej książki ks. Prof. Roberta Skrzypczaka. To taki ksiądz profesor, którzy wieszczy nadejście Antychrysta i bliską Apokalipsę. Zaznacza jednak, że Apokalipsa nie oznacza końca świata, tylko koniec czasów. To chyba na pocieszenie swoich czytelników, mających dzieci, że jakaś atomówka z woli Boga ich nie anihiluje, tylko przeniesie do nowego, dobrego życia w Niebie. Tak sobie myślę.

Natomiast Antychryst już na ziemie zstąpił, wg księdza profesora. Ma on różne postacie, nie czas je tu wymieniać.

W tej wizji księdza profesora jest jeden moment jasny, choć trochę sprzeczny z wizją Apokalipsy. Ksiądz profesor mianowicie przytacza proroctwo jakiegoś amerykańskiego zakonnika, który już gdzieś w latach 70 tych XX wieku przewidział, ze w USA prezydentem zostanie jakiś Donald Trump i on uratuje świat. I wg księdza profesora tenże Donald Trump, Prezydent, to Pawłowy katechon, czyli ktoś, kto zwycięży Antychrysta.

Tak mi się ta cała teoria spodobała w swej absurdalności (a ma bardzo wielu wyznawców), że wziąłem tytuł felietonu od książki księdza profesora, a i postanowiłem pokrótce zapoznać z przemyśleniami profesora czytelników moich felietonów.

 

Ale ja nie straszę Apokalipsą. Ja marzę, że mielczanie, w tym ja i moja żona, a także moje i wszystkich innych ludzi wnuki i dzieci, w Mielcu, w Polsce i świecie, będą nadal żyli w tym świecie, raz lepszym, raz gorszym, ale bez katastrofy wojny, w tym domowej, i innej Apokalipsy.

 

I tak sobie myślę, jak słucham chamskich wystąpień polityków, jak czytam te ziejące nienawiścią portale internetowe, jak słucham ludzi, których nie da się słuchać, tak są przepełnieni nienawiścią i chamstwem, że może spróbujemy choć trochę zmniejszyć poziom kłamstwa i nienawiści w naszym Mielcu, powiecie.

 

Powiecie, że to utopia? No, może nie całkiem.

Wiemy, że zły przykład dają politycy, przywódcy różnych szczebli. Ryba zawsze psuje się od głowy. Kłamstwo, nienawiść szerzona przez polityków, zaszczepia się w ludziach, którzy myślą, że tak można, że tak trzeba dla dobra… No właśnie, dla jakiego dobra? Czy nienawiść może być sługą dobra? Nigdy tak nie było i nie będzie

 

Na początek, po pierwsze, chciałbym wezwać wszystkich mielczan do monitorowania naszej przestrzeni publicznej i wytykania, krytykowania, wskazywania ludzi o publicznym statusie, szerzących nienawiść. Naszych polityków, prezydentów, starostów, radnych, naszych przywódców lokalnych. Jeśli ktoś będzie sam bał się krytykować, proszę, by doniósł mi o sprawie i ja to zrobię publicznie.

Ta osoba stanie się takim społecznym sygnalistą, którego społeczeństwo kiedyś wynagrodzi. Albo będzie miał satysfakcję.  (Dla informacji, Urząd Miasta także przyjął „Procedurę przyjmowania zgłoszeń zewnętrznych  oraz podejmowania działań następczych” która wynika z Ustawy o sygnalistach, czyli ludziach, którzy w interesie społecznym informują o nieprawidłowościach dziejących się w przestrzeni publicznej – Pozdrawiam „Najwyższe kierownictwo )

Ja ze swej strony obiecuję pełną dyskrecję. I będę działał bez powoływania zespołu do rozpatrzenia „donosów”

 

Po drugie chciałbym zaapelować do naszych przywódców, których wymieniłem powyżej, ale i innych ludzi publicznych, by nie szerzyli w mediach nienawiści, kłamstwa, niesprawdzonych informacji, nawet jak tylko je linkują z innych stron przepełnionych nienawiścią (za linkowane kłamstwa lub półprawdy także się odpowiada swoją czcią i honorem, jeśli się zna to pojęcie).

 

Jeśli obywatele odpowiedzą na mój apel, jeśli będą krytykować lub tylko wskazywać ludzi publicznych, kłamiących, szczujących, rzucających półprawdy, żaden ani żadna z was nie będą mogli chodzić w glorii, jaką rzekomo daje im ich pozycja polityczna czy społeczna.

 

No i co z tego?  – zapyta ktoś. Jakiż to będzie miało wpływ na świat?

Jak będzie to się działo, jeśli będzie, tylko w Mielcu, to mały. Ale jak takie działania podejmą ludzie w innych miastach, jeżeli sygnalistów społecznych, którym na sercu leży dobro ich miasta, ich kraju, będzie wielu, to może jednak coś to da.

 

Bo organizowanie się przed wyborami, by pilnować drugiej strony, to ważne, ale to już za późno.

Barbarzyńców w naszej przestrzeni publicznej jest ogromna ilość. Na dodatek duża ich część uważa, ze dla DOBRA sprawy można popełnić każde świństwo.

Bo ich DOBRO potrzebuje ich świństwa

 

Raka trzeba leczyć, gdy się tylko pojawi pierwsza rakowa komórka.

 

 

PS. Oczywiście już teraz mógłbym wskazać co najmniej kilka nieetycznych zachowań znanych mieleckich obywateli, ale nie uczynię tego, by nie być podejrzanym o interesowność.

Czyli startujemy dzisiaj. Do biegu, gotowi, start, panie i panowie.

I teraz czekamy, kto się bardziej… (powiedzmy) zbłaźni.

 

 

 

 

Mielec. Nadchodzą barbarzyńcy?

  (O sygnalistach)   Żyjemy, tak ogólnie, w trudnych czasach. Zapewne będą jeszcze trudniejsze, i jeszcze trudniejsze, i jeszcze tru...