środa, 4 lipca 2018

Młodzi Polacy najszybciej w świecie tracą wiarę.


Nie lubię chodzić na niedzielną mszę świętą w naszym kościele na Osiedlu o godzinie 9.00. Bo to dla mnie taka msza geriatryczna, by nie powiedzieć miejscami nawet prawie paliatywna. Widok samych bardzo starych ludzi wypełniających kościół jest doprawdy przygnębiający. Sam już jestem stary i może niedługo umrę, ale jest we mnie potrzeba młodości, odnawiania się, świeżości, odmładzania, choćby tylko psychicznego, a to zapewnia tylko kontakt z młodymi ludźmi.
Ale pal sześć ja. Ważnym jest odnawianie się Kościoła, jego ciągłe młodnienie w wierze, w rozumieniu poprzez wiarę wciąż nowych wyzwań, które rzuca świat, pędząca coraz szybciej cywilizcja. A tego odmładzania się Kościoła w nowych wyzwaniach starzy ludzie, choćby nie wiem jak witalni i pobożni, nie zapewnią. A bez tego powoli wkroczy do nas Zachód z jego pustymi kościołami.

A jak jest gdzie indziej? Moje doświadczenie nie jest wielkie, ale wychodzi poza Mielec. Bywam w kilku kościołach w Polsce dość regularnie na mszach świętych. Przynajmniej kilka razy w roku w każdym z nich. To Dominikanie na Służewie warszawskim, to Jasna Góra, to Łagiewniki, bazylika lub kaplica klasztorna.
Pewnie nie są to kościoły, na podstawie których można by budować sobie uśredniony obraz polskiego katolicyzmu. Tym niemniej jednak z każdego można przywłaszczyć sobie jakieś wnioski i przemyślenia.

Najbardziej nowocześni i tacy „do ludzi” są Dominikanie. Z przyjemnością słucham ich kazań (choć bywają i nudziarze), msze święte są tłumne, a ich przekrój wiekowy duży. Jest dużo młodych ludzi, z dziećmi. A to przecież Warszawa. Niektórzy tłumaczą to tym, że tam przyjeżdżają ludzie z różnych stron, dzielnic Warszawy. Nawet jeśli tak jest, to jednak przyjeżdżają. I starzy i młodzi.`

Najbardziej lubię msze święte w Łagiewnikach. To mój kościół. Tam się nawróciłem. Poza wielkimi świętami, choćby Niedzielą Miłosierdzia, ludzi jest umiarkowanie dużo, jak na ten wielki teren. I są to znowu  ludzie w najróżniejszym wieku. Znowu spotyka się dużo ludzi młodych. Msze święte są takie trochę inne, a i kazania to najczęściej nie taka kościelna mowa-trawa.  To z ostatniej niedzieli - głoszone przez biskupa Zająca, kustosza Sanktuarium - było i mądre, i codzienne, i ewangeliczne, i wprost ludzkie. A facet ma 80 lat. Zaawansowany dziadek.  Tyle że rześko  się trzymający, ze świetnym kontaktem z wiernymi. Boże, żeby wszyscy tak mówili do wiernych. A biskupi w szczególności. Spotkałem go przed kościołem po mszy, rześkim krokiem gdzieś zmierzał i po drodze przystanął przy człowieku na wózku, porozmawiał chwilę, uśmiechnął się.
Cały ten teren po świętej Faustynie, po ojcu Lohnie, po Janie Pawle II, ma w sobie jakąś magiczną moc, jakoś tajemnie oddziałuje na ludzi, którzy wciąż tam wracają. Czy to Miłosierdzie Boże w czystej postaci, którego w innych kościołach dostrzega się tylko oficjalnie, od czasu do czasu?

Najsmutniejsza dla mnie i paradoksalnie najmniej rozmodlona, jest Jasna Góra, pełna pielgrzymów o każdej porze roku. Przewalających się z jednej strony na drugą, łażących po wałach, zwiedzających skarbiec, kładących monety na pękniętym dzwonie. Łażących pomiędzy ogromnymi parkingami za klasztorem, a samą Jasną Górą. Nie wiedzących tak naprawdę, co jeszcze zobaczyć, gdzie pójść, łażących w czasie mszy przez bazylikę z Kaplicy, jakby zwiedzali muzeum, przeszkadzając innym w modlitwach. Modlitwa przez obrazem Matki Boskiej i ew. msza w Kaplicy to moment w tych godzinach strasznie nijakiego kręcenia się wokół. No i poza oficjalnymi pielgrzymkami czy wizytami na koniec roku szkolnego, młodych ludzi tam raczej niewiele.

Takie cztery kościoły i cztery tradycje. Nasza, mielecka, głęboko parafialna, postępowa, dominikańska, otwarta łagiewnicka, i tradycyjna do bólu, jasnogórska. Gzie są ludzie młodzi w tych tradycjach?

I jeszcze dwie inne, znane mi z tv.
Parę dni temu papież Franciszek mianował kardynałem swojego jałmużnika,  Biskupa Konrada Krajewskiego. To o nim Szymon Hołownia pisał: „i tak mamy w Kościele pierwszego kardynała z największej diecezji świata: z ulicy, z Kościoła który nie ma co jeść, gdzie się umyć, gdzie mieszkać, dla którego nasz świat ma milion mądrych rad, byle nie trzeba było angażować serca, kardynał, do którego mieszkania (służbowego bo swoje oddał rodzinie uchodźców z Syrii) klucz mają bezdomni, którzy są tam u siebie w domu

Gdy Kardynał Konrad Krajewski wieczorem świętował swoją kardynalską nominację kolacją wydaną dla 280 ubogich, bezdomnych i migrantów, niespodziewanie na spotkaniu pojawił się również papież Franciszek.

Dwa dni później oglądałem jakby dla przeciwwagi transmisję z ogólnopolskiego Dnia Pokutnego z  Gietrzwałdu, odbywającego się pod hasłem „Od wolności wewnętrznej do wolności zewnętrznej”, a w niej kazanie biskupa Zawitkowskiego. Kazanie nienawiści, jak nazwał je publicysta Więzi.

Biskup mówił do ludzi starych, wypełniających błonia i może nawet do nich trafiał. A padały tam takie słowa, jak: „– Przysięgałem z Konopnicką: „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”, teraz sami sobie naplujemy. Nie będzie uchodźca rządził w moim domu, bo przysięgałem, że: „Twierdzą nam będzie każdy próg, tak nam dopomóż Bóg!” więc przysięgi nie zmienię. A gdyby ktoś w moim domu krzyż zdjąć usiłował i dzieci nam germanił, to ten nie jest z ojczyzny mojej. Niech wróci do siebie. Dajcie nam żyć, pracować i modlić się spokojnie w rodzinnym domu, gdzie Panem jest Jezus, a Królową Jego Matka”.

I zwracał się do kapłanów:    Rozgrzeszcie nas, bośmy zniewoleni! Uwolnijcie nas, bośmy opętani! To diabeł nas skrępował. A opętany nie może mówić tego, co chce, nie może czynić tego, co chce. Księża mocni, wypędźcie z nas złego ducha, abyśmy mogli mówić do Boga „Ojcze nasz!”. Abyśmy mogli dobrze wybierać, mądrze decydować i to, co dobre, sercem pokochać.

Tak chciałbym dziś w Gietrzwałdzie zobaczyć kawałek wolnej Polski, gdzie ludzie przez łzy radości patrzą na siebie życzliwie, gdzie mówią sobie do ucha i do serca dobre słowa, gdzie wyciągają do siebie pomocne dłonie, jak dzieci jednej Matki.

Może ludzie starzy to „kupują”. Chociaż mam poważne wątpliwości, pewność prawie, że może jedynie ci mniej wykształceni, nieliczni.
Ale oni, wraz ze mną, wraz z biskupem, niedługo umrą. I kto zostanie? Kto przejmie dziedzictwo polskiego Kościoła? Młodzi? Którzy młodzi?

Nie mówimy o tym głośno, ale Polaka jest światowym liderem w spadku religijności wśród ludzi młodych.Niezależna amerykańska firma badawcza PewResearch Center porównała religijność ludzi przed czterdziestką i po czterdziestce w 108 państwach na całym świecie. Wyniki są jednoznaczne: młodzi są mniej religijni niż starsi, a w mniej więcej połowie państw nastąpił spadek religijności.

Ze wszystkich przebadanych państw, największy spadek religijności – z generacji na generację – nastąpił w Polsce. W tym jednym jesteśmy globalnym liderem!
Religijność wśród młodszych i starszych była mierzona czterema pytaniami:
1.  Czy czujesz się związana/y z religią?
2.  Czy chodzisz co niedzielę do świątyni?
3.  Czy religia jest dla ciebie bardzo ważna?
4.  Czy codziennie się modlisz?
Spośród tych czterech kategorii, na 108 przebadanych państw, Polska była globalnym liderem spadku z generacji na generację w dwóch kategoriach  (- 2. udział w mszach co najmniej raz w tygodniu, i 3. w deklaracjach, że religia jest bardzo ważna) oraz na drugim miejscu na świecie w 4 kategorii – spadku częstości codziennej modlitwy.
Cotygodniowe uczestnictwo w mszach deklaruje 55 proc. Polaków i Polek powyżej 40 roku życia. Wśród młodszych – tylko 26 proc. Różnica aż 29 punktów procentowych!
To zdecydowanie największy generacyjny spadek spośród wszystkich 108 przebadanych państw.
Religia jest „bardzo ważna” dla 40 proc. starszych i zaledwie dla 16 proc. młodych. To generacyjny spadek o 23 punkty procentowe!
I co dalej, można by zapytać? Co oferuje młodym ludziom polski Kościół, nasi duszpasterze? Czy takie działanie, jak proponuje papież Franciszek, czy może takie, jak proponuje biskup Zawitkowski i wielu innych księży i biskupów w Polsce? Bo Lednica jest jedna i jest kwiatkiem na starym kożuchu.

Czy będziemy przychodzić na coraz bardziej geriatryczne msze święte, czy będziemy na wszystkich innych cieszyć się młodością wiary, jak na mszy dla dzieci o 12.00 w naszym kościele MBNP, która także dzisiaj w większości jest zapełniona przez ludzi starych. Takich jak ja, którzy usiłują poczuć się młodziej w Kościele i przychodzą na msze dla dzieci.


ps: link do artykułu

Czy starszy pan zwariował?


Rewolucja, która ma obecnie, miejsce w Polsce, jak każda rewolucja, polega na niszczeniu starego.
O ile jednak znane nam z historii modele rewolucji wykorzystywały jako swoje paliwo, napędzające cały proces zmian, a właściwie burzenia starego porządku, autentyczne niezadowolenie, autentyczną nędzę, autentyczną krzywdę ludzkich mas, o tyle rewolucja dziejąca się w Polsce takiego paliwa nie posiada.

To znaczy nie ma w Polsce dużych grup ludzi, którym jest naprawdę ciężko, którzy cierpią nędzę, którzy są permanentnie krzywdzeni i stąd wiedzie się ich niezadowolenie, ich nienawiść do istniejącego porządku.
Wręcz przeciwnie – sytuacja materialna ogromnych rzesz ludzkich w ostatnim ćwierćwieczu autentycznie się poprawiła. Tylko oszust i cynik polityczny może twierdzić, że jest inaczej.

A skoro tak, skoro takiego paliwa dla rewolucji nie ma, to należy go stworzyć.
Należy przekonać duże grupy ludzi, że byli okradani, lekceważeni, że jest im ciężko, bo inni kradną ich pieniądze, że może być im lepiej, że wystarczy tylko nie kraść, że nie awansują nie dlatego, że są głąbami bez wykształcenia i wiedzy, ale dlatego, że nomenklatura zajęła stanowiska, które należą się im, że mamy karmić czarnych i szarych, których nam podsyła Unia, a naszym brakuje chleba, że ich Żydzi się skumali z naszymi Żydami i zawiązali spisek przeciwko polskości i Polakom, że nasza marna pozycja w świecie i Europie to wynik zaplanowanego antypolonizmu, że obecnie większość nieszczęść osobistych wywiedziona jest od złych sędziów, których większość z nas nie widziała, itd., itp. Rozpoczęto wstawianie z kolan, rozdęto dumę narodową, bazując na micie  przegranych żołnierzy wyklętych, zażądano dla wszystkich Polaków drzewa w Yad Vashem, odszkodowań za cierpienia od Niemców, którzy na dodatek drenują naszą gospodarkę z miliardów rocznie. Jak stwierdził w Parlamencie Europejskim pan Premier Morawiecki, „postawiliśmy tamę niemieckiemu barbarzyństwu i zapobiegliśmy ludobójstwu na kontynencie”. Po dłuższej pauzie do namysłu dodał: „większemu ludobójstwu”. Tak mówi historyk?
Pozwolono się też objawić wstydliwie skrywanym w minionych latach najniższym instynktom ludzkim, jak zawiść do lepszych, nienawiść do innych, obcych, ksenofobia wobec nieprawdziwych Polaków, rasizm, etc i wyniesiono je do rangi cech , których nie należy się wstydzić, ba, które wręcz nobilitują prawdziwego Polaka. Obalono autorytety, nie dając w zamian nic więcej, ponad posłuszeństwo wodzowi. Postarano się, by sądom przestano wierzyć, by Trybunał Konstytucyjny stał się martwą wydmuszką, w której za wielką kasę siedzą ludzie bez twarzy i honoru. Teraz rozpoczęto niszczenie Sądu najwyższego.

Katastrofa jest blisko.
Za chwilę będą nas sądzić „leninowskie kucharki”, które – skoro mogą rządzić krajem – będą jedyne wiedziały, jaka i gdzie jest sprawiedliwość społeczna. Sprawiedliwość ludowa.
To, że tą sprawiedliwością ludową obdarzą też w pewnym momencie dzisiejszych zwolenników rewolucji, czyli burzenia instytucji, tak że im ona wyjdzie bokiem, to jest oczywiste. Z każdą rewolucją tak było. Ale to już będzie  „po piwie”, nawet jak naprawdę będzie po piwie, wypijanym przez tych rewolucjonistów w nadmiarze.

Tak sobie myślę: co się dzieje? Kto zwariował? Kto dał się omotać tak bardzo, że też zachowuje się jak głupi? Kto nie ma moralności, nawet jak co niedziela chodzi do kościoła? Kto nie ma honoru, głosując wciąż, że czarne jest białe?

Czy naprawdę tylko jeden człowiek jest winny? Czy tylko jeden człowiek zwariował, przytłoczony swoimi fobiami i swoją samotnością? Czy może wszyscy dorośliśmy do tego narodowego wariactwa? A może prawdą jest, że jak Bóg chce kogoś ukarać, to mu rozum odbiera? Bo mam wrażenie, że raczej nie otworzy nam wód morza niepokoju, byśmy suchą stopą, bez wysiłku,  przeszli do ziemi obiecanej.

Dlaczego nie pójdę wybierać Klimka lub Swoła

  Zdjęcie za WCJ24 z imprezy Biznes dla Stali Stało się to, czego się bałem i przed czym ostrzegałem w moich felietonach. Ale nie tylko...