Nie lubię chodzić na niedzielną mszę świętą w naszym
kościele na Osiedlu o godzinie 9.00. Bo to dla mnie taka msza geriatryczna, by
nie powiedzieć miejscami nawet prawie paliatywna. Widok samych bardzo starych ludzi
wypełniających kościół jest doprawdy przygnębiający. Sam już jestem stary i
może niedługo umrę, ale jest we mnie potrzeba młodości, odnawiania się, świeżości,
odmładzania, choćby tylko psychicznego, a to zapewnia tylko kontakt z młodymi
ludźmi.
Ale pal sześć ja. Ważnym jest odnawianie się Kościoła, jego
ciągłe młodnienie w wierze, w rozumieniu poprzez wiarę wciąż nowych wyzwań,
które rzuca świat, pędząca coraz szybciej cywilizcja. A tego odmładzania się
Kościoła w nowych wyzwaniach starzy ludzie, choćby nie wiem jak witalni i
pobożni, nie zapewnią. A bez tego powoli wkroczy do nas Zachód z jego pustymi
kościołami.
A jak jest gdzie indziej? Moje doświadczenie nie jest wielkie, ale wychodzi poza Mielec. Bywam w kilku kościołach w Polsce dość regularnie na mszach
świętych. Przynajmniej kilka razy w roku w każdym z nich. To Dominikanie na
Służewie warszawskim, to Jasna Góra, to Łagiewniki, bazylika lub kaplica
klasztorna.
Pewnie nie są to kościoły, na podstawie których można by
budować sobie uśredniony obraz polskiego katolicyzmu. Tym niemniej jednak z każdego
można przywłaszczyć sobie jakieś wnioski i przemyślenia.
Najbardziej nowocześni i tacy „do ludzi” są Dominikanie. Z
przyjemnością słucham ich kazań (choć bywają i nudziarze), msze święte są
tłumne, a ich przekrój wiekowy duży. Jest dużo młodych ludzi, z dziećmi. A to przecież Warszawa. Niektórzy tłumaczą
to tym, że tam przyjeżdżają ludzie z różnych stron, dzielnic Warszawy. Nawet
jeśli tak jest, to jednak przyjeżdżają. I starzy i młodzi.`
Najbardziej lubię msze święte w Łagiewnikach. To mój
kościół. Tam się nawróciłem. Poza wielkimi świętami, choćby Niedzielą
Miłosierdzia, ludzi jest umiarkowanie dużo, jak na ten wielki teren. I są to
znowu ludzie w najróżniejszym wieku.
Znowu spotyka się dużo ludzi młodych. Msze święte są takie trochę inne, a i kazania to najczęściej nie taka kościelna mowa-trawa. To z ostatniej niedzieli - głoszone
przez biskupa Zająca, kustosza Sanktuarium - było i mądre, i codzienne, i
ewangeliczne, i wprost ludzkie. A facet ma 80 lat. Zaawansowany dziadek. Tyle że rześko się trzymający, ze świetnym kontaktem z
wiernymi. Boże, żeby wszyscy tak mówili do wiernych. A biskupi w szczególności.
Spotkałem go przed kościołem po mszy, rześkim krokiem gdzieś zmierzał i po
drodze przystanął przy człowieku na wózku, porozmawiał chwilę, uśmiechnął się.
Cały ten teren po świętej Faustynie, po ojcu Lohnie, po
Janie Pawle II, ma w sobie jakąś magiczną moc, jakoś tajemnie oddziałuje na
ludzi, którzy wciąż tam wracają. Czy to Miłosierdzie Boże w czystej postaci,
którego w innych kościołach dostrzega się tylko oficjalnie, od czasu do czasu?
Najsmutniejsza dla mnie i paradoksalnie najmniej rozmodlona,
jest Jasna Góra, pełna pielgrzymów o każdej porze roku. Przewalających się z
jednej strony na drugą, łażących po wałach, zwiedzających skarbiec, kładących
monety na pękniętym dzwonie. Łażących pomiędzy ogromnymi parkingami za
klasztorem, a samą Jasną Górą. Nie wiedzących tak naprawdę, co jeszcze zobaczyć,
gdzie pójść, łażących w czasie mszy przez bazylikę z Kaplicy, jakby zwiedzali
muzeum, przeszkadzając innym w modlitwach. Modlitwa przez obrazem Matki Boskiej
i ew. msza w Kaplicy to moment w tych godzinach strasznie nijakiego kręcenia
się wokół. No i poza oficjalnymi pielgrzymkami czy wizytami na koniec roku
szkolnego, młodych ludzi tam raczej niewiele.
Takie cztery kościoły i cztery tradycje. Nasza, mielecka, głęboko parafialna, postępowa, dominikańska, otwarta łagiewnicka, i tradycyjna do bólu, jasnogórska. Gzie są ludzie młodzi w tych tradycjach?
I jeszcze dwie inne, znane mi z tv.
Parę dni temu papież Franciszek mianował kardynałem swojego
jałmużnika, Biskupa Konrada Krajewskiego.
To o nim Szymon Hołownia pisał: „i tak
mamy w Kościele pierwszego kardynała z największej diecezji świata: z ulicy, z
Kościoła który nie ma co jeść, gdzie się umyć, gdzie mieszkać, dla którego nasz
świat ma milion mądrych rad, byle nie trzeba było angażować serca, kardynał, do
którego mieszkania (służbowego bo swoje oddał rodzinie uchodźców z Syrii) klucz
mają bezdomni, którzy są tam u siebie w domu”
Gdy Kardynał Konrad Krajewski wieczorem świętował swoją
kardynalską nominację kolacją wydaną dla 280 ubogich, bezdomnych i migrantów,
niespodziewanie na spotkaniu pojawił się również papież Franciszek.
Dwa dni później oglądałem jakby dla przeciwwagi transmisję z
ogólnopolskiego Dnia Pokutnego z Gietrzwałdu, odbywającego się pod hasłem „Od
wolności wewnętrznej do wolności zewnętrznej”, a w niej kazanie biskupa
Zawitkowskiego. Kazanie nienawiści, jak nazwał je publicysta Więzi.
Biskup mówił do ludzi starych, wypełniających błonia i może
nawet do nich trafiał. A padały tam takie słowa, jak: „– Przysięgałem z Konopnicką: „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”,
teraz sami sobie naplujemy. Nie będzie uchodźca rządził w moim domu, bo
przysięgałem, że: „Twierdzą nam będzie każdy próg, tak nam dopomóż Bóg!” więc
przysięgi nie zmienię. A gdyby ktoś w moim domu krzyż zdjąć usiłował i dzieci
nam germanił, to ten nie jest z ojczyzny mojej. Niech wróci do siebie. Dajcie
nam żyć, pracować i modlić się spokojnie w rodzinnym domu, gdzie Panem jest
Jezus, a Królową Jego Matka”.
I zwracał się do kapłanów:
Rozgrzeszcie nas, bośmy
zniewoleni! Uwolnijcie nas, bośmy opętani! To diabeł nas skrępował. A opętany
nie może mówić tego, co chce, nie może czynić tego, co chce. Księża mocni,
wypędźcie z nas złego ducha, abyśmy mogli mówić do Boga „Ojcze nasz!”. Abyśmy
mogli dobrze wybierać, mądrze decydować i to, co dobre, sercem pokochać.
Tak chciałbym dziś w
Gietrzwałdzie zobaczyć kawałek wolnej Polski, gdzie ludzie przez łzy radości
patrzą na siebie życzliwie, gdzie mówią sobie do ucha i do serca dobre słowa,
gdzie wyciągają do siebie pomocne dłonie, jak dzieci jednej Matki.
Może ludzie starzy to „kupują”. Chociaż mam poważne
wątpliwości, pewność prawie, że może jedynie ci mniej wykształceni, nieliczni.
Ale oni, wraz ze mną, wraz z biskupem, niedługo umrą. I kto
zostanie? Kto przejmie dziedzictwo polskiego Kościoła? Młodzi? Którzy młodzi?
Nie mówimy o tym głośno, ale Polaka jest światowym liderem w
spadku religijności wśród ludzi młodych.Niezależna amerykańska firma badawcza PewResearch
Center porównała religijność ludzi przed czterdziestką i po czterdziestce w 108
państwach na całym świecie. Wyniki są jednoznaczne: młodzi są mniej religijni
niż starsi, a w mniej więcej połowie państw nastąpił spadek religijności.
Ze wszystkich przebadanych państw, największy spadek religijności – z
generacji na generację – nastąpił w Polsce. W tym jednym jesteśmy globalnym
liderem!
Religijność wśród młodszych i starszych była mierzona czterema pytaniami:
1. Czy czujesz
się związana/y z religią?
2. Czy chodzisz
co niedzielę do świątyni?
3. Czy religia
jest dla ciebie bardzo ważna?
4. Czy
codziennie się modlisz?
Spośród tych czterech kategorii, na 108 przebadanych państw, Polska była
globalnym liderem spadku z generacji na generację w dwóch kategoriach (- 2. udział w mszach co najmniej raz w
tygodniu, i 3. w deklaracjach, że religia jest bardzo ważna) oraz na drugim
miejscu na świecie w 4 kategorii – spadku częstości codziennej modlitwy.
Cotygodniowe uczestnictwo w mszach deklaruje 55 proc. Polaków i Polek
powyżej 40 roku życia. Wśród młodszych – tylko 26 proc. Różnica aż 29 punktów
procentowych!
To zdecydowanie największy generacyjny spadek spośród wszystkich 108
przebadanych państw.
Religia jest „bardzo ważna” dla 40 proc. starszych i zaledwie dla 16 proc.
młodych. To generacyjny spadek o 23 punkty procentowe!
I co dalej,
można by zapytać? Co oferuje młodym ludziom polski Kościół, nasi duszpasterze? Czy
takie działanie, jak proponuje papież Franciszek, czy może takie, jak proponuje
biskup Zawitkowski i wielu innych księży i biskupów w Polsce? Bo Lednica jest jedna i jest kwiatkiem na starym kożuchu.
Czy będziemy przychodzić na coraz bardziej geriatryczne msze święte, czy
będziemy na wszystkich innych cieszyć się młodością wiary, jak na mszy dla
dzieci o 12.00 w naszym kościele MBNP, która także dzisiaj w większości jest
zapełniona przez ludzi starych. Takich jak ja, którzy usiłują poczuć się
młodziej w Kościele i przychodzą na msze dla dzieci.
ps: link do artykułu