sobota, 29 sierpnia 2020

Czy to koniec głupiej wojny mielecko mieleckiej?

 


 Dzisiaj mój fejsbukowy i rowerowy znajomy napisał mi w komentarzu do felietonu „Niedoszły uścisk dłoni pana radnego Marka Zalotyńskiego” takie słowa: „Pisze Pan o pojednaniu a ja po nadaniu ronda imieniem największego komunisty Mielca, czuję się jakby ktoś dał mi w twarz”

 Odpisałem mu takimi słowy:

Wierzę w Pana odczucia, ale nie jest Pan jedynym mieszkańcem Mielca. Ogromna część mielczan ma zgoła inne odczucia (niż Pan). Poza tym Ryczaj nie był największym komunistą, jak Pan pisze, on był (wówczas) najważniejszym mielczaninem, co wtedy było równoznaczne z członkostwem w PZPR.

 I dalej pisałem:

A jak Pan myśli? Czy pojednanie polega na tym, żeby drugą stronę przekonać czy zmusić do swoich racji, (do uznania) swoich bohaterów, czy (może) żeby zaakceptować, pozwolić na istnienie, rację drugiej strony?

 Przypomniało mi się w tym momencie wystąpienie pana radnego Marka Zalotyńskiego, który prezentując Radzie Miasta Mielca sylwetkę kapitana Bastyra na patrona nowego ronda,  powiedział z absolutnym przekonaniem, głęboką wewnętrzną pewnością swojej racji słowa o mniej więcej takim sensie: Jego postać nie budzi niczyjego sprzeciwu, jego wszyscy zaakceptują, mając na uwadze jego życiorys.

 I mówił to ludzi, którzy akurat mieli w danej chwili i w tej konkretnej sytuacji zupełne inne zdanie. Oni bowiem uważali, że lepszym patronem ronda będzie Tadeusz Ryczaj.

Zapewne w innej sytuacji większość z nas uznała by wielkość zasług kapitana Bastyra. Ja na pewno. Ale czy wszyscy?

 Czy wszyscy Polacy uznają dzisiaj wielkość Piłsudskiego? Niektórzy wolą wywyższać Dmowskiego. Czy wszyscy Polacy uznają wielkość Jana Pawła II? Bardzo wielu ma inne zdanie. Czy toczymy z tego powodu wewnętrzne wojny? Nie

 Na czym polega pojednanie, czego zdawał się nie rozumieć mój szanowny znajomy. Czy rzeczywiście na stłamszeniu drugiej strony, na zakneblowaniu jej, udowodnieniu, ze jedst głupia, skorumpowana, postkomunistyczna i nie ma racji? Na tym polega pojednanie?

Czy mieleckie zwaśnione strony mają satysfakcję w wywlekaniu win ich przeciwników i ciągłym ich rozpamiętywaniu i rozdrapywaniu?

Czy nie czas zrozumieć, ze różni ludzi mają różnych bohaterów, czy też ludzi,, których chcą uszanować, zapamiętać, żeby nie nadużywać słowa bohaterstwo?  Czy tak ciężko to zaakceptować? Czy należy zmusić innych, by czcili tych samych bohaterów, co ja? Bo tylko racja moja jest racją? Bo tylko moja prawda jest prawdziwa? Czas najwyższy z tym skończyć. Zrozumieć myślących inaczej.


 

 Budujemy pomnik Żołnierzy wyklętych. Właśnie postawiono jego pierwszy element. Chcemy uczcić ofiary i bohaterów walk w władzą komunistyczną. To był okrutny czas. Los też okrutnie obszedł się z jego uczestnikami. Zginęło kilkadziesiąt tysięcy ludzi, wielu skazano na więzienie.

 Niektórzy uważają, że tego nie można zapomnieć i wybaczyć.

W wojnie domowej w Hiszpanii zginęło od 400 tys. do miliona ofiar. Trudno je i dzisiaj policzyć. W tym ponad 300 tys. ludzi zginęło w politycznych egzekucjach. Zamordowano 12 biskupów, 4194 księży, 2365 zakonników, 283 zakonnice, zniszczono 2000 kościołów. Uwięziono setki tysięcy przez reżim Franco po jego zwycięstwie.

W 1975 roku jednak postarano się o kompromis. Stwierdzono, ze jednak wina jest tak podzielona, że lepiej nie rozgrzebywać na nowo ran.

 I tak to trwało. Do niedawna. Jak do władzy doszedł rząd socjalistyczny, zaczęło się rozliczanie. Jak na razie wyrzucono z grobu samego gen. Franco.

 W Polsce tez trwało. Do niedawna. Jak do władzy doszedł rząd PiS, zaczęło się rozliczanie.

Zaczęła się także wojna o pamięć w samym Mielcu. Najgłupsza, jaką pamiętam, wojna mielecko mielecka. Zresztą może to pierwsza wojna?

 Dzisiaj jest szansa na jej zakończenie.

Rada Miasta swoją mądrą decyzją uczciła Tadeusza Ryczaja, który dla wielu mielczan, może starszych, ale młodych ta wojna niewiele obchodzi, jest postacią godną upamiętnienia dla zasługi dla Mielca.

 Rozpoczęto montaż pomnika Żołnierzy wyklętych, wokół którego lokalizacji też były kontrowersje.


 Teraz ruch po stronie PiS. Czy zechce zakończyć tę bezsensowną wojnę, czy – jak wielu ekstremistów się odgraża – zaskarży decyzję rady Miasta do wojewody podkarpackiego.

Teraz też ruch po stronie przeciwników budowy pomnika i czczenia wyklętych. Dajcie sobie spokój.

 Ja deklaruję swoje wsparcie dla  inicjatywy. Mam tylko prośbę – nie honorujcie na tym pomniku tych, którzy mordowali Żydów  (bo słyszę takie głosy, może nieprawdziwe) i zabijali kobiety i dzieci. Wojna jest domeną i winą mężczyzna. Nawet jak giną w nadmiarze, trudno rozpatrywać każdą  męską ofiarę i nad nią biadolić. Co innego kobiety, o dzieciach nie wspominając. To taka moja życzliwa prośba.

 

 

czwartek, 27 sierpnia 2020

Niedoszły uścisk dłoni pana radnego Marka Zalotyńskiego.

W dniu 14 czerwca opublikowałem felieton zatytułowany „Ulica Tadeusza Ryczaja za ulicę Lecha Kaczyńskiego. I Wyklętych”. Kto ciekawy, przeczyta. ( https://andrzejtalarek-poezje.blogspot.com/2020/06/ulica-tadeusza-ryczaja-za-ulice-lecha_14.html ) Generalnie nawoływałem w nim do zgody, do pogodzenia się dwóch zwaśnionych polskich/mieleckich plemion, czego wyrazem miałby być obopólny konsensus w sprawie uczczenie postaci ważnych dla poszczególnych środowisk: Tadeusza Ryczaja, Lecha Kaczyńskiego czy Żołnierzy wyklętych choćby przez nadanie ich imion ulicom, placom, czy budowie pomników.

 W odpowiedzi być może na mój apel, ale pewnie na pozyskaną informację, że trwają działania komitetu społecznego, chcącego uczczenia Tadeusza Ryczaja, grupa 9 radnych PiS złożyła miesiąc później wniosek o nadanie jednemu z rond imienia kapitana Bastyra. Pech chciał, że wcześniej niż oni komitet społeczny złożył do przewodniczącego Rady Miasta informację o podjętych działaniach i wniosku przewodniczących rad osiedli o takiej inicjatywie.

 Zaczął się wyścig. Był o tyle nierówny, że wystarczyło 3 radnych PiS by stosowny wniosek złożyć, ale w drugim przypadku co najmniej 300 mielczan pod przywództwem specjalnie powołanego do tego celu Komitetu.

No i stało się, że wniosek o uczczenie kapitana Bastyra podpisało 9 radnych PiS, a wniosek o uczczenie Tadeusza Ryczaja ponad 1700 mielczan (po weryfikacji miejsca zamieszkania zostało ich prawie 1400).

 Na posiedzeniu w czwartek 27 sierpnia rada Miasta rozpatrywała oba wnioski. Przyszedłem oczywiście na to posiedzenie, jako że sprawą uhonorowania Tadeusza Ryczaja zajmuję się prawie od dziesięciu lat, napisałem w tej sprawie kilka felietonów, uczestniczyłem w niezliczonych dyskusjach czy wręcz kłótniach internetowych osoby Ryczaja tyczących, więc nie mogłem postąpić inaczej. Poprzedniego dnia napisałem felieton bardzo prowokacyjnie zatytułowany „Fałszerze czy mordercy historii Mielca? W kontekście jutrzejszego głosowania w Radzie Miasta”.

 

Po przywitaniu się z kolegami z Komitetu  społecznego, którego też byłem członkiem, chciałem podać na powitanie dłoń także panu radnemu Zalotyńskiemu, ale powiedział publicznie, że dłoni mi nie poda, po tym co wczoraj napisałem. Że nazwałem go w felietonie mordercą.

Oczywiście skłamał, co można łatwo sprawdzić. Ale nie ma to znaczenia. W duchu pojednania zakładam, że po prostu postąpił tak, jak mu radził jego honor. Honor harcerza, którym chyba jest od zawsze i honor prawicowego działacza.

 Co prawda uściśnięcie komuś dłoni to bardzo stary symbol w naszej kulturze. Od wieków podkreśla on równość między obiema stronami. Przykładowo rycerz uścisnąłby dłoń innemu rycerzowi, ale już nie chłopu. Osoby znajdujące się na różnych szczeblach hierarchii społecznej mogły wymieniać jedynie ukłony. Niepodanie komuś ręki sugerowało zatem, że drugą stronę traktuje się jak kogoś o niższej wartości. Jeszcze w II Rzeczypospolitej było to tak czytelną zniewagą, że prowadziło nieraz do pojedynków.

 Ja zakładam pojednawczo, że jako stary komuch muszę się sam zaliczyć do kategorii niższej niż Pan Radny Zalotyński. Czy od tej porty będę się mu jedynie kłaniał? Raczej pewnie nie. Zapewne też, jako osoba bardzo pokojowo nastawiona do ludzi, nie wyzwę go na pojedynek. No bo i na co? Na łopaty? Sądząc po posturze i wieku od razu miałbym do tyłu.

Fakt, ja jestem z chłopów, czego nigdy nie ukrywałem. A mój adwersarz ma takie pańskie nazwisko. To zobowiązuje.

 Ale zostawmy to.

 Dla sprawy pojednania mielczan mogę zrobić wiele. Nawet zapomnieć zniewagi

Bo decyzja Rady Miasta o nadaniu rondu imienia Tadeusza Ryczaja jest decyzją wręcz rewolucyjną społecznie. Może bowiem zatrzeć dotychczasowe podziały wśród mielczan i próbuje wyjść naprzeciw tej ich ogromnej grupie, którzy świadomie żyli w latach polskiego socjalizmu, mimo wszystkich przeciw z sentymentem wspominają tamten czas, a dyrektor Ryczaj, jego uhonorowanie, jest dla nich symbolem tego, że ten ich świat nie zapadnie w zapomnienie, w historyczną nicość. Jak choćby żydowski świat Mielca.

 To ogromna wartość. Nie do przecenienie.

Wierzę, chcę wierzyć, że tę wartość doceniają przywódcy mieleckiego PiS – u , którzy widzą trochę dalej niż prosta nienawiść, którzy chcą to nasze obolałe w sporze społeczeństwo jakoś integrować. Choćby w minimalnym stopniu. Nie dzielić.

 Wierzę w to, wierzę nawet wtedy, kiedy słyszę coraz liczniej pojawiające się w Internecie wołania o to, żeby wojewoda, żeby IPN unieważnili decyzję Rady Miasta, przekreślili ją w imię jakiś bzdurnych, wyimaginowanych zarzutów o propagowanie komunizmu.

 My nie propagujemy komunizmu. Na to jesteśmy za mądrzy. Mądrzejsi, czasem obawiam się, od tych, którzy twierdzą, że propagujemy.

Ale dla wspólnej zgody zapomnijmy o takich licytacjach.

 Pan radny Marek Zalotyński powtarzał, ze jego propozycja uczczenia kapitana Bastyra nie jest motywowana politycznie. Będziemy mieli teraz okazję przekonać się o prawdziwości jego twierdzeń.

 Apeluję z tego miejsca o wielkie mieleckie porozumienie nad podziałami. Nawet kosztem jednego czy drugiego skrzywdzonego przed laty przez polski komunizm. Takie jest życie.

Ale za to wbrew tym napalonym młodym ludziom, nie pamiętającym tamtych czasów, a będących bardziej zajadłymi w nienawiści, niż ci naprawdę pokrzywdzeni.  

 


środa, 26 sierpnia 2020

Fałszerze czy mordercy historii Mielca? W kontekście jutrzejszego głosowania w Radzie Miasta

 


Do mieleckich radnych (prawicy).

  

Właściwie nasze przepychanki historyczne, bo tak trzeba nazwać działania o nazwanie takim czy innym nazwiskiem miejsca w naszym mieście, są dla większości mielczan niezrozumiałe.

Piszę – dla większości, bo ludzie urodzeni w roku 1980, ale pewnie i 1978, 1979, i ci młodsi, niewiele pamiętają z lat osiemdziesiątych, nie mówiąc już o latach siedemdziesiątych, w których tworzona była przyszłość naszego miasta. Życie trwa lat siedemdziesiąt parę, więc ci ludzie to znakomita większość mielczan.

 

Gdy zapytać czterdziestolatka o dyrektora Ryczaja, odpowie: a kto to taki?

Możecie, jako prawica, cieszyć się z tego. Dobrze mu tak! Nich go wszyscy zapomną.

Ja bym jednak zalecał wstrzemięźliwość.

Bo wasze działania powodują, że wykreślamy z historii Mielca całe kilkadziesiąt lat. Ten okres, kiedy Mielce, z zapyziałej powojennej dziury stawał się uprzemysłowionym, dużym, bogatym miastem.

Ten okres, kiedy tworzono tak naprawdę zręby, tak ludzkie, kadrowe, jak i infrastrukturalne,  pod intensywną odbudowę gospodarki mieleckiej w latach 1994 - 2020.

Dla was nawet Stal Mielec, jej potęga lat siedemdziesiątych, wzięła się jedynie z Grzegorza Laty i Pana Kazimierskiego, skądinąd sympatycznych panów. O dyrektorze Ryczaju, faktycznym twórcy potęgi sportowej Mielca, nie wspomina się nawet słowem.

Dobrze, że jeszcze nieliczni wspominają, że w Mielcu produkowano samoloty. Nie tylko helikoptery.

 

Krytykujecie oszukańczą, kłamliwą, bandycka nawet politykę historyczną komunistów, którzy chcieli wykreślić z pamięci Polaków podziemie niepodległościowe, a wcześniej nawet Powstanie Warszawskie, o wojnie z bolszewikami nie wspominając.

I teraz robicie podobną politykę. Choć tylko lokalną.

Wykreślacie mielczanom z ich historii kilkadziesiąt lat. Bo tak naprawdę do tego sprowadzają się wasze działania.

 

Jesteście w sporej części starszymi ludźmi. Nie boicie się, że będziecie ludźmi bez tożsamości?

Bo niby którzy z was byli działaczami niepodległościowymi, solidarnościowymi? A przecież tylko z takimi chcecie się identyfikować.

Nie boicie się, że za jakiś czas, kiedy historia się odwróci, a tak na pewno nastąpi, gdy ktoś zmieni znowu nazwę ronda, o co może być bardzo łatwo, ktoś nazwie was już nawet nie fałszerzami, ale mordercami historii Mielca?

 

Przypominam wam w kontekście tych brutalnych słów, jak zamordowano historię Mielca przedwojennego. Do niedawna mało kto wiedział, że było coś takiego, jak żydowski Mielec. Że połowa mielczan było pochodzenia żydowskiego. Nikt nie wie, jaki wkład mieli w historię Mielca, w jego gospodarkę. Nikt prawie nie wie, co po nich zostało. Chcecie to samo zrobić z Mielcem lat 1945 – 1989?

 

Przypominam wam, że jeden z działaczy posolidarnościowych, pan Myśliwiec, zamordował historię Technikum Mechanicznego i Zespołu Szkół Technicznych w Mielcu. Zerknijcie na stronę szkoły. Jej historia kończy się w roku 1945. Chociaż nadal ta szkoła istnieje.

 

Chcecie uczynić to samo z historią Mielca?

Komu odbija (się) na widok dyni i dlaczego

  Znowu w przełomie października i listopada mamy dwa święta zmarłych. Jedno oficjalne, obchodzone przez wszystkich Polaków, wierzących ...