"Łąka kwietna" wiosną
Najbliższa sesja Rady Miasta rozstrzygnie to, co już rozstrzygnął Urząd Miasta i o czym powiadomił mieszkańców Mielca w przesłanych im harmonogramach odbioru odpadów bio i zielonych.
Czy w tej sytuacji będzie to podejmowanie przez radnych w całym majestacie swoich praw stosownej uchwały(w sprawie określenia rodzajów dodatkowych usług świadczonych przez Gminę Miejską Mielec w zakresie odbierania odpadów komunalnych od właścicieli nieruchomości i zagospodarowania tych odpadów, sposobu ich świadczenia oraz wysokości cen za te usługi) czy będzie to tylko „przyklepanie” tego, o czym zdecydowali wcześniej urzędnicy miejscy?
Ponoć trwały dyskusje radnych na „komisjach” Rady, w których usiłowali wypracować rozwiązania najlepsze dla mieszkańców, nie wiem jednak, jak się skończyły. Czy wszyscy radni byli za rozwiązaniem, które Urząd zaprezentował mielczanom w rozesłanej informacji i czwartkowe głosowanie będzie jedynie formalnością, czy może jednak coś jeszcze zgrzytnie i radni wyrzucą ten system odbioru do kosza?
No bo jest on bez sensu. Przynajmniej z punktu widzenia mieszkańców.
Może pokażę ten bezsens na swoim przykładzie.
Płacę za odbiór odpadów bio. Jednocześnie mam kompostownik i wszystkie odpady bio wyrzucam na kompost. Żadnych odpadów bio nie wrzucam do pojemnika. Wrzucam do niego tylko odpady zielone. I też nie wszystkie. Bo trawę z koszenia trawników wrzucam na kompost.
Do pojemnika na odpady bio wrzucam tylko takie odpady zielone, które na kompost się nie nadają. Czyli pocięte gałęzie oraz liście, szczególnie z orzecha, dębu czy sosny. A także wyrywane chwasty – badyle i inne podobne.
W tej sytuacji samochód po odpady bio przyjedzie do mnie 3 razy w miesiącu „po próżnicy”. Przyjedzie i niczego nie zabierze. Bo pojemnik będzie pusty. Ale paliwo spali.
Podpowiadam panom i paniom radnym inne, bardziej inteligentne rozwiązanie sprawy.
Przyjazd po odpady bio i zielone mogłyby być dwa razy w miesiącu. W sezonie to naprawdę wystarczy, by i jedne i drugie odpady z działki przydomowej i domu wywieźć.
Pozostałaby do rozwiązania kwestia wywozu liści w październiku i listopadzie i wtedy można by dopłacić za dodatkowe kursy śmieciarki, gdyż liści, i to mokrych, jest dużo i niczego z nimi nie można zrobić, prócz wywozu.
Powie ktoś, ze wywóz odpadów bio w lecie co dwa tygodnie to zbyt mało. A niby dlaczego? Co w tych odpadach jest takiego, że nie mogą poczekać na wywóz nawet 14 dni? Przecież odpadów mięsnych do bio wrzucać nie można. Odpady mięsne, a także pampersy i inne wrażliwe na temperaturę odpady, wrzuca się do pojemników na odpady zmieszane, które w lecie wywożone są co dwa tygodnie. I miałem taki przypadek w ubiegłym roku, w wielkie upały, że po wyrzuceniu resztek mięsa nagle odkryłem setki białych robaków łażących po ściankach pojemnika.
Oczywiście, i resztki mięsne, i pampersy dzieci czy starców, można zawiązywać w worki foliowe i niech tam w nich czekają sobie na wywóz dwa tygodnie, w lipcu, w wysokiej temperaturze, zaparzając się i gnijąc, nie wydzielając zapachów, ale czy to jest bezpieczne?
Czy nie należałoby podejść od nowa do całości sprawy?
Szanowni Państwo Radni. Decyzja należy do was. Nie do urzędników, którzy usiłują nas epatować kwietnymi łąkami, nie wytwarzającymi odpadów zielonych tylko miłe dla nosa zapachy i miłe dla oczu kolory, gdy prawdziwe problemy są spychane na zaplecze Urzędu.
ps.
Na tym zapleczu być może - mam nadzieję - już trwa intensywna dyskusja o budowie dla
Mielca jakiejś kompostowni czy innej instalacji, mogącej ulżyć
mielczanom. Trwa?