piątek, 9 sierpnia 2019

Mielec tył(ki)em do rewolucji

Edukacja, tak mielczan jak i Polaków w ogóle, mająca przekształcić obywateli ksenofobicznego, katolickiego i nacjonalistycznego kraju na skraju Europy w pełnoprawnych, oświeconych Europejczyków, prowadzona przez dwa dziesięciolecia przez Gazetę Wyborczą i skupionych wokół niej dobrze płatnych, nowoczesnych patriotów, nie przyniosła oczekiwanego skutku.
Nie do końca udało się zniszczyć polskie wzorce i modele kulturowe, polską tradycję wspartą na polskiej historii, by przekształcić Polaków w wynarodowioną miazgę.
Wspierające wymienione wyżej czynniki dezintegracji tożsamości Polaków  instytucje unijne robiły i nadal robią co mogą, by pod hasłami walki z rasizmem, antysemityzmem, ksenofobią, faszyzmem, rasizmem i czymkolwiek jeszcze, zaaplikować Polsce taką kurację, która do reszty zniszczyć ma polską tożsamość narodową, sprawić, by Polacy poczuli się obywatelami Europy, czy może raczej jej pachołkami, a Polska wyzuta z tradycji, z Kościołem pozbawionym autorytetu, nie była już Polską silną, z którą ktokolwiek z możnych będzie się musiał liczyć.
To, że ta kuracja nie do końca się udała, że nie daliśmy z siebie zrobić antysemitów pod wpływem książek Grossa, narodu kolaborantów i morderców pod wpływem kolejnych opracowań naukowców i instytucji żydowskich, że postawiliśmy się twardo izraelskim politykom,  że nie poczuliśmy się w swej masie faszystami, a coraz bardziej patriotami, że nie ulegamy presji Senatu USA i lobbystycznych organizacji żydowskich w sprawie odszkodowań, że jednak nie ulegliśmy pedagogice wstydu i hańby za swoją historię (choć uległa jej duża część inteligencji), zawdzięczamy w zasadzie dwu czynnikom.
Po pierwsze silnemu, odpornemu na quasi stalinowskie kształtowanie sumień, charakterowi narodowym, jakąś narodową mądrością, która pozwoliła na bieżąco oddzielać kłamstwo od prawdy.
Po drugie, czy to się komuś podoba, czy nie, wygranej PiS i odwróceniu przez niego narracji historycznej i godnościowej, wspartej ogólnie pojęta troską o „szarego Polaka”.
Ale o ile ta rewolucja mentalna, którą lewicowa Europa chciała nam przeprowadzić, posługując się sfałszowanymi często argumentami z obszaru historii i ogólnie pojętej moralności politycznej i narodowej nie za bardzo się udała, o tyle kolejna, która nie puka, ale wali w nasze bramy, może zakończyć się zwycięstwem „sił postępu” nad „zacofaną” Polską.
Bo rewolucja, mająca odmienić oblicze „zacofanej”, „ksenofobicznej”, „faszystowskiej” i antysemickiej Polaki weszła w nową, intensywną fazę.
To nic, że odbywa się pod zupełnie fałszywymi hasłami „miłości”. Że nie głosi wprost walki z powyżej wymienionymi „przywarami” Polaków. Ta rewolucja niesie za sobą spustoszenie moralne i dezintegrację społeczną.
To oczywiście rewolucja LGBT
Jak pisał Papież Franciszek: Ta rewolucja w obyczajach i moralności często wymachuje flagą wolności, ale w rzeczywistości przyniosła dewastację duchową i materialną niezliczonym ludzkim istotom, szczególnie najbardziej narażonym. Watykan 17.11.2014.
Obecna Rada Miasta Mielec nie jest  organem, który cenię. Ba, nawet sobie myślę, że jest organem w zaniku. I że bez niej Mielcowi byłoby łatwiej. Ale taki mamy ustrój i rada musi być. Nawet jak sama nie wie, po co jest. I mielczanie też nie wiedza.
Jak na razie jest,  by podejmować uchwały, które przygotują jej urzędnicy miejscy. I jeszcze czasem zadaje pytania. Np. o to, dlaczego jest dziura w chodniku,. Albo czy Urząd już coś tam napisał albo coś zorganizował. Np. wymianę pieców węglowych na mniej węglowe.
Jako organ w zaniku rada miasta zmierza prosto do przekształcenia się w organ bezpłciowy, przepraszam, neutralny płciowo. Tak chce Unia Europejska, by język polski był coraz bardziej neutralny płciowo.
A w ślad za językiem pójdą się neutralizować po kolei różne dziedziny naszego życia. Także miejskiego.
Bo dopiero nazwanie – czyli użycie języka – stwarza rzecz. Rzecz nienazwana nie istnieje.
Rzecz, której nazwę się zmieni, także ulega zmianie. Drobny przykład: aborcja jest „zabiegiem” czy aborcja jest zabójstwem?
Z nasza radą Miasta będzie podobnie. Z organu, który coś znaczył, powoli przekształci się w organ neutralny płciowo, czyli tak naprawdę jakąś samorządową amebę, organ bezmózgi.
Nie wiem, jakie indywidualne poglądy reprezentują jej członkowie, czy są wierzącymi w Boga, czy są praktykującymi, czy są ateistami, czy mają poglądy socjalistyczne, czy rynkowe, czy w ogóle mają jakieś poglądy.
Dlaczego członkowie Rady Miasta Mielec, czyli radni, usiłują nie dostrzegać tej rewolucji, która trwa wokół, rewolucji rozpętanej tak naprawdę przez siły zewnętrzne, wrogie „zacofanej” Polsce, a firmowane przez naszych tęczowych?
Powie ktoś: Rada Miasta nie jest od rewolucji. Jakiejkolwiek. Jest od dziur w chodnikach, (co też robi średnio).
Ja powiem, że Rada Miasta , jako miejscowy prawodawca, jeśli ma sumienie i jeśli nie jest jej obojętna przyszłość Mielca i mielczan , i jeśli wcześniej poszczególni radni i cały organ nie stał się z racji swego charaktery tęczowy i lgbt, jeśli nie został przez kogoś tam od Sorosa lub innych takich kupiony, to ma obowiązek zajmować stanowisko.
Wszyscy postępowcy nie lubią ostatnio abp Jędraszewskiego.
Ja nie jestem postępowy, ale też mnie wkurzył. Ale zanim go skrytykuję, powiem że się z nim zgadzam co do diagnozy: ideologia lgbt to współczesna śmiertelna choroba naszej cywilizacji. Jeśli jej zawczasu nie opanujemy. Czy nazwałbym ją tęczową zarazą? Pewnie jest taka możliwość, jakbym się wkurzył, ale na pewno nie w skojarzeniu z czerwoną zarazą, która wymordowała 100 mln ludzi.
I dlatego wkurza mnie i sam arcybiskup, i jego wypowiedź, i wypowiedzi wielu innych hierarchów, którzy pokazują, że nie wiedza, w jakim świecie żyją, z jakim przeciwnikiem walczą, z jakimi potężnymi siłami przyszło im się zmierzyć.  Zwalanie wszystkiego na Pana Boga, na to, że na pewno pomoże, jest beztroską . To my musimy swoją postawa pomóc Panu Bogu. A nie zachowywać się jak naiwne dzieci i kłapać językiem bez opamiętania.
Hierarchowie swoimi wypowiedziami jeszcze bardziej przekonują wiernych bardzo już przekonanych, obojętnych zrażają, a młodzi ludzie przechodzą na stronę lgbt, zachęceni jej fałszywą „miłością”. Pamiętając jednocześnie nierozliczenie skandali w samym Kościele.
I gdzie tu nasza Rada Miasta?
No właśnie, gdzie? Chyba nigdzie.
Nie wiem, czy tak się boją, czy sami są tacy tęczowi, w duszach lub na zewnątrz, czy czekają na zmianę władzy w Warszawie, by dopiero wtedy „być za a nawet przeciw”, czy może nic jeszcze nie podpowiedział im zaprzyjaźniony proboszcz?
Ale jak miał powiedzieć, jak nasz biskup jest tak, jakby go nie było. Więc może jednak warto samemu ruszyć dupą i zamiast wystawiać ją na rewolucję, ryzykując tęgiego kopa, pójść po rozum do głowy i przeciwstawić się złu, które usiłuje Polakami zawładnąć?

czwartek, 8 sierpnia 2019

Mielec tył(ki)em do rewolucji


Edukacja, tak mielczan jak i Polaków w ogóle, mająca przekształcić obywateli ksenofobicznego, katolickiego i nacjonalistycznego kraju na skraju Europy w pełnoprawnych, oświeconych Europejczyków, prowadzona przez dwa dziesięciolecia przez Gazetę Wyborczą i skupionych wokół niej dobrze płatnych, nowoczesnych patriotów, nie przyniosła oczekiwanego skutku.

Nie do końca udało się zniszczyć polskie wzorce i modele kulturowe, polską tradycję wspartą na polskiej historii, by przekształcić Polaków w wynarodowioną miazgę.

Wspierające wymienione wyżej czynniki dezintegracji tożsamości Polaków  instytucje unijne robiły i nadal robią co mogą, by pod hasłami walki z rasizmem, antysemityzmem, ksenofobią, faszyzmem, rasizmem i czymkolwiek jeszcze, zaaplikować Polsce taką kurację, która do reszty zniszczyć ma polską tożsamość narodową, sprawić, by Polacy poczuli się obywatelami Europy, czy może raczej jej pachołkami, a Polska wyzuta z tradycji, z Kościołem pozbawionym autorytetu, nie była już Polską silną, z którą ktokolwiek z możnych będzie się musiał liczyć.

To, że ta kuracja nie do końca się udała, że nie daliśmy z siebie zrobić antysemitów pod wpływem książek Grossa, narodu kolaborantów i morderców pod wpływem kolejnych opracowań naukowców i instytucji żydowskich, że postawiliśmy się twardo izraelskim politykom,  że nie poczuliśmy się w swej masie faszystami, a coraz bardziej patriotami, że nie ulegamy presji Senatu USA i lobbystycznych organizacji żydowskich w sprawie odszkodowań, że jednak nie ulegliśmy pedagogice wstydu i hańby za swoją historię (choć uległa jej duża część inteligencji), zawdzięczamy w zasadzie dwu czynnikom.
Po pierwsze silnemu, odpornemu na quasi stalinowskie kształtowanie sumień, charakterowi narodowym, jakąś narodową mądrością, która pozwoliła na bieżąco oddzielać kłamstwo od prawdy.
Po drugie, czy to się komuś podoba, czy nie, wygranej PiS i odwróceniu przez niego narracji historycznej i godnościowej, wspartej ogólnie pojęta troską o „szarego Polaka”.

Ale o ile ta rewolucja mentalna, którą lewicowa Europa chciała nam przeprowadzić, posługując się sfałszowanymi często argumentami z obszaru historii i ogólnie pojętej moralności politycznej i narodowej nie za bardzo się udała, o tyle kolejna, która nie puka, ale wali w nasze bramy, może zakończyć się zwycięstwem „sił postępu” nad „zacofaną” Polską.

Bo rewolucja, mająca odmienić oblicze „zacofanej”, „ksenofobicznej”, „faszystowskiej” i antysemickiej Polaki weszła w nową, intensywną fazę.
To nic, że odbywa się pod zupełnie fałszywymi hasłami „miłości”. Że nie głosi wprost walki z powyżej wymienionymi „przywarami” Polaków. Ta rewolucja niesie za sobą spustoszenie moralne i dezintegrację społeczną.
To oczywiście rewolucja LGBT

Jak pisał Papież Franciszek: Ta rewolucja w obyczajach i moralności często wymachuje flagą wolności, ale w rzeczywistości przyniosła dewastację duchową i materialną niezliczonym ludzkim istotom, szczególnie najbardziej narażonym. Watykan 17.11.2014.

Obecna Rada Miasta Mielec nie jest  organem, który cenię. Ba, nawet sobie myślę, że jest organem w zaniku. I że bez niej Mielcowi byłoby łatwiej. Ale taki mamy ustrój i rada musi być. Nawet jak sama nie wie, po co jest. I mielczanie też nie wiedza.
Jak na razie jest,  by podejmować uchwały, które przygotują jej urzędnicy miejscy. I jeszcze czasem zadaje pytania. Np. o to, dlaczego jest dziura w chodniku,. Albo czy Urząd już coś tam napisał albo coś zorganizował. Np. wymianę pieców węglowych na mniej węglowe.

Jako organ w zaniku rada miasta zmierza prosto do przekształcenia się w organ bezpłciowy, przepraszam, neutralny płciowo. Tak chce Unia Europejska, by język polski był coraz bardziej neutralny płciowo.
A w ślad za językiem pójdą się neutralizować po kolei różne dziedziny naszego życia. Także miejskiego.
Bo dopiero nazwanie – czyli użycie języka – stwarza rzecz. Rzecz nienazwana nie istnieje.
Rzecz, której nazwę się zmieni, także ulega zmianie. Drobny przykład: aborcja jest „zabiegiem” czy aborcja jest zabójstwem?

Z nasza radą Miasta będzie podobnie. Z organu, który coś znaczył, powoli przekształci się w organ neutralny płciowo, czyli tak naprawdę jakąś samorządową amebę, organ bezmózgi.

Nie wiem, jakie indywidualne poglądy reprezentują jej członkowie, czy są wierzącymi w Boga, czy są praktykującymi, czy są ateistami, czy mają poglądy socjalistyczne, czy rynkowe, czy w ogóle mają jakieś poglądy.

Dlaczego członkowie Rady Miasta Mielec, czyli radni, usiłują nie dostrzegać tej rewolucji, która trwa wokół, rewolucji rozpętanej tak naprawdę przez siły zewnętrzne, wrogie „zacofanej” Polsce, a firmowane przez naszych tęczowych?

Powie ktoś: Rada Miasta nie jest od rewolucji. Jakiejkolwiek. Jest od dziur w chodnikach, (co też robi średnio).
Ja powiem, że Rada Miasta , jako miejscowy prawodawca, jeśli ma sumienie i jeśli nie jest jej obojętna przyszłość Mielca i mielczan , i jeśli wcześniej poszczególni radni i cały organ nie stał się z racji swego charaktery tęczowy i lgbt, jeśli nie został przez kogoś tam od Sorosa lub innych takich kupiony, to ma obowiązek zajmować stanowisko.

Wszyscy postępowcy nie lubią ostatnio abp Jędraszewskiego.
Ja nie jestem postępowy, ale też mnie wkurzył. Ale zanim go skrytykuję, powiem że się z nim zgadzam co do diagnozy: ideologia lgbt to współczesna śmiertelna choroba naszej cywilizacji. Jeśli jej zawczasu nie opanujemy. Czy nazwałbym ją tęczową zarazą? Pewnie jest taka możliwość, jakbym się wkurzył, ale na pewno nie w skojarzeniu z czerwoną zarazą, która wymordowała 100 mln ludzi.

I dlatego wkurza mnie i sam arcybiskup, i jego wypowiedź, i wypowiedzi wielu innych hierarchów, którzy pokazują, że nie wiedza, w jakim świecie żyją, z jakim przeciwnikiem walczą, z jakimi potężnymi siłami przyszło im się zmierzyć.  Zwalanie wszystkiego na Pana Boga, na to, że na pewno pomoże, jest beztroską . To my musimy swoją postawa pomóc Panu Bogu. A nie zachowywać się jak naiwne dzieci i kłapać językiem bez opamiętania.
Hierarchowie swoimi wypowiedziami jeszcze bardziej przekonują wiernych bardzo już przekonanych, obojętnych zrażają, a młodzi ludzie przechodzą na stronę lgbt, zachęceni jej fałszywą „miłością”. Pamiętając jednocześnie nierozliczenie skandali w samym Kościele.

I gdzie tu nasza Rada Miasta?

No właśnie, gdzie? Chyba nigdzie.
Nie wiem, czy tak się boją, czy sami są tacy tęczowi, w duszach lub na zewnątrz, czy czekają na zmianę władzy w Warszawie, by dopiero wtedy „być za a nawet przeciw”, czy może nic jeszcze nie podpowiedział im zaprzyjaźniony proboszcz?
Ale jak miał powiedzieć, jak nasz biskup jest tak, jakby go nie było. Więc może jednak warto samemu ruszyć dupą i zamiast wystawiać ją na rewolucję, ryzykując tęgiego kopa, pójść po rozum do głowy i przeciwstawić się złu, które usiłuje Polakami zawładnąć?

Bo jak powiedział abp Jędraszewski, „Ideologia lgbt to antychrześcijański system myślenia i antywartości, który odrzuca przesłanie o Bogu, który stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę i powołał do życia i płodności małżeńskiej”.

środa, 7 sierpnia 2019

Mielec: poszukiwany człowiek z wizją


Jakby nie patrzeć na przeszłość Mielca - bardziej życzliwie czy mniej życzliwie - cztery lata temu skończyło się w historii miasta coś, co nazwałbym „epoką” Chodorowskiego.
Różni ludzie różnie ją oceniają. Nie sposób jednak, będąc uczciwym, zaprzeczyć, że były to właśnie lata inżyniera - prezydenta Chodorowskiego.
I zaprzeczyć temu, że obecnie żyjemy w okresie przejściowym. Przejściowym do czego? Na to próbuję odpowiedzieć tym felietonem.

Podkreślam powyżej zawód byłego prezydenta, bo to on – moim zdaniem – determinował kierunek jaki nadano rozwojowi miasta. Kierunek na odbudowę przemysłu.
Powie ktoś – zawaliła się WSK, to  trzeba było zatkać powstałą dziurę, więc kierunek działań był oczywisty. Tak, ale to tylko połowa prawdy.

Inżynierskie, wueskowskie myślenie byłego prezydenta odcisnęło bowiem swoje piętno nie tylko na bardzo pozytywnym, gospodarczym kierunku rozwoju miasta, gdzie inżynierskie spojrzenie było wtedy konieczne, ale także na wielu innych kwestiach, gdzie takie myślenie mogło być, a może i było, obciążeniem.

Jak patrzę z perspektywy dwudziestu pięciu lat, bo przed tylu laty ruszyła mielecka strefa ekonomiczna i zaczął rządzić pan Chodorowski, to sobie myślę, że był to czas budowania tzw. bazy, biorąc rzecz z marksistowska, czyli materialnych sił wytwórczych Mielca, od której/których później zależą zmiany społeczne, czyli zmiana nadbudowy, czyli codziennej egzystencji obywateli, ich kultury, zamożności, politycznej świadomości, stosunków wzajemnych, struktur społecznych etc.

By nie urażać prawej strony politycznej, uczulonej na nawet żartobliwe odniesienia do Marksa, można powiedzieć, że budowano fundamenty dla przyszłego rozwoju Mielca. I je zbudowano. Dość solidne. Na tyle, na ile można to robić w kapitalizmie, gdzie państwo nie gwarantuje obywatelowi wszystkiego.

I w tym budowaniu udział inżyniera, prezydenta Chodorowskiego był nie do przecenienia.
Wiem, zaraz różni wyciągną mi takie różne: a że sprowadził do Mielca Kronospan i że go chronił, a to że strefa daje za małe zarobki, a to że nie mamy firm technologicznych, tylko proste przetwórstwo, a to że nie wybudował hali, a i biblioteki też mu się nie udało, a to że polikwidował przedszkola, a to że zaniedbał kulturę.

Odbudowany mielecki przemysł, czy on się komuś podoba, czy nie, zapewnił w ostatnich latach stabilną, na względnie dobrym poziomie, egzystencję mielczanom Mielca i całego powiatu. Że jest ta egzystencja wspomagana pieniędzmi z emigracji? Jest. Ale gdyby nie nowy przemysł, było by znacznie, znacznie gorzej.

Mógłbym tak ciągnąc wątek Chodorowskiego, ale byłoby coraz mniej ciekawie.
Bo jesteśmy w innym czasie, z dziedzictwem, ale i bagażem po minionym okresie. Dziedzictwo to przemysł i dość wysoki, stabilny poziom życia mielczan.
Bagaż to brak zakreślonej perspektywy działania i brak wizji dalszego rozwoju miasta, którą można kontynuować.
Bo mam przekonanie, że prezydent Chodorowski odszedł w najlepszym dla siebie czasie, kiedy już zrobił wszystko co mógł, a nie miał pomysłu na to, co dalej.

Wydawało się przez chwilę, mnie także, że z taką wizją przyszedł pan Kozdęba. I pierwszy rok działalności mógł na to wskazywać. Czy ta wizja naprawdę była, lecz zabiła ją śmiertelna choroba, czy jej nie było, tego już się nigdy nie dowiemy. Potem to już był tylko zjazd. I ten zjazd trwa nadal.

Nagle obudziliśmy się w mieście, względnie bogatym, względnie stabilnym, ze względnie zadowolonymi obywatelami, budującymi na potęgę nowe domy i bloki, ale mieście, które znalazło się na uboczu wszystkiego.
Mieście, w którym nikt nie ma pomysłu, co dalej. W jaką iść stronę.
Stary prezydent nie zostawił w spadku Mielcowi nowej perspektywy, nowi prezydenci jej nie posiadają.
Ba, nie posiadają nawet części tego potencjału intelektualnego na nowe czasy, jaki Chodorowski miał na minione.

Mielec został się ze skłóconymi gremiami rządzącymi, na dodatek też nie posiadającymi żadnego potencjału intelektualnego do wprowadzania zmian, nie posiadającymi dodatkowo odwagi do niepopularnych albo tylko kontrowersyjnych posunięć.

Mielczanie niespodzianie obudzili się w małym, mało znaczącym, zadłużonym mieście, z rozgrzebaną budową hali, która może go pogrążyć finansowo, czy to w trakcie realizacji, czy i po niej. Jeszcze niektórzy w to wierzą, pamiętając wielkie czasy WSK albo początków strefy, że wszyscy się nami interesują, ze wszyscy Mielcowi pomagają.
A tu trzeba wreszcie sobie uświadomić, że takich miast jak Mielec jest na kopy i ze chociażby Stalowa Wola, kiedyś o podobnym potencjale przemysłowym, stała się znaczącym ośrodkiem i przemysłu i nauki (posiada filie KUL – u, Politechniki Rzeszowskiej), a teraz także kulturalnie bije na głowę nasze miasto.

Właśnie, brak zainteresowania kulturą to jeden z większych grzechów, który obciąża – moim zdaniem – starego prezydenta. W Mielcu, w kulturze, dzieje się w porównaniu z innymi miastami mało, bardzo mało. Są ludzie, brak bazy.
Nawet orkiestra w święto państwowe nie ma gdzie zagrać patriotycznych pieśni, bo deszcz ją zmusza do rejterady.
Niestety, nie widać, by następcy mieli o kulturze jakieś pojęcie i ją doceniali.

Powie ktoś, nie o kulturę chodzi. Powiem: nie tylko o kulturę, ale o nią także.
W jaką stronę ma iśc Mielec?
Przemysł jest, ale nie jest wieczny.
Firmy się kończą i odchodzą, zależnie od koniunktury i wielu innych czynników. Przyjdą nowe? Przyjdą. Jakie?
Jak kształtować, planować przemysłową przyszłość? By nie zdawać się na przypadek, ale mieć wizję i ją realizować. Mając na uwadze rewolucję przemysłową 4.0, która niechybnie nas czeka i której skutki mogą być bolesne.
Jak planować rozwój miasta w jego warstwie nadbudowy? Oświaty, kultury, opieki nad dziećmi, nad starszymi, jak kształtować komunikację zewnętrzną i wewnętrzną, z kim wreszcie się przyjaźnić, jakie zawierać sojusze dobre dla miasta, a nie tylko dla partii i klik towarzyskich?

Do Mielca, do nas wszystkich, zbliżają się wybory do Sejmu. Będą obietnice, których chyba nikt nie zrealizuje. Paradoksalnie, dobrą passę Mielca otworzył rząd SLD w 1995 roku. Potem były po kolei różne rządy. Rząd Buzka był wrogiem stref ekonomicznych, drugi rząd SLD z Millerem, nadał strefom nowy pęd, który trwa do dzisiaj. Pierwszy PiS niczego nie zepsuł. Najmniej dla stref zrobiła Platforma Obywatelska, rządząca przez 8 lat w Polsce. Chociaż przez prawie 20 lat miała wpływ na rozwój miasta pod postacią ugrupowania Nasz Mielec, trudno tym rozwojem ją obciążyć. To wyłączna zasługa Chodorowskiego i Błędowskiego.

Dzisiejszy SLD jest siłą wsteczną, nie interesującą się niczym, prócz lgbt i antypisu.
Niestety, podobnie ma Platforma.
Czy to oznacza, że według mnie szansą dla Mielca jest wygrana PiS? Ja tak nie sądzę.

Jak jeździłem po Polsce, jako pracownik Agencji Rozwoju Przemysłu, w nowe miejsca, w których chciano utworzyć specjalną strefę ekonomiczną, często mówiłem lokalnym rozmówcom, że to, iż przyjechaliśmy do nich z Warszawy, nic nie znaczy.
Ich lokalne problemy tak naprawdę nikogo w stolicy nie obchodzą. My możemy im podarować tę przysłowiową „wędkę”, ale to, czy cokolwiek na nią złowią, czy zrobią coś dla rozwoju swojego miasta, regionu, zależy wyłącznie od nich samych.
Oczywiście, były wyjątki, jak wprowadzenie Koreańczyków do Kobierzyc pod Wrocławiem, gdy zaangażował się w sprawę cały rząd, czy jakieś Mercedesy obecnego rządu, ale to wyjątki.
To, jak będzie się rozwijało małe miasto, zależy wyłącznie od jego władz.
Mielec miał szczęście. 25 lat temu dostał nie wędkę, ale sieć. I znalazło się do niej kilku zdolnych rybaków, z Chodorowskim na czele.

Ale to się już nie powtórzy.

Mielcowi dzisiaj nikt nie pomoże. Mielec się dla dużych graczy nie liczy.
Mielec może liczyć tylko na siebie.
I na człowieka z wizją rozwoju. Takiego, który jakoś okiełznałby zwaśnionych radnych czy to szantażem, czy autorytetem.

Czy ja widzę takiego kogoś? Na razie nie.

Mielcowi potrzebny jest człowiek z wizją, z charyzmą. Szukajmy takiego. Bo zaczniemy się powoli zapadać.

wtorek, 6 sierpnia 2019

Mielec czeka na nowe otwarcie


Pisząc felieton zatytułowany „Mielec „został się sam”” , doszedłem do wniosku, który może nie do końca wyraźnie wybrzmiał w zakończeniu  i czytelnicy mogą się czuć nieco zagubieni, roztrząsając, co też autor miał na myśli.

Więc z tego powodu teraz ja z kolei czuję się w obowiązku postawić „kropkę nad i”.
Jakby nie patrzeć na przeszłość - bardziej życzliwie czy mniej życzliwie - cztery lata temu skończyło się w historii Mielca coś, co nazwałbym „epoką” Chodorowskiego.
Różni ludzie różnie ją oceniają. Nie sposób jednak, będąc uczciwym, zaprzeczyć, że były to waśnie lata inżyniera - prezydenta Chodorowskiego. I tego, że obecnie żyjemy w okresie przejściowym. Przejściowym do czego? Na to próbuję odpowiedzieć tym felietonem.

Podkreślam powyżej zawód byłego prezydenta, bo to on – moim zdaniem – determinował kierunek jaki nadano rozwojowi miasta. Kierunek na odbudowę przemysłu.
Powie ktoś – zawaliła się WSK, to  trzeba było zatkać powstałą dziurę, więc kierunek działań był oczywisty. Tak, ale to tylko połowa prawdy.

Inżynierskie, wueskowskie myślenie byłego prezydenta odcisnęło bowiem swoje piętno nie tylko na bardzo pozytywnym, gospodarczym kierunku rozwoju miasta, gdzie inżynierskie spojrzenie było wtedy konieczne, ale także na wielu innych kwestiach, gdzie takie myślenie mogło być, a może i było, obciążeniem.

Jak patrzę z perspektywy dwudziestu pięciu lat, bo przed tylu laty ruszyła mielecka strefa ekonomiczna i zaczął rządzić pan Chodorowski, to sobie myślę, że był to czas budowania tzw. bazy, biorąc rzecz z marksistowska, czyli materialnych sił wytwórczych Mielca, od której/których później zależą zmiany społeczne, czyli zmiana nadbudowy, czyli codziennej egzystencji obywateli, ich kultury, zamożności, politycznej świadomości, stosunków wzajemnych, struktur społecznych etc.

By nie urażać prawej strony politycznej, uczulonej na nawet żartobliwe odniesienia do Marksa, można powiedzieć, że budowano fundamenty dla przyszłego rozwoju Mielca. I je zbudowano. Dość solidne. Na tyle, na ile można to robić w kapitalizmie, gdzie państwo nie gwarantuje obywatelowi wszystkiego.

I w tym budowaniu udział inżyniera, prezydenta Chodorowskiego był nie do przecenienia.
Wiem, zaraz różni wyciągną mi takie różne: a że sprowadził do Mielca Kronospan i że go chronił, a to że strefa daje za małe zarobki, a to że nie mamy firm technologicznych, tylko proste przetwórstwo, a to że nie wybudował hali, a i biblioteki też mu się nie udało, a to że polikwidował przedszkola, a to że zaniedbał kulturę.

Odbudowany mielecki przemysł, czy on się komuś podoba, czy nie, zapewnił w ostatnich latach stabilną, na względnie dobrym poziomie, egzystencję mielczanom Mielca i całego powiatu. Że jest ta egzystencja wspomagana pieniędzmi z emigracji? Jest. Ale gdyby nie nowy przemysł, było by znacznie, znacznie gorzej.

Mógłbym tak ciągnąc wątek Chodorowskiego, ale byłoby coraz mniej ciekawie.
Bo jesteśmy w innym czasie, z dziedzictwem, ale i bagażem po minionym okresie. Dziedzictwo to przemysł i dość wysoki, stabilny poziom życia mielczan.
Bagaż to brak zakreślonej perspektywy działania i brak wizji dalszego rozwoju miasta, którą można kontynuować.
Bo mam przekonanie, że prezydent Chodorowski odszedł w najlepszym dla siebie czasie, kiedy już zrobił wszystko co mógł, a nie miał pomysłu na to, co dalej.

Wydawało się przez chwilę, mnie także, że z taką wizją przyszedł pan Kozdęba. I pierwszy rok działalności mógł na to wskazywać. Czy ta wizja naprawdę była, a tylko zabiła ją śmiertelna choroba, czy jej nie było, tego już się nigdy nie dowiemy. Potem to już był tylko zjazd. I ten zjazd trwa nadal.

Nagle obudziliśmy się w mieście, względnie bogatym, względnie stabilnym, ze względnie zadowolonymi obywatelami, budującymi na potęgę nowe domy i bloki, ale mieście, które znalazło się na uboczu wszystkiego.
Mieście, w którym nikt nie ma pomysłu, co dalej. W jaką iść stronę.
Stary prezydent nie zostawił w spadku Mielcowi nowej perspektywy, nowi prezydenci jej nie posiadają.
Ba, nie posiadają nawet części tego potencjału intelektualnego na nowe czasy, jaki Chodorowski miał na minione.
 
Zdjęcie za Promocja Mielec
Mielec został się ze skłóconymi gremiami rządzącymi, na dodatek też nie posiadającymi żadnego potencjału intelektualnego do wprowadzania zmian, nie posiadającymi dodatkowo odwagi do niepopularnych albo tylko kontrowersyjnych posunięć.

Mielczanie niespodzianie obudzili się w małym, mało znaczącym, zadłużonym mieście, z rozgrzebaną budową hali, która może go pogrążyć finansowo, czy to w trakcie realizacji, czy i po niej. Jeszcze niektórzy w to wierzą, pamiętając wielkie czasy WSK albo początków strefy, że wszyscy się nami interesują, ze wszyscy Mielcowi pomagają.
A tu trzeba wreszcie sobie uświadomić, że takich miast jak Mielec jest na kopy i ze chociażby Stalowa Wola, kiedyś o podobnym potencjale przemysłowym, stała się znaczącym ośrodkiem i przemysłu i nauki (posiada filie KUL – u, Politechniki Rzeszowskiej), a teraz także kulturalnie bije na głowę nasze miasto.

Właśnie, brak zainteresowania kulturą to jeden z większych grzechów, który obciąża – moim zdaniem – starego prezydenta. W Mielcu, w kulturze, dzieje się w porównaniu z innymi miastami mało, bardzo mało. Są ludzie, brak bazy.
Nawet orkiestra w święto państwowe nie ma gdzie zagrać patriotycznych pieśni, bo deszcz ją zmusza do rejterady.
Niestety, nie widać, by następcy mieli o kulturze jakieś pojęcie i ją doceniali.

Powie ktoś, nie o kulturę chodzi. Powiem: nie tylko o kulturę, ale o nią także.
W jaką stronę ma iśc Mielec?
Przemysł jest, ale nie jest wieczny.
Firmy się kończą i odchodzą, zależnie od koniunktury i wielu innych czynników. Przyjdą nowe? Przyjdą. Jakie?
Jak kształtować, planować przemysłową przyszłość? By nie zdawać się na przypadek, ale mieć wizję i ją realizować. Mając na uwadze rewolucję przemysłową 4.0, która niechybnie nas czeka i której skutki mogą być bolesne.
Jak planować rozwój miasta w jego warstwie nadbudowy? Oświaty, kultury, opieki nad dziećmi, nad starszymi, jak kształtować komunikację zewnętrzną i wewnętrzną, z kim wreszcie się przyjaźnić, jakie zawierać sojusze dobre dla miasta, a nie tylko dla partii i klik towarzyskich?

Do Mielca, do nas wszystkich, zbliżają się wybory do Sejmu. Będą obietnice, których chyba nikt nie zrealizuje. Paradoksalnie, dobrą passę Mielca otworzył rząd SLD w 1995 roku. Potem były po kolei różne rządy. Rząd Buzka był wrogiem stref ekonomicznych, drugi rząd SLD z Millerem, nadał strefom nowy pęd, który trwa do dzisiaj. Pierwszy PiS niczego nie zepsuł. Najmniej dla stref zrobiła Platforma Obywatelska, rządząca przez 8 lat w Polsce. Chociaż przez prawie 20 lat miała wpływ na rozwój miasta pod postacią ugrupowania Nasz Mielec, trudno tym rozwojem ją obciążyć. To wyłączna zasługa Chodorowskiego i Błędowskiego.

Teraz SLD jest siła wsteczną, nie interesującą się niczym, prócz lgbt i antypisu.
Niestety, podobnie ma Platforma.
Czy to oznacza, że według mnie szansą dla Mielca jest wygrana PiS? Ja tak nie sądzę.
Mielcowi nikt nie pomoże. Mielec się dla dużych graczy nie liczy.
Mielec może liczyć tylko na siebie.
I na człowieka z wizją rozwoju. Takiego, który jakoś okiełznałby zwaśnionych radnych czy to szantażem, czy autorytetem.

Czy ja widzę takiego kogoś? Na razie nie.

poniedziałek, 5 sierpnia 2019

Mielec czeka na nowe otwarcie



zdjęcie za Gość Niedzielny


Pisząc felieton zatytułowany „Mielec „został się sam”” , doszedłem do wniosku, który może nie do końca wyraźnie wybrzmiał w zakończeniu  i czytelnicy mogą się czuć nieco zagubieni, roztrząsając, co też autor miał na myśli.

Więc z tego powodu teraz ja z kolei czuję się w obowiązku postawić „kropkę nad i”.
Jakby nie patrzeć na przeszłość - bardziej życzliwie czy mniej życzliwie - cztery lata temu skończyło się w historii Mielca coś, co nazwałbym „epoką” Chodorowskiego.
Różni ludzie różnie ją oceniają. Nie sposób jednak, będąc uczciwym, zaprzeczyć, że były to waśnie lata inżyniera - prezydenta Chodorowskiego. I tego, że obecnie żyjemy w okresie przejściowym. Przejściowym do czego? Na to próbuję odpowiedzieć tym felietonem.

Podkreślam powyżej zawód byłego prezydenta, bo to on – moim zdaniem – determinował kierunek jaki nadano rozwojowi miasta. Kierunek na odbudowę przemysłu.
Powie ktoś – zawaliła się WSK, to  trzeba było zatkać powstałą dziurę, więc kierunek działań był oczywisty. Tak, ale to tylko połowa prawdy.

Inżynierskie, wueskowskie myślenie byłego prezydenta odcisnęło bowiem swoje piętno nie tylko na bardzo pozytywnym, gospodarczym kierunku rozwoju miasta, gdzie inżynierskie spojrzenie było wtedy konieczne, ale także na wielu innych kwestiach, gdzie takie myślenie mogło być, a może i było, obciążeniem.

Jak patrzę z perspektywy dwudziestu pięciu lat, bo przed tylu laty ruszyła mielecka strefa ekonomiczna i zaczął rządzić pan Chodorowski, to sobie myślę, że był to czas budowania tzw. bazy, biorąc rzecz z marksistowska, czyli materialnych sił wytwórczych Mielca, od której/których później zależą zmiany społeczne, czyli zmiana nadbudowy, czyli codziennej egzystencji obywateli, ich kultury, zamożności, politycznej świadomości, stosunków wzajemnych, struktur społecznych etc.

By nie urażać prawej strony politycznej, uczulonej na nawet żartobliwe odniesienia do Marksa, można powiedzieć, że budowano fundamenty dla przyszłego rozwoju Mielca. I je zbudowano. Dość solidne. Na tyle, na ile można to robić w kapitalizmie, gdzie państwo nie gwarantuje obywatelowi wszystkiego.

I w tym budowaniu udział inżyniera, prezydenta Chodorowskiego był nie do przecenienia.
Wiem, zaraz różni wyciągną mi takie różne: a że sprowadził do Mielca Kronospan i że go chronił, a to że strefa daje za małe zarobki, a to że nie mamy firm technologicznych, tylko proste przetwórstwo, a to że nie wybudował hali, a i biblioteki też mu się nie udało, a to że polikwidował przedszkola, a to że zaniedbał kulturę.

Odbudowany mielecki przemysł, czy on się komuś podoba, czy nie, zapewnił w ostatnich latach stabilną, na względnie dobrym poziomie, egzystencję mielczanom Mielca i całego powiatu. Że jest ta egzystencja wspomagana pieniędzmi z emigracji? Jest. Ale gdyby nie nowy przemysł, było by znacznie, znacznie gorzej.

Mógłbym tak ciągnąc wątek Chodorowskiego, ale byłoby coraz mniej ciekawie.
Bo jesteśmy w innym czasie, z dziedzictwem, ale i bagażem po minionym okresie. Dziedzictwo to przemysł i dość wysoki, stabilny poziom życia mielczan.
Bagaż to brak zakreślonej perspektywy działania i brak wizji dalszego rozwoju miasta, którą można kontynuować.
Bo mam przekonanie, że prezydent Chodorowski odszedł w najlepszym dla siebie czasie, kiedy już zrobił wszystko co mógł, a nie miał pomysłu na to, co dalej.

Wydawało się przez chwilę, mnie także, że z taką wizją przyszedł pan Kozdęba. I pierwszy rok działalności mógł na to wskazywać. Czy tej wizji naprawdę nie było, czy zabiła ją śmiertelna choroba, tego już się nigdy nie dowiemy. Potem to już był tylko zjazd. I ten zjazd trwa nadal.

Nagle obudziliśmy się w mieście, względnie bogatym, względnie stabilnym, ze względnie zadowolonymi obywatelami, budującymi na potęgę nowe domy i bloki, ale mieście, które znalazło się na uboczu wszystkiego.
Mieście, w którym nikt nie ma pomysłu, co dalej. W jaką iść stronę.
Stary prezydent nie zostawił w spadku Mielcowi nowej perspektywy, nowi prezydenci jej nie posiadają.
Ba, nie posiadają nawet części tego potencjału intelektualnego na nowe czasy, jaki Chodorowski miał na minione.
 
Zdjęcie za Promocja Mielec
Mielec został się ze skłóconymi gremiami rządzącymi, na dodatek też nie posiadającymi żadnego potencjału intelektualnego do wprowadzania zmian, nie posiadającymi dodatkowo odwagi do niepopularnych albo tylko kontrowersyjnych posunięć.

Mielczanie niespodzianie obudzili się w małym, mało znaczącym, zadłużonym mieście, z rozgrzebaną budową hali, która może go pogrążyć finansowo, czy to w trakcie realizacji, czy i po niej. Jeszcze niektórzy w to wierzą, pamiętając wielkie czasy WSK albo początków strefy, że wszyscy się nami interesują, ze wszyscy Mielcowi pomagają.
A tu trzeba wreszcie sobie uświadomić, że takich miast jak Mielec jest na kopy i ze chociażby Stalowa Wola, kiedyś o podobnym potencjale przemysłowym, stała się znaczącym ośrodkiem i przemysłu i nauki (posiada filie KUL – u, Politechniki Rzeszowskiej), a teraz także kulturalnie bije na głowę nasze miasto.

Właśnie, brak zainteresowania kulturą to jeden z większych grzechów, który obciąża – moim zdaniem – starego prezydenta. W Mielcu, w kulturze, dzieje się w porównaniu z innymi miastami mało, bardzo mało. Są ludzie, brak bazy.
Nawet orkiestra w święto państwowe nie ma gdzie zagrać patriotycznych pieśni, bo deszcz ją zmusza do rejterady.
Niestety, nie widać, by następcy mieli o kulturze jakieś pojęcie i ją doceniali.

Powie ktoś, nie o kulturę chodzi. Powiem: nie tylko o kulturę, ale o nią także.
W jaką stronę ma iśc Mielec?
Przemysł jest, ale nie jest wieczny.
Firmy się kończą i odchodzą, zależnie od koniunktury i wielu innych czynników. Przyjdą nowe? Przyjdą. Jakie?
Jak kształtować, planować przemysłową przyszłość? By nie zdawać się na przypadek, ale mieć wizję i ją realizować. Mając na uwadze rewolucję przemysłową 4.0, która niechybnie nas czeka i której skutki mogą być bolesne.
Jak planować rozwój miasta w jego warstwie nadbudowy? Oświaty, kultury, opieki nad dziećmi, nad starszymi, jak kształtować komunikację zewnętrzną i wewnętrzną, z kim wreszcie się przyjaźnić, jakie zawierać sojusze dobre dla miasta, a nie tylko dla partii i klik towarzyskich?

Do Mielca, do nas wszystkich, zbliżają się wybory do Sejmu. Będą obietnice, których chyba nikt nie zrealizuje. Paradoksalnie, dobrą passę Mielca otworzył rząd SLD w 1995 roku. Potem były po kolei różne rządy. Rząd Buzka był wrogiem stref ekonomicznych, drugi rząd SLD z Millerem, nadał strefom nowy pęd, który trwa do dzisiaj. Pierwszy PiS niczego nie zepsuł. Najmniej dla stref zrobiła Platforma Obywatelska, rządząca przez 8 lat w Polsce. Chociaż przez prawie 20 lat miała wpływ na rozwój miasta pod postacią ugrupowania Nasz Mielec, trudno tym rozwojem ją obciążyć. To wyłączna zasługa Chodorowskiego i Błędowskiego.

Teraz SLD jest siła wsteczną, nie interesującą się niczym, prócz lgbt i antypisu.
Niestety, podobnie ma Platforma.
Czy to oznacza, że według mnie szansą dla Mielca jest wygrana PiS? Ja tak nie sądzę.
Mielcowi nikt nie pomoże. Mielec się dla dużych graczy nie liczy.
Mielec może liczyć tylko na siebie.
I na człowieka z wizją rozwoju. Takiego, który jakoś okiełznałby zwaśnionych radnych czy to szantażem, czy autorytetem.

Czy ja widzę takiego kogoś? Na razie nie.




Jak Mielec i mielecki Oddział ARP stracili 4 lata.

  Zdjęcie za Radio Leliwa Mniej więcej 4 lata temu został z dnia na dzień pozbawiony pracy ówczesny dyrektor Oddziału ARP w Mielcu pan Kr...