Edukacja, tak mielczan jak i Polaków w ogóle, mająca
przekształcić obywateli ksenofobicznego, katolickiego i nacjonalistycznego
kraju na skraju Europy w pełnoprawnych, oświeconych Europejczyków, prowadzona
przez dwa dziesięciolecia przez Gazetę Wyborczą i skupionych wokół niej dobrze
płatnych, nowoczesnych patriotów, nie przyniosła oczekiwanego skutku.
Nie do końca udało się zniszczyć polskie wzorce i modele
kulturowe, polską tradycję wspartą na polskiej historii, by przekształcić
Polaków w wynarodowioną miazgę.
Wspierające wymienione wyżej czynniki dezintegracji
tożsamości Polaków instytucje unijne
robiły i nadal robią co mogą, by pod hasłami walki z rasizmem, antysemityzmem,
ksenofobią, faszyzmem, rasizmem i czymkolwiek jeszcze, zaaplikować Polsce taką
kurację, która do reszty zniszczyć ma polską tożsamość narodową, sprawić, by
Polacy poczuli się obywatelami Europy, czy może raczej jej pachołkami, a Polska
wyzuta z tradycji, z Kościołem pozbawionym autorytetu, nie była już Polską
silną, z którą ktokolwiek z możnych będzie się musiał liczyć.
To, że ta kuracja nie do końca się udała, że nie daliśmy z
siebie zrobić antysemitów pod wpływem książek Grossa, narodu kolaborantów i
morderców pod wpływem kolejnych opracowań naukowców i instytucji żydowskich, że
postawiliśmy się twardo izraelskim politykom,
że nie poczuliśmy się w swej masie faszystami, a coraz bardziej
patriotami, że nie ulegamy presji Senatu USA i lobbystycznych organizacji
żydowskich w sprawie odszkodowań, że jednak nie ulegliśmy pedagogice wstydu i
hańby za swoją historię (choć uległa jej duża część inteligencji), zawdzięczamy
w zasadzie dwu czynnikom.
Po pierwsze silnemu, odpornemu na quasi stalinowskie
kształtowanie sumień, charakterowi narodowym, jakąś narodową mądrością, która
pozwoliła na bieżąco oddzielać kłamstwo od prawdy.
Po drugie, czy to się komuś podoba, czy nie, wygranej PiS i
odwróceniu przez niego narracji historycznej i godnościowej, wspartej ogólnie
pojęta troską o „szarego Polaka”.
Ale o ile ta rewolucja mentalna, którą lewicowa Europa
chciała nam przeprowadzić, posługując się sfałszowanymi często argumentami z
obszaru historii i ogólnie pojętej moralności politycznej i narodowej nie za
bardzo się udała, o tyle kolejna, która nie puka, ale wali w nasze bramy, może
zakończyć się zwycięstwem „sił postępu” nad „zacofaną” Polską.
Bo rewolucja, mająca odmienić oblicze „zacofanej”, „ksenofobicznej”,
„faszystowskiej” i antysemickiej Polaki weszła w nową, intensywną fazę.
To nic, że odbywa się pod zupełnie fałszywymi hasłami „miłości”.
Że nie głosi wprost walki z powyżej wymienionymi „przywarami” Polaków. Ta
rewolucja niesie za sobą spustoszenie moralne i dezintegrację społeczną.
To oczywiście rewolucja LGBT
Jak pisał Papież Franciszek: Ta rewolucja w obyczajach i moralności często wymachuje flagą wolności,
ale w rzeczywistości przyniosła dewastację duchową i materialną niezliczonym
ludzkim istotom, szczególnie najbardziej narażonym. Watykan 17.11.2014.
Obecna Rada Miasta Mielec nie jest organem, który cenię. Ba, nawet sobie myślę,
że jest organem w zaniku. I że bez niej Mielcowi byłoby łatwiej. Ale taki mamy
ustrój i rada musi być. Nawet jak sama nie wie, po co jest. I mielczanie też
nie wiedza.
Jak na razie jest, by
podejmować uchwały, które przygotują jej urzędnicy miejscy. I jeszcze czasem
zadaje pytania. Np. o to, dlaczego jest dziura w chodniku,. Albo czy Urząd już
coś tam napisał albo coś zorganizował. Np. wymianę pieców węglowych na mniej
węglowe.
Jako organ w zaniku rada miasta zmierza prosto do przekształcenia
się w organ bezpłciowy, przepraszam, neutralny płciowo. Tak chce Unia
Europejska, by język polski był coraz bardziej neutralny płciowo.
A w ślad za językiem pójdą się neutralizować po kolei różne dziedziny
naszego życia. Także miejskiego.
Bo dopiero nazwanie – czyli użycie języka – stwarza rzecz. Rzecz
nienazwana nie istnieje.
Rzecz, której nazwę się zmieni, także ulega zmianie. Drobny
przykład: aborcja jest „zabiegiem” czy aborcja jest zabójstwem?
Z nasza radą Miasta będzie podobnie. Z organu, który coś
znaczył, powoli przekształci się w organ neutralny płciowo, czyli tak naprawdę
jakąś samorządową amebę, organ bezmózgi.
Nie wiem, jakie indywidualne poglądy reprezentują jej
członkowie, czy są wierzącymi w Boga, czy są praktykującymi, czy są ateistami,
czy mają poglądy socjalistyczne, czy rynkowe, czy w ogóle mają jakieś poglądy.
Dlaczego członkowie Rady Miasta Mielec, czyli radni, usiłują
nie dostrzegać tej rewolucji, która trwa wokół, rewolucji rozpętanej tak
naprawdę przez siły zewnętrzne, wrogie „zacofanej” Polsce, a firmowane przez
naszych tęczowych?
Powie ktoś: Rada Miasta nie jest od rewolucji.
Jakiejkolwiek. Jest od dziur w chodnikach, (co też robi średnio).
Ja powiem, że Rada Miasta , jako miejscowy prawodawca, jeśli
ma sumienie i jeśli nie jest jej obojętna przyszłość Mielca i mielczan , i
jeśli wcześniej poszczególni radni i cały organ nie stał się z racji swego
charaktery tęczowy i lgbt, jeśli nie został przez kogoś tam od Sorosa lub
innych takich kupiony, to ma obowiązek zajmować stanowisko.
Wszyscy postępowcy nie lubią ostatnio abp Jędraszewskiego.
Ja nie jestem postępowy, ale też mnie wkurzył. Ale zanim go
skrytykuję, powiem że się z nim zgadzam co do diagnozy: ideologia lgbt to współczesna
śmiertelna choroba naszej cywilizacji. Jeśli jej zawczasu nie opanujemy. Czy nazwałbym
ją tęczową zarazą? Pewnie jest taka możliwość, jakbym się wkurzył, ale na pewno nie w skojarzeniu z czerwoną
zarazą, która wymordowała 100 mln ludzi.
I dlatego wkurza mnie i sam arcybiskup, i jego wypowiedź, i
wypowiedzi wielu innych hierarchów, którzy pokazują, że nie wiedza, w jakim
świecie żyją, z jakim przeciwnikiem walczą, z jakimi potężnymi siłami przyszło
im się zmierzyć. Zwalanie wszystkiego na
Pana Boga, na to, że na pewno pomoże, jest beztroską . To my musimy swoją
postawa pomóc Panu Bogu. A nie zachowywać się jak naiwne dzieci i kłapać
językiem bez opamiętania.
Hierarchowie swoimi wypowiedziami jeszcze bardziej przekonują
wiernych bardzo już przekonanych, obojętnych zrażają, a młodzi ludzie
przechodzą na stronę lgbt, zachęceni jej fałszywą „miłością”. Pamiętając jednocześnie
nierozliczenie skandali w samym Kościele.
I gdzie tu nasza Rada Miasta?
No właśnie, gdzie? Chyba nigdzie.
Nie wiem, czy tak się boją, czy sami są tacy tęczowi, w
duszach lub na zewnątrz, czy czekają na zmianę władzy w Warszawie, by dopiero
wtedy „być za a nawet przeciw”, czy może nic jeszcze nie podpowiedział im zaprzyjaźniony
proboszcz?
Ale jak miał powiedzieć, jak nasz biskup jest tak, jakby go
nie było. Więc może jednak warto samemu ruszyć dupą i zamiast wystawiać ją na
rewolucję, ryzykując tęgiego kopa, pójść po rozum do głowy i przeciwstawić się
złu, które usiłuje Polakami zawładnąć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz