środa, 9 lipca 2025

Żeby się nam żyło miło, przyjemnie i beztrosko. No i ciekawie.

 


Radny Powiatowy pan Stanisław Kagan zaproponował Radzie Powiatu, by coś zrobiła, żeby powiat mielecki był taki bardzo fajny, by ci, którzy do niego przyjeżdżają,  przyjeżdżali z przyjemnością,  cieszyli się pracując, mieszkając i żyjąc, ale i cieszyli się odpoczywając na jego terenie.

Jak powiedział: Mamy potencjał. Jeżdżę po Polsce i wiem, że mamy potencjał.”

Niestety, na pytanie innych radnych o ten potencjał, radny Kagan niczego nie wyjaśnił (choć ponoć widział w Polsce), w czym wsparł go radny Kamiński, mówiąc: – „Nie oczekujmy, że pan radny Stanisław Kagan przygotuje coś i poda na tacy, a potem pan starosta wypnie klatę do orderu. To nie na tym polega.

No i fajnie. Ja też postuluję, żeby nam było lepiej. Prawie każdy mój postulat poprze. Ale na pytanie, jak to zrobić, odpowiem: a to wasza sprawa. Wam za to płacą, to wymyślcie coś.

Ale trzeba tu powiedzieć o jednym pozytywie wniosku radnego Kagana: rozpalił dyskusję radnych o tym, co zrobić, by Mielec i powiat nie były turystyczną pustynią. By do nas ludzie walili jak w dym (narkotyczny).

Jednak inny radny PiS, pan Barnaś, studził nieco entuzjastyczny zapał poszukiwań atrakcji powiatowych, mówiąc: „Nie chodzi o wypoczynek, tylko chodzi o turystykę jako gałąź gospodarki. Mamy niezdiagnozowany potencjał, mamy niezdiagnozowane walory powiatu. Ale żeby to zrobić, musimy się spotkać, ustalić coś konkretnego.”

Aż korci mnie by zapytać, skąd wie, że są w powiecie walory, skoro są niezdiagnozowane. Albo jeśli wie, że są, to może nie trzeba diagnozować, tylko je wymienić.

Życzymy radnym miłego, owocnego, następnego spotkania w temacie konkretów i diagnozowania. Ja spróbuję zdiagnozować już dzisiaj.

A teraz, po długim nawiązaniu do ciężkiej, choć nieowocnej pracy radnych, czas na konkrety.

Podobnie jak radny Kagan jeżdżę po Polsce i te podróże wpędzają mnie tylko w większą frustrację, kiedy pomyślę o możliwościach Mielca i powiatu.

Zajechaliśmy niedawno do Krosna. Wspaniały, piękny, duży Rynek bez samochodów, przy nim wielość kawiarni i mnóstwo ludzi przy stolikach. Byliśmy w podziemiach jednego z domów przy rynku, chyba z 16 wieku, gdzie ma swoje sale wystawowe Muzeum Rzemiosła. Takich wiekowych domów jest wokół Rynku dużo. Krosno jest miastem z tradycją. Podobnie jak Tarnów, Sanok, nawet jak Bochnia, nie mówiąc o Rzeszowie. To minione wieki rozwoju tych miast zostawiły w nich bogatą infrastrukturę, której czas Mielcowi poskąpił z różnych powodów.

I gdy przejeżdżam przez Mielecki, prawie pusty, śmierdzący spalinami mielecki Rynek, jest mi zwyczajnie przykro. Nie winię za ten stan rzeczy władz, bo cóż one mogły? Nawet wyrzucić samochodów nie mogły.

Czy jednak fakt naszego niedorozwoju w zakresie ciekawej infrastruktury zabytkowo turystycznej  ma być przyczyną, żeby nic nie robić? Broń Boże.

Ale co robić. Zaoferować wizytę w jedynym pałacu naszej ziemi – pałacu w Przecławiu? Oczywiście , można. Aczkolwiek to o wiele za mało. W drodze dokąd turysta zatrzyma sięe na chwilę, by zwiedzić przecławski Zamek? Donikąd.

To czy zachęci go do odwiedzin wystawa np. żelazek w Muzeum Regionalnym w Dworku Oborskich? Wątpię.

Na wielkie wystawy artystyczne, ściągające ludzi z zewnątrz,  w Galerii Escek też nie możemy liczyć. Na festiwal muzyczny (będzie w tym roku?) może przyjadą goście z Radomyśla czy Przecławia, choć raczej to my pojedziemy do Przecławia.

Co więc czynić, bo Mielec stał się sławnym i by zechciało go odwiedzać wielu gości? Air Show? A może Muzeum Lotnictwa (i Kosmonautyki), o którego budowę wielu (nie ja) walczy od lat?

Ci, którzy mieli u siebie jakieś ruiny, np. Muszyna, budują sobie większe ruiny, a te stają się jakąś atrakcją. W Mielcu ponoć istniał Zamek, choć nie wiadomo jaki, ale ruin brak, by je rozbudować, a zresztą na jego miejscu stoi inny, nowoczesny (prawie) zamek.

Ci, co nie mieli ruin, jak ksiądz w Tyliczu, budują tak przeraźliwie inne od normalnych konstrukcje (nawet gdy to jest droga krzyżowa), że ściągają do siebie tłumy odwiedzających. Ale trzeba mieć wyobraźnię i odwagę.

Zreasumujmy: Mielec nie ma żadnych istotnych, interesujących dla przypadkowych turystów,  zabytków i żadnych dziwactw, które przyciągają odwiedzających. Mielec i powiat nie leżą na drodze do żadnej interesującej części kraju, by można, po drodze do niej, zatrzymać się w naszym mieście. Ale jakby nawet była dobra, szybka droga i ktoś się zatrzymał, by coś zobaczyć, to jak powyżej.

Zamek w Przecławiu ma restaurację, więc można by tam przy okazji zjeść. Do zwiedzania, prócz parku, jest tam niewiele. Ale zawsze coś.

Mamy w Mielcu chyba 4 hotele. Rzeszów ma chyba ze sto. Różnej wielkości. To także problem. Może nie przy pojedynczym przejeździe, ale jakby było więcej chętnych. Na przykład gdybyśmy wymyślili jakąś szałową imprezę o krajowej renomie.

Więc jest jak jest. Raczej średnio. Czy nie ma wyjścia? Nie ma sposobu, by przyjeżdżali do Mielca turyści? Pewnie jest.

Co? Jak?

Należy uczynić coś takiego, co by spowodowało, że o Mielcu będzie się mówiło w całej Polsce i na świecie.

Był taki moment, gdy wprowadzaliśmy Strefy wolne od LGBT, a wójt Głaz wieszał dodatkowo Tablice Mojżeszowe na szkołach i urzędach.

Wtedy padła świetna propozycja Obywatelskiego Mielca w konkursie na logo powiatu, by  powiat mielecki uczynić Strefą Wolną. Wolną od wielu rzeczy. A twarzą tej strefy uczynić Pana Wójta Głaza.

Niestety, poprzedni starosta nie miał w sobie koniecznego do sprawy luzu i temat przepadł.

Jakieś ponad 20 lat temu ja z kolei zaproponowałem (w jednym z felietonów) by odbudować mielecką synagogę (jeszcze nie było tam Biedronki) z przeznaczeniem na swoisty dom kultury, miejsce edukacji o naszej mieleckiej przeszłości i spotkań z potomkami mieleckich Żydów. Oczywiście pisząc to wtedy nie miałem wątpliwości, ze sprawa „się rypnie”, a dzisiaj przypominam ją, by pokazać, o jakich działaniach trzeba myśleć, by się wybić ponad nieciekawą przeciętność.

O tym, ze miałem wtedy racje, świadczą coraz liczniejsze odwiedziny w Mielcu potomków mieleckich Żydów, szukających swoich korzeni i śladów po pomordowanych przodkach. Koleni potomkowie Żydów przyjeżdżają i szukają, i właściwie to prawie nie ma nikogo w Mielcu, kto by im podpowiedział, oprowadził, przetłumaczył.

I staje cud się tak, jak w opowieści Pani Izabeli Sekulskiej, która oprowadzała po Czerminie i Mielcu potomków tutejszych Żydów. (link do jej przepięknej opowieści o sentymentalnej podróży z USA do Czermina i Mielca https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2025/06/warto-pewnego-razu-w-mielcu-i-czerminie.html?m=1&fbclid=IwY2xjawLbiU5leHRuA2FlbQIxMABicmlkETAwRGdtYVlHYklYeHhCTGFVAR5s0ZewnCCFy8S0tQNUlAtzBA9X3MjP3R2tGehpw6dKPxqPZbEJT_1XvCFrbQ_aem_PWcpLIGj30LLVW1jNz1EEQ ).

I staje się tak, że te domy, zaułki, jakieś obiekty, mające sto czy sto kilkadziesiąt lat, więc teoretycznie zabytkowe, które dla przypadkowych turystów z Polski będą miały wartość niegodną zatrzymania się w mieście, dla nich są obiektami o wielkiej wartości sentymentalnej. Dla nich warto przyjechać z Nowego Jorku, z Buenos Aires.

Dla tych nieokazałych, mieleckich, pożydowskich domów, ale i miejsc, po których kiedyś chodzili ich przodkowie, gdzie robili interesy, gdzie na targu sprzedawali swoje wyroby warto im przyjechać ze świata.

Tylko odpowiedzmy sobie na podstawowe pytanie: Czy ktoś oprócz pani Izabeli Sekulskiej (i może Pana Stanisława Wanatowicza) byłby w stanie udzielić przyjezdnym tak wyczerpujących informacji?

Powie ktoś: przyjechała dwójka Żydów i co? Czy dla nich warto się sprężać? Powiem tak: a skąd wiecie, że byłaby tylko dwójka? Jeśli byłaby infrastruktura (głównie w Urzędzie Miasta czy Powiatu – stosowne komórki organizacyjne, ale także chęć do materialnego wsparcia pamięci o mieleckich Żydach, takie jak zamieszczanie drogowskazów, tablic informacyjnych, folderów etc), jeśli byliby ludzie mający wiedzę i możliwość dzielenia się nią w języku innym od polskiego, jeśli byłoby rozpropagowanie sprawy, to tych ludzi było coraz więcej i więcej.

W Urzędzie Miasta w Rzeszowie jest (referat) osoba, która zajmuje się sprawami dziedzictwa żydowskiego.

Czy taka osoba nie mogłaby być w Urzędzie Miasta Mielec? Albo w Muzeum?

Kiedyś, bo teraz w wojnę pewnie jest inaczej, przyjeżdżały wycieczki z Izraela. Miały swoją marszrutę przez Polskę. Może dałoby się uczynić Mielec przystankiem na ich trasie?

Pewnie pomysłów zrodziłoby się wiele. Ale trzeba podjąć wyzwanie

A zadowoleni amerykańscy czy izraelscy turyści nieśliby opowieść o Mielcu na cały świat.

 

Ps. Spodziewam się, że zamiast wsparcia w szukaniu dostanę hejt za sprzyjanie Żydom. Tak jak do tej pory mi się pamięta, że pojechałem uczcić pamięć mieleckich (i nie tylko) Żydów zamordowanych w Pustkowie. Gdy wszyscy jechali uczcić pamięć Polaków, ubrani w barwy narodowe, ja do swego roweru przyczepiłem izraelską flagę. I tak zostałem w pamięci niektórych.

Ps1 Jeśli panowie radni Kagan i Barnaś mają jakieś ciekawe pomysły promocji Mielca w świecie, to chętnie się do nich ustosunkuję. I wesprę oczywiście.

 

 

 


 


niedziela, 6 lipca 2025

Nasz polski bal na Titanicu. Toniemy. Wymieramy. Ale zabawa trwa

 

 

Precz z żółtymi, czarnymi, półksiężycowymi i mafijno-indiańskimi. No i żydowskimi. Tego pragnie znakomita większość naszego społeczeństwa. Prawda? Nieprawda?

Musimy zostać czystej krwi Polakami. Ale czy katolikami? A, to już niekoniecznie.

Granica z Niemcami stała się języczkiem u wagi naszej polityki wewnętrznej. Ale i naszej tożsamości narodowej. To co się tam dzieje, albo raczej to, co jest kreowane przez skrajną prawicę.

 

Niemcy Angeli Merkel stały się praprzyczyną większości problemów. Selfi Angeli z emigrantami poszły w świat i były przyśpieszaczem decyzji o nielegalnych wyjazdach z Afryki i Azji do Niemiec. A jak do Niemiec, to przez kraje sąsiednie, bo Niemcy nie graniczą z Afryką, Morzem Śródziemnym czy Białorusią.

Dzisiejsze Niemcy chcą to „odkręcić” i puszczają w świat mocne sygnały, że nie wystarczy stanąć na granicy niemieckiej i powiedzieć – ja chcę azylu – by celnik zasalutował, ukłonił się i na dzień dobry dał dużo euro. M.in. odsyłają do Polski i innych swoich krajów sąsiednich nielegałów, którzy do nich weszli z danego kraju. Do nas odsyłają tych, których nie zatrzymaliśmy na granicy białoruskiej. Bo takie jest prawo, na które zgodziło się jeszcze PiS. Jest to niewielka liczba osób. Ale z tej małej liczby zawracanych, w większości na podstawie porozumienia służb granicznych Polski i Niemiec, zrobiono wielką aferę. A rząd Tuska kolejny raz nie był pierwszy w reakcji, tylko poddał się terrorowi samozwańców, którym się wydaje, ze mają prawo zastępować Straż Graniczną, policję etc. A to jest zwykła hucpa, zwykłe bezprawie. Takie bezprawie, które za chwilę może skutkować zatrzymaniem „obywatelskim” zwykłego Polaka, który z jakiś powodów podpadnie „samozwańcom obywatelskim”. Takie działania to kolejny krok do anarchii w Polsce, kolejny, bo wcześniej zrobiono wiele, by poróżnić Polaków, a następnymi jest wsparcie samowoli przez obecnego i przyszłego prezydenta.

 

Czy to znaczy, że jestem za tym, by przyjmować emigrantów z otwartymi ramionami? Oczywiście że nie. Szczególnie kiedy jeden z nich morduje w okrutny sposób młodą Polkę, bestialsko przed zabójstwem wydłubując jej oczy. Dodam tylko jeszcze, że to przybysz z katolickiego kraju, Kolumbii. Nie żaden muzułmanin.

A trzech muzułmanów z Afganistanu, którzy nielegalnie dostali się do Polski i zostali zatrzymani przez Straż Graniczną na kilka godzin, żądają od państwa polskiego odszkodowania w wysokości 80 tys. zł każdy, a polska pani prokurator uważa ich żądania za godne rozważenia.

 

Trudno się dziwić, że przeciętny wyborca alergicznie reaguje na takie informacje i wspiera oszukańczą narrację pana Bosaka i działania na granicy skrajnej prawicy.

 

W Polsce wrogami dla PiS jest Tusk i Platforma obywatelska. Wrogami PO jest Kaczyński i PiS. Dopiero w następnej kolejności mają wspólnego wroga  - Rosję i Putina. I to w tym polskim nieszczęściu jest maleńką kroplą optymizmu. Dlaczego tak mówię? Ano dlatego, że trzecia partia w Polsce, czyli Konfederacja, ma takich wrogów jak Unia Europejska, Niemcy, LGBT, cudzoziemcy, Ukraina, Ukraińcy, Żydzi, szczepionki, WHO, feminizm, wyzwolone kobiety, epidemia, lock down, i wiele innych spraw. A w pierwszej dwudziestce wrogów Konfederacji  nie ma agresji Rosji na Ukrainę,  nie ma Rosji, nie ma Putina. Rosja nie jest wrogiem Konfederacji. Putin nie jest wrogiem Konfederacji. On ma podobne cele jak Konfederacja. Walczy (ponoć) ze zgniłą Europą o nowe wartości. Walczy z Unią Europejską. I to jest prawdziwe nieszczęście Polski. Konfederacja. Większe niż obecność w naszej polityce dwóch starszych panów, Kaczyńskiego i Tuska, którzy mają do zaoferowania Polskom głównie nienawiść wzajemną, którzy potrafią tylko napuszczać jednych Polaków na drugich.

 

No więc my, Polacy, nie chcemy obcych. Tak nam wmawiają od prawa do lewa. No, może lewi chcą obcych, ale w tej sytuacji boją się o tym mówić. I tak jest, że zwrot 300 osób z Niemiec do Polski stawia wszystkich na nogi, uruchamia cała nienawiść do obcych i do rządu, który sobie „nie radzi”. Jednocześnie jakoś się nie mówi, że Niemcy odsyłają ze swojej granicy z Polską 10 tysięcy nielegałów rocznie, którzy jakoś tam przekroczyli polską granicę i którzy pozostaną już w Polsce.

 

Więc ja też wolałbym żyć w Polsce bez emigrantów. Ale nie w Polsce, która wymiera.

Bo w tym antyimigracyjnym zgiełku umyka nam najważniejsze. Nie żebyśmy o tym najważniejszym nie wiedzieli. Wiemy doskonale, choć może nie każdy zna potworną wagę tego faktu. Wiemy o tym, ale wypychamy ten fakt ze swojej świadomości. Wiemy, ale wolimy o tym nie myśleć. Młodsi Polacy korzystają z życia, podróżują, wypoczywają, dorabiają się, realizują swoje pragnienia i hobby. Emeryci z kolei przeżywają swoje „lato życia” jak często nazywają w Facebooku swój czas wypełniony rozrywkami, podróżami, różnorakimi zajęciami i wycieczkami finansowanymi przez samorządy i partie polityczne, widzące w emerytach wiernych wyborców.

Wszyscy prawie są przeciwko „obcym”, ale nikt nie ma pomysłu, jak zrobić, żeby rodzili się Polacy, żeby Polki chciały mieć dzieci, żeby na emerytury emerytów obecnych i przyszłych ktoś zarabiał inny, niż emigranci. Żeby zarabiali Polacy. A żeby tak było, dzietnośc polek musi być 2,1, a jest 1,05, czyli najmniej na świecie.

 

A my balujemy i nienawidzimy obcych. I tak dobrze, że nasz rynek pracy zasilili Ukraińcy, których tak nienawidzi Konfederacja, bo już teraz byłoby bardzo źle.

 

No więc jak? Dalej nienawidzimy obcych i wymieramy, czy jednak rozmnażamy się i Polki rodzą małych Polaków? Dla informacji podam, że dzietność w Izraelu wynosi ponad 3. I że Żydzi wykupują całe kwartały bloków w Polsce.

 

Niedługo nastąpi zmiana władzy. I będzie to lepsze, niżby miała trwać władza obecna. Ale jest to także bardzo złe dla Polski.

Bo w Polsce brak polityków, którzy interes Polski przedkładają nad prywatny. Głównym zajęciem polskich polityków obu stron jest załatwianie posad dla wujków, synów, pociotków, w końcu dla siebie samych. Także posad w wojsku. Bezpieczeństwo Polski jest il;uzoryczne. Oszukujemy się, ze obronią nas USA. A nie obronią. Niemcy będą wydawać na obronę 5% budżetu i już prawa strona czuje wielkie zagrożenia. Ale niczego nie zrobi, by w sensowny sposób wojsko zreformować. A jak się obsadza swoimi zarząd fabryki produkującej rakiety, to obie partie dają na stanowisko prezesa panie zajmujące się komunikacją miejską. Ale za to swoje.

 Jesteśmy w okresie jaki był przed upadkiem I RP. Oczywiście nie ma tu oczywistych analogii, prócz rozdrapywania państwowego majątku i przedkładania swojego nad wspólne.

 

 


 

Jestem pesymistą. Idzie do Polski nieszczęście.  A może nieszczęścia. Kilka jednocześnie. A największym z nich jest wymieranie Polski.

 I ten nasz bal na Titanicu.

 

Ps. Fotografie z Biedronki z przeceną środków dla niemowląt są wymownym świadectwem upadku. Jak coś nie ma nabywcy, to się przecenia.

Pustoszeją żłobki i przedszkola, Malo dzieci w podstawówkach, zamykają się z braku studentów uczelnie, obu najpierw te gówniane. A my balujemy.

 

 

piątek, 4 lipca 2025

Nasz polski bal na Titanicu. Toniemy. Zdychamy. Ale dorze się bawimy.

 

 

Precz z żółtymi, czarnymi, półksiężycowymi i mafijno-indiańskimi. No i żydowskimi. Tego pragnie znakomita większość naszego społeczeństwa. Prawda? Nieprawda?

Musimy zostać czystej krwi Polakami. Ale czy katolikami? A, to już niekoniecznie.

Granica z Niemcami stała się języczkiem u wagi naszej polityki wewnętrznej. Ale i naszej tożsamości narodowej. To co się tam dzieje, albo raczej to, co jest kreowane przez skrajną prawicę.

 

Niemcy Angeli Merkel stały się praprzyczyną większości problemów. Selfi Angeli z emigrantami poszły w świat i były przyśpieszaczem decyzji o nielegalnych wyjazdach z Afryki i Azji do Niemiec. A jak do Niemiec, to przez kraje sąsiednie, bo Niemcy nie graniczą z Afryką, Morzem Śródziemnym czy Białorusią.

Dzisiejsze Niemcy chcą to „odkręcić” i puszczają w świat mocne sygnały, że nie wystarczy stanąć na granicy niemieckiej i powiedzieć – ja chcę azylu – by celnik zasalutował, ukłonił się i na dzień dobry dał dużo euro. M.in. odsyłają do Polski i innych swoich krajów sąsiednich nielegałów, którzy do nich weszli z danego kraju. Do nas odsyłają tych, których nie zatrzymaliśmy na granicy białoruskiej. Bo takie jest prawo, na które zgodziło się jeszcze PiS. Jest to niewielka liczba osób. Ale z tej małej liczby zawracanych, w większości na podstawie porozumienia służb granicznych Polski i Niemiec, zrobiono wielką aferę. A rząd Tuska kolejny raz nie był pierwszy w reakcji, tylko poddał się terrorowi samozwańców, którym się wydaje, ze mają prawo zastępować Straż Graniczną, policję etc. A to jest zwykła hucpa, zwykłe bezprawie. Takie bezprawie, które za chwilę może skutkować zatrzymaniem „obywatelskim” zwykłego Polaka, który z jakiś powodów podpadnie „samozwańcom obywatelskim”. Takie działania to kolejny krok do anarchii w Polsce, kolejny, bo wcześniej zrobiono wiele, by poróżnić Polaków, a następnymi jest wsparcie samowoli przez obecnego i przyszłego prezydenta.

 

Czy to znaczy, że jestem za tym, by przyjmować emigrantów z otwartymi ramionami? Oczywiście że nie. Szczególnie kiedy jeden z nich morduje w okrutny sposób młodą Polkę, bestialsko przed zabójstwem wydłubując jej oczy. Dodam tylko jeszcze, że to przybysz z katolickiego kraju, Kolumbii. Nie żaden muzułmanin.

A trzech muzułmanów z Afganistanu, którzy nielegalnie dostali się do Polski i zostali zatrzymani przez Straż Graniczną na kilka godzin, żądają od państwa polskiego odszkodowania w wysokości 80 tys. zł każdy, a polska pani prokurator uważa ich żądania za godne rozważenia.

 

Trudno się dziwić, że przeciętny wyborca alergicznie reaguje na takie informacje i wspiera oszukańczą narrację pana Bosaka i działania na granicy skrajnej prawicy.

 

W Polsce wrogami dla PiS jest Tusk i Platforma obywatelska. Wrogami PO jest Kaczyński i PiS. Dopiero w następnej kolejności mają wspólnego wroga  - Rosję i Putina. I to w tym polskim nieszczęściu jest maleńką kroplą optymizmu. Dlaczego tak mówię? Ano dlatego, że trzecia partia w Polsce, czyli Konfederacja, ma takich wrogów jak Unia Europejska, Niemcy, LGBT, cudzoziemcy, Ukraina, Ukraińcy, Żydzi, szczepionki, WHO, feminizm, wyzwolone kobiety, epidemia, lock down, i wiele innych spraw. A w pierwszej dwudziestce wrogów Konfederacji  nie ma agresji Rosji na Ukrainę,  nie ma Rosji, nie ma Putina. Rosja nie jest wrogiem Konfederacji. Putin nie jest wrogiem Konfederacji. On ma podobne cele jak Konfederacja. Walczy (ponoć) ze zgniłą Europą o nowe wartości. Walczy z Unią Europejską. I to jest prawdziwe nieszczęście Polski. Konfederacja. Większe niż obecność w naszej polityce dwóch starszych panów, Kaczyńskiego i Tuska, którzy mają do zaoferowania Polskom głównie nienawiść wzajemną, którzy potrafią tylko napuszczać jednych Polaków na drugich.

 

No więc my, Polacy, nie chcemy obcych. Tak nam wmawiają od prawa do lewa. No, może lewi chcą obcych, ale w tej sytuacji boją się o tym mówić. I tak jest, że zwrot 300 osób z Niemiec do Polski stawia wszystkich na nogi, uruchamia cała nienawiść do obcych i do rządu, który sobie „nie radzi”. Jednocześnie jakoś się nie mówi, że Niemcy odsyłają ze swojej granicy z Polską 10 tysięcy nielegałów rocznie, którzy jakoś tam przekroczyli polską granicę i którzy pozostaną już w Polsce.

 

Więc ja też wolałbym żyć w Polsce bez emigrantów. Ale nie w Polsce, która wymiera.

Bo w tym antyimigracyjnym zgiełku umyka nam najważniejsze. Nie żebyśmy o tym najważniejszym nie wiedzieli. Wiemy doskonale, choć może nie każdy zna potworną wagę tego faktu. Wiemy o tym, ale wypychamy ten fakt ze swojej świadomości. Wiemy, ale wolimy o tym nie myśleć. Młodsi Polacy korzystają z życia, podróżują, wypoczywają, dorabiają się, realizują swoje pragnienia i hobby. Emeryci z kolei przeżywają swoje „lato życia” jak często nazywają w Facebooku swój czas wypełniony rozrywkami, podróżami, różnorakimi zajęciami i wycieczkami finansowanymi przez samorządy i partie polityczne, widzące w emerytach wiernych wyborców.

Wszyscy prawie są przeciwko „obcym”, ale nikt nie ma pomysłu, jak zrobić, żeby rodzili się Polacy, żeby Polki chciały mieć dzieci, żeby na emerytury emerytów obecnych i przyszłych ktoś zarabiał inny, niż emigranci. Żeby zarabiali Polacy. A żeby tak było, dzietnośc polek musi być 2,1, a jest 1,05, czyli najmniej na świecie.

 

A my balujemy i nienawidzimy obcych. I tak dobrze, że nasz rynek pracy zasilili Ukraińcy, których tak nienawidzi Konfederacja, bo już teraz byłoby bardzo źle.

 

No więc jak? Dalej nienawidzimy obcych i wymieramy, czy jednak rozmnażamy się i Polki rodzą małych Polaków? Dla informacji podam, że dzietność w Izraelu wynosi ponad 3. I że Żydzi wykupują całe kwartały bloków w Polsce.

 

Niedługo nastąpi zmiana władzy. I będzie to lepsze, niżby miała trwać władza obecna. Ale jest to także bardzo złe dla Polski.

Bo w Polsce brak polityków, którzy interes Polski przedkładają nad prywatny. Głównym zajęciem polskich polityków obu stron jest załatwianie posad dla wujków, synów, pociotków, w końcu dla siebie samych. Także posad w wojsku. Bezpieczeństwo Polski jest il;uzoryczne. Oszukujemy się, ze obronią nas USA. A nie obronią. Niemcy będą wydawać na obronę 5% budżetu i już prawa strona czuje wielkie zagrożenia. Ale niczego nie zrobi, by w sensowny sposób wojsko zreformować. A jak się obsadza swoimi zarząd fabryki produkującej rakiety, to obie partie dają na stanowisko prezesa panie zajmujące się komunikacją miejską. Ale za to swoje.

 Jesteśmy w okresie jaki był przed upadkiem I RP. Oczywiście nie ma tu oczywistych analogii, prócz rozdrapywania państwowego majątku i przedkładania swojego nad wspólne.

 

 


 

Jestem pesymistą. Idzie do Polski nieszczęście.  A może nieszczęścia. Kilka jednocześnie. A największym z nich jest wymieranie Polski.

 I ten nasz bal na Titanicu.

 

Ps. Fotografie z Biedronki z przeceną środków dla niemowląt są wymownym świadectwem upadku. Jak coś nie ma nabywcy, to się przecenia.

Pustoszeją żłobki i przedszkola, Malo dzieci w podstawówkach, zamykają się z braku studentów uczelnie, obu najpierw te gówniane. A my balujemy.

 

 

wtorek, 24 czerwca 2025

Czego wstydzi się Rada Miasta Mielca i o czym nie chce powiedzieć mielczanom. A powinna.

 


Chyba sprawa, o której będę pisał, jest skończona, choć nie mam pewności. Chyba zamieciono ją pod wielki dywan wygłuszający posiedzenia Rady Miasta Mielca, ale może i tu się mylę. Może niedługo ktoś, może największy radny, wyjdzie przez mielczan, walnie się w pierś i powie: nawaliłem. Wybaczcie. I wszystko po kolei opowie. A mielczanie, szczególnie ci starsi, będą siedzieć z otwartymi buziami i nie uwierzą.

 

Ale ponieważ nie mam pewności, ze tak się stanie, to samo opowiem tę historię. To znaczy opowiem ją ponownie, ale ta moja opowieść od poprzedniej będzie się różniła tak bardzo, jak opowiadanie o Jezusie w wersji wściekłego ateisty różni się od opowiadania bardzo wierzącego teologa.

A dlaczego? - ktoś zapyta. Ano dlatego, że do niedawna mieliśmy do dyspozycji taką ilość fałszywych danych o człowieku, rzekomo bardzo zasłużonym, że trzeba było wiele pracy, by taką fałszywkę życiorysu zbudować, tak by z przekonaniem tę truciznę można było łyknąć.

A teraz wiemy już wszystko. Wiemy, że mieliśmy do czynienia z kanalią, zdrajcą, oszustem, gnidą, sprzedawczykiem (i co kto jeszcze chce, bo każdy epitet mu spasuje), który na dodatek na koniec swego fałszywego, marnego życia otrzymał od prezydenta Kaczyńskiego najwyższe polskie odznaczenie, Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

 

Ciekawie się robi, nie?

Zanim przejdę do wyliczania „zasług” tej kanalii powiem, że ja się nie dałem nabrać na fałszywkę życiorysu, a radni miejscy, wnioskodawcą uczczenia w Mielcu tego typa jakąś ulicą, jak najbardziej, chociaż uczciwie mówiłem im wtedy  swoich podejrzeniach. 

Mnie uwierzył pan Mariusz Mazur, który ze swoimi wątpliwościami wystąpił do IPN, który to po kwerendzie archiwów, wywalił fałszywy życiorys na głowę, rozbił mit fałszywego bohatera w proch, wdeptał już nawet nie w błoto, ale w g…

 

No i tak od prawie 2,5 roku Rada Miasta Mielca żyje ze świadomością wielkiego blamażu, ale nic nie czyni. Choć może czyni, bo być może po cichu odebrała nazwie ulicy imię Feliksa, zostawiając jej samego Borodzika, a Borodzików jest wielu. Pewnie nie tylko kanalii.

 

Ale żeby nie było tak, że mielczanie się nigdy nie dowiedzą, kogo kilka lat temu Rada Miasta uhonorowała ulicą w Mielcu i o czym wstydzi się dzisiaj powiedzieć, poniżej kilka faktów z życia mieleckiego ”bohatera”. Pismo z IPN jest aż 13 to stronicowe, wszystkiego nie tu przepiszę, ale kopię pisma zamieszczę poniżej. Wierzcie mi, czyta się z wypiekami na twarzy. Warto poświęcić kilkanaście minut.

 

Felik Borodzik zaczynał dobrze. W wieku 11 lat wstąpił do ZHP w Sulejówku. Od 1943 roku był członkiem Szarych Szeregów. Uczył się i pracował.

29.10.1945 zmobilizowany pełnił funkcję pisarza a potem starszego pisarza w Sekcji Operacyjnej Wydziału Personalnego 3-go Wiceministra MON, następnie był kreślarzem (?) w Dowództwie Lotnictwa WP – Oddział Wyszkolenia Bojowego.

11.01.1946 został kapralem, 1.05.1946 plutonowym, a 22.12.1946 odznaczony brązowym Krzyżem Zasługi „za wydajną pracę dla odbudowy WP”.

 

(Działo się to w czasie, kiedy, zgodnie z informacją z Internetu, został aresztowany przez NKWD i potem uciekł im z aresztu – oczywiście w informacji IPN nie ma o tym słowa – uwaga moja)

 

Już wtedy, oczywiście współpracował z organami Informacji WP a następnie z Organami Bezpieczeństwa Publicznego jako informator „Edward”, „pewny” a następnie jako TW „Pewny”. Rozpracowywał wtedy „wrogi element” jakim był sierż. Edward Oleszak

W dniu 13.07.1946 zadeklarował jako TW „Edward” m.in. wsparcie Informacji Sił Powietrznych WP w poszukiwaniu wrogów ówczesnej władzy oraz partii.

Był oceniany jako osoba zdyscyplinowana, wykazująca chęć współpracy z Organami Bezpieczeństwa, ciesząca się dużym autorytetem. Już wtedy donosił za pieniądze, m.in. 1000 zł otrzymał za dostarczenie informacji w sprawie maszynistki Skarczyńskiej.

 

Po odbyciu kursu szybowcowego został 8.02.1948 roku zwolniony z wojska i przekazany na kontakt do organów Bezpieczeństwa Publicznego.

1.10.1949 roku został zwerbowany do współpracy z Wojewódzkim Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie. Już inżynier elektryk, pracujący na Żeraniu. Oczywiście znowu „wykazywał wiele chęci i zaangażowania, niejednokrotnie udzielając cennych informacji operacyjnych (…) Materiały dostarczane przez informatora były wykorzystywane do rozpracowania wrogich środowisk młodzieżowych, rekrutujących się® z pośród aktywu byłych ZHP”. Za sumienną pracę był jeszcze sześciokrotnie nagradzany pieniężnie przez WUBP w Warszawie w latach 1949-1950

(Tu należy wyprzedzająco zauważyć, ze na koniec swojego bogatego życia pan Feliks Borodzik został w latach 1995 – 1999 przewodniczącym ZHR – tej pobożnej części polskiego harcerstwa. Cóż za ironia losu. I m.in. za to prez. Kaczyński udekorował go najwyższym polskim odznaczeniem. A żeby było ciekawiej, brat Feliksa, Andrzej, był w latach 2005 – 2007 przewodniczącym ZHP – uwaga moja)

 

Ale lećmy dalej. Do Mielca.

W 1952 roku Feliks Borodzik ukończył studia i uzyskał tytuł inż. lotnictwa. (choć już podobno wcześniej pracował jako inżynier na Żeraniu) i został skierowany na praktyki zawodowe do Mielca.

W marcu 1952 pan Borodzik przeniósł się z rodziną do Mielca, gdzie zaczął pracować jako inż. na Wydziale 50 – tym, montażowym. Już w czerwcu został mianowany zastępcą kierownika tego wydziału, a następnie kierownikiem.

(tu należy zauważyć, ze w tym czasie montowano w Mielcu samoloty myśliwskie na licencji MiG15, czyli LiM1 i 2, więc było to miejsce o szczególnym znaczeniu nie tylko w Polsce, ale i w Układzie Warszawskim – uwaga moja)

Pan Borodzik okazał się, wbrew dostępnym informacjom internetowym, tak fatalnym kierownikiem, że po roku czasu zastąpiono go kimś innym, a jego zrobiono pierwszym zastępcą kierownika. Ale nadal był fatalnym pracownikiem, wydział prawie nie wyrabiał planów, więc  przeniesiono go w 1956 roku do Biura Konstrukcyjnego WSK.

 

A jak z agenturą? 24.01.1954 roku WUBP w Rzeszowie nawiązał kontakt z Felikseem Borodzikiem, który „cieszył się dużą sympatią i zaufaniem pracowników”, i ten „wyraził chęć dalszej współpracy z Organami Bezpieczeństwa Publicznego i dostarczył pierwsze doniesienie, w którym przekazał inf. Dot. Źle opracowanej dokumentacji (…) za co odpowiadał Władysław Kiryluk z działu Głównego Konstruktora WSK”.

 

Od grudnia 1954 do kwietnia 1956 był wyrejestrowany jako TW z powodu pełnienia funkcji radnego Powiatowej Rady Narodowej w Mielcu (pozdrowienia dla panów radnych J) a następnie ponownie zarejestrowany, na co wyraził zgodę, rozpracowując m.in. inż. Tadeusza Kostię, który był podejrzany o wysyłanie za granicą materiałów dotyczących rozwoju polskiego lotnictwa.

Za sumienną i efektywną pracę był kilkakrotnie przez WUBP w Rzeszowie (nagradzany) nagrodami pieniężnymi w wysokości od 300 do 500zł”

 

W listopadzie 1960 roku Feliks Borodzik został służbowo przeniesiony z WSK Mielec do WSK Warszawa.

W Warszawie dobrowolnie zgodził się współpracować z Komendą Stołeczną miasta Warszawa. Podpisał dokument 12 września 1962 roku jako TW „Pewny”.

 

No i tu się rozstaniemy z naszym niedoszłym mieleckim „bohaterem”. On działał dalej w Warszawie i był bardzo pożytecznym tajnym współpracownikiem, ale kto ciekawy, doczyta sobie załączone pismo IPN. Miłej lektury.

 

Jaki z tego mojego pisania wniosek?

Ja mam dwa. Jak się zrobiło publiczną głupotę (pomimo ostrzeżeń, ale ostrzeżenia w zadufaniu nie działają), to wypada się do niej przyznać i przeprosić. Tak postępują ludzie honorowi. Ale to zapewne nie nastąpi.

 

No i druga sprawa, która mnie nurtuje. Ilu takich Borodzików i Piotrowiczów, którzy mieli wielki, nie tylko werbalny „wkład”, w sukcesy PRL odznaczanych w naszej teraźniejszości przez władze PiS, hołubionych, stawianych za wzór, jeszcze egzystuje. Gdy tymczasem napuszczeni janczarzy atakują kogo popadnie za samą przynależność do PZPR.

Swoją ścieżką nie doczytałem, by pan Feliks Borodzik należał do PZPR. Za to należał do Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej i otrzymał od Lecha Kaczyńskiego Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. A wcześnieeej wiele innych odznaczeń.

 

I to by było na tyle.

 

Ps. Szczególne podziękowania dla Pana Mariusza Mazura. Bez jego determinacji nie było by tej informacji, a mieszkańcu ul. Borodzika żyliby w przeświadczeniu, że to BOHATER.

 

Czołówki pisma nie zamieszczam, bo są tam adresaci, którzy akurat za sprawę nie odpowiadają.

 

 


 



































 

 

niedziela, 8 czerwca 2025

Jak zaczęliśmy w Mielcu zamianę III RP w Trzecią Rzeszę Narodu Polskiego.

 

Matka Boża z dzieciątkiem Jezus - Autor: Adolf Hitler rok 1913


Powie ktoś: autor zidiociał. Ja odpowiem: niech sobie mówi.

 

Dzisiaj przeczytałem wpis pani nauczycielki z Mielca, wielkiej sympatyczki PiS, w dyskusji o chamskich komentarzach będących reakcją na zachowanie córki nowo wybranego prezydenta. Jedna pani napisał o tej dziewczynce: "Chyba się zes...ła". No, chamstwo. Szkoda komentować szerzej. A że przy okazji była to nauczycielka z Bochni, co zaraz wyśledzono, to moja mielecka pani nauczycielka zapostulowała tak: ”pozbawić ją prawa wykonywania zawodu”.

 

Tąpnęło mną bardzo. Pozbawić prawa wykonywania zawodu. Czy szanowna pani nauczycielka z Mielca wie, co pani mówi? Czy pani już zapomniała, że tak właśnie robiono w czasie słusznie minionym, a wy z mężem z pamięcią tego czasu przecież bardzo walczycie? To z czym walczycie.

 

Tąpnęła mną ta wypowiedź, ten wpis, także z racji moich własnych doświadczeń. Przecież nie kto inny, jak mąż tej pani nauczycielki co raz, z okazji każdej dyskusji, o byle czym, wypominał mi, że ja byłem w PZPR, że jestem komuchem. I to miał być argument rozstrzygający.

 

Tąpnęło mnie, bo od innego ważnego działacza obecnej władzy dowiedziałem się, że jak mi się Polska (pisowska) nie podoba, to powinienem sobie znaleźć inny kraj do życia. I też, co bym nie zrobił innego, niż sobie pan działacz wyobraża, ze powinienem uczynić, co bym nie powiedział, co mu było nie w smak, od razu wyciągał argument – ty jesteś komucheem, ty służyłeś ruskim.

I nie jest ważne, że ja nie byłam, jak on funkcyjnym dawnej władzy, że od tego czasu minęło 35 lat, a ludzie potrafią się zmieniać, nawet jak byli źli. No, choćby święty Paweł, kiedyś Szaweł. Nie , to wszystko jest nieważne. Jak nie jesteś z nami, jak choćby były partyjny prokurator Piotrowicz, pseudonim: sędzia trybunału konstytucyjnego, to jesteś nasz wróg i trzeba cię tępić.

 

Szukanie w życiorysach ma w PiS długą tradycję. Zaczęto to za pierwszych rządów PiS, rózni pismacy wydawali książki tropiące powiązania rodzinne. No i tak zostało, tym ,mniejszym weszło w krew, weszło do ich codziennego języka. W przyszłości to się spotęguje.

 

Tak, wybory nowego prezydenta są efektem zmiany nastrojów w społeczeństwie. Ludzie chcieli takiego kursu politycznego, to mają. Księża też chcieli takiego prezydenta, to mają. A moralność, jaka by nie była, Kościołowi nie przeszkadza. Ważnym jest, że obaj prezydenci uklękli przed tabernakulum, co pokazały telewizje i co wzbudza radość wielką.

I zapomnieli księża słów Chrystusa o obłudnikach

To ja może przypomnę kilka z nich, a jest ich naprawdę wiele:

 

Mt6.1 Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.

Mt6.5 Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać.

Mt23.13 Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą .

Ten ostatni cytat to tak a`propos ucieczki młodych ludzi z polskiego kościoła. Więcej partyjności w kościele, uciekną jeszcze szybciej. Nawet jak teraz głosowali na Konfę czy nawet PiS, a ostatecznie na Nawrockiego.

 

I wiele innych przypowieści o obłudnikach, jakże nieobecnych w świadomości dzisiejszego Kościoła.

 

Oczywiście, to są tylko symptomy nadchodzących zmian. I wcale  moje czarne wizje spełnić się nie muszą. Obawiam się jednak, że przy takim braku rozeznania w nastrojach, jakie prezentuje obecna władza, niedługo tej władzy sama się pozbawi. A dodatkowo pogrąży ją zajmowanie się bzdetami i brak siły sprawczej w realizacji spraw poważnych.

 

Ludzie chcieli zmiany. Co tylko wzmocniły błędy Tuska i jego najbliższego otoczenia. Gdy Kosiniak Kamysz zmuszany jest do gadania o aborcji a nie o obronie granic, któż go poważa?

No tak. PSL. Kiedyś  ważna partia, dzisiaj bez znaczenia. Ale z aspiracjami do posad.  

Przeprowadzono ankietę wśród członków, czy chcieliby wspólnej koalicji z Pis – em i Konfederacją. Wyników nie ujawniono. Ponoć 70% nie chce.

 

Ludzie, wyborcy zwracają się w stronę konserwatywną. Nie dlatego, by tam widzieli geniuszy politycznych, ale w tym niestabilnym świecie boją się zmian, które tak bardzo chce im serwować lewica. Tak bardzo, ze się wygłupia.

I nawet zupełnie pozbawiony moralności Trump, udający czciciela wartości konserwatywnych, jest w stanie takich wyborców za sobą pociągnąć. Bo nie myślą, tylko pragną. Tak jakby Chrystus zszedł na ziemię – jak powiedział mój amerykański krewny.

 

Nie wiem, jaka jest moralność Nawrockiego, jego katolicyzm. Wygląda to co najmniej średnio, ale nie chcę się opierać na danych z kampanii wyborczej. Wszystko wyjdzie z czasem. Będzie może za późno, jak z Trumpem, ale będzie pewne.

 

Niejaki Marek Jakubiak, kandydat na prezydenta właściwie odnoga PiS, choć z własną kanapą, zamieścił na Facebooku taką informację: „Obserwuję środowisko artystów w Polsce będąc ciągle przez nich obrażany i powiadam odbierzemy im preferencje podatkowe i dopłaty!”. Jasne, panie pośle, jeszcze zacznijmy palić ich książki. Będzie jak za Adolfa.

A inny kandydat na prezydenta, ponoć ekonomista, eksploatowany często przez Polsat, Artur Bartoszewicz, postuluje zmianę hymnu Polski z Mazurka na Rotę.

I tu się na chwilę zatrzymam. Rota aktualnie jest hymnem PSL – u. A była kiedyś hymnem Giertycha  i LPR – u.

Trwa wojna z Rosją na Ukrainie. Z Rosją, która dla Polski jest śmiertelny, wrogiem. I co mamy sądzić o partii, która w tej sytuacji wyśpiewuje w swym hymnie, że:

 

Do krwi ostatniej kropli z żył

Bronić będziemy ducha,

Aż się rozpadnie w proch i pył

Krzyżacka zawierucha.

 

Twierdzą nam będzie każdy próg.

Tak nam dopomóż Bóg!

 

Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz,

Ni dzieci nam germanił,

Orężny wstanie hufiec nasz,

Duch będzie nam hetmanił.

 

Pójdziem, gdy zabrzmi złoty róg

Tak nam dopomóż Bóg!

 

A o ruskich ani słowa. Boże!!

Powie ktoś: to stara pieśń. Tak, stara. I kiedyś była na czasie, kiedyś spełniła swoją rolę. Ale dzisiaj nie jest kiedyś. Jest dzisiaj. A PSL reprezentuje tę część elektoratu, który żyje wczoraj. Bardziej wczoraj, niż elektorat PiS.

 

No i co? Ano nic. Czy po takim elektoracie można oczekiwać chęci do zmian? Zupełnie nie.

Oni będą, jak cała reszta, tęsknić za systemem, gdzie wszystko będzie uregulowane od a do zet i gdzie będzie jeden wódz. A potem jedna partia.

Jednego wodza już mamy. Teraz tylko zmiana systemu. A obecna władza się do tego przyczyni.

 

Pewnie już tego nie doczekam, a to z racji wieku, a to z racji prześladowań, gdy będę sobie musiał szukać innego kraju, a to z innych nieznanych mi przyczyn, ale może tak być, ze to ja kiedyś powiem z satysfakcją dziką dzisiejszym działaczom: byliście paskudnymi sługusami reżimu, chociaż wcale nie musieliście.

 

 

Ps. Idealny ustrój dla Polski przedstawił w wywiadzie ojciec Tadeusz Rydzyk. Będzie go można wprowadzić oczywiście tylko we współpracy z tą nową, totalitarną władzą, która ma szansę być. Wtedy już na pewno wszyscy młodzi ludzie wrócą do Kościoła.

 

My musimy walczyć o duszę ludzką, o Boży sposób życia. O to, żeby Dekalog był obowiązującym prawem w życiu publicznym, żeby wiara nie była rugowana w naszym społeczeństwie i państwie. Dziesięcioro przykazań to inaczej prawo naturalne. Ono jest w nas wszczepione (…). Ludzie nie zdają sobie sprawy z zagrożenia, bo niejednokrotnie są leniwi. Niektórzy nie chcą poznać prawdy. Bywają leniwi intelektualnie, duchowo. Niektórym wystarczy trochę przyjemności, jakichś doznań. Dlatego trzeba człowieka wychowywać od dziecka, żeby był ciekawy dobra, prawdy i piękna, żeby tego szukał. Wiem, że wiele rodzin tak wychowuje, i one są wzorem – powiedział ojciec Tadeusz Rydzyk CSsR, założyciel i dyrektor Radia Maryja, w rozmowie z red. Pauliną Gajkowską z „Naszego Dziennika”.

 

 

I wtedy niektórzy zadadzą sobie pytanie: lepszy premier Rydzyk, czy premier Tusk?

 

 


 

 

 

Żeby się nam żyło miło, przyjemnie i beztrosko. No i ciekawie.

  Radny Powiatowy pan Stanisław Kagan zaproponował Radzie Powiatu, by coś zrobiła, żeby powiat mielecki był taki bardzo fajny, by ci, którzy...