wtorek, 23 kwietnia 2024

Jak Mielec i mielecki Oddział ARP stracili 4 lata.

 

Zdjęcie za Radio Leliwa

Mniej więcej 4 lata temu został z dnia na dzień pozbawiony pracy ówczesny dyrektor Oddziału ARP w Mielcu pan Krzysztof Ślęzak.

Ot, tak sobie, z dnia na dzień, dostał informację, że od dzisiaj nie jest już dyrektorem i ma się wynosić z ARP. Gdzie znajdzie pracę nikogo nie obchodziło.

(Zanim przejdę do dalszej części felietonu, powiem tylko, że życzę wszystkim, którzy w takim trybie zostali dyrektorami i prezesami z poręki poprzedniej władzy, by w takim samym trybie, jak opisałem, tę pracę stracili.).

I tu zapytam, co dobrego stało się w Mielcu po tej zmianie w Oddziale ARP sprzed 4 lat? Zmianie w tym Oddziale, który powstał prawie 30 lat temu, i który pod kierownictwem pana Błędowskiego i właśnie pana Ślęzaka, nadał nowy kierunek rozwoju upadłemu Mielcowi, dokonał wielkich inwestycji czy to stricte przemysłowych, czy infrastrukturalnych, które na dzisiaj są oczywistością i normalnością, a które 25 czy 20 lat temu były przełomowe dla miasta, wręcz podźwignął go z zapaści.

Oddziału, który stworzył prawne podstawy funkcjonowania specjalnych stref ekonomicznych, a wspólnie z ówczesnym prezydentem Januszem Chodorowskim wypracował i dał środki na stworzenie mieleckich inkubatorów.

Bo zmiany, nawet jak dotyczą ludzi zasłużonych, mają sens, kiedy przynoszą coś nowego w rozwoju firmy, miasta, społeczności, kiedy nie ograniczają się wyłącznie do dania kasy swojemu. A kiedy jeszcze powodują cofanie się w rozwoju, zamiast oczekiwanego progresu, to są samą głupotą.

Zaniecham omawianie działalności Oddziału i Pana Ślęzaka przy rozwijaniu stref przemysłowych w Rzeszowie czy pod Wrocławiem, bo chociaż to sprawy ponadregionalne i niesłychanie znaczące, to mniej mielczan interesują.

To, jaki Mielec dzisiaj jest, ile mamy w nim pracy, jak ludzie mają pieniądze, za które kupują nowe mieszkania, co znowu bardzo napędza rynek, nie tylko mielecki, w bardzo dużym stopniu zawdzięczamy tamtym ludziom, ich działaniom przez 25 lat istnienia Oddziału i SSE w Mielcu.

Na 25 lecie powstania już nikogo nie zaproszono, usiłując wmówić sobie i społeczeństwu, że najpierw był Bóg Stwórca  a potem działacze PiS. Nikogo wcześniej nie było, co by coś zrobił.

A co zawdzięcza Mielec ludziom, którzy nastali z poręki władzy, która szczęśliwie odeszła lub odchodzi?

Odchodzący (ale i obecni) Radni PiS zrobili ankietę wśród mielczan , największą ponoć w historii miasta, co by tu jeszcze mielczanom zmienić, by żyło im się lepiej, ciekawiej, by nie uciekali z miasta i nie musieli chodzić, tylko za darmo jeździli.

Zapomnieli, że ich człowiek rządził tak ważną dla rozwoju miasta  instytucją jaką był oddział ARP.

I co zrobił w tym Oddziale by mielczanom żyło się tak, jak chce jego kolega z PiS, do PiS w kampanii wyborczej się nie przyznający?

Stawiam tezę, że niczego nie zrobiono. Że stracono 4 lata na nic nie robieniu.

Przykro to pisać, ale obserwowałem początki działalności obecnego Dyrektora Oddziału ARP, kiedy już pracował w ARP, ale jeszcze jako zastępca od niczego Pana Dyrektora Ślęzaka.

Przez kilka miesięcy po zatrudnieniu w ARP siedział zamknięty w swoim pokoju, wychodząc tylko na siku, o nic nikogo w żadnej sprawie nie pytając, by się już przygotować do funkcji, o której zapewne wiedział, że ją otrzyma. To było przykre patrzeć na tę sytuację.

A potem , to już moje obserwacje z zewnątrz, bo w Oddziale przestałem bywać,  marazm przywódcy rozlał się na cały mielecki Oddział.

I to w sytuacji, kiedy bliźniaczy oddział ARP w Tarnobrzegu działał bardzo energicznie, co obserwowałem tak w Internecie, jak i słuchając jego pracowników, mimo że też był kierowany przez nominata PiS. I byłem naprawdę pod wrażeniem aktywności tamtego kierownictwa.

Mielec stracił 4 lata. Ja wiem, że teraz coś zrobić nowego jest o wiele trudniej niż 20 czy 10 lat temu. Ale jednak inni potrafili.

Teraz, niedługo, mam nadzieję, nadejdzie koniec dla tego nieudolnego dyrektora Oddziału. Teraz, niestety, nadchodzi czas władzy pisowskiego prezydenta Mielca. Czy okaże się za 5 lat, że Mielec stracił kolejne lata? A może to już okaże się za 2 lata? Tak myślę.

Przypominam, Panie Prezydencie Swół, że realnie wybrało Pana 19% mielczan. Więc apeluję o skromność w sprawowaniu władzy, tak obcą niektórym Pana kolegom.

Bo fakt, że kilku narcyzów, którym lustro zaślepiło jasność myślenia, swoim nieprzemyślanym działaniem dało Panu zwycięstwo, nie powinien Pana uodparniać na rzeczywistość, która raptownie może się zmienić.

 

 

 

wtorek, 16 kwietnia 2024

Dlaczego nie pójdę wybierać Klimka lub Swoła

 


Zdjęcie za WCJ24 z imprezy Biznes dla Stali

Stało się to, czego się bałem i przed czym ostrzegałem w moich felietonach.

Ale nie tylko w felietonach. Także w prywatnych rozmowach z czołowymi uczestnikami walki wyborczej w Mielcu. Z czołowymi, którzy dostali wielkie manto od mieleckiego PiS u, a do tej pory nie mogą się przyznać, żee robili i myśleli jak małe dzieci.

Mówiłem jednemu z panów, że  Jacek Klimek na odległość mi pachnie PiSem. Wskazuje na to cała jego działalność asystenta sportowego - de facto - posła Poręby, co potwierdziły „płotowe” informacje, że był w radzie nadzorczej PZU Życie, czego – nie słyszałem – by dementował.

Do takich spółek po kasę byli wysyłani tylko zaufani ludzie PiS. Zresztą nie on jeden z kręgu Stali Mielec był tak doceniony.

Na moje sugestie usłyszałem odpowiedź tego pana, że pan Klimek tylko udawał sympatię do PiS, bo tak musiał. Fajne wyjaśnienie. A ja musiałem być w PZPR.

 

Pominę tu ten wodospad obietnic, którymi zalał pan Klimek mieleckich wyborców, których to obietnic pewnie mało kto czytał (ja byłem wiernym czytelnikiem programu pana Klimka, nawet wtedy, jak odciął mnie zupełnie od informacji na Facebooku – to też świadczy o jego stosunku do wolności przekazu informacji, ale także o braku orientacji, jak działa Internet). Widać, ze traktuje wyborców jak Jacek Kurski (głupi naród wszystko kupi), ale ci co go wybiorą, będą mieli to na co zasłużyli.

Z panem Swołem jest nieco inaczej. Wierny działacz PiS przez całą pięcioletnią kadencję, za co został nagrodzony prezesurą spółki państwowej, nagle zaczął udawać osobę niezależną od PiS, wcześniej zaopatrzywszy stworzoną przez siebie fundację w pieniądze ze swojej i drugiej państwowej spółki. Wydawnictwa fundacji, udające troskę o sprawy ogólno mieleckie, jakoś dziwnie wpisywały mi się w prowadzoną przez Pana Swoła kampanie wyborczą „kandydata niezależnego od PiS”.

Nie wszyscy tak tę fundację krytycznie osądzają, bo np. fundacja kupiła parasol przeciwsłoneczny dla domu pomocy społecznej i jego pacjenci są chronieni przed słońcem.

Pamiętam, że pan poseł Warchoł kupił jakieś urządzenie dla mieleckiego szpitala z Funduszu Sprawiedliwości w ramach prowadzonej przez siebie kampanii wyborczej. To podobny model działania.

Tak więc mamy wybór między PiS - em i PiS - em, dodatkowo jeden z kandydatów związany jakoś PiS - em jest  podobno jeszcze, jak mówią informacje płotowe, przedstawicielem mieleckich deweloperów.

Ale to nic dziwnego, bo PiS miał program Mieszkanie plus i teraz może wreszcie go zrealizuje w Mielcu.

Powodzenia panowie.

Ale beze mnie.

Ciekawy jestem nie tego, czy wygra kandydat bliższy, czy nieco dalszy od PiS, lecz tego czy wygra właściciel dwu dyplomów MBA, czy właściciel jednego. No i co z tego dla Mielca wyniknie. Swoją drogą zachodzę w głowę, na co komu dwa dyplomy MBA, skoro zawsze, przed PiS em, wystarczał jeden z dobrej uczelni. To tak, jakby mieć dwa świadectwa ukończenia szkoły podstawowej.

 

PS. Czekałem, że któryś z kandydatów zgłosi na policję fakt szkalowania Pana Klimka przez rozwieszone w dużej ilości banery, z nieprzychylnymi mu informacjami, ale się nie doczekałem. A przecież te banery mogli zawiesić i ludzie Swoła i ludzie Klimka, aby było na Swoła. Ktoś wydał duże pieniądze, w piwnicy tego zrobić nie można, więc kto drukował banery , a tym samym kto za nie płacił, nie problem określić. Ale nie ma takiej chęci. Dlaczego?

 

czwartek, 11 kwietnia 2024

Dokąd pójdą radni mieleccy PiS?

 


Właściwie nawet się nie zdziwiłem, kiedy dzisiaj otrzymałem mejl z apelem Mariusza Mazura do radnych PiS u i dwu kandydatów na prezydenta Mielca, który zaczyna się tak: Jeśli jesteście naprawdę ludźmi honoru to czekamy na usunięcie komunistycznego złogu z Mielca.

 Jak łatwo się domyśleć, chodzi o Rondo im. Tadeusza Ryczaja, które swoje imię dostało za sprawą Rady Miasta ubiegłej kadencji pomimo oporu ówczesnej pani wojewody.

Nadanie imienia rondu było spełnieniem oczekiwań dużej części mielczan. Podobnie, jak budowa pomnika żołnierzy wyklętych było spełnieniem oczekiwań innej dużej części mielczan.

 W dwu wyrokach sądu administracyjnego uznano, że nadanie rondu imienia byłego dyrektora WSK PZL Mielec nie narusza ustawy dekomunizacyjnej. To oczywiście nie jest żadnym argumentem dla ludzi tak przepełnionych nienawiścią jak wszyscy podobni w myśleniu o przeszłości do pana Mazura.

 W czasie kampanii wyborczej jeden z kandydatów z list PiS proponował budowę w Mielcu muzeum sportu. Gdy go zapytałem, kto i za co będzie je utrzymywał, zaprosił mnie na wspólną wycieczkę do takiego muzeum, które ponoć ma się świetnie samo z siebie. Jednak kiedy powiedziałem, że takie muzeum w Mielcu, gdyby miało prezentować prawdę o mieleckim sporcie, po wielokroć musiałoby pokazywać zasługi dla mieleckiego sportu Tadeusza Ryczaja, zamilkł i propozycji wycieczki nie ponowił. A ja wciąż czekam.

Bo można nadal upowszechniać takie kłamstwa jak to, że to pan Kazimierski stworzył mielecki sport, za co należy się mieleckiej hali jego imię, a nie to, że był on tylko narzędziem w ręku Ryczaja, ale czy musimy dla kolejnych kłamstw budować muzeum i wydawać miliony?

Ale po apelu pana Mazura pomyślałem, że coś jest jednak na rzeczy, o czym być może ów kandydat na radnego wiedział więcej. Oby tak nie było

A co, jeśli będzie?

Trudno nie zadać pytania: czy mielecki PiS mając absolutną większość w Radzie Miasta zechce rozpalić w Mielcu ponownie awanturę o przeszłość?

Zdanie prezydenta, kto by nim nie został, Jacek Klimek czy Radosław Swół, nie będzie miało w tej sprawie większego znaczenia.

 Więc kto może sprawić, że radni nie rozpoczną znowu wśród mielczan tego tańca nienawiści, nie zaczną na nowo pisać historii Mielca?

 Moim zdaniem mieleckim PiS - em kieruje jeden człowiek. Wszyscy się domyślają kto. I od niego zależy, czy będziemy żyli w Mielcu w pokoju i spokoju, czy znowu wejdziemy w stan wojny.

 

Nawet jak jednym nie podoba się Rondo im. Tadeusza Ryczaja, a drugim Pomnik Żołnierzy Wyklętych

 A poniżej apel pana Mazura




środa, 10 kwietnia 2024

Czy nienawiść Mariusza Mazura stanie się drogowskazem radnych PiS?

 



Właściwie nawet się nie zdziwiłem, kiedy dzisiaj otrzymałem mejl z apelem Mariusza Mazura do radnych PiS u i dwu kandydatów na prezydenta Mielca, który zaczyna się tak: Jeśli jesteście naprawdę ludźmi honoru to czekamy na usunięcie komunistycznego złogu z Mielca.

Jak łatwo się domyśleć, chodzi o Rondo im. Tadeusza Ryczaja, które swoje imię dostało za sprawą Rady Miasta ubiegłej kadencji pomimo oporu ówczesnej pani wojewody.

Nadanie imienia rondu było spełnieniem oczekiwań dużej części mielczan. Podobnie, jak budowa pomnika żołnierzy wyklętych było spełnieniem oczekiwań innej dużej części mielczan.

W dwu wyrokach sądu administracyjnego uznano, że nadanie rondu imienia byłego dyrektora WSK PZL Mielec nie narusza ustawy dekomunizacyjnej. To oczywiście nie jest żadnym argumentem dla ludzi tak przepełnionych nienawiścią jak wszyscy podobni w myśleniu o przeszłości do pana Mazura.

W czasie kampanii wyborczej jeden z kandydatów z list PiS proponował budowę w Mielcu muzeum sportu. Gdy go zapytałem, kto i za co będzie je utrzymywał, zaprosił mnie na wspólną wycieczkę do takiego muzeum, które ponoć ma się świetnie samo z siebie. Jednak kiedy powiedziałem, że takie muzeum w Mielcu, gdyby miało prezentować prawdę o mieleckim sporcie, po wielokroć musiałoby pokazywać zasługi dla mieleckiego sportu Tadeusza Ryczaja, zamilkł i propozycji wycieczki nie ponowił. A ja wciąż czekam.

Bo można nadal upowszechniać takie kłamstwa jak to, że to pan Kazimierski stworzył mielecki sport, za co należy się mieleckiej hali jego imię, a nie to, że był on tylko narzędziem w ręku Ryczaja, ale czy musimy dla kolejnych kłamstw budować muzeum i wydawać miliony?

Ale po apelu pana Mazura pomyślałem, że coś jest jednak na rzeczy, o czym być może ów kandydat na radnego wiedział więcej. Oby tak nie było

A co, jeśli będzie?

Trudno nie zadać pytania: czy mielecki PiS mając absolutną większość w Radzie Miasta zechce rozpalić w Mielcu ponownie awanturę o przeszłość?

Zdanie prezydenta, kto by nim nie został, Jacek Klimek czy Radosław Swół, nie będzie miało w tej sprawie większego znaczenia.

Więc kto może sprawić, że radni nie rozpoczną znowu wśród mielczan tego tańca nienawiści, nie zaczną na nowo pisać historii Mielca?

Moim zdaniem mieleckim PiS - em kieruje jeden człowiek. Wszyscy wiemy kto. I od niego zależy, czy będziemy żyli w Mielcu w pokoju i spokoju, czy znowu wejdziemy w stan wojny.

Nawet jak jednym nie podoba się Rondo im. Tadeusza Ryczaja, a drugim Pomnik Żołnierzy Wyklętych

 

czwartek, 4 kwietnia 2024

Ostatnia prosta

 

Nie było tak nigdy w Mielcu. Ani tylu kandydatów na urząd prezydenta, ani tylu list wyborczych, ani takiego natężenia propagandy wizualnej, zalewającej wielkimi banerami Mielec, każdy jego zakątek.

Nie było też takiej niepewności co do tego, kto wygra, kto zostanie prezydentem i jaki będzie skład Rady Miasta, a przede wszystkim do tego, jaki będzie Mielec przez kolejne 5 lat.

Mam swoje preferencje wyborcze, przy czym w pierwszej kolejności myślę o tym, kto dla dobra Mielca nie powinien wygrać, a dopiero potem pojawiają się w mojej głowie nazwiska osób, które widziałbym na tym stanowisku.

Bo, moim zdaniem, Mielec jest w przełomowym momencie, w jakim nie był chyba od lat dziewięćdziesiątych. Jest tak, jakbyśmy, z naszym miastem, stali na skrzyżowaniu dróg. Dochodzą do tego skrzyżowania trzy drogi.

Jedna z nich prowadzi wprost z Polski popisowskiej, słusznie się kończącej i trudno nie przypuszczać, żeby idący  po niej ludzie, z doświadczeniem tamtej Polski, nie chcieli poprowadzić Mielca dalej tą samą drogą, której budowę zaczęli badać prokuratorzy i sądy.

Druga droga to dla mnie największa niewiadoma. Mielec jako miasto staje się coraz bogatszy, ale – jak na całym świecie – najbardziej bogaci się wąska grupa ludzi, mających i talenty do robienia pieniędzy, i  łatwość dotarcia do każdej władzy za pomocą swoich wielkich pieniędzy. I to jest jakby oczywistość systemu społeczno gospodarczego, w jakim żyjemy. Niebezpiecznie zaczyna być wtedy, jeśli jakaś grupa ludzi, poza nieformalnymi ścieżkami docierania do władzy, chce mieć swoją własną władzę. I to, moim zdaniem, grozi nam, gdy pójdziemy tą drugą drogą.

No i wreszcie jest i trzecia droga, dochodząca do tego dziejowego skrzyżowania  (droga nie mająca nic wspólnego z Trzecią Drogą Hołownii i Kosiniaka). To droga kontynuacji, droga najbliższa systemowi demokratycznemu, jaki w naszym mieście wprowadzali prezydenci Bieniek, Chodorowski, Kozdęba, czy także Wiśniewski. Czy nadal chcielibyśmy iść tą drogą? Wiem, że wielu jest zawiedzionych działaniami prezydenta Wiśniewskiego, jako ostatniego reprezentanta tego pomysłu na rządzenie Mielcem i oczekuje zmiany. Zapytać jednak należy: Zmiany na co? Na kogo? Czy na eksponentów dwu pierwszych dróg, powyżej zasygnalizowanych? Czy może jednak na kogoś doświadczonego w kierowaniu miastem, a jednocześnie nie uwikłanego w personalne i polityczne rozgrywki, towarzyszące ustępującemu prezydentowi.

Powie ktoś, że są jeszcze inne drogi, inni ludzie, inne pomysły na rządzenie Mielcem. Odpowiem, że to są ścieżki, wydeptywane przez jakiś albo indywidualistów, przekonanych o swojej wielkości, albo osoby z łapanki namówione na kandydowanie, albo wprost egzotyczne, a na których końcu ich dróg w najlepszym razie widać taktyczne sojusze z silniejszymi, o czym już rozmawia się w tzw. kuluarach.

Jestem stary, i jakoś rewolucje mnie nie łapią za serce. A dwie pierwsze drogi pachną lokalnymi rewolucjami.

Może kibice Stali zechcą rewolucji. A boję się, że kibice kierują się głównie emocjami, mniej głębszym rozeeznaniem. Może prawicowa część społeczności mieleckiej zapragnie rewolucji, szczególnie w czasie, kiedy PiS jest bity coraz bardziej i cofa się na z góry upatrzone pozycje (w Brukseli).

I to będzie bardzo zły wybór dla Mielca.

 Oczywiście może go zneutralizować lub – niestety – wzmocnić, wybór członków Rady Miasta. Bo to faktycznie Rada rządzi miastem, a może być w tych wyborach całkiem egzotyczna, albo całkiem PiS – owska, gdy pamięta się o dwu listach dla PiS - u, a może i trochę trzeciej.

Fakt faktem nadchodzą wybory, jakich jeszcze w Mielcu nie było.

A Mielec jest na rozdrożu, nie tylko takim, jak powyżej opisuję, ale także w wielu innych kwestiach.

Bo nawet wojewódzki PiS nie zauważył Mielca w swoim wyborczym programie rozwoju gospodarczego miast Podkarpacia.

 

wtorek, 26 marca 2024

Prezydent na posyłki

 

Zdjęcie ze strony Miasto Mielec

Jakoś tak bez entuzjazmu obejrzałem niedawno film z Denzelem Washingtonem, zatytułowany „Bez litości 3 Ostatni rozdział”.

Film jak film, sprawny bardzo jak na ten gatunek, ale raczej nie zaskakuje. No może prócz jednego. Jest taka scena, kiedy szef policji będący na usługach Camorry, unosi się – zaskakując sam siebie – honorem, i (chyba, bo nie pamiętam dobrze ) twierdzi, że do czegoś tam ręki nie przyłoży, to mu szef Camorry każe tę rękę odciąć. Ale jest na tyle łaskawy, że oddaje mu ją w lodzie po szampanie, by mógł sobie przyszyć, jak zmądrzeje.

To w skrócie, i bez wątpienia, w uproszczeniu, pokazuje relacje pomiędzy władzą państwową i władzą realną, czyli władzą pieniądza, gdzieś tam we Włoszech.

Na szczęście nie żyjemy we Włoszech, tylko w Mielcu i u nas relacje pomiędzy obiema władzami nie występują aż w tak ekstremalnym nasileniu.

Ale czy wcale nie występują?

Chyba nikt nie jest naiwny, by tak myśleć.

No, ja też nie jestem naiwny i zacząłem się zastanawiać, jak bardzo może władza pieniądza uzależnić od siebie władzę legalną.

Mamy okres przedwyborczy. Jak przypominam sobie ileś poprzednich wyborów do władz miasta i powiatu, to takiego nasilenia propagandy wizualnej, jak w tych wyborach, nie pamiętam. I mało kto bawi się w jakieś drukowane na papierze obrazki, które niewiele kosztują, tylko od razu wali na płoty i słupy banery, które kosztują krocie. A niektóre banery osiągają rozmiary ściany bloku. Ale to i tak dobrze, że nie rozmiary „boiska piłkarskiego”, które często jest wzorcem miary przy określaniu czegoś wielkiego.

Nasilenie propagandy wizualnej jest tak duże, że czasem podświadomie boję się otworzyć lodówkę czy konserwę, by nie wyskoczyło z nich jakieś zdjęcie szczególnie przez niektóre media propagowanego kandydata.

Jednocześnie da się zauważyć, że niektórzy kandydaci uwierzyli tylko w moc czy magię słowa pisanego na murach i w Internecie, zupełnie olewając osobisty kontakt z wyborcami. Gdy jedni spotykają się niezliczoną ilość razy z wyborcami, rejestrując te spotkania filmami i zdjęciami umieszczanymi w Internecie, inni takie spotkania mają głęboko gdzieś, uważając, że wystarczy obiecywanie złotych gór zidiociałym mediami wyborcom, by ci oddali na nich swój głos.

Tak sobie myślę, co stoi za takimi decyzjami o wywalaniu ogromnych pieniędzy na wybory? Wielka Ambicja? Konieczność zdobycia nowej pracy? Jeszcze większe pieniądze na końcu drogi? Powołanie czyli przymus wewnętrzny?

Tym bardziej się dziwię, że w Polsce aż w jednej trzeciej gmin jest tylko jeden kandydat do przejęcia władzy, prawie zawsze ten „stary” a w Mielcu jest ich siedmiu.

Jaki by to powód nie był, tylko jeden jest godny potępienia i zmusza do ostrożności: nadzieja na duże pieniądze po wygraniu wyborów. Szczególnie gdy się wie, że oficjalnie to prezydent zarabia niewiele, a roboty ma dużo.

Co to jednak ma wspólnego z postawionym w tytule obraźliwym bardzo dla urzędu określeniem prezydenta jako kogoś, kto służy do realizacji narzuconych mu przez kogoś zadań, może zgodnych, a może i niezgodnych z obowiązkami i zadaniami prezydenta?

Może nie mieć nic wspólnego. A może jednak mieć.

Ale jeśli ktoś oczekuje, że powiem, że mam podejrzenia, to ja mu powiem, że jednak nie należę do idiotów.

Bo to, jaki będzie prezydent, zależy od wielu czynników.

Od jego osobowości, czasami nieodkrytej przez osoby skryte za jego plecami, ale też od składu Rady Miasta, która po tych wyborach może być absolutnie egzotyczna i od sasa do lasa, tak że nie da się przy niej niczego zrobić, ani sensownego, ani bezsensownego.

Faktem jednak jest, że są w mieście wielkie interesy do zrobienia, i takie finansowe, będące największa pokusą, i takie ideolo zamieniane potem bez mrugnięcia oka na kasę (tym bardziej niebezpieczne, że może to być kasa wyprowadzana z miejskich spółek), więc prezydent, kto by nim nie był, może być narażony, a to na pokusy, a to na groźby.

Jedne i drugie są niebezpieczne. Jednym i drugim powinien umieć się oprzeć.

Prezydent nie może być chłopcem na posyłki dla nikogo, dla żadnych sił, czy to politycznych, czy to finansowych.

Od tego, kogo wybierzemy, zależy, jaki będziemy mieli Mielec.

A w tych wyborach zależy znacznie bardziej niż w poprzednich. Więc patrzmy na przeszłość kandydatów, czasami niezbyt chlubną, która starają się jakoś tam ukryć.

 

 

Prezydent na posyłki

 


Jakoś tak bez entuzjazmu obejrzałem niedawno film z Denzelem Washingtonem, zatytułowany „Bez litości 3 Ostatni rozdział”.

Film jak film, sprawny bardzo jak na ten gatunek, ale raczej nie zaskakuje. No może prócz jednego. Jest taka scena, kiedy szef policji będący na usługach Camorry, unosi się – zaskakując sam siebie – honorem, i (chyba, bo nie pamiętam dobrze ) twierdzi, że do czegoś tam ręki nie przyłoży, to mu szef Camorry każe tę rękę odciąć. Ale jest na tyle łaskawy, że oddaje mu ją w lodzie po szampanie, by mógł sobie przyszyć, jak zmądrzeje.

To w skrócie, i bez wątpienia, w uproszczeniu, pokazuje relacje pomiędzy władzą państwową i władzą realną, czyli władzą pieniądza, gdzieś tam we Włoszech.

Na szczęście nie żyjemy we Włoszech, tylko w Mielcu i u nas relacje pomiędzy obiema władzami nie występują aż w tak ekstremalnym nasileniu.

Ale czy wcale nie występują?

Chyba nikt nie jest naiwny, by tak myśleć.

No, ja też nie jestem naiwny i zacząłem się zastanawiać, jak bardzo może władza pieniądza uzależnić od siebie władzę legalną.

Mamy okres przedwyborczy. Jak przypominam sobie ileś poprzednich wyborów do władz miasta i powiatu, to takiego nasilenia propagandy wizualnej, jak w tych wyborach, nie pamiętam. I mało kto bawi się w jakieś drukowane na papierze obrazki, które niewiele kosztują, tylko od razu wali na płoty i słupy banery, które kosztują krocie. A niektóre banery osiągają rozmiary ściany bloku. Ale to i tak dobrze, że nie rozmiary „boiska piłkarskiego”, które często jest wzorcem miary przy określaniu czegoś wielkiego.

Nasilenie propagandy wizualnej jest tak duże, że czasem podświadomie boję się otworzyć lodówkę czy konserwę, by nie wyskoczyło z nich jakieś zdjęcie szczególnie przez niektóre media propagowanego kandydata.

Jednocześnie da się zauważyć, że niektórzy kandydaci uwierzyli tylko w moc czy magię słowa pisanego na murach i w Internecie, zupełnie olewając osobisty kontakt z wyborcami. Gdy jedni spotykają się niezliczoną ilość razy z wyborcami, rejestrując te spotkania filmami i zdjęciami umieszczanymi w Internecie, inni takie spotkania mają głęboko gdzieś, uważając, że wystarczy obiecywanie złotych gór zidiociałym mediami wyborcom, by ci oddali na nich swój głos.

Tak sobie myślę, co stoi za takimi decyzjami o wywalaniu ogromnych pieniędzy na wybory? Wielka Ambicja? Konieczność zdobycia nowej pracy? Jeszcze większe pieniądze na końcu drogi? Powołanie czyli przymus wewnętrzny?

Tym bardziej się dziwię, że w Polsce aż w jednej trzeciej gmin jest tylko jeden kandydat do przejęcia władzy, prawie zawsze ten „stary” a w Mielcu jest ich siedmiu.

Jaki by to powód nie był, tylko jeden jest godny potępienia i zmusza do ostrożności: nadzieja na duże pieniądze po wygraniu wyborów. Szczególnie gdy się wie, że oficjalnie to prezydent zarabia niewiele, a roboty ma dużo.

Co to jednak ma wspólnego z postawionym w tytule obraźliwym bardzo dla urzędu określeniem prezydenta jako kogoś, kto służy do realizacji narzuconych mu przez kogoś zadań, może zgodnych, a może i niezgodnych z obowiązkami i zadaniami prezydenta?

Może nie mieć nic wspólnego. A może jednak mieć.

Ale jeśli ktoś oczekuje, że powiem, że mam podejrzenia, to ja mu powiem, że jednak nie należę do idiotów.

Bo to, jaki będzie prezydent, zależy od wielu czynników.

Od jego osobowości, czasami nieodkrytej przez osoby skryte za jego plecami, ale też od składu Rady Miasta, która po tych wyborach może być absolutnie egzotyczna i od sasa do lasa, tak że nie da się przy niej niczego zrobić, ani sensownego, ani bezsensownego.

Faktem jednak jest, że są w mieście wielkie interesy do zrobienia, i takie finansowe, będące największa pokusą, i takie ideolo zamieniane potem bez mrugnięcia oka na kasę (tym bardziej niebezpieczne, że może to być kasa wyprowadzana z miejskich spółek), więc prezydent, kto by nim nie był, może być narażony, a to na pokusy, a to na groźby.

Jedne i drugie są niebezpieczne. Jednym i drugim powinien umieć się oprzeć.

Prezydent nie może być chłopcem na posyłki dla nikogo, dla żadnych sił, czy to politycznych, czy to finansowych.

Od tego, kogo wybierzemy, zależy, jaki będziemy mieli Mielec.

A w tych wyborach zależy znacznie bardziej niż w poprzednich. Więc patrzmy na przeszłość kandydatów, czasami niezbyt chlubną, która starają się jakoś tam ukryć.

 

 

Jak Mielec i mielecki Oddział ARP stracili 4 lata.

  Zdjęcie za Radio Leliwa Mniej więcej 4 lata temu został z dnia na dzień pozbawiony pracy ówczesny dyrektor Oddziału ARP w Mielcu pan Kr...