wtorek, 28 czerwca 2022

„Skałką” w mielczanina.

  


Jest takie żartobliwe tłumaczenie, co to jest uczucie ambiwalentne. Występuje ono, kiedy widzisz, jak twoja nielubiana teściowa spada twoim samochodem z mostu do rzeki.

Ja nie doświadczałem tego typu odczuć, co nie znaczy, że ambiwalentny stosunek do wielu spraw jest mi obcy. Przeciwnie.

Dzisiaj ambiwalentne odczucia naszły mnie po ogłoszeniu wyników plebiscytu na Mielczanina Roku 2021, organizowanego corocznie przez lokalną gazetę Korso.

 Tak się złożyło, że o aktualnie rozstrzygniętym plebiscycie na Mielczanina Roku 2021 pisałem w felietonie https://andrzejtalarek.blogspot.com/2022/05/mielec-kibicow-i-emerytow-czyli-o.html wtedy, gdy jeszcze nie był  rozstrzygnięty. Był on po etapie głosowania czytelników Korso. I owi czytelnicy oddali swoje głosy w takiej proporcji: Pani Stanisława Rzeźnik 58% głosów, ksiądz proboszcz Waldemar Ciosek 20,5 % i Łukasz Przybyło, młody działacz społeczny 12,5 % głosów

Nie podobał mi się ten rozkład głosów i na koniec wzmiankowanego felietonu wyraziłem swoją opinię, że „ja, stary człowiek, zagłosowałbym na księdza. Bo nadal jest mi potrzebny, a niedługo może będzie bardziej. Ale to dzisiaj widać niemodne. Dzisiejsi seniorzy planują długie i barwne życie i wolą się spotkać z panią Mazurówną, tą od tańca, wielu kochanków nawet po siedemdziesiątce i wielu aborcji.  Tak do końca nie wiem po co. Czy po to, by im powiedziała jak być aktywnym w późnym wieku, czy bardziej po to, by nasi seniorzy mogli na nią popatrzeć jak na małpę w zoo. Więc nie dziwne, że nie głosują na księdza”.

Więc dzisiaj powinienem się cieszyć, bo ten wybór Mielczanina roku 2021 spełnił moje preferencje. I cieszę się, bo bardzo cenię księdza Cioska.

A jednocześnie mam wielkie poczucie niedosytu.

Gdybym przez chwilę stał się statystycznym mielczaninem i uwierzył w zasady plebiscytu, że to czytelnicy, mielczanie mogą swoimi głosami wybrać Mielczanina Roku, byłbym szczerze zdziwiony ostatecznym rozstrzygnięciem. No bo jak? Pani Rzeźnik dostała prawie 3 razy więcej głosów i ostatecznie przegrała?

Ale regulamin przewiduje udział w wyborze Mielczanina Roku także kapituły złożonej z laureatów plebiscytu w latach poprzednich i jednego przedstawiciela Korso. Kapituły, która może wszystko. Czyli może wybrać Mielczanina roku nie sugerując się ilością i jakością głosów oddanych przez czytelników gazety.

 

Wielu pewnie będzie miało w tym momencie skojarzenia z naszym Sejmem i projektami ustaw obywatelskich, które, jeśli nie są po myśli władzy, idą w kosz niezależnie od tego, ilu obywateli taki projekt poprze.

Ponieważ nie czuję się statystycznym mielczaninem, od dawna nie mam złudzeń co do tego, kto wybiera Mielczanina Roku. Jestem przekonany, że wybiera go Kapituła kierująca się najróżniejszymi interesami czy koneksjami, a najmniej, albo wcale, glosami czytelników albo internautów. Ostatni wybór jest tego najlepszym dowodem.

Znowu zacytuję zdanie z artykułu na stronie Korso: Do dziś toczy się walka wśród elit, by dana osoba została Mielczaninem Roku. Wzajemne promowanie siebie ma pozytywny aspekt dla życia powiatu, bo mobilizuje przedsiębiorców, polityków, samorządowców, ale i księży, i działaczy społecznych, do jeszcze aktywniejszej pracy na rzecz środowiska.

 

 Ale żeby nie było tak krytycznie, to powiem, że spośród 25 laureatów plebiscytu jedynie dwa, trzy nazwiska budzą moje wątpliwości. Więc tym samym przyznaję, że dokonywano słusznych wyborów, które w większości oparły się czasowi.

 Tylko czy w tej sytuacji nie nadszedł czas, by przestać robić ludziom wodę z mózgu? Wmawiać, że ich głosy mają jakiekolwiek znaczenie? Że jak się zmobilizują, to ….

Czy nie powiedzieć od razu, że mielczanina roku wybiera Kapituła spośród propozycji zgłaszanych np. przez organizacje społeczne, prezydenta i starostę, czy grupy obywateli, czyli mielczan.

Tak jest robione w przypadku znanych mi plebiscytów.

 Wtedy nie byłyby potrzebne tłumaczenia, jakie przeczytałem na stronie Korso, ze „O słuszności wyboru Mielczanina Roku najlepiej świadczy obecność na gali tak wielu osób, które nieraz musiały przejechać wiele kilometrów, ale chciały w ten sposób pokazać szacunek i wdzięczność wobec ks. Waldemara Cioska”.

Bo to dziecinne tłumaczenie.

 Skoro Urząd Miasta od lat nie ma ochoty na wprowadzenie jakiegoś bardzo znaczącego wyróżniania swoich obywateli i zapisywania ich w historii miasta, pozostaje mam pozostać przy Mielczaninie Roku i Skałce Korso, a nie np. Zasłużonym dla Miasta Mielca, stosownym medalu i brązowej statuetce Ikara, którego rzeźbę Urząd tak pieczołowicie wyremontował.

 

ps. Kiedyś tak o wyróżnianiu mielczan pisałem

 https://hej.mielec.pl/pl/638_felietony/54492_o-nagrodach-i-wyroznieniach.html

 


 

niedziela, 26 czerwca 2022

O Wanatowiczu, który zniknął z historii Mielca.


Zdjęcie na Facebooku udostępnił Butch Bullet Stine.  Nie znam autora zdjęcia.

 

Przeglądałem Encyklopedię Miasta Mielca, autorstwa nieocenionego Józefa Witka, która po wielokroć pomagała mi w poznawaniu historii naszego miasta.

Tak się złożyło, że przeglądałem hasła na literę W, bo chciałem się więcej dowiedzieć o Panu Prezydencie Wiśniewskim.

Tuż poniżej są hasła „Witek”, więc chciałem zerknąć na to dotyczące twórcy Encyklopedii, Józefa Witka i jakież moje zdziwienie, gdy stwierdziłem, że takie hasło nie istnieje. Aż taka skromność, Szanowny Józefie? Proszę o korektę.

Idąc dalej, a raczej bliżej początku tej części Encyklopedii, sprawdziłem hasła „Wanatowicz”. I znowu moje zdziwienie. Bo pośród haseł ze sławnymi, zasłużonymi dla Mielca Wanatowiczami, w tym Stanisławem Wanatowiczem, znawcą problematyki żydowskiej Mielca, znalazłem hasło o młodym Wanatowiczu Janie, bardzo zdolnym uczniu mieleckich szkół (obecnie 18 - to letnim), ale za to nie znalazłem informacji o Wanatowiczu, którego imienia nie pamiętam (chyba Kazimierz), a który w jakiś sposób wpisał się w historię mojej rodziny.

 

Był to pan, który kierował warsztatami MZBM, tymi w baraku po dawnych austriackich koszarach, zlokalizowanym przy ulicy Kołłątaja (albo Konopnickiej), naprzeciwko kościoła MBNP. Na ich miejscu stoi obecnie blok mieszkalny.

Jak wspomniałem wyżej, ów pan Wanatowicz wpisał się w historię mojej rodziny, jako że przez ponad 10 lat w tych warsztatach pracował mój Ojciec. Stąd też słyszałem różne opowieści o kierowniku Ojca, a zdarzało mi się bywać w jego domu, jako że od 1958 do 1962 roku uczyłem się w jednej klasie SzP 5 z jego synem, Andrzejem.

 

A zdarzało mi się także słyszeć o żonie pana Wanatowicza. Co prawda słowo Żydówka niewiele mi wtedy mówiło, ale je zapamiętałem. Zapamiętałem także, że ów pan Wanatowicz uratował tę Żydówkę od śmierci z rąk Niemców, a po wojnie się z nią ożenił.

Pamiętam jeszcze tą panią, siedzącą w dużym fotelu w mieszkaniu przy ówczesnej ul. 22 Lipca, w bloku, w którym jest Poczta Polska, na pierwszym piętrze, tuż obok tej wielkiej bramy w bloku.

 

Potem z Andrzejem Wanatowiczem chodziłem przez ponad dwa lata do Technikum Mechanicznego. Pamiętam jeszcze wizytę prezydenta de Gaulle - a w Polsce we wrześniu 1967, gdy szpanowaliśmy (także z Andrzejem) degolówkami, czyli czapkami podobnymi do takiej, jaką nosił prezydent. To był taki szał modowy.

A potem nagle rodzina Wanatowiczów zniknęła z Mielca. Wyjechała do Warszawy. Niedługo był marzec 1968. W międzyczasie pan Wanatowicz zmarł, a o potem pani Wanatowicz z synem wyemigrowała.

 

I tak sobie pomyślałem, przeglądając Encyklopedię Mielca, że jeśli ta historia, którą pamiętam z dzieciństwa, jest prawdą, to powinna się w Encyklopedii znaleźć.

 

Pani Izabela Sekulska odkrywa tajemnice mieleckich Żydów, i tych zamordowanych, i tych , którzy przeżyli, i możemy jej podziękować za tę działalność, więc i jej, i Panu Witkowi podsuwam tę małą tajemnicę do wyjaśnienia i uwiecznienia w mieleckich kronikach.

Nie wiem, czy pani Wanatowicz pochodziła z Mielca, nie wiem, jakie było jej żydowskie nazwisko, ale ostatecznie w Mielcu mieszkała przynajmniej przez 20 lat albo i dłużej, więc jej sprawa chyba zainteresuje Panią Izabelę.

 

No i to chyba tyle na ten temat.

 

 

Czy Pan Prezydent Swół, (obecnie jeszcze) prezes „od śmieci”, zezwoli na budowę spalarni śmieci w Mielcu?

  Zdjęcie ze strony Euro Eko Sp. z o.o. Niekończąca się opowieść o nieszkodliwym spalaniu zwożonych z „połowy Polski” śmieci w środku Mie...