czwartek, 4 lipca 2019

Upadek kłamcy


Na wiosnę, w szczycie popularności partii Wiosna twierdziłem, że nie wejdzie ona do Sejmu i że nie warto się nią przejmować, a sam osobiście przestałem publikować na fejsbuku jakiekolwiek informacje na jej temat.

Miałem „nosa”. Choć akurat nie ma się czym szczycić. Kłamcę czuć na odległość. I nawet jak niektórzy wtedy myśleli lub wierzyli, że wdychają świeży powiew politycznej wiosny, to w niedługim czasie przekonali się, że wdychają obrzydliwy smród kłamstwa, politycznej hucpy i moralności „na opak”.
Można się oczywiście dziwić, że tak było, że kogoś do siebie przekonał, ale pan Biedroń to kłamca nad kłamcami, mistrz kłamstwa i niektóre zaczadziałe w nienawiści do PiS umysły mogły go na chwilę kupić. Ale na chwilę jedynie.

Było, minęło, koniec. Wiosna odeszła wraz z wiosną.

Co dalej?
Wszyscy politycy są w większym czy mniejszym stopniu „budowniczymi mitów”. O sobie, o swych poglądach, o partii, ojczyźnie i czymś tam jeszcze, co akurat potrzebne im do zdobywania głosów.
Jak się więc odnaleźć w tym świecie, którego dotykamy od czasu do czasu z okazji wyborów, albo i na co dzień, wchodząc w telewizyjny świat, gdy sączą w nasze uczy swoje słowa?

Przypadek Biedronia był ewidentny. On tak kłamał, że nawet najwięksi wrogowie PiSu z czasem przestali mu wierzyć.

Ale najczęściej okłamywanie nas jest bardziej subtelne, mniej nachalne, mniej brutalne. Na dodatek poparte często materialnymi prezentami. Albo tylko ich obietnicami.

Przyznam, że jestem znużony polskim życiem politycznym. Mieleckim także.
Ale komu wierzyć? Bo komuś trzeba, choćby trochę, uwierzyć, zanim się na niego zagłosuje.
Czy PO która przez lata swojej władzy obiecała, a nie dała, czy PiSowi, który obiecał i dał, ale tak dał, że jak przyjdzie kryzys, to wpadniemy w niezłe tarapaty jako państwo i społeczność.

Kto jest bardziej wiarygodny? Na kogo oddać głoś w październiku? Każdy odpowie sobie sam. Nie jestem agitatorem politycznym.
Wszystko wskazuje na to, że PiS wygra wysoko, może konstytucyjnie.
Co to będzie oznaczało? Ano zmiany tak głębokie, jakich dzisiaj nie da się wyobrazić. Na lepsze czy na gorsze? Na to też brak odpowiedzi.

Ale tak naprawdę wielkość sukcesu PiS będzie zależała od naszego geopolitycznego otoczenia. Czy będzie na świecie kryzys, jaka będzie sytuacja geopolityczna, a nawet czy obecna wielka susza przekształci się w suszę katastrofalną.
Paradoksalnie, w obecnej sytuacji, kiedy większość wyborców wie, na kogo głosować, nie ma dobrych wyborów. Elektorat dzisiaj jest w większości socjalny i głosuje na tego, kto daje więcej. Nie na tego, który więcej obiecuje, jak Biedroń. Ale i Schetyna. Liczy się tu i teraz.  Ale czy socjalny, a właściwie to już socjalistyczny wybór, dobry wybór? Oczywiście zły.
Ale czy może być inny? Czy politycy opozycji oferują wyborcom jakąkolwiek alternatywę? Tym socjalnym nie.
A tym ukierunkowanym bardziej prospołecznie i przyszłościowo? Też mam wątpliwość. Chyba tylko niechęć do PiSu.

Kiedyś mówiono, że uczciwy polityk to taki, którzy nie realizuje składanych w kampanii wyborczej obietnic, tych nierealnych, ale też tych możliwych do zrealizowania, ale niebezpiecznych, grożących problemami budżetowymi w przyszłości.

Do jakiej kategorii można zaliczyć PiS? Na razie PiS jest dumny z tego, że wszystko co obiecał ludziom, zrealizował. Dumny jest z tego, i wciąż pisowscy politycy to powtarzają, że mówili ludziom w kampanii wyborczej prawdę.
Ale czy ta prawda spowodowała wzrost liczby urodzeń? Nie. Czy zmniejszyła biedę? Też nie.

Za jakiś czas zobaczymy, która wersja politycznej uczciwości jest korzystniejsza dla państwa.
PiSu czy PO.

Dzisiaj tak mi się marzy, że może urodzi się, choćby i z musu, partia dla ludzi uczciwych, myślących, niesocjalnie i nie roszczeniowo nastawionych  do państwa, rynkowych, miłujących wolność osobistą, ale nie chcących tęczowej rewolucji. Taka partia ludzi z większych i mniejszych miast, bo raczej nie wsi, którą PiS kupił na długo, raczej bardziej niż mniej wykształconych, którym zdarza się czynność czytania książek, taka dobra partia, w europejskiej nomenklaturze „ludowa”.

Czy taką partią nowoczesnej, acz nie rewolucyjnej części społeczeństwa, mogłoby być PSL?

Myślę, że jak nie będzie, to go nie będzie.

poniedziałek, 1 lipca 2019

Zaoszczędziliśmy 3 mln złotych. Na budki dla jerzyków?

Jak to fajnie, jak trendy, jak ewangelicznie (prawie) jest być oszczędnym.

I takimi właśnie okazali się mielczanie.
Zamiast wydać 3 mln złotych na walkę – zupełnie bezskuteczną – z komarami, nie wydali ich, drapiąc się w głowę, uda i karki.
Oprócz zaoszczędzenia pieniędzy uratowali życie dziesiątków lub setek tysięcy pszczół, które teraz – zamiast martwe  leżeć na ziemi – zbierają resztki miodu z kwiatów, żeby go nie zabrakło na stołach.

Idąc śladem wcześniejszych pomysłów, zaproponuję, żeby część z tych zaoszczędzonych pieniędzy wydać na budowę budek lęgowych dla jerzyków. Można by zamówić kilka tysięcy kompletów do składania i dać je na zajęcia techniczne (są jeszcze takie?) uczniom szkół podstawowych do montażu.

Dzieci poczułyby się dowartościowane tym, że robią coś dla innych, podniosły by swoją sprawność manualną, nauczyły się przy okazji i o jerzykach, i o komarach.
I wszyscy byli by zadowoleni.
Prócz komarów, które w przyszłym roku zamieniły by się w pokarm dla jerzyków.

A władzom gmin mieleckich pozostałoby wyszukać odpowiednie miejsca i zamontować budki. Nie kosztowałoby to wiele.

Proponując powyższe wiem, że mój pomysł się nie ziści. Nikomu z urzędników nie zechce się ruszyć, bo go zainicjować i poprowadzić.
Komary zdechły, rozkapryszony elektorat mielecki przestał się drapać i narzekać, w związku z powyższym temat zdechł. Jak komary.

Że wróci za rok?
Ano wróci. Ale już będzie po wyborach.

Jak Mielec i mielecki Oddział ARP stracili 4 lata.

  Zdjęcie za Radio Leliwa Mniej więcej 4 lata temu został z dnia na dzień pozbawiony pracy ówczesny dyrektor Oddziału ARP w Mielcu pan Kr...