piątek, 20 lipca 2018

Czy PiS (i inni) przejął kontrolę nad ruchem protestu przeciw Krono?




Ale się porobiło!
Młodzi ludzie nie pamiętają, ale było za Gierka tak, że polityka sobie, a kabarety sobie. To znaczy politycy robili co chcieli – dokładnie jak dzisiaj – a kabarety, szczególnie Salon Niezależnych, jeździli po nich jak po tzw. „burej suce” i uchodziło im to na sucho.
Władza, mimo wszechogarniającej cenzury, traktowała kabarety jako tzw. wentyl bezpieczeństwa, który miał upuszczać przerosty ciśnienia społecznego, zapobiegając tym samym jakimś większym wybuchom społecznego niepokoju.
Zresztą zasięg tych kabaretów był dość ograniczony, bo nie było TVP Rozrywka, więc nie groziło to większym rozprzestrzenianiem się nieprawomyślnych idei.

Mam nieprzeparte wrażenie, że dokładnie tak samo dzieje się dzisiaj w Mielcu.

Ruch protestu przeciwko Kronospanowi, zbudowany został w dużej mierze w oparciu o fejsbukową stronę Blokada truciciela - Melnoxu. Czas najwyższy rozwiązać ten śmierdzący problem. Ale nie tylko, bo przecież także oparty na działalności Specjalnej Strefy Ekologicznej.

Tym niemniej jednak poprzez tę stronę, którą polubiło prawie 20 tys. ludzi, można docierać do bardzo wielu osób i wywierać na nie istotny wpływ.. Choćby zwoływać na marsze protestacyjne.

I ludzie zgromadzeni wokół tego ruchu, gdyby działali jako jedna siła, mogli naprawdę dużo namieszać w mieleckiej polityce lokalnej.
Bo gdyby wystartowali w wyborach pod tymi (lub podobnymi) hasłami, którymi mobilizowali ludzi do protestów, staliby się znienacka drugą siła po PiSie. A jako niezależni od układów, niesterowalni politycznie lub finansowo, mogliby wiele namieszać staremu, zasiedziałemu od dziesiątków lat establiszmentowi politycznemu Mielca. Taka grupa, nad którą nie ma kontroli, mająca taką moc społeczną, jest nie na rękę każdej po kolei sile politycznej mieleckiego samorządu. Wszyscy się by się jej bali i wszyscy by jej nie lubieli.

 Ale już ci ludzie nie namieszają. Bo w tej grupie nastąpiło wyraźne pęknięcie. Tak wyraźne, że admin strony, pan Kozub, wywalił z grupy i strony pana Kusia, który ośmielił się mieć inne zdanie i optować za wspólnym działaniem, mogącym mieć na celu działanie wyborcze.
Widać także, że i inni członkowie grupy przywódczej rakiem wycofują się na bezpieczniejsze pozycje. Inny ważny członek grupy przywódczej stwierdził, że sam się wycofał, gdy zaczęło w grupie pachnieć polityką.

Bo tego, że już moje felietony w tej sprawie nie są publikowane przez admina na stronie „Blokady…”, to mnie nie dziwi. Nawet jak wcześniejsze były.

Dlaczego tak się stało. Jak już napisałem powyżej, mam nieprzeparte wrażenie (choć nie mam dowodów), że główne siły polityczne Mielca na czele z PiS dogadały się z adminem strony i zawarli deal, że nie zaangażuje on ruchu w wybory samorządowe, że nie udostępni tego bardzo szerokiego forum dla ludzi, którzy dla czystego powietrza w Mielcu chcą coś dalej robić, ale widzą, że dotychczasowe metody się wyczerpały, że nie będzie już masowych marszów, że po prostu trzeba tę działalność sformalizować i oprzeć o działalność prawną.
A bez wpływu na miejscową władzę wykonawczą i prawodawczą zdziałać nie będzie można wiele.

Stawiam ziemniaki przeciwko dolarom, że takie porozumienie zostało zawarte. Czy to za inne obietnice, czy pod przymusem – nie wiem. Ale nie tłumaczę sobie inaczej całej sprawy.

Wy sobie tam, wicie, rozumicie, protestujcie, publikujcie, nazywajcie Kronospan bandziorem, w czym nawet radny wam pomoże, tylko nie mieszajcie się do polityki.

A jak już przejdą wybory, to idźcie na piwo.

Utwierdza mnie w tym przekonaniu chamski, niewybredny atak pod artykułem „Strefa Ekologiczna gościła w Płocku by rozmawiać o powietrzu”, zamieszczonym na hej.mielec, jakiegoś anonimowego Galla-Analla, który został skierowany pod adresem innego działacza ekologicznego z Mielca, szefa Specjalnej Strefy Ekologicznej, pana Mikołaja Skrzypca. Pan Skrzypiec, jako niesterowalny politycznie, stał się ostatnią przeszkodą do spacyfikowania ruchu i wybicia jego członkom z głowy startu w wyborach samorządowych.

Takie ataki przeprowadzają wynajęci trolle. To typ osobnika, który w samotności wydłubuje oczy kotom, a potem idzie na mszę, by się pokazać rządzącym, jaki jest po linii. Mam odruch wymiotny, gdy muszę czasami, z obowiązku, czytać takie szczyny.
I to mnie dodatkowo utwierdza w przekonaniu, że coś jest na rzeczy.

Czy podzielicie moje zdanie? Czy ta próba przejęcia kontroli na ruchem, jaką był gremialny udział władzy w pierwszym marszu, już się udała?
Najbliższe wybory i marny los fejsbukowego ruchu antykronospanowego to potwierdzą.
No chyba że?
.

czwartek, 19 lipca 2018

Mielecki anarchizm czy krono-anarchia?

Uderz w stół, a nożyce się odezwą. W ślad za felietonem „Czy to zapowiedź mieleckiej „rewolucji?” napisałem felieton „Mielecki anarchizm czy mielecki anty-kronospanizm” i jakbym się pomylił. Gdybym wiedział to, co wiem dzisiaj, po jednym dniu zaledwie od publikacji, ten drugi felieton zatytułował bym „Mielecki anarchizm czy krono-anarchia?”.

Bo oto okazuje się, że trafiłem z felietonami na czas wyraźnego pęknięcia w grupie organizatorów protestów przeciwko Kronospanowi. To pęknięcie widać było w dyskusji pod moim felietonem „Czy to zapowiedź mieleckiej „rewolucji?”, a opisałem to pękanie w kolejnym felietonie, który już nie znalazł dla siebie miejsca na stronie "Blokada truciciela Melnoxu....." i uznania administratora strony. Ba, więcej: podobno administrator strony wyrzucił z niej jednego z głównych organizatorów protestu, jedną z jego twarzy.

No i tą drogą jeden z najważniejszych ruchów w historii Mielca, zaraz po wczesnej Solidarności, pójdzie się pieprzyć. Zamiast zintegrować się w nowych czasach i kontynuować swoją akcję, także w innej formie.

Nigdzie nie sugerowałem, jak pisał jeden z internautów, by z protestów przeciwko truciu nas przez Kronospan, zbudować ruch społeczny rządzący w przyszłości miastem.
Uważałem natomiast i nadal uważam, że ten ruch społeczny mógłby wnieść nową jakość do skostniałego, strupieszałego wręcz światka mieleckich samorządowców, w którym albo widzimy te same stare, zgrane twarze, albo młodych pisowców, zupełnie niesamodzielnych w myśleniu i działaniu. A przy okazji kontynuowaliby działania na rzecz czystego Mielca, czego nie zrobi stara władza, której po wyborach nie będzie zupełnie jak do tego zmusić. Bo wielki pochód protestu już się nie powtórzy.    

Mógłby wnieść nową jakość, ale najpewniej to już pobożne życzenia, bo ruch antykronospanowy zaczął się rozsadzać od środka sam. A siły zewnętrzne mu w tym pomagają.
A może jeszcze jest czas na refleksję?

A poniżej powtórnie felieton "Mielecki anarchizm czy mielecki anty-kronospanizm" Może jednak warto się nad nim zastanowić, panowie i panie działacze?


Kiedyś był taki system polityczny, który nazywał się anarchizm. Umarł wraz ze zwycięstwem gen. Franco w Hiszpanii, ale potem się odrodził w latach 60 – tych XX w. i teraz, wraz z obumieraniem demokracji i ciągotami socjalnymi społeczeństw, zaczyna się coraz bardziej odradzać i krzepnąć na siłach, choćby w formie alterglobalizmu.
Anarchizm w największym uproszczeniu cechuje się niechęcią wobec scentralizowanej władzy i jej instytucji, twierdząc, że są one źródłem opresji społecznej i zagrożeniem wolności.
Zdaniem anarchistów władza taka zawsze pozostaje poza kontrolą społeczną i wyobcowuje się ze niego. Proponują oni zamiast władzy centralnej  demokrację bezpośrednią, a zamiast kapitalizmu ekonomię uczestniczącą, czyli system ekonomiczny oparty na bezpośredniej kontroli przez uczestniczących w nim ludzi.
Anarchizm jest uważany przez anarchistów za najszerszą formę demokracji, w której jednostka posiada wpływ na swoje życie, uczestnicząc bezpośrednio w procesie ustawodawczym i wykonawczym. Czyli każdy ma wpływ na wszystko. Jednocześnie anarchiści są przeciwni demokracji przedstawicielskiej.
No i tu doszliśmy do Mielca i do dyskusji uczestników anty-kronospanowych protestów w temacie, co dalej robić.
Nie przypuszczałem nawet, że po moim artykule „Czy to zapowiedź mieleckiej „rewolucji?” rozgorzeje dośc intensywna dyskusja na fejsbuku pomiędzy ludźmi, którzy w jakimś tam stopniu protesty przeciwko Kronospanowi organizowali. Nie mam pojęcia kto się bardziej przysłużył sprawie, znałem spośród organizatorów jedynie panów Tabora i Skrzypca, a rozpoznaję od niedawna pana Kusia, więc nikogo nie zamierzam oceniać.
Jednak czytając tę dyskusję nie sposób oprzeć się wrażeniu, że grupa przywódcza protestów doszła na tzw. rozstaje dróg. Stanęła na tych rozstajach i zastanawia się, w którą stronę iść. Rozstaje oznaczają wybór kierunku, ale także mogą oznaczać rozstanie, kiedy jedni pójdą drogą w lewo, a drudzy drogą w prawo.
Nie sposób też oprzeć się wrażeniu, że jednak dalej już iść razem nie mogą. I nie chcą.
Jedni dlatego, że przestraszyli się tego, co osiągnęli, albo też ktoś ich przestraszył. I odpuszczają. I ci najpewniej zawrócą.
Inni dlatego, że nadal chcą prowadzić walkę, którą rozpoczęli i w której odnieśli duże sukcesy, ale widzą, że tymi metodami, jak dotychczas, dalej tej waliki prowadzić się nie da. Chcą się uzbroić w taką broń, jaką mają ich przeciwnicy i podjąć walkę na innym polu, w inny sposób. Ci pewnie skręcą w prawo.  
I są wreszcie tacy, którzy chcą kontynuować walkę w sposób dotychczasowy, tylko jeszcze bardziej, bo trzymanie się dotychczasowych metod siłą rzeczy wymusza ich radykalizację, ich nasilenie, by przynosić zachciały nadal efekty.
Ta ostania grupa, to dla mnie wzorcowy przykład myślenia anarchistycznego. Nie potrzeba nam przywódców, jednocześnie każdy jest przywódcą, nie potrzeba twarzy do reprezentowania ruchu, wystarczą anonimowi aktywiści,  LIDEREM jest każdy, kto był na protestach,  nie potrzeba uczestniczyć w wyborach samorządowych, bo średnio to widzę jeśli chodzi o możliwości samorządu, poza tym czas przedwyborczy to jednak nieciekawy moment na tego typu sprawy itd,. itp.
Jest jednak grupa realistów, którzy uważają, że jak chce się naprawdę spróbować dokończyć zaczęte dzieło, a przynajmniej bardziej go zaawansować, to trzeba zupełnie zmienić metody. To ci, którzy skręcają w prawo. I wcale nie do PiS, tylko inaczej niż anarchiści, którym zawsze bliżej było do socjalizmu.
A te nowe metody, to przekształcenie ruchu dość na dzisiaj anarchistycznego w zorganizowaną siłę, posiadającego przywódcę lub wąskie grono przywódców i próba wprowadzenia swoich przedstawicieli w krąg władzy lokalnej, czy to miejskiej, czy powiatowej, czy nawet wojewódzkiej – a nie jest to takie niemożliwe.
Takie działanie wymaga na początek jednego – zgody sporej części aktywistów na to, że kilku z nich będzie bardziej znanych, może przez to trochę ważniejszych w świadomości obywateli, że może niektórzy z nich staną się wybranymi samorządowcami, przez to znowu bardziej znanymi, ale za to wszystko ruch okrzepnie i wraz z przywódcami, ale także może wspierany przez tą część spontaniczną, anarchistyczną, będzie mógł zdziałać o wiele więcej, niż zdziałałby nie zmieniając metod.
Bo jak słusznie zauważył jeden z dyskutantów, takiej sytuacji jaka była 25.03.2018 czyli udziału mas, ludzi o bardzo różnych poglądach, może nie być już nigdy.
Tak, szanowni panowie i panie – to się zdarza tylko raz. Zrobiliście wspaniała sprawę, poruszyliście z letargu społeczeństwo, czyniąc go na chwilę  obywatelskim i nie spieprzcie tego. A do zrobienia jest tak wiele, tak bardzo wiele. Nie tylko Kronospan, o czym dobrze wiecie, a na co łatwo zmobilizować tłumy, ale i o wiele trudniejsze sprawy.
Ale jak wam naprawdę zależy na czystym Mielcu, to nie zaskorupiajcie się. Bo przegracie.
Tata „Pana Wołodyjowskiego” mówił mu tak: Bóg obdarzył cię nikczemnym wzrostem. Jak się ludzie nie będą ciebie bali, to się będą z ciebie śmiali.
Tak samo jest i z waszym ruchem. Jesteście na rozstaju. Jak wybierzecie błędną drogę, to skarlejecie, zmniejszy się wasze znaczenie. I za jakiś czas ludzie będą z was śmiali, nie pamiętając, co zrobiliście.
Społeczeństwo dzisiaj jest syte i na protest wyjdzie tylko w bardzo sprzyjających okolicznościach: jak jest ładna pogoda i nie da się zmoknąć, a raczej opalić twarz.
A te nadchodzące wybory to jest szansa na utrwalenie się w świadomości społecznej i pozostanie w niej na dłuższy czas. Bo może się okazać - a według mnie na pewno się okaże - że ludzie nie będą mieli na kogo głosować. I wtedy będziecie pod ręką jak znalazł.

środa, 18 lipca 2018

Mielecki anarchizm czy krono-anarchia?

Uderz w stół, a nożyce się odezwą. W ślad za felietonem „Czy to zapowiedź mieleckiej „rewolucji?” napisałem felieton „Mielecki anarchizm czy mielecki anty-kronospanizm” i jakbym się pomylił. Gdybym wiedział to, co wiem dzisiaj, po jednym dniu zaledwie od publikacji, ten drugi felieton zatytułował bym „Mielecki anarchizm czy krono-anarchia?”.

Bo oto okazuje się, że trafiłem z felietonami na czas wyraźnego pęknięcia w grupie organizatorów protestów przeciwko Kronospanowi. To pęknięcie widać było w dyskusji pod moim felietonem „Czy to zapowiedź mieleckiej „rewolucji?”, a opisałem to pękanie w kolejnym felietonie, który już nie znalazł dla siebie miejsca na stronie "Blokada truciciela Melnoxu....." i uznania administratora strony. Ba, więcej: podobno administrator strony wyrzucił z niej jednego z głównych organizatorów protestu, jedną z jego twarzy.

No i tą drogą jeden z najważniejszych ruchów w historii Mielca, zaraz po wczesnej Solidarności, pójdzie się pieprzyć. Zamiast zintegrować się w nowych czasach i kontynuować swoją akcję, także w innej formie.

Nigdzie nie sugerowałem, jak pisał jeden z internautów, by z protestów przeciwko truciu nas przez Kronospan, zbudować ruch społeczny rządzący w przyszłości miastem.
Uważałem natomiast i nadal uważam, że ten ruch społeczny mógłby wnieść nową jakość do skostniałego, strupieszałego wręcz światka mieleckich samorządowców, w którym albo widzimy te same stare, zgrane twarze, albo młodych pisowców, zupełnie niesamodzielnych w myśleniu i działaniu. A przy okazji kontynuowaliby działania na rzecz czystego Mielca, czego nie zrobi stara władza, której po wyborach nie będzie zupełnie jak do tego zmusić. Bo wielki pochód protestu już się nie powtórzy.    

Mógłby wnieść nową jakość, ale najpewniej to już pobożne życzenia, bo ruch antykronospanowy zaczął się rozsadzać od środka sam. A siły zewnętrzne mu w tym pomagają.
A może jeszcze jest czas na refleksję?

A poniżej powtórnie felieton "Mielecki anarchizm czy mielecki anty-kronospanizm" Może jednak warto się nad nim zastanowić, panowie i panie działacze?


Kiedyś był taki system polityczny, który nazywał się anarchizm. Umarł wraz ze zwycięstwem gen. Franco w Hiszpanii, ale potem się odrodził w latach 60 – tych XX w. i teraz, wraz z obumieraniem demokracji i ciągotami socjalnymi społeczeństw, zaczyna się coraz bardziej odradzać i krzepnąć na siłach, choćby w formie alterglobalizmu.
Anarchizm w największym uproszczeniu cechuje się niechęcią wobec scentralizowanej władzy i jej instytucji, twierdząc, że są one źródłem opresji społecznej i zagrożeniem wolności.
Zdaniem anarchistów władza taka zawsze pozostaje poza kontrolą społeczną i wyobcowuje się ze niego. Proponują oni zamiast władzy centralnej  demokrację bezpośrednią, a zamiast kapitalizmu ekonomię uczestniczącą, czyli system ekonomiczny oparty na bezpośredniej kontroli przez uczestniczących w nim ludzi.
Anarchizm jest uważany przez anarchistów za najszerszą formę demokracji, w której jednostka posiada wpływ na swoje życie, uczestnicząc bezpośrednio w procesie ustawodawczym i wykonawczym. Czyli każdy ma wpływ na wszystko. Jednocześnie anarchiści są przeciwni demokracji przedstawicielskiej.
No i tu doszliśmy do Mielca i do dyskusji uczestników anty-kronospanowych protestów w temacie, co dalej robić.
Nie przypuszczałem nawet, że po moim artykule „Czy to zapowiedź mieleckiej „rewolucji?” rozgorzeje dośc intensywna dyskusja na fejsbuku pomiędzy ludźmi, którzy w jakimś tam stopniu protesty przeciwko Kronospanowi organizowali. Nie mam pojęcia kto się bardziej przysłużył sprawie, znałem spośród organizatorów jedynie panów Tabora i Skrzypca, a rozpoznaję od niedawna pana Kusia, więc nikogo nie zamierzam oceniać.
Jednak czytając tę dyskusję nie sposób oprzeć się wrażeniu, że grupa przywódcza protestów doszła na tzw. rozstaje dróg. Stanęła na tych rozstajach i zastanawia się, w którą stronę iść. Rozstaje oznaczają wybór kierunku, ale także mogą oznaczać rozstanie, kiedy jedni pójdą drogą w lewo, a drudzy drogą w prawo.
Nie sposób też oprzeć się wrażeniu, że jednak dalej już iść razem nie mogą. I nie chcą.
Jedni dlatego, że przestraszyli się tego, co osiągnęli, albo też ktoś ich przestraszył. I odpuszczają. I ci najpewniej zawrócą.
Inni dlatego, że nadal chcą prowadzić walkę, którą rozpoczęli i w której odnieśli duże sukcesy, ale widzą, że tymi metodami, jak dotychczas, dalej tej waliki prowadzić się nie da. Chcą się uzbroić w taką broń, jaką mają ich przeciwnicy i podjąć walkę na innym polu, w inny sposób. Ci pewnie skręcą w prawo.  
I są wreszcie tacy, którzy chcą kontynuować walkę w sposób dotychczasowy, tylko jeszcze bardziej, bo trzymanie się dotychczasowych metod siłą rzeczy wymusza ich radykalizację, ich nasilenie, by przynosić zachciały nadal efekty.
Ta ostania grupa, to dla mnie wzorcowy przykład myślenia anarchistycznego. Nie potrzeba nam przywódców, jednocześnie każdy jest przywódcą, nie potrzeba twarzy do reprezentowania ruchu, wystarczą anonimowi aktywiści,  LIDEREM jest każdy, kto był na protestach,  nie potrzeba uczestniczyć w wyborach samorządowych, bo średnio to widzę jeśli chodzi o możliwości samorządu, poza tym czas przedwyborczy to jednak nieciekawy moment na tego typu sprawy itd,. itp.
Jest jednak grupa realistów, którzy uważają, że jak chce się naprawdę spróbować dokończyć zaczęte dzieło, a przynajmniej bardziej go zaawansować, to trzeba zupełnie zmienić metody. To ci, którzy skręcają w prawo. I wcale nie do PiS, tylko inaczej niż anarchiści, którym zawsze bliżej było do socjalizmu.
A te nowe metody, to przekształcenie ruchu dość na dzisiaj anarchistycznego w zorganizowaną siłę, posiadającego przywódcę lub wąskie grono przywódców i próba wprowadzenia swoich przedstawicieli w krąg władzy lokalnej, czy to miejskiej, czy powiatowej, czy nawet wojewódzkiej – a nie jest to takie niemożliwe.
Takie działanie wymaga na początek jednego – zgody sporej części aktywistów na to, że kilku z nich będzie bardziej znanych, może przez to trochę ważniejszych w świadomości obywateli, że może niektórzy z nich staną się wybranymi samorządowcami, przez to znowu bardziej znanymi, ale za to wszystko ruch okrzepnie i wraz z przywódcami, ale także może wspierany przez tą część spontaniczną, anarchistyczną, będzie mógł zdziałać o wiele więcej, niż zdziałałby nie zmieniając metod.
Bo jak słusznie zauważył jeden z dyskutantów, takiej sytuacji jaka była 25.03.2018 czyli udziału mas, ludzi o bardzo różnych poglądach, może nie być już nigdy.
Tak, szanowni panowie i panie – to się zdarza tylko raz. Zrobiliście wspaniała sprawę, poruszyliście z letargu społeczeństwo, czyniąc go na chwilę  obywatelskim i nie spieprzcie tego. A do zrobienia jest tak wiele, tak bardzo wiele. Nie tylko Kronospan, o czym dobrze wiecie, a na co łatwo zmobilizować tłumy, ale i o wiele trudniejsze sprawy.
Ale jak wam naprawdę zależy na czystym Mielcu, to nie zaskorupiajcie się. Bo przegracie.
Tata „Pana Wołodyjowskiego” mówił mu tak: Bóg obdarzył cię nikczemnym wzrostem. Jak się ludzie nie będą ciebie bali, to się będą z ciebie śmiali.
Tak samo jest i z waszym ruchem. Jesteście na rozstaju. Jak wybierzecie błędną drogę, to skarlejecie, zmniejszy się wasze znaczenie. I za jakiś czas ludzie będą z was śmiali, nie pamiętając, co zrobiliście.
Społeczeństwo dzisiaj jest syte i na protest wyjdzie tylko w bardzo sprzyjających okolicznościach: jak jest ładna pogoda i nie da się zmoknąć, a raczej opalić twarz.
A te nadchodzące wybory to jest szansa na utrwalenie się w świadomości społecznej i pozostanie w niej na dłuższy czas. Bo może się okazać - a według mnie na pewno się okaże - że ludzie nie będą mieli na kogo głosować. I wtedy będziecie pod ręką jak znalazł.

Mielecki anarchizm czy mielecki anty-kronospanizm?




Kiedyś był taki system polityczny, który nazywał się anarchizm. Umarł wraz ze zwycięstwem gen. Franco w Hiszpanii, ale potem się odrodził w latach 60 – tych XX w. i teraz, wraz z obumieraniem demokracji i ciągotami socjalnymi społeczeństw, zaczyna się coraz bardziej odradzać i krzepnąć na siłach, choćby w formie alterglobalizmu.

Anarchizm w największym uproszczeniu cechuje się niechęcią wobec scentralizowanej władzy i jej instytucji, twierdząc, że są one źródłem opresji społecznej i zagrożeniem wolności.
Zdaniem anarchistów władza taka zawsze pozostaje poza kontrolą społeczną i wyobcowuje się ze niego. Proponują oni zamiast władzy centralnej  demokrację bezpośrednią, a zamiast kapitalizmu ekonomię uczestniczącą, czyli system ekonomiczny oparty na bezpośredniej kontroli przez uczestniczących w nim ludzi.

Anarchizm jest uważany przez anarchistów za najszerszą formę demokracji, w której jednostka posiada wpływ na swoje życie, uczestnicząc bezpośrednio w procesie ustawodawczym i wykonawczym. Czyli każdy ma wpływ na wszystko. Jednocześnie anarchiści są przeciwni demokracji przedstawicielskiej.

No i tu doszliśmy do Mielca i do dyskusji uczestników anty-kronospanowych protestów w temacie, co dalej robić.
Nie przypuszczałem nawet, że po moim artykule „Czy to zapowiedź mieleckiej „rewolucji?” rozgorzeje dośc intensywna dyskusja na fejsbuku pomiędzy ludźmi, którzy w jakimś tam stopniu protesty przeciwko Kronospanowi organizowali. Nie mam pojęcia kto się bardziej przysłużył sprawie, znałem spośród organizatorów jedynie panów Tabora i Skrzypca, a rozpoznaję od niedawna pana Kusia, więc nikogo nie zamierzam oceniać.

Jednak czytając tę dyskusję nie sposób oprzeć się wrażeniu, że grupa przywódcza protestów doszła na tzw. rozstaje dróg. Stanęła na tych rozstajach i zastanawia się, w którą stronę iść. Rozstaje oznaczają wybór kierunku, ale także mogą oznaczać rozstanie, kiedy jedni pójdą drogą w lewo, a drudzy drogą w prawo.

Nie sposób też oprzeć się wrażeniu, że jednak dalej już iść razem nie mogą. I nie chcą.
Jedni dlatego, że przestraszyli się tego, co osiągnęli, albo też ktoś ich przestraszył. I odpuszczają. I ci najpewniej zawrócą.
Inni dlatego, że nadal chcą prowadzić walkę, którą rozpoczęli i w której odnieśli duże sukcesy, ale widzą, że tymi metodami, jak dotychczas, dalej tej waliki prowadzić się nie da. Chcą się uzbroić w taką broń, jaką mają ich przeciwnicy i podjąć walkę na innym polu, w inny sposób. Ci pewnie skręcą w prawo.  
I są wreszcie tacy, którzy chcą kontynuować walkę w sposób dotychczasowy, tylko jeszcze bardziej, bo trzymanie się dotychczasowych metod siłą rzeczy wymusza ich radykalizację, ich nasilenie, by przynosić zachciały nadal efekty.

Ta ostania grupa, to dla mnie wzorcowy przykład myślenia anarchistycznego. Nie potrzeba nam przywódców, jednocześnie każdy jest przywódcą, nie potrzeba twarzy do reprezentowania ruchu, wystarczą anonimowi aktywiści,  LIDEREM jest każdy, kto był na protestach,  nie potrzeba uczestniczyć w wyborach samorządowych, bo średnio to widzę jeśli chodzi o możliwości samorządu, poza tym czas przedwyborczy to jednak nieciekawy moment na tego typu sprawy itd,. itp.

Jest jednak grupa realistów, którzy uważają, że jak chce się naprawdę spróbować dokończyć zaczęte dzieło, a przynajmniej bardziej go zaawansować, to trzeba zupełnie zmienić metody. To ci, którzy skręcają w prawo. I wcale nie do PiS, tylko inaczej niż anarchiści, którym zawsze bliżej było do socjalizmu.
A te nowe metody, to przekształcenie ruchu dość na dzisiaj anarchistycznego w zorganizowaną siłę, posiadającego przywódcę lub wąskie grono przywódców i próba wprowadzenia swoich przedstawicieli w krąg władzy lokalnej, czy to miejskiej, czy powiatowej, czy nawet wojewódzkiej – a nie jest to takie niemożliwe.

Takie działanie wymaga na początek jednego – zgody sporej części aktywistów na to, że kilku z nich będzie bardziej znanych, może przez to trochę ważniejszych w świadomości obywateli, że może niektórzy z nich staną się wybranymi samorządowcami, przez to znowu bardziej znanymi, ale za to wszystko ruch okrzepnie i wraz z przywódcami, ale także może wspierany przez tą część spontaniczną, anarchistyczną, będzie mógł zdziałać o wiele więcej, niż zdziałałby nie zmieniając metod.
Bo jak słusznie zauważył jeden z dyskutantów, takiej sytuacji jaka była 25.03.2018 czyli udziału mas, ludzi o bardzo różnych poglądach, może nie być już nigdy.

Tak, szanowni panowie i panie – to się zdarza tylko raz. Zrobiliście wspaniała sprawę, poruszyliście z letargu społeczeństwo, czyniąc go na chwilę  obywatelskim i nie spieprzcie tego. A do zrobienia jest tak wiele, tak bardzo wiele. Nie tylko Kronospan, o czym dobrze wiecie, a na co łatwo zmobilizować tłumy, ale i o wiele trudniejsze sprawy.

Ale jak wam naprawdę zależy na czystym Mielcu, to nie zaskorupiajcie się. Bo przegracie.
Tata „Pana Wołodyjowskiego” mówił mu tak: Bóg obdarzył cię nikczemnym wzrostem. Jak się ludzie nie będą ciebie bali, to się będą z ciebie śmiali.

Tak samo jest i z waszym ruchem. Jesteście na rozstaju. Jak wybierzecie błędną drogę, to skarlejecie, zmniejszy się wasze znaczenie. I za jakiś czas ludzie będą z was śmiali, nie pamiętając, co zrobiliście.
Społeczeństwo dzisiaj jest syte i na protest wyjdzie tylko w bardzo sprzyjających okolicznościach: jak jest ładna pogoda i nie da się zmoknąć, a raczej opalić twarz.

A te nadchodzące wybory to jest szansa na utrwalenie się w świadomości społecznej i pozostanie w niej na dłuższy czas. Bo może się okazać - a według mnie na pewno się okaże - że ludzie nie będą mieli na kogo głosować. I wtedy będziecie pod ręką jak znalazł.


wtorek, 17 lipca 2018

Czy to zapowiedź mieleckiej „rewolucji”?


„Wy się uśmiechacie tak naprawdę, bo myślicie, że my jesteśmy nikim, a to my jesteśmy czymś i kimś, co tworzy to miasto i my tej firmie nie pozwolimy zniszczyć naszego miasta! Ja wam to mówię otwarcie: jeżeli nie w Mielcu to dalej, to w Warszawie, nie wiem gdzie, ale będziemy szukać swoich praw! Bo oni nas zabijają!”

„TO MY JESTEŚMY CZYMŚ i KIMŚ, CO TWORZY TO MIASTO”.

To jedne z ważniejszych, może najważniejsze słowa, jakie mielczanin, w tym wypadku mielczanka, pani Magdalena Chojnacka – rzuciła w ostatnich latach publicznie w twarz władzy. Bo tak to trzeba powiedzieć: rzuciła w twarz władzy.

Abstrahuję tu od przyczyny, która była źródłem tych słów, o której wszyscy wiedzą, czyli Kronospanu.
Interesuje mnie bardziej atmosfera panująca wśród Mielczan i to, na ile ten strumień niezadowolenia mielczan z sytuacji w Mielcu, który już raz zamienił się w krótką powódź, będzie miał siłę, by spotężnieć w wielką rzekę, zdolną dawać energię do pozytywnego działania,  ale zdolną też zniszczyć to, co spotka na swojej drodze.

Ktoś powiedział, że góra jak stoi, tak będzie niezmienna stała. Ale jak na nią wejdziesz, to już będzie inna góra, zmieniona twoją na niej obecnością, twoimi po niej krokami.

Wejść na górę. Zmienić ją. Spojrzeć wokół, bo lepiej widzieć. Potem pójść za strumieniem wypływającym z tej góry i patrzeć, jak rośnie, jak potężnieje w rzekę, jak wszyscy zaczynają się jej bać. Ale może też korzystać z jej potężnej mocy.

Czy rzeczywiście tak będzie w Mielcu. Czy Góra Cyranowska, na której umówili się kiedyś protestujący, zmieni się na tyle i zmieni tych, którzy na nią, już jako symbol zdołali się wdrapać, że odmieni losy Mielca?
I znowu nie myślę tylko o brudnym powietrzu, które ma dużą szansę, większą jak kiedykolwiek w przeszłości, stać się czystsze.
Myślę też o zmianach innych, tych w infrastrukturze społecznej. O tym, na ile aktywność mielczan, która wybuchła z okazji Kronospanu, ma szansę utrwalić się w coś stałego, coś budującego, pozytywnego.

Bo jak do tej pory ta aktywność społeczeństwa była dość marna. Chyba w nowożytnej historii naszego miasta tylko raz widzieliśmy taką wyzwoloną moc ludzi: była to moc rozpaczy, może zwątpienia, gdy upadała WSK a niczego nie było na horyzoncie. Kiedy wspaniała wiosna rewolucji 1989 roku zamieniła się w trwogę o to, co damy dzieciom jeść. To był bardzo mocny protest. Zaowocował m.in. specjalną strefą ekonomiczną, która uratowała Mielec, a której jeden z pierwszych i ważniejszych składników, Kronospan, jest dzisiaj przyczyną drugiego tak potężnego ruch sprzeciwu społeczeństwa przeciwko władzy.

Nie wiem, który ruch ma większą moc: czy ten ruch ludzi głodnych, zrozpaczonych, nie widzących przyszłości, akceptujących każdą szansę, która odmieni ich los, czy ten ruch ludzi sytych, dobrze ubranych, mających – lepszą czy gorszą, ale jednak – pracę i nadzieję na jeszcze lepszą przyszłość? Tę przyszłość, której – jak uważają – mogą nie doczekać, bo jakaś firma, jakaś strefa, jakaś władza nie dba o ich zdrowie, oszukując ich i mamiąc obietnicami nie do spełnienia.
Moim zdaniem ten drugi ruch ma jednak mniejszą moc i w pewnym momencie straci swój impet. A część jego członków i tak poprzez PiS. No chyba że przekształci się w ruch idący po realne wpływy w mieście, postawi na jego czele przywódcę, a mielczanie to działanie kupią.

Bo tak to jest – a pewnie przywódcy protestów też do tych wniosków doszli – że jak się chce zmieniać rzeczywistość, to trzeba mieć do tego narzędzia. A narzędzia ma władza. A władzę trzeba zdobyć. Inaczej można sobie pospacerować po ulicach przed wyborami. Bo po wyborach już mniej.

Innym sygnałem, że coś się w mieleckim społeczeństwie zmienia, że bierze ono sprawy w swoje ręce, że przestaje się bać, że  przestaje wierzyć, że władza mu załatwi, jest protest pielęgniarek w mieleckim szpitalu (i innych podkarpackich). Innym dają, więc mają, więc dlaczego nam nie chcą dać? Chora, państwowa służba zdrowia, która i tak kiedyś będzie musiała być sprywatyzowana, nie jest w stanie zapewnić swoim pracownikom godziwych zarobków, nie jest w stanie zapewnić swoim pacjentom godziwej opieki. Ale ani pracowników zdrowia, ani pacjentów, jej stan nie interesuje. Żądają swojego i będą żądali coraz głośniej.

Ciekawe będą najbliższe wybory. Przekonamy się, czy ruch wkurzonych jest w naszym sytym społeczeństwie siłą sprawczą, czy tylko gronem narzekających obywateli, bez chęci do zaangażowania się w proces zmian.  


Prezydent na posyłki

  Zdjęcie ze strony Miasto Mielec Jakoś tak bez entuzjazmu obejrzałem niedawno film z Denzelem Washingtonem, zatytułowany „Bez litości 3 Ost...