„Wy się
uśmiechacie tak naprawdę, bo myślicie, że my jesteśmy nikim, a to my jesteśmy
czymś i kimś, co tworzy to miasto i my tej firmie nie pozwolimy zniszczyć
naszego miasta! Ja wam to mówię otwarcie: jeżeli nie w Mielcu to dalej, to w
Warszawie, nie wiem gdzie, ale będziemy szukać swoich praw! Bo oni nas
zabijają!”
„TO MY JESTEŚMY
CZYMŚ i KIMŚ, CO TWORZY TO MIASTO”.
To jedne z ważniejszych, może najważniejsze słowa, jakie mielczanin, w tym
wypadku mielczanka, pani Magdalena Chojnacka – rzuciła w ostatnich latach
publicznie w twarz władzy. Bo tak to trzeba powiedzieć: rzuciła w twarz władzy.
Abstrahuję tu od przyczyny, która była źródłem tych słów, o której wszyscy
wiedzą, czyli Kronospanu.
Interesuje mnie bardziej atmosfera panująca wśród Mielczan i to, na ile ten
strumień niezadowolenia mielczan z sytuacji w Mielcu, który już raz zamienił
się w krótką powódź, będzie miał siłę, by spotężnieć w wielką rzekę, zdolną dawać
energię do pozytywnego działania, ale
zdolną też zniszczyć to, co spotka na swojej drodze.
Ktoś powiedział, że góra jak stoi, tak będzie niezmienna stała. Ale jak na
nią wejdziesz, to już będzie inna góra, zmieniona twoją na niej obecnością,
twoimi po niej krokami.
Wejść na górę. Zmienić ją. Spojrzeć wokół, bo lepiej widzieć. Potem pójść
za strumieniem wypływającym z tej góry i patrzeć, jak rośnie, jak potężnieje w
rzekę, jak wszyscy zaczynają się jej bać. Ale może też korzystać z jej potężnej
mocy.
Czy rzeczywiście tak będzie w Mielcu. Czy Góra Cyranowska, na której
umówili się kiedyś protestujący, zmieni się na tyle i zmieni tych, którzy na
nią, już jako symbol zdołali się wdrapać, że odmieni losy Mielca?
I znowu nie myślę tylko o brudnym powietrzu, które ma dużą szansę, większą
jak kiedykolwiek w przeszłości, stać się czystsze.
Myślę też o zmianach innych, tych w infrastrukturze społecznej. O tym, na
ile aktywność mielczan, która wybuchła z okazji Kronospanu, ma szansę utrwalić
się w coś stałego, coś budującego, pozytywnego.
Bo jak do tej pory ta aktywność społeczeństwa była dość marna. Chyba w
nowożytnej historii naszego miasta tylko raz widzieliśmy taką wyzwoloną moc
ludzi: była to moc rozpaczy, może zwątpienia, gdy upadała WSK a niczego nie
było na horyzoncie. Kiedy wspaniała wiosna rewolucji 1989 roku zamieniła się w
trwogę o to, co damy dzieciom jeść. To był bardzo mocny protest. Zaowocował
m.in. specjalną strefą ekonomiczną, która uratowała Mielec, a której jeden z
pierwszych i ważniejszych składników, Kronospan, jest dzisiaj przyczyną drugiego
tak potężnego ruch sprzeciwu społeczeństwa przeciwko władzy.
Nie wiem, który ruch ma większą moc: czy ten ruch ludzi głodnych,
zrozpaczonych, nie widzących przyszłości, akceptujących każdą szansę, która
odmieni ich los, czy ten ruch ludzi sytych, dobrze ubranych, mających – lepszą
czy gorszą, ale jednak – pracę i nadzieję na jeszcze lepszą przyszłość? Tę
przyszłość, której – jak uważają – mogą nie doczekać, bo jakaś firma, jakaś
strefa, jakaś władza nie dba o ich zdrowie, oszukując ich i mamiąc obietnicami
nie do spełnienia.
Moim zdaniem ten drugi ruch ma jednak mniejszą moc i w pewnym momencie
straci swój impet. A część jego członków i tak poprzez PiS.
No chyba że przekształci się w ruch idący po realne wpływy w mieście, postawi
na jego czele przywódcę, a mielczanie to działanie kupią.
Bo tak to jest – a pewnie przywódcy protestów też do tych wniosków doszli –
że jak się chce zmieniać rzeczywistość, to trzeba mieć do tego narzędzia. A
narzędzia ma władza. A władzę trzeba zdobyć. Inaczej można sobie pospacerować po
ulicach przed wyborami. Bo po wyborach już mniej.
Innym sygnałem, że coś się w mieleckim społeczeństwie zmienia, że bierze ono
sprawy w swoje ręce, że przestaje się bać, że
przestaje wierzyć, że władza mu załatwi, jest protest pielęgniarek w
mieleckim szpitalu (i innych podkarpackich). Innym dają, więc mają, więc
dlaczego nam nie chcą dać? Chora, państwowa służba zdrowia, która i tak kiedyś
będzie musiała być sprywatyzowana, nie jest w stanie zapewnić swoim pracownikom
godziwych zarobków, nie jest w stanie zapewnić swoim pacjentom godziwej opieki.
Ale ani pracowników zdrowia, ani pacjentów, jej stan nie interesuje. Żądają swojego
i będą żądali coraz głośniej.
Ciekawe będą najbliższe wybory. Przekonamy się, czy ruch wkurzonych jest w naszym
sytym społeczeństwie siłą sprawczą, czy tylko gronem narzekających obywateli,
bez chęci do zaangażowania się w proces zmian.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz