niedziela, 15 lipca 2018

Włączam się w obrady V Synodu Diecezji Tarnowskiej

 
O jakiegoś czasu obraduje V Synod Diecezji Tarnowskiej. Ma obradować 3 lata. Nie wiem, po co tak długo jak Sobór Watykański II, ale to nie moja rzecz. Może tak musi być. W przeciwieństwie do Soboru tamtych czasów, dzisiejszy Synod nie jest wydarzeniem zamkniętym do ograniczonej liczby wybranych członków Kościoła, w tym cywilnych wiernych, wyznaczonych po parafiach, ale w jego obrady może się włączyć każdy, komu zależy na dobru naszego lokalnego Kościoła tarnowskiego.
Dzisiaj wystarczy wejść na stronę https://synodtarnow.pl/kontakt/ by przekazać Synodowi swoje uwagi na interesujący nas temat obrad Synodu.
Jako że nikt  by mnie do grup oficjalnych Synodu nigdy nie zaprosił, i to nie z racji tego, że jestem byłym komuchem, bo tych w organizacjach przykościelnych jak i w samym PiS-ie sporo, ale z racji moich nieuczesanych, niezależnych poglądów, a że sprawy Kościoła leżą mi bardzo na sercu, postanowiłem moje poglądy przekazywać Synodowi bezpośrednio.
Uczyniłem to w sprawie, która nie tylko mnie dość zbulwersowała, choć mnie akurat z innych niż przeciętne powodów.
Wyczytałem na stronie Synodu taki komunikat:
Zatrzymać „radosną twórczość”
Kwestie małżeńsko-rodzinne wybrzmiały też bardzo mocno w przedłożeniu ks. dr. Andrzeja Dudka, przewodniczącego Komisji ds. Kultu Bożego i Życia Sakramentalnego. – Wydaje się wręcz palącą sprawą wypracowanie obligatoryjnego Schematu celebracji sakramentu małżeństwa – zauważył ks. A. Dudek. – Z diecezji dochodzą nas niepokojące głosy, iż niemała grupa narzeczonych usiłuje traktować obrzęd zaślubin jako prywatne poletko swej „radosnej twórczości”. Księża nierzadko stawiani się w bardzo niekomfortowej sytuacji. Synod musi wziąć ich w obronę, musi pomóc duszpasterzom, dając im do ręki zbiór stosownych przepisów Kościoła jako koronny argument, że powinno być właśnie tak, a nie jakkolwiek, jak sobie ktoś wymyśli. Taki Schemat powinien zawierać również listę „piosenek zakazanych”, czyli zbiór utworów wokalno-instrumentalnych, których pod żadnym pozorem nie wolno wykonywać w kościele podczas uroczystości zaślub – konkluduje liturgista. (Co teraz będzie – przemyka mi przez myśl – ze skądinąd poczciwym L. Cohenem i jego „Hallelujah”, z którego uczyniono ślubny szlagier, choć utwór nie ma nic wspólnego z weselem).
Komisja Główna z pełnym zrozumieniem odniosła się do idei ks. Andrzeja Dudka. Uchwalono, iż stosowny Dokument pojawi się jako pierwszy owoc sesji plenarnej V Synodu Diecezji Tarnowskiej.
Już pomijam fakt, że Komisja jako pierwszą zajęła się sprawą przyśpiewek na Mszy Świętej, a nie sprawą tak ważną, jak udział ludzi, będących w kolejnym związku (cywilnym)  w sakramencie Komunii świętej w  życiu Kościoła, jak sprawą nietrwałości związków sakramentalnych, uznawania sakramentu małżeństwa za nieważny, czyli sprawami tak kontrowersyjnymi dla wiernych i Kościoła, o których mówi Papież w encyklice Amoris Letitia, ale rozumiem, że to sprawy trudne i zajmą w obradach dużo czasu.
Ale bulwersuje mnie bardzo , że ta sprawą się w ogóle zajęła. Naprawdę nie ma spraw ważniejszych?
Czy proboszcze, to takie głąby, którym trzeba powiedzieć, że ten akurat tekst nie ma z sakramentem nic wspólnego i nie wolno go wykonywać w kościele, bo to obraża Boga i należy wylistować im dokładny zbiór utworów które są zabronione?
Pomijam fakt niezbyt miłych pamięci skojarzeń indeksu kościelnego dla ksiąg, ale istotniejsze jest, co będzie za rok, jak inna durnowata piosenka, inne Imagine Johna Lennona, czy Hallelujah Cohena, zyska weselną popularność. Czy będzie się na bieżąco aktualizowało te listę? Co rok? Co dwa lata? Czy też wtedy się powie, że przecież proboszczowie mają rozeznanie, co wypada, a co nie. A jeśli tak, to po co ta zabawa? Już więcej sensu miałoby wskazanie tego, co można wykonywać. Bo są utwory ponad czasem, tyle tylko, że 95% ludzi ich nie zna. Ale można im podpowiedzieć.
Żeby nie było wątpliwości – jestem za absolutnym zakazem puszczania w czasie mszy świętej tak muzycznego chłamu, antybożego jak dwie wymienione wyżej piosenki, nawet wybitnych artystów, jak i wszelakiego typu wystąpień, nawet ważnych polityków. Msza święta to nie impreza. Nawet jak jest w niej sakrament małżeństwa. Bo zawsze oprócz niego jest też sakrament Przemienienia. Jest na tyle pięknych utworów, będących utworami religijnymi lub bliskimi religii, co każdy proboszcz doskonale sam potrafi ocenić, że całą współczesną cywilną twórczość jednym rzutem można wyrzucić z kościoła.
A jak się komuś nie podoba, zawsze może iść do USC. Tam puszczają marsz weselny Mendelsohna.
I te mniej więcej uwagi wysłałem do sekretariatu Synodu na podany wyżej mejl, do czego zachęcam innych. Czy ktoś się tymi uwagami przejmie? Wątpię. Ale sumienie mam czyste.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prezydent na posyłki

  Zdjęcie ze strony Miasto Mielec Jakoś tak bez entuzjazmu obejrzałem niedawno film z Denzelem Washingtonem, zatytułowany „Bez litości 3 Ost...