Tocząca się w mediach elektronicznych (choć, niestety, nie
głównego nurtu mieleckiego) dyskusja o uczczeniu, lub nie, nowo budowanego ronda
nazwiskiem byłego dyrektora WSK Tadeusza Ryczaja, skłania do innych, bardziej zasadniczych refleksji o kondycji naszego społeczeństwa.
O tym, że polskie społeczeństwo jest podzielona na pół, a
mieleckie na „większą połowę” i „mniejszą połowę” (albo kilka części),
zobaczyliśmy wyraźnie z okazji ostatnich wyborów.
Nie zaryzykowałbym przy tym twierdzenia, że te „połowy” są
jednorodne w zasadniczych kwestiach, czyli np. że wszyscy głosujący na PiS mają
te same poglądy na takie kluczowe kwestie stawiane przez te partię.
Jedną z nich, pozornie mało ważną w obliczu wspomożenia
ubogich i szerokiego rozdawnictwa środków, jest sprawa pisania na nowo historii
Polski ale i historii Mielca.
W jednym z postów na
Facebooku napisałem niedawno takie słowa: zabierają
nam naszą historię.
A słowa te towarzyszyły zdjęciom z produkcji samolotów w
byłej WSK PZL Mielec. Zdjęciom, których chyba w Mielcu nikt do tej pory nie
publikował, a które niektórym przypomniały, a większość uświadomiły, jak
wyglądała w Mielcu kiedyś produkcja samolotów i jak wielkie to było
przedsięwzięcie.
Odpowiedziano mi, „że
nikt nie wymazuje z historii Mielca tego że produkowaliśmy samoloty. Jesteśmy z
tego dumni. Czym innym jest czynienie z śp. Ryczaja bohaterem tych czasów”.
Odpowiedziałem wtedy, że „Ryczaj był współtwórcą świetności Mielca. Nie używam słowa bohater, jak
Pan. To słowo wojenne. A on był budowniczym. W historii Mielca największym.”
Dalej inny internauta zapytał mojego oponenta: a ja mam pytanie do Pana, kto zbudował w
latach 70- tych ub. wieku piłkarską potęgę FKS " STAL MIELEC " ???
No i uzyskał demagogiczną odpowiedź: Zbudowali pracownicy WSK, których okradano z ich pracy, płacąc im
nędzne pensje.
Ja nie chce się przerzucać słowami, że bardziej, że mniej,
że godnie, że niegodnie, że zdrajca, że patriota.
Piszę o panu Tadeuszu Ryczaju od kilku lat, walcząc o jego
upamiętnienie choćby w najskromniejszy sposób. Ostatnio pan pretendujący do
miana czołowego antykomunisty w Mielcu – Rzochowie postraszył mnie, że
propagowanie komunizmu jest karalne i że poniosę za to odpowiedzialność karną.
Uznał widać, że wspominanie pana Dyrektora Ryczaja, upominanie się o jego
pamięć, jest propagowaniem komunizmu. Nie powiem, że by w takim uważaniu był
osamotniony, bo wsparło go jeszcze ze trzy osoby, z moim głównym adwersarzem na
czele. Ale w zażartej dyskusji, która toczyła się na jednej z grup
Facebookowych większość dyskutantów popierała pomysł uczczenia pana Ryczaja
poprzez nadanie rondu jego imienia.
Nie, żebym się przestraszył groźby. Powiem tak: czekam.
Ale nie to uznałem za najważniejsze.
Doznałem olśnienia, że to wszystko, co się dzieje, to
dopiero początek wielkiego zmieniania historii. Że tę historię będą zmieniać
nie historycy, ale historycy domorośli, których będzie wspierało, albo bardziej
wypuszczało państwo, co niedawno zapowiedział premier Morawiecki.
Tacy właśnie jak pan z Rzochowa, który uznał, że mówienie o
Ryczaju jest propagowaniem ustroju totalitarnego, co jest ścigane z mocy prawa.
I w którym to twierdzeniu uzyskał wsparcie kilku innych
osób.
Jednocześnie chcę czytelników poinformować, że wszystkie
rady osiedli przyjęły deklaracje, w których chcą upamiętnienia pana Dyrektora
Ryczaja na nowym rondzie.
Setki ludzi składa podpisy na listach poparcia.
Chcę wszystkich uspokoić, że to nie panowie domorośli
historycy z kompleksami decydują, co jest propagowaniem komunizmu, a co nie
jest. Czyni to z mocy prawa IPN, jeśli
wojewoda zwróci się o to do niego z zapytaniem. Nie domorosły historyk, nie
zapiekły antykomunista, nie sąsiad Ryczaja, mający do niego uraz, nie zwolniony
kiedyś z WSK pracownik, może pijak, który nienawidzi myśli o Dyrektorze.
Spokojnie zbierajcie podpisy poparcia. Nic wam nie grozi,
nawet jak tacy nawiedzeni będą was straszyli sądem.
Powiem więcej: jak teraz się nie odważymy, to za chwilę wszyscy,
którzy żyli w tamtym czasie i nie byli w opozycji, a zechce im się wspominać
tamte czasy, będą uznani za takich domorosłych lustratorów za propagujących
komunizm i będą na nich donosili władzom..
Bo jeśli tego nie uczynimy, nasze wnuki będą żyły w innym
Mielcu, w którym okres z czasów wielkiej
WSK, z czasów intensywnego rozwoju miasta,
jego sportu, jego kultury, zostanie wykreślony z pamięci.
Powiecie, że to niemożliwe? Tak myślicie?
A pamiętacie, jak z naszej historii została wykreślona
żydowska część Mielca. Jego połowa. Nigdy jej nie było. Wykreśliliśmy ją z
naszej pamięci. Przy czynnym udziale władz komunistycznych oczywiście, ale czy
tym, którzy mieli coś na sumieniu, którzy zamieszkali w żydowskich domach, którzy
przed wojną nienawidzili Żydów, ba, nam wszystkim, nie było to na rękę?
I dopiero po 70 latach, dzięki prawdziwemu historykowi,
jakim jest Pan Andrzej Krępa, dzięki panu Wanatowiczowi, dzięki mielczance z
urodzenia, pani Sekulskiej, odbudowujemy pamięć o tamtym Mielcu. Czy chcemy,
żeby to samo stało się z naszym Mielcem lat powojennych?
Przecież tamten Mielec pamiętają już tylko co najmniej
pięćdziesięciolatkowie. Młodzi, urodzeni w latach osiemdziesiątych i później,
patrzą na nasze spory, jak na spory starych dziadów. To dla nich świat
niezrozumiały, niepojęty, na dodatek przekłamywany przez dzisiejsza politykę
historyczną. Liczą się tylko wyklęci (cześć ich pamięci!), wszyscy inni, którzy
budowali ten nasz Mielce mają być zapomniani. Potwierdza to dyskusja po
felietonem o uczczeniu wybitnej mielczanki. Skoro nie mogły w tym rankingu z
przyczyn oczywistych brać udziału córki AK – owców, wyklętych, nie powinno się
takiego rankingu robić.
Fakt, ludzie pamiętający ten Mielec i WSK będą jeszcze długo
żyli i powoli umierali. Nie tak jak Żydzi, których wymordowano i nie było komu
pamiętać.
Ale czy nam nie grozi zapomnienie naszego Mielca, 50 lat
jego historii, jeśli się temu nie przeciwstawimy na wczesnym etapie?
Bezobjawowo
przeszliśmy przez okres burzenia pomników znanych komunistów, jak
Dzierżyński czy Lenin, zmian nazw ulic czy placów, mających za patronów innych
równie lub nieco mniej znaczących ludzi dawnego systemu. I wydawał się nam to
absolutnie oczywiste i sprawiedliwe.
Życie jednak nie składa się z wielkich zadęć. Kiedyś, 40, 50
lat temu, też się nie składało. Na życie składało się wiele małych działań,
czynionych przez ludzi mniejszych i większych, bardziej i mniej znaczących,
czasami zupełnie szeregowych, które to te małe działania składały się na
wielkie dzieła.
A takim dziełem w naszej mieleckiej perspektywie była bez
wątpienia kiedyś rozbudowa Mielca, który z małej dziury, niewiele znaczniejszej
niż Rzochów, przekształcił się w prężne miasto i znaczący ośrodek przemysłowy.
Były też taki dziełem, bo bez niego nie byłoby rozwoju Mielca, budowa i rozwój
WSK PZL Mielec.
A tych spraw nie byłoby bez ludzi, którzy nimi kierowali. Bo
wbrew pozorom to nie „centralny planista” to wszystko uczynił. Uczynili to
ludzi tacy, jacy wtedy żyli. Lepsi, gorsi, mądrzejsi, głupsi. Robiący wybory,
których ocenianie dzisiaj powinno być nacechowane dużą ostrożnością i
znajomością tamtejszych uwarunkowań.
To nie robotnicy zbudowali mielecki sport, nawet jeśli go
pośrednio finansowali. To zrobił pan Dyrektor Ryczaj.
I kiedy mówi to były opozycjonista, i pachnie mi to
anarchosyndykalizmem, czyli czymś
gorszym w założeniach od komunizmu, to ja się niesłychanie dziwię, jak
tak można zmienić poglądy.
Wtedy, za komuny, byli oczywiście karierowicze, jakich
widzimy dzisiaj przy każdej partii rozdającej „konfitury”, obecnie PiS-ie,
mający dzisiaj, chociaż mamy wolność, za nic swoją przeszłość i mówiący to, co
im każe partia i zajmowane stanowisko.
Byli konformiści, którzy dla stanowiska godzili się na określone
ustępstwa wobec rządzącej partii. Zarzuca się dyrektorowi Ryczajowi, że jako
ówczesny członek komitetu wojewódzkiego partii, jest osobą symbolizująca
komunizm. Komitet liczył około stu osób, więc tych symboli komunizmu mamy w
naszym województwie starym rzeszowskim pewnie kilkaset. Powiem tak: albo by był
w tym komitecie, albo by nie był dyrektorem. Na określone stanowiska posyłano z
określonego szczebla władzy. Była to tzw. nomenklatura.
Niefajne to było bardzo, ale było.
A teraz ta nomenklatura wygląda tak, że na najwyższe
stanowiska w gospodarce zatwierdza sam pan Kaczyński. Osobiście. Na te niższe
zapewne miejscowi notable uzgadniają z panem min. Sasinem, najbliższym
współpracownikiem prezesa.
Tak, to jest nomenklatura wolnej polski, nie takiej zniewolonej,
jak za Ryczaja.
Ale gdyby nie to, to czym się ona różni od tamtej
nomenklatury?
Nie wiem, jak potoczy
się polityka przez najbliższe 3 lata. Ja wierzę, że temu społecznemu porywowi
nie przeciwstawi się pani wojewoda Ewa Leniart, nawet jak różni będą wywierać
na nią naciski. Bo wierzę, ze jest mądrą kobietą.
Ale wszystko może się zdarzyć, jeśli polityka partii rządzącej
ulegnie radykalizacji, a i takie głosy słychać.
Więc jeżeli dzisiaj nic nie zrobimy, to kto kiedyś powie
naszym praprawnukom, że takiego Mielca nie było, jaki opisano im w książkach?
Ps.
Dz.U. 2016 poz. 744 U S T AWA z dnia 1 kwietnia 2016 r.
o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju
totalitarnego przez
nazwy jednostek organizacyjnych, jednostek pomocniczych gminy,
budowli,
obiektów i urządzeń użyteczności publicznej oraz pomniki
Rozdział 1
Zakaz propagowania komunizmu lub innego ustroju
totalitarnego przez nazwy
jednostek organizacyjnych, jednostek pomocniczych gminy,
budowli, obiektów
i urządzeń użyteczności publicznej
Art. 1. 1. Nazwy jednostek organizacyjnych, jednostek
pomocniczych gminy,
budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej, w tym
dróg, ulic, mostów
i placów, nadawane przez jednostki samorządu terytorialnego
nie mogą upamiętniać
osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących komunizm
lub inny ustrój
totalitarny, ani w inny sposób takiego ustroju propagować.
2. Za propagujące komunizm uważa się także nazwy odwołujące
się do osób,
organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących represyjny,
autorytarny
i niesuwerenny system władzy w Polsce w latach 1944–1989.
3. Za jednostki organizacyjne uważa się w szczególności
szkoły i ich zespoły,
przedszkola, szpitale, placówki opiekuńczo-wychowawcze,
instytucje kultury oraz
instytucje społeczne.
Art. 2. 1.
Stwierdzenie przez wojewodę nieważności uchwały nadającej nazwę
jednostce organizacyjnej, jednostce pomocniczej gminy,
budowli, obiektowi lub
urządzeniu użyteczności publicznej, w zakresie w jakim
nadaje nazwę niezgodną
z art. 1, wymaga
opinii Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni
przeciwko Narodowi
Polskiemu potwierdzającej tę niezgodność.