czwartek, 16 lipca 2020

O tym, że takiego Mielca nie było. Felieton refleksyjny.


Tocząca się w mediach elektronicznych (choć, niestety, nie głównego nurtu mieleckiego) dyskusja o uczczeniu, lub nie, nowo budowanego ronda nazwiskiem byłego dyrektora WSK Tadeusza Ryczaja, skłania do innych, bardziej zasadniczych refleksji o kondycji naszego społeczeństwa.

O tym, że polskie społeczeństwo jest podzielona na pół, a mieleckie na „większą połowę” i „mniejszą połowę” (albo kilka części), zobaczyliśmy wyraźnie z okazji ostatnich wyborów.

Nie zaryzykowałbym przy tym twierdzenia, że te „połowy” są jednorodne w zasadniczych kwestiach, czyli np. że wszyscy głosujący na PiS mają te same poglądy na takie kluczowe kwestie stawiane przez te partię.

Jedną z nich, pozornie mało ważną w obliczu wspomożenia ubogich i szerokiego rozdawnictwa środków, jest sprawa pisania na nowo historii Polski ale i historii Mielca.

W  jednym z postów na Facebooku napisałem niedawno takie słowa: zabierają nam naszą historię.
A słowa te towarzyszyły zdjęciom z produkcji samolotów w byłej WSK PZL Mielec. Zdjęciom, których chyba w Mielcu nikt do tej pory nie publikował, a które niektórym przypomniały, a większość uświadomiły, jak wyglądała w Mielcu kiedyś produkcja samolotów i jak wielkie to było przedsięwzięcie.

Odpowiedziano mi, „że nikt nie wymazuje z historii Mielca tego że produkowaliśmy samoloty. Jesteśmy z tego dumni. Czym innym jest czynienie z śp. Ryczaja bohaterem tych czasów”.
Odpowiedziałem wtedy, że „Ryczaj był współtwórcą świetności Mielca. Nie używam słowa bohater, jak Pan. To słowo wojenne. A on był budowniczym. W historii Mielca największym.”

Dalej inny internauta zapytał mojego oponenta: a ja mam pytanie do Pana, kto zbudował w latach 70- tych ub. wieku piłkarską potęgę FKS " STAL MIELEC " ???
No i uzyskał demagogiczną odpowiedź: Zbudowali pracownicy WSK, których okradano z ich pracy, płacąc im nędzne pensje.

Ja nie chce się przerzucać słowami, że bardziej, że mniej, że godnie, że niegodnie, że zdrajca, że patriota.
Piszę o panu Tadeuszu Ryczaju od kilku lat, walcząc o jego upamiętnienie choćby w najskromniejszy sposób. Ostatnio pan pretendujący do miana czołowego antykomunisty w Mielcu – Rzochowie postraszył mnie, że propagowanie komunizmu jest karalne i że poniosę za to odpowiedzialność karną. Uznał widać, że wspominanie pana Dyrektora Ryczaja, upominanie się o jego pamięć, jest propagowaniem komunizmu. Nie powiem, że by w takim uważaniu był osamotniony, bo wsparło go jeszcze ze trzy osoby, z moim głównym adwersarzem na czele. Ale w zażartej dyskusji, która toczyła się na jednej z grup Facebookowych większość dyskutantów popierała pomysł uczczenia pana Ryczaja poprzez nadanie rondu jego imienia.

Nie, żebym się przestraszył groźby. Powiem tak: czekam.
Ale nie to uznałem za najważniejsze.
Doznałem olśnienia, że to wszystko, co się dzieje, to dopiero początek wielkiego zmieniania historii. Że tę historię będą zmieniać nie historycy, ale historycy domorośli, których będzie wspierało, albo bardziej wypuszczało państwo, co niedawno zapowiedział premier Morawiecki.
Tacy właśnie jak pan z Rzochowa, który uznał, że mówienie o Ryczaju jest propagowaniem ustroju totalitarnego, co jest ścigane z mocy prawa.
I w którym to twierdzeniu uzyskał wsparcie kilku innych osób.

Jednocześnie chcę czytelników poinformować, że wszystkie rady osiedli przyjęły deklaracje, w których chcą upamiętnienia pana Dyrektora Ryczaja na nowym rondzie.
Setki ludzi składa podpisy na listach poparcia.

Chcę wszystkich uspokoić, że to nie panowie domorośli historycy z kompleksami decydują, co jest propagowaniem komunizmu, a co nie jest. Czyni to z mocy prawa IPN,  jeśli wojewoda zwróci się o to do niego z zapytaniem. Nie domorosły historyk, nie zapiekły antykomunista, nie sąsiad Ryczaja, mający do niego uraz, nie zwolniony kiedyś z WSK pracownik, może pijak, który nienawidzi myśli o Dyrektorze.

Spokojnie zbierajcie podpisy poparcia. Nic wam nie grozi, nawet jak tacy nawiedzeni będą was straszyli sądem.

Powiem więcej: jak teraz się nie odważymy, to za chwilę wszyscy, którzy żyli w tamtym czasie i nie byli w opozycji, a zechce im się wspominać tamte czasy, będą uznani za takich domorosłych lustratorów za propagujących komunizm i będą na nich donosili władzom..

Bo jeśli tego nie uczynimy, nasze wnuki będą żyły w innym Mielcu, w którym okres z  czasów wielkiej WSK, z czasów intensywnego rozwoju miasta,  jego sportu, jego kultury,  zostanie wykreślony z pamięci.

Powiecie, że to niemożliwe? Tak myślicie?
A pamiętacie, jak z naszej historii została wykreślona żydowska część Mielca. Jego połowa. Nigdy jej nie było. Wykreśliliśmy ją z naszej pamięci. Przy czynnym udziale władz komunistycznych oczywiście, ale czy tym, którzy mieli coś na sumieniu, którzy zamieszkali w żydowskich domach, którzy przed wojną nienawidzili Żydów, ba, nam wszystkim, nie było to na rękę?
I dopiero po 70 latach, dzięki prawdziwemu historykowi, jakim jest Pan Andrzej Krępa, dzięki panu Wanatowiczowi, dzięki mielczance z urodzenia, pani Sekulskiej, odbudowujemy pamięć o tamtym Mielcu. Czy chcemy, żeby to samo stało się z naszym Mielcem lat powojennych?
Przecież tamten Mielec pamiętają już tylko co najmniej pięćdziesięciolatkowie. Młodzi, urodzeni w latach osiemdziesiątych i później, patrzą na nasze spory, jak na spory starych dziadów. To dla nich świat niezrozumiały, niepojęty, na dodatek przekłamywany przez dzisiejsza politykę historyczną. Liczą się tylko wyklęci (cześć ich pamięci!), wszyscy inni, którzy budowali ten nasz Mielce mają być zapomniani. Potwierdza to dyskusja po felietonem o uczczeniu wybitnej mielczanki. Skoro nie mogły w tym rankingu z przyczyn oczywistych brać udziału córki AK – owców, wyklętych, nie powinno się takiego rankingu robić.

Fakt, ludzie pamiętający ten Mielec i WSK będą jeszcze długo żyli i powoli umierali. Nie tak jak Żydzi, których wymordowano i nie było komu pamiętać.
Ale czy nam nie grozi zapomnienie naszego Mielca, 50 lat jego historii, jeśli się temu nie przeciwstawimy na wczesnym etapie?


Bezobjawowo  przeszliśmy przez okres burzenia pomników znanych komunistów, jak Dzierżyński czy Lenin, zmian nazw ulic czy placów, mających za patronów innych równie lub nieco mniej znaczących ludzi dawnego systemu. I wydawał się nam to absolutnie oczywiste i sprawiedliwe.

Życie jednak nie składa się z wielkich zadęć. Kiedyś, 40, 50 lat temu, też się nie składało. Na życie składało się wiele małych działań, czynionych przez ludzi mniejszych i większych, bardziej i mniej znaczących, czasami zupełnie szeregowych, które to te małe działania składały się na wielkie dzieła.
A takim dziełem w naszej mieleckiej perspektywie była bez wątpienia kiedyś rozbudowa Mielca, który z małej dziury, niewiele znaczniejszej niż Rzochów, przekształcił się w prężne miasto i znaczący ośrodek przemysłowy. Były też taki dziełem, bo bez niego nie byłoby rozwoju Mielca, budowa i rozwój WSK PZL Mielec.

A tych spraw nie byłoby bez ludzi, którzy nimi kierowali. Bo wbrew pozorom to nie „centralny planista” to wszystko uczynił. Uczynili to ludzi tacy, jacy wtedy żyli. Lepsi, gorsi, mądrzejsi, głupsi. Robiący wybory, których ocenianie dzisiaj powinno być nacechowane dużą ostrożnością i znajomością tamtejszych uwarunkowań.

To nie robotnicy zbudowali mielecki sport, nawet jeśli go pośrednio finansowali. To zrobił pan Dyrektor Ryczaj.
I kiedy mówi to były opozycjonista, i pachnie mi to anarchosyndykalizmem, czyli czymś  gorszym w założeniach od komunizmu, to ja się niesłychanie dziwię, jak tak można zmienić poglądy.

Wtedy, za komuny, byli oczywiście karierowicze, jakich widzimy dzisiaj przy każdej partii rozdającej „konfitury”, obecnie PiS-ie, mający dzisiaj, chociaż mamy wolność, za nic swoją przeszłość i mówiący to, co im każe partia i zajmowane stanowisko.

Byli konformiści, którzy dla stanowiska godzili się na określone ustępstwa wobec rządzącej partii. Zarzuca się dyrektorowi Ryczajowi, że jako ówczesny członek komitetu wojewódzkiego partii, jest osobą symbolizująca komunizm. Komitet liczył około stu osób, więc tych symboli komunizmu mamy w naszym województwie starym rzeszowskim pewnie kilkaset. Powiem tak: albo by był w tym komitecie, albo by nie był dyrektorem. Na określone stanowiska posyłano z określonego szczebla władzy. Była to tzw. nomenklatura.
Niefajne to było bardzo, ale było.
A teraz ta nomenklatura wygląda tak, że na najwyższe stanowiska w gospodarce zatwierdza sam pan Kaczyński. Osobiście. Na te niższe zapewne miejscowi notable uzgadniają z panem min. Sasinem, najbliższym współpracownikiem prezesa.
Tak, to jest nomenklatura wolnej polski, nie takiej zniewolonej, jak za Ryczaja.

Ale gdyby nie to, to czym się ona różni od tamtej nomenklatury?

 Nie wiem, jak potoczy się polityka przez najbliższe 3 lata. Ja wierzę, że temu społecznemu porywowi nie przeciwstawi się pani wojewoda Ewa Leniart, nawet jak różni będą wywierać na nią naciski. Bo wierzę, ze jest mądrą kobietą.

Ale wszystko może się zdarzyć, jeśli polityka partii rządzącej ulegnie radykalizacji, a i takie głosy słychać.
Więc jeżeli dzisiaj nic nie zrobimy, to kto kiedyś powie naszym praprawnukom, że takiego Mielca nie było, jaki opisano im w książkach?



Ps.
Dz.U. 2016 poz. 744 U S T AWA z dnia 1 kwietnia 2016 r.
o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez
nazwy jednostek organizacyjnych, jednostek pomocniczych gminy, budowli,
obiektów i urządzeń użyteczności publicznej oraz pomniki

Rozdział 1
Zakaz propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy
jednostek organizacyjnych, jednostek pomocniczych gminy, budowli, obiektów
i urządzeń użyteczności publicznej
Art. 1. 1. Nazwy jednostek organizacyjnych, jednostek pomocniczych gminy,
budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej, w tym dróg, ulic, mostów
i placów, nadawane przez jednostki samorządu terytorialnego nie mogą upamiętniać
osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących komunizm lub inny ustrój
totalitarny, ani w inny sposób takiego ustroju propagować.
2. Za propagujące komunizm uważa się także nazwy odwołujące się do osób,
organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących represyjny, autorytarny
i niesuwerenny system władzy w Polsce w latach 1944–1989.
3. Za jednostki organizacyjne uważa się w szczególności szkoły i ich zespoły,
przedszkola, szpitale, placówki opiekuńczo-wychowawcze, instytucje kultury oraz
instytucje społeczne.
Art. 2. 1. Stwierdzenie przez wojewodę nieważności uchwały nadającej nazwę
jednostce organizacyjnej, jednostce pomocniczej gminy, budowli, obiektowi lub
urządzeniu użyteczności publicznej, w zakresie w jakim nadaje nazwę niezgodną
z art. 1, wymaga opinii Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni
przeciwko Narodowi Polskiemu potwierdzającej tę niezgodność.






Czy Pan Prezydent Swół, (obecnie jeszcze) prezes „od śmieci”, zezwoli na budowę spalarni śmieci w Mielcu?

  Zdjęcie ze strony Euro Eko Sp. z o.o. Niekończąca się opowieść o nieszkodliwym spalaniu zwożonych z „połowy Polski” śmieci w środku Mie...