piątek, 26 czerwca 2020

Nuda w Mielcu?


Kiedyś, dawno temu, jak otwarto Ogródki Działkowe Metalowiec, a ja miałem pewnie ze 6 lat, ktoś na jednej z działek, położonej blisko, albo tuż za obecnym budynkiem Zarządu Ogrodu, zaczął hodować nutrie. Młodym ludziom wyjaśniam, że to takie gryzonie, trochę przypominające bobry, które hodowało się po to, żeby – jak dorosną – zedrzeć z nich skórę i zrobić żonie futro.
Nutrie mieszkały sobie w obszernych klatkach, wyposażonych z takie małe baseniki z wodą, w których lubiły się ciapać.

Jaka to była w tym czasie sensacja!! Całe rodziny z dziećmi szły na spacer do tego swoistego mieleckiego zoo i patrzyły jak te duże szczury zjadają jakieś patyki i kąpią się w wodzie.
Przy braku innych atrakcji złaknione ich społeczeństwo miał atrakcję z byle powodu. Nawet na pochód pierwszomajowy poszło chętnie, bo też coś potem dali czy sprzedali.

A dzisiaj co? Żeby uatrakcyjnić smutne życie młodym mielczanom pan Prezydent wybuduje im za niezła kasę taką krzywą drogę, na której będą jechali raz w górę raz w dół. To może być takie fizyczne przygotowanie do codzienności życia, gdzie raz się jest na górze, drugi raz na dole. Ale niekoniecznie. Jak wyznałem na Facebooku, że nie wiem po co to takie krzywe, to mnie okrzyknięto wapniakiem, który nic z tego świata nie kuma.
A ja zamartwiam się o młodzież, której mogą wejść w krew takie nierówne drogi, a ponieważ i tak już rozpoczęliśmy budowę drogi do nowego socjalizmu, to pomyśli, że do niego to tak zawsze nie po równej…

Ja, jak mam akurat czas, co jest raczej rzadkością mimo mojego wieku, to biorę rower i jadę do lasu. Tam też jest nierówno i krzywo, ale jakoś tak naturalniej i absolutnie przyjemnie. Na dodatek za darmo. Choć ostatnio coraz bardziej się obawiam, że Dyrekcja Lasów Państwowych w Krośnie, z jej delegaturami w mieleckich nadleśnictwach, która też jest złożona z wapniaków, na dodatek łasych na kasę, równo mi wybetonuje i wyasfaltuje wszystkie drogi leśne i żeby mnie potrzepało, jak mi już przejdzie wkurzenie, będę musiał jechać na pumptrack. Czyli na to to, co buduje Pan Prezydent w ramach budżetu obywatelskiego.

Aż się boję myśleć, co przyniesie druga, tegoroczna tura tego budżetu. Ja bym zaproponował park linowy. W mieleckim lesie. Bo w porównaniu z takim podskakiwaczem nie wymagającym ani wysiłku, ani umiejętności, w nim trochę jednak trzeba by się wykazać.

No, ale pożartowaliśmy sobie, a teraz czas na powagę. Ten jakże gorący czas przedwyborczy, a za chwilę wyborczy, mija w Mielcu dziwnie spokojnie
Wiadomości na portalach – te nieco  podnoszące ciśnienie – to przede wszystkim wypadki samochodowe, pożary i ochotnicza straż pożarna, o która zabiegają politycy, nieliczne zarażenia  koronawirusem, procesje kościelne, podtopienia po deszczach, otwarcie sklepu, a takie fakty jak licencja Stali na grę w ekstraklasie, skok z okna, czy wizyta Trzaskowskiego urastają chyba do rangi wydarzeń. Kronospan dymił jak dymi, podobno ma spalać stare meble zwożone z całej Polski (coś z nimi trzeba przecież robić, jak już się wyrzuci na ulicę), a tu nikt nie protestuje. Nawet mój ulubiony radny miejski Pan Szczerba zobaczył innego wroga, jakim jest dla niego 5G, i dymem przestał się pasjonować. Swoją drogą 5G też już w Mielcu jest i nadal wszyscy żyjemy. No i nikt nie protestuje, że mamy.
Jest nadzieja, że będzie ciekawiej w listopadzie, jak będziemy czcili 550 rocznicę lokacji Mielca, chociaż przygotowania idą tak niemrawo, jak konkurs na Mielczanina 550 lecia, który ilością 28 głosów wygrał Grzegorz Lato. 
No bo braku takiej marnej rocznicy, jak 25 lat Specjalnej Strefy Ekonomicznej Euro Park Mielec nawet nikt nie zauważy. A mogło być ciekawie, ale nie będzie, bo nic nie będzie. Bo nawet nie będzie obchodów. 
Sama nuda. Nuda, spokój, porządek i  miłość wzajemna każdego do każdego. Nawet zwolnienia w mieleckich firmach nie budzą jakiegoś poruszenia. Może są całkiem niewielkie, choć prasa alarmowała, że raczej spore, a może dlatego, że na forach internetowych piszą ludzie budżetowi, którym zwolnienie nie grozi. No i jakoś sprawa nie budzi emocji. 
Cisza i spokój w Mielcu
Ale to pewnie dobrze, że tak jest. Wsi spokojna, wsi wesoła, można by za Kochanowskim powiedzieć o naszym mieście za lasem, albo za Barbarą Krafftówną zaśpiewać w nawiązaniu do ogródków działkowych: a poza tym nic już w Mielcu się nie dzieje, co niedziela działkowiczów wielki tłum.

Czy rzeczywiście nic się w Mielcu nie dzieje, czy jak w piosence Krafftówny, która w rzeczywistości nosi tytuł  Dramat w ogródkach działkowych” i w której dochodzi do zbrodni opisanej następująco: „Na alejce posypanej świeżym piaskiem Przy rabatce obsadzonej pelargonią Ktoś udusił panią sznurkiem albo paskiem Kto? Nie wiemy. Przypuszczalnie, chyba on – ją”, trwa w Mielcu podskórna walka, rozgrywka wrogich sobie sił, walka buldogów, które w ukryciu przez opinią publiczną, lubiącą spokój, usiłują wykończyć jeden drugiego.
Tylko jak się zastanowić, to kto miałby być tymi buldogami? No, może PiS. Ale reszta? Nieistniejąca Platforma, słabiutkie PSL? Zostaje lewica. Ta ogólnie pojęta. Bo właściwie to wszyscy w Mielcu nie PiS - owcy są lewicą, co już tam kiedyś udowadniałem.
Ale jakoś też tego nie widzę. Lewica mielecka sama z siebie niewiele dzisiaj może, a poza tym sama dla siebie jest przeszkodą i hamulcem..

A może ten spokój to spokój przez burzą. Może PiS czeka do wyborów, by – jak wielu mówi – po wyborach pokazać prawdę o epidemii i prawdę o gospodarce. I wtedy się zacznie. I w Polsce i w Mielcu.
A może to wszystko jedynie takie babskie gdybanie i tak naprawdę nic nigdy dramatycznego w Mielcu się nie zdarzy, bo albo jesteśmy takim spokojnym społeczeństwem, co tylko miłość wzajemną i dobroć, albo też mieleckie elity są tak ze sobą zblatowane, że co by się wokół Mielca nie działo, zawsze ze sobą się dogadają, a walka to tylko teatr dla gawiedzi?

W to też nie wierzę.

Więc dlaczego jest tak spokojnie?

czwartek, 25 czerwca 2020

Nudno w Mielcu

Kiedyś, dawno temu, jak otwarto Ogródki Działkowe Metalowiec, a ja miałem pewnie ze 6 lat, ktoś na jednej z działek, położonej blisko, albo tuż za obecnym budynkiem Zarządu Ogrodu, zaczął hodować nutrie. Młodym ludziom wyjaśniam, że to takie gryzonie, trochę przypominające bobry, które hodowało się po to, żeby – jak dorosną – zedrzeć z nich skórę i zrobić żonie futro.
Nutrie mieszkały sobie w obszernych klatkach, wyposażonych z takie małe baseniki z wodą, w których lubiły się ciapać.

Jaka to była w tym czasie sensacja!! Całe rodziny z dziećmi szły na spacer do tego swoistego mieleckiego zoo i patrzyły jak te duże szczury zjadają jakieś patyki i kąpią się w wodzie.
Przy braku innych atrakcji złaknione ich społeczeństwo miał atrakcję z byle powodu. Nawet na pochód pierwszomajowy poszło chętnie, bo też coś potem dali czy sprzedali.

A dzisiaj co? Żeby uatrakcyjnić smutne życie młodym mielczanom pan Prezydent wybuduje im za niezła kasę taką krzywą drogę, na której będą jechali raz w górę raz w dół. To może być takie fizyczne przygotowanie do codzienności życia, gdzie raz się jest na górze, drugi raz na dole. Ale niekoniecznie. Jak wyznałem na Facebooku, że nie wiem po co to takie krzywe, to mnie okrzyknięto wapniakiem, który nic z tego świata nie kuma.
A ja zamartwiam się o młodzież, której mogą wejść w krew takie nierówne drogi, a ponieważ i tak już rozpoczęliśmy budowę drogi do nowego socjalizmu, to pomyśli, że do niego to tak zawsze nie po równej…

Ja, jak mam akurat czas, co jest raczej rzadkością mimo mojego wieku, to biorę rower i jadę do lasu. Tam też jest nierówno i krzywo, ale jakoś tak naturalniej i absolutnie przyjemnie. Na dodatek za darmo. Choć ostatnio coraz bardziej się obawiam, że Dyrekcja Lasów Państwowych w Krośnie, z jej delegaturami w mieleckich nadleśnictwach, która też jest złożona z wapniaków, na dodatek łasych na kasę, równo mi wybetonuje i wyasfaltuje wszystkie drogi leśne i żeby mnie potrzepało, jak mi już przejdzie wkurzenie, będę musiał jechać na pumptrack. Czyli na to to, co buduje Pan Prezydent w ramach budżetu obywatelskiego.

Aż się boję myśleć, co przyniesie druga, tegoroczna tura tego budżetu. Ja bym zaproponował park linowy. W mieleckim lesie. Bo w porównaniu z takim podskakiwaczem nie wymagającym ani wysiłku, ani umiejętności, w nim trochę jednak trzeba by się wykazać.

No, ale pożartowaliśmy sobie, a teraz czas na powagę. Ten jakże gorący czas przedwyborczy, a za chwilę wyborczy, mija w Mielcu dziwnie spokojnie
Wiadomości na portalach – te nieco  podnoszące ciśnienie – to przede wszystkim wypadki samochodowe, pożary i ochotnicza straż pożarna, o która zabiegają politycy, nieliczne zarażenia  koronawirusem, procesje kościelne, podtopienia po deszczach, otwarcie sklepu, a takie fakty jak licencja Stali na grę w ekstraklasie, skok z okna, czy wizyta Trzaskowskiego urastają chyba do rangi wydarzeń.
Ale to pewnie dobrze, że tak jest. Wsi spokojna, wsi wesoła, można by za Kochanowskim powiedzieć o naszym mieście za lasem, albo za Barbarą Krafftówną zaśpiewać w nawiązaniu do ogródków działkowych: a poza tym nic już w Mielcu się nie dzieje, co niedziela działkowiczów wielki tłum.

Czy rzeczywiście nic się w Mielcu nie dzieje, czy jak w piosence Krafftówny, która w rzeczywistości nosi tytuł  Dramat w ogródkach działkowych” i w której dochodzi do zbrodni opisanej następująco: „Na alejce posypanej świeżym piaskiem Przy rabatce obsadzonej pelargonią Ktoś udusił panią sznurkiem albo paskiem Kto? Nie wiemy. Przypuszczalnie, chyba on – ją”, trwa w Mielcu podskórna walka, rozgrywka wrogich sobie sił, walka buldogów, które w ukryciu przez opinią publiczną, lubiącą spokój, usiłują wykończyć jeden drugiego.
Tylko jak się zastanowić, to kto miałby być tymi buldogami? No, może PiS. Ale reszta? Nieistniejąca Platforma, słabiutkie PSL? Zostaje lewica. Ta ogólnie pojęta. Bo właściwie to wszyscy w Mielcu nie PiS - owcy są lewicą, co już tam kiedyś udowadniałem.
Ale jakoś też tego nie widzę. Lewica mielecka sama z siebie niewiele dzisiaj może, a poza tym sama dla siebie jest przeszkodą i hamulcem..

A może ten spokój to spokój przez burzą. Może PiS czeka do wyborów, by – jak wielu mówi – po wyborach pokazać prawdę o epidemii i prawdę o gospodarce. I wtedy się zacznie. I w Polsce i w Mielcu.
A może to wszystko jedynie takie babskie gdybanie i tak naprawdę nic nigdy dramatycznego w Mielcu się nie zdarzy, bo albo jesteśmy takim spokojnym społeczeństwem, co tylko miłość wzajemną i dobroć, albo też mieleckie elity są tak ze sobą zblatowane, że co by się wokół Mielca nie działo, zawsze ze sobą się dogadają, a walka to tylko teatr dla gawiedzi?

W to też nie wierzę.

Więc dlaczego jest tak spokojnie?


Czy Pan Prezydent Swół, (obecnie jeszcze) prezes „od śmieci”, zezwoli na budowę spalarni śmieci w Mielcu?

  Zdjęcie ze strony Euro Eko Sp. z o.o. Niekończąca się opowieść o nieszkodliwym spalaniu zwożonych z „połowy Polski” śmieci w środku Mie...