Kiedyś, dawno temu, jak otwarto Ogródki Działkowe
Metalowiec, a ja miałem pewnie ze 6 lat, ktoś na jednej z działek, położonej
blisko, albo tuż za obecnym budynkiem Zarządu Ogrodu, zaczął hodować nutrie.
Młodym ludziom wyjaśniam, że to takie gryzonie, trochę przypominające bobry,
które hodowało się po to, żeby – jak dorosną – zedrzeć z nich skórę i zrobić
żonie futro.
Nutrie mieszkały sobie w obszernych klatkach, wyposażonych z
takie małe baseniki z wodą, w których lubiły się ciapać.
Jaka to była w tym czasie sensacja!! Całe rodziny z dziećmi
szły na spacer do tego swoistego mieleckiego zoo i patrzyły jak te duże szczury
zjadają jakieś patyki i kąpią się w wodzie.
Przy braku innych atrakcji złaknione ich społeczeństwo miał
atrakcję z byle powodu. Nawet na pochód pierwszomajowy poszło chętnie, bo też
coś potem dali czy sprzedali.
A dzisiaj co? Żeby uatrakcyjnić smutne życie młodym
mielczanom pan Prezydent wybuduje im za niezła kasę taką krzywą drogę, na
której będą jechali raz w górę raz w dół. To może być takie fizyczne
przygotowanie do codzienności życia, gdzie raz się jest na górze, drugi raz na
dole. Ale niekoniecznie. Jak wyznałem na Facebooku, że nie wiem po co to takie
krzywe, to mnie okrzyknięto wapniakiem, który nic z tego świata nie kuma.
A ja zamartwiam się o młodzież, której mogą wejść w krew
takie nierówne drogi, a ponieważ i tak już rozpoczęliśmy budowę drogi do nowego
socjalizmu, to pomyśli, że do niego to tak zawsze nie po równej…
Ja, jak mam akurat czas, co jest raczej rzadkością mimo
mojego wieku, to biorę rower i jadę do lasu. Tam też jest nierówno i krzywo,
ale jakoś tak naturalniej i absolutnie przyjemnie. Na dodatek za darmo. Choć
ostatnio coraz bardziej się obawiam, że Dyrekcja Lasów Państwowych w Krośnie, z
jej delegaturami w mieleckich nadleśnictwach, która też jest złożona z
wapniaków, na dodatek łasych na kasę, równo mi wybetonuje i wyasfaltuje
wszystkie drogi leśne i żeby mnie potrzepało, jak mi już przejdzie wkurzenie,
będę musiał jechać na pumptrack. Czyli na to to, co buduje Pan Prezydent w
ramach budżetu obywatelskiego.
Aż się boję myśleć, co przyniesie druga, tegoroczna tura
tego budżetu. Ja bym zaproponował park linowy. W mieleckim lesie. Bo w
porównaniu z takim podskakiwaczem nie wymagającym ani wysiłku, ani
umiejętności, w nim trochę jednak trzeba by się wykazać.
No, ale pożartowaliśmy sobie, a teraz czas na powagę. Ten
jakże gorący czas przedwyborczy, a za chwilę wyborczy, mija w Mielcu
dziwnie spokojnie
Wiadomości na
portalach – te nieco podnoszące ciśnienie – to przede wszystkim wypadki
samochodowe, pożary i ochotnicza straż pożarna, o która zabiegają politycy,
nieliczne zarażenia koronawirusem, procesje kościelne, podtopienia po
deszczach, otwarcie sklepu, a takie fakty jak licencja Stali na grę w
ekstraklasie, skok z okna, czy wizyta Trzaskowskiego urastają chyba do rangi wydarzeń.
Ale to pewnie
dobrze, że tak jest. Wsi spokojna, wsi wesoła, można by za Kochanowskim
powiedzieć o naszym mieście za lasem, albo za Barbarą Krafftówną zaśpiewać w
nawiązaniu do ogródków działkowych: a poza tym nic już w Mielcu się nie dzieje,
co niedziela działkowiczów wielki tłum.
Czy rzeczywiście nic się w Mielcu nie dzieje, czy jak w piosence Krafftówny,
która w rzeczywistości nosi tytuł „Dramat
w ogródkach działkowych” i w której dochodzi do zbrodni opisanej następująco: „Na
alejce posypanej świeżym piaskiem Przy rabatce obsadzonej pelargonią Ktoś udusił
panią sznurkiem albo paskiem Kto? Nie wiemy. Przypuszczalnie, chyba on
– ją”, trwa
w Mielcu podskórna walka, rozgrywka wrogich sobie sił, walka buldogów, które w
ukryciu przez opinią publiczną, lubiącą spokój, usiłują wykończyć jeden
drugiego.
Tylko
jak się zastanowić, to kto miałby być tymi buldogami? No, może PiS. Ale reszta?
Nieistniejąca Platforma, słabiutkie PSL? Zostaje lewica. Ta ogólnie pojęta. Bo
właściwie to wszyscy w Mielcu nie PiS - owcy są lewicą, co już tam kiedyś
udowadniałem.
Ale
jakoś też tego nie widzę. Lewica mielecka sama z siebie niewiele dzisiaj może,
a poza tym sama dla siebie jest przeszkodą i hamulcem..
A
może ten spokój to spokój przez burzą. Może PiS czeka do wyborów, by – jak wielu
mówi – po wyborach pokazać prawdę o epidemii i prawdę o gospodarce. I wtedy się
zacznie. I w Polsce i w Mielcu.
A
może to wszystko jedynie takie babskie gdybanie i tak naprawdę nic nigdy
dramatycznego w Mielcu się nie zdarzy, bo albo jesteśmy takim spokojnym
społeczeństwem, co tylko miłość wzajemną i dobroć, albo też mieleckie elity są
tak ze sobą zblatowane, że co by się wokół Mielca nie działo, zawsze ze sobą
się dogadają, a walka to tylko teatr dla gawiedzi?
W
to też nie wierzę.
Więc
dlaczego jest tak spokojnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz