piątek, 3 stycznia 2020

Jak asfalt w mieleckich lasach komentuje rzecznik prasowy Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie



 Na mój felieton o asfaltowaniu dróg pożarowych w mieleckich lasach https://andrzejtalarek.blogspot.com/2020/01/czy-lasy-panstwowe-w-krosnie-wystawiaja.html zareagował rzecznik prasowy Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, pan Edward Marszałek. poniżej jego list do mnie i moja odpowiedź. Jak inni dyskutanci związani z Lasami Państwowymi skoncentrował się na szerokości dróg pożarowych i potrzebie ich budowania, co nie było myślą przewodnią felietonu, a także na poprawności prawnej działania Lasów Państwowych, bardzo niewiele poświęcając uwagi samej idei zaasfaltowania dróg leśnych i dalekosiężnych skutkach takiej polityki DLP w Krośnie. Jest też moja odpowiedź.
I to już będzie wszystko, co mogłem zrobić w tej sprawie. Za parę lat pewnie zaasfaltują wszystkie drogi w mieleckich lasach, bo tak jest dobrze dla Lasów Państwowych (chociaż nie dla lasów), a wielu będzie z tego zadowolonych, bo tyłek nie będzie im się trząsł, jak pojada rowerem na przejażdżkę, albo może za kolejne lata, wjadą w środek lasu samochodem na grzyby. Jak jeszcze będa rosły. Ale taka będzie wola suwerena. A lud jak żąda, to dostaje. 
A ochrona środowiska? A co to takiego? No może w jednym jesteśmy zgodni z leśnikami: nie należy deptać  rezerwatów. Ja bym dodał jeszcze: szanować torfowiska. tak niewiele ich zostało.

Czarno widzę przyszłość. Tak czarno, jak czarny jest asfalt.


czw., 2 sty 2020 o 11:15 Edward Marszałek - RDLP Krosno <Edward.Marszalek@krosno.lasy.gov.pl> napisał(a):
Szanowny Panie Redaktorze,
odnosząc się do treści Pana tekstu „Czy Lasy Państwowe w Krośnie wystawiają do wiatru w mieleckich lasach organa ochrony środowiska?” z 1 stycznia 2020 roku, uprzejmie informuję, że wspomniane drogi nie były budowane od nowa, lecz przebudowywane, a zastosowane technologie nie wpisują się w przedsięwzięcia, dla których wymagane są pełne procedury oceny oddziaływania na środowisko.
Trzeba pamiętać, że zasady  i normy obecnie obowiązujące obligują projektantów takich obiektów do spełnienia wymogów pozwalających na bezpieczny przejazd zarówno przez  Straż Pożarną, jak i samochody odbiorców drewna. Dotyczy to zarówno podbudowy, jak i szerokości jezdni. Korona drogi na odcinku prostym musi mieć minimum 5 metrów szerokości (w tym jezdnia 3,5 m, zaś na zakrętach wymagane jest jej poszerzenie do 4,7 m). Osobną sprawą są tzw. mijanki, których parametry również określa instrukcja na min. 3 metry szerokości. Trzeba też dodać, że droga leśna musi wytrzymać nacisk 40-tonowych pojazdów. Kwestie te reguluje m.in. Rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 22 marca 2006 r. w sprawie szczegółowych zasad zabezpieczenia przeciwpożarowego lasów, zaś szczegółowe „Wytyczne prowadzenia robót drogowych w lasach” wynikają z zarządzenia nr 16 Dyrektora Generalnego LP z 19 marca 2014 r.
Co ważne, w ostatnich czterech latach strażacy dziewięciokrotnie już użyli dróg leśnych w Nadleśnictwie Tuszyma w bezpośrednich akcjach gaśniczych, zaś w Nadleśnictwie Mielec w tym samym czasie gasili 18 pożarów. Dzięki łatwości dotarcia do zarzewia ognia średnia powierzchnia pożaru w tych jednostkach wyniosła zaledwie 12 arów.
Odnośnie wspomnianej w tekście „asfaltowej drogi”, najprawdopodobniej dotyczy to tzw. Madziarki. Droga ta została wybudowana z tłucznia w 2000 roku, obecnie ze względu na jej zły stan techniczny oraz niespełnianie wymogów dojazdów pożarowych jest przebudowywana w zakresie: wykonania wzmocnienia istniejącej konstrukcji nawierzchni (z zachowaniem dotychczasowej szerokości jezdni 3,5 m), skrzyżowań i zjazdów, wykonanie pełnej konstrukcji mijanek oraz uzupełnienie poboczy gruntem. Nawierzchnia zostaje wzmocniona kruszywem - warstwa wyrównawcza o grubości 7 cm oraz podwójnym powierzchniowym utrwaleniem emulsją asfaltową i grysem kamiennym (to nie jest nawierzchnia asfaltowa). Zaprojektowana technologia przebudowy drogi nie wpisuje się w przedsięwzięcie, dla którego wymagane jest przeprowadzenie oceny oddziaływania na środowisko albo oceny oddziaływania przedsięwzięcia  na obszar Natura 2000 zgodnie z przepisami ustawy z dnia 3 października 2008r. o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska, oraz o ocenach oddziaływania na środowisko tj. z dnia 3 października 2018 r. (Dz.U. z 2018 r. poz. 2081).
Rozumiemy, że spełnienie tych kryteriów przy modernizacji dróg leśnych wywołuje różne odczucia, ale wszystko to wynika z potrzeby zachowania bezpieczeństwa ruchu i konieczności ochrony ppoż. na terenie lasów.
Nadmieniam, że zakładowe drogi leśne są udostępnione dla rowerów i wózków inwalidzkich, dając wielu ludziom możność aktywnego wypoczynku na terenach leśnych, z czego -  jak czytamy - i Pan korzysta.
Życząc udanych wycieczek, pozostaję z wyrazami szacunku
Edward Marszałek
rzecznik prasowy RDLP w Krośnie


Andrzej Talarek <andrzejtalarek@gmail.com>
czw., 2 sty, 11:36 (1 dzień temu)

Szanowny Panie Rzeczniku

Dziękuję za odpowiedź, którą pozwolę sobie przy okazji opublikować jako komentarz do mojego felietonu.
Nie jestem redaktorem, ale na potrzeby tej sytuacji mogę nim przez chwilę być.
Jestem prywatnie  tzw. zatroskanym obywatelem, zatroskanym o stan naszego środowiska, w tym lasów, zwanych Państwowymi, do których współwłasności, jako obywatel, się poczuwam.
Nie komentuję w swoim pisaniu spraw stricte gospodarki leśnej, tj nasadzeń, wycinek etc. Nie znam się na tym i choć boleję, że nasze lasy stały się lasami przemysłowymi i zupełnie zatraciły jakiekolwiek znamiona dziewiczości, to z bólem akceptuję fakt, że trzeba drzewa wycinać, jak osiągają tzw. wiek rębny.
Ale nie mogę się pogodzić, nie tylko ja, bo wiele innych osób, z działaniami Lasów Państwowych przy okazji przebudowy dróg pożarowych.
Są działania sensowne i dające się wytłumaczyć potrzebami i wymogami prawnymi, są takie, jak przykładowa droga ze zdjęcia w felietonie, której budowa w określonym rozmiarze to czyta fanaberia. Nie wiem kogo, projektanta czy leśniczych. I zasypywanie torfowiska pozyskanym piaskiem, gdy niedaleko udostępnia się do eksploatacji kolejną wydmę, będącą swego rodzaju dziedzictwem przeszłości, to już całkiem barbarzyństwo. Przepraszam za te słowa, ale tak to odbieram.

I nie przekonuje mnie Pana tłumaczenie, że wylewanie na tłuczeń asfaltu nie czyni drogi asfaltową. Nawet jak przez drogę asfaltowa budowlańcy rozumieją inna konstrukcję.
Zapewne działacie zgodnie z prawem, co Pan mi tłumaczy powyżej, ale co nie zmienia faktu, że robicie dla lasów polskich bardzo zła robotę.
Może jest wam tak wygodnie, bo remont drogi będzie przesunięty w czasie, może nie potrzeba operatu, ale ludzie, w tym i ja, się buntują przeciwko takiemu działaniu.

I dalej - jak będziemy milczeć, za chwilę polejecie asfaltem wszystkie leśne drogi. albo za dłuższą chwilę położycie pełnowymiarowy asfalt.
A potem wpuścicie na te drogi (pożarowe, leśne)  ruch samochodowy, jak to się dzieje na leśnej drodze do wsi Blizna. Ja znam jeden taki przykład, pewnie są kolejne.
Dlatego nie będziemy milczeć. ja nie będę.

Pozdrawiam Pana i życzę I Panu, I wszystkim leśnikom szczęśliwego Nowego Roku.


 Andrzej Talarek




środa, 1 stycznia 2020

Czy Lasy Państwowe w Krośnie wystawiają do wiatru w mieleckich lasach organa ochrony środowiska


Zdjęcie drogi leśnej pożarowej w nadleśnictwie Tuszyma
Temat ochrony środowiska schodzi na plan dalszy wobec nawały tematów ochrony klimatu. Wbrew pozorom to nie to samo i to nie dlatego, że mamy dwa oddzielne ministerstwa, jedno od klimatu, a drugie od środowiska.
To nie to samo, bo mamy Gretę Thunberg, z jej akcją antypatriarchalną i antyreligijną a proklimatyczną, Papieża Franciszka z jego encykliką Laudato si i abp Jędraszewskiego z jego ekologizmem.

W tym klimatyczno ekologicznym zamęcie, wręcz w klimatycznej mętnej woddzie,  sprawa naszych mieleckich lasów zeszła na daleki plan. Polsko niemieccy zieloni bronili Puszczy Białowieskiej przed wycinką. Dołączali się do nich mieleccy zieloni.
Ani jedni, ani tym bardziej drudzy, mieleccy, dupą nie ruszyli, by bronić Puszczy Sandomierskiej.
Już nawet nie przed wycinką drzew, bo wszyscy już się pogodzili, że ta Puszcza to już żadna puszcza, a zwykły las przemysłowy, gdzie się sadzi, się rośnie, się rżnie i wywozi i znowu się sadzi i się rośnie i tak bez końca. Taki los polskich lasów, państwowych tym bardziej.

Byłem od wielu lat jednym z niewielu, który protestował przeciwko nadmiernemu uprzemysławianiu Sandomierskich Lasów Przemysłowych (dawnej Puszcza Sandomierska). Nie to, żebym był zasadniczo przeciwko wycince drzew, chociaż nie podobała mi się wycinka lasów obok Mielca, pomiędzy miastem a obwodnicą. Zasadniczo też , jak wielu innym ludziom, wydaje mi się, że Mielecki Las Przemysłowy jest nadmiernie eksploatowany, ale moja wiedza jest tu żadna, więc się nie upieram. Tak po prostu czuję.

Najbardziej bolało mnie, że oba nadleśnictwa, w Mielcu i Tuszymie, poprzecinały lasy szerokimi drogami z ubitego kamienia. Jak niektóre są szerokie, pokazuje załączone zdjęcie drogi pożarowej nr 2 w nadleśnictwie Tuszyma. Na co komu taka szeroka droga? Tu się już miną trzy samochody strażackie, nie dwa. Na dodatek piaskiem z niwelacji zasypano sąsiednie z Końskimi Błotami torfowisko. Nikomu ani brew nie drgnęła.

Ale nawet z tymi ubitymi, kamiennymi „leśnymi autostradami” się pogodziłem. Szczególnie że po operacji kolana mniej chodzę po lasach na piechotę, a więcej jeżdżę rowerem.

Dzisiaj jednak, w Nowy Rok, tradycyjnie poszedłem na piechotę na Carpatię, jakby ktoś nie wiedział, najwyższy szczyt powiatu mieleckiego. To jest niedaleko rezerwatu Buczyna, który pełni w nadleśnictwie Tuszyma rolę swoistego kwiatka do kożucha, zamydlacza oczu, takiego, który ma pokazywać, jak się łączy pod „jednym dachem” przemysłową wycinkę lasów z ochroną środowiska w tychże.

I odwiedźcie Państwo Buczynę. Dojdziecie do niej po asfaltowej drodze pożarowej. Ciągnie się ona jeszcze dalej, przez kilka kilometrów.
Nadleśniczy z Tuszymy zaraz zapewne zaprotestuje: to żadna asfaltowa droga. To zwykła droga z ubitego kamienia. Doga pożarowa, aby łatwiej było do palącego się lasu dojechać strażakom. A że ten ubity tłuczeń przed walcowaniem polano jakąś tam ilością płynnego asfaltu, żeby się bardziej ze sobą połączył, to wcale nie świadczy o jej „asfaltowatości”.

W końcu aby wybudować drogę asfaltową (a w lesie w szczególności) potrzebny jest operat oddziaływania na środowisko, a tu nie było żadnego operatu.
No właśnie. Taka logika. A jaka logika jest logiczniejsza? Nie robimy operatu, to nie jest to droga asfaltowa, nawet jak tłuczeń polewamy asfaltem, czy może raczej taka, że jak chcemy polać drogę z tłucznia w lesie asfaltem, to potrzeba zrobić operat oddziaływania na środowisko?

Nie jestem specjalistą, więc może dyrekcja Lasów Państwowych w Krośnie mi to wyjaśni. Budowa drogi asfaltowej w lesie przy nieco mniejszej w niej ilości asfaltu niż na drodze wojewódzkiej, wymaga operatu oddziaływania na środowisko leśne, czy nie wymaga?

I może stosowne organa ochrony środowiska także odpowiedzą na to pytanie: czy wolno jest budować, ot, tak sobie, drogi leśne polewane asfaltem, bez  zgody organów ochrony środowiska, czy nie?

Bo mam wrażenie, że został przekroczony kolejny rubikon. I ci, którym ufamy, że są fachowcami i dbają o nasze lasy, poszli za bardzo na skróty. Więcej, że zaczęli nas olewać. Asfaltem. Nas obywateli Mielca, ale i istniejące przepisy.

My tu sobie, panie, o klimacie, o torbach foliowych, a korniku, a nasze lasy jeszcze mniej będą leśne, niż byśmy chcieli.

Odezwie się ktoś i nam to wyjaśni?

Bo być może za chwilę, za parę lat, już nie będzie lasu, tylko leśne działki przemysłowe, dostarczające drewno do fabryk drewna, z tartakami wewnątrz lasu, z infrastrukturą, która przyjedzie po tych asfaltowych drogach, aby ułatwić życie leśnikom.


Czy Pan Prezydent Swół, (obecnie jeszcze) prezes „od śmieci”, zezwoli na budowę spalarni śmieci w Mielcu?

  Zdjęcie ze strony Euro Eko Sp. z o.o. Niekończąca się opowieść o nieszkodliwym spalaniu zwożonych z „połowy Polski” śmieci w środku Mie...