wtorek, 3 grudnia 2019

O nagrodach i wyróżnieniach


zdjęcie za hej.mielec

Jestem zadowolony, że Rada Miasta Mielca, jej członkowie, potrafili wznieść się ponad indywidualne i partyjne zawiści i uhonorowali tytułem Honorowego Obywatela Miasta Mielca panów Kazimierskiego i Latę. Było może łatwiej, bo i postacie nie budziły kontrowersji.

Tym samym – jak mniemam – władze Mielca wróciły do zarzuconej lata temu tradycji wyróżniania tych spośród mielczan, którzy na wyróżnienie zasługują, którzy swoją działalnością przyczynili się do rozsławienia Mielca i do budowy jego tkanki, tak społecznej i kulturowej, jak i materialnej.

To wydarzenie, dziejące się na posiedzeniu Rady Miasta, to jakiś przełom w wieloletniej tradycji niewyróżniania nikogo.
Niewyróżniania czy to dlatego, żeby nie narazić się niewyróżnionym, a tych z oczywistych powodów będzie większość, czy to ulegając własnym egoistycznym myślom, że jak nie ja, to i nie on.

Dzisiaj prawie wszystkie nagrody i wyróżnienia, rozdawane z wielką pompą, w bogatym, często kapiącym złotem, otoczeniu, w towarzystwie bardziej lub mniej znanych celebrytów, kupuje się za większą lub mniejszą kasę.
Szarzy obywatele najczęściej o tym nie wiedzą i rozdziawiają usta w podziwie, że znowu ktoś tam, został za coś tam, najczęściej definiowane bardzo ogólnie, wyróżniony, a kolejny puchar, czy dyplom, czy  jakiś wymyślny order, wręczał mu sam pan minister, albo prezydent kapituły, albo jakiś najbogatszy w otrzymane wcześniej wyróżnienia.

Ale do rzeczy.
Ludzie żyją i pracują. Większość pracuje dla siebie i swojej rodziny. I obojętne jest im publiczne uznanie, nawet jak swoją pracą czy wychowaniem dzieci też odrobinę przyczyniają się do rozwoju miasta. Mniejszość ma od losu czy Opatrzności tę szansę, by – nawet pracując dla siebie i rodziny – pracować także dla innych i dla miasta i jego mieszkańców, zostawiając po sobie mniejszy czy większy ślad w pamięci Miasta. 

Rolą i obowiązkiem władz miasta, Pana Prezydenta, Rady Miasta, jest te ślady utrwalać. Obowiązkiem jest budować wspólną, mielecką pamięć wszystkich mielczan.
I robić to uczciwie, wznosząc się ponad podziały polityczne i osobiste animozje.

Ja wiem, człowiek jest tylko człowiekiem, z całym wachlarzem wad i przywar
Taki organ jak Rada Miasta może być tych wad i przywar kumulacją. Może, ale nie musi.
Bo to może być tak jak z wypadkowym wektorem sił ciągnących w różnych kierunkach. Może on działać we właściwa stronę.
Ja liczę bardziej na zbiorową mądrość Rady i Prezydenta, niż na jej zbiorową głupotę.
Liczę na to, że w takich sprawach jak nagradzanie mielczan nie będzie dyscypliny partyjnej, a wyłącznie osobiste przemyślenia. Że nie wstanie jeden "mądry" i powie – na tego nie głosujemy. Tylko na tamtego.
Jak to się dzieje w innych organach przyznających wyróżnienia, zdominowanych przez jedną wielką siłę, niekoniecznie niezależną, nieinteresowną i budującą.

Tylko że takie działanie, jak z panami Latą i Kazimierskim może być wyłącznie jednorazowe. Jak nie ujmiemy zasad nagradzania w dokładne przepisy, regulaminy, jak nie określimy, komu za co, kiedy, jak nie określimy kto i w jaki sposób nominuje i wybiera, to za chwilę uczynimy tytuł Honorowego Obywatela Miasta Mielca na równi z takimi półprywatnymi nagrodami jak Mielczanin Roku – Skałka Korso, Pieczęć Zasług Obywatelskich Sigillum Meriti Civilis (którą zresztą kiedyś tam wymyśliłem), czy Albertus.
Nawet jak zapomnimy na chwilę, że Honorowym Obywatelem Mielca jest też Lech Wałęsa. Powinien on być przestrogą przed upolitycznianiem tytułu, przez szybkim, okolicznościowym, na potrzeby chwili, działaniem.

Jeśli już tych różnych nagród w Mielcu jest kilka, to każda z roku na rok zatraca się w powszedniości, bylejakości i niebycie, niezależnie od medialnego nagłośnienia i siły przebicia ich fundatorów. Czekam, kiedy nagrody te utworzą swoiste zamknięte koło nagradzania samych swoich i siebie samych. Obym tego nie doczekał.

Jedynie zbiorowa nagroda przyznawana pośród sporów, ale wierzę też że w zbiorowej mądrości Rady i Prezydenta, według ściśle określonych reguł, może mieć jakąś wartość na długi czas.
Oczywiście będzie taką nagrodą tytuł Honorowego Obywatela, ale ileż takich honorowych obywateli można stworzyć, by nagrody nie zabić, by jej nie wdeptać w ziemię. Niewiele.
Dlatego widzę pilna potrzebę ustanowienia jakiegoś wyróżnienia przyznawanego corocznie przez Radę i Prezydenta, albo przez Radę na wniosek Prezydenta, za działalność gospodarczą, społeczną i kulturalną.

Pokłóćcie się bardzo, ale wybierzcie kogoś, kogo większość mielczan uzna za godnego wyróżnienia.
I zapiszcie jego nazwisko w kronice Mielca na tzw. „wieczne czasy”.


Ps. Dla mnie wzniesieniem się ponad uprzedzenia i zapamiętane urazy, będzie jakaś forma docenienia pana Dyrektora Ryczaja, który bardziej jeszcze przyczynił się do budowy sportu w Mielcu niż obaj nowi Honorowi Obywatele, a wszyscy zgodnie milczą na jego temat, rżnąc głupa. Jak obecni włodarze nie chcą ulicy prez. Kozdęby, łączącej Witosa i Inwestorów, dajmy jej imię Tadeusza Ryczaja.


Komu odbija (się) na widok dyni i dlaczego

  Znowu w przełomie października i listopada mamy dwa święta zmarłych. Jedno oficjalne, obchodzone przez wszystkich Polaków, wierzących ...