piątek, 4 marca 2022

Apel do Pana Nadleśniczego Sobiczewskiego w sprawie drewnianego placu zabaw dla dzieci w mieleckim lesie

                                                                     

Szanowny Panie Nadleśniczy

 Najczęściej moje kontakty medialne z Polskimi Lasami ograniczały się do krytyki ich działania, czy to w kwestii nadmiarowej (moim zdaniem) wycinki lasów, rozbiórki wydm,  budowy asfaltowych dróg w lasach, czy jeszcze innych spraw, których tu nie przywołuję, bo tym razem idę z przesłaniem pokoju, tak do Pana jak i Instytucji, którą Pan reprezentuje w Mielcu.

Sprawa, z którą przychodzę, urodziła się w trochę nietypowych okolicznościach. Bo tym razem ja w jakimś sensie przyczyniam się do wycinki lasu, jako że kupiłem u Was dziesięć pięciometrowych pni sosen, wycinanych właśnie przy najbardziej ruchliwej arterii spacerowej w mieleckim lesie, poniemieckiej ścieżce za Ośrodkiem Szkolno Wychowawczym przy ul. Królowej Jadwigi.

Nie powiem, że mi nie było przykro patrzeć na wycinany las, ale że postanowiłem u siebie zbudować plac zabaw dla wnuków, przy wykorzystaniu drewna pni, które u Was kupiłem, jednocześnie przyszła mi do głowy myśl, którą, jak Pan przyjmie za swoją i zrealizuje, w znaczący sposób zneutralizuje negatywne reakcje mielczan na wycinany tam las.

A nawet przyniesie lasom Państwowym i Panu uznanie wśród mielczan, szczególnie tych małych i ich rodziców.

Pomyślałem, że Lasy Państwowe mogłyby zbudować na terenie dawnego niemieckiego amfiteatru, zlokalizowanego tuż za Ośrodkiem Szkolno Wychowawczym, wielki drewniany plac zabaw dla dzieci. Cieszyłby się on wielkim „wzięciem” dzieci, odwiedzających z rodzicami tą część mieleckiego lasu. Za nim mogłaby pójść budowa innej infrastruktury towarzyszącej, przy udziale władz Mielca.

Myślę, że Lasy Państwowe, tak bogatą firmę, stać na przeznaczenie tych 20 kubików drewna (circa 20 tys. PLN) i na sfinansowanie projektu i budowy samego placu zabaw.

Wiem, że decyzja o takiej inwestycji musi zapaść co najmniej na szczeblu Dyrekcji w Krośnie albo Lublinie, ale poczekamy. Z mojej strony prośba o taką inicjatywę.

Można by z tego uczynić sporą sprawę reklamującą Lasy Państwowe.

Aby było łatwiej zamieszczam kilka fotografii takiego placu zabaw z Warszawy, na którym moje wnuki systematycznie się zabawiają.

 

Ps. Tą drogą przesyłam też podziękowania dla pana Leśniczego Wrony z Leśnictwa Cyranka, za fachową i ze wszech miar kompetentną i uprzejmą obsługę tak nic nie znaczącego klienta jak ja.

 

 








 

 

środa, 2 marca 2022

Czy Szatan znowu powróci do Moskwy?

 

W latach 30 tych XX wieku w Moskwie pojawił się Szatan. Tak naprawdę nie do  końca wiadomo, kiedy pojawił się on tam po raz pierwszy, ale dopiero w latach trzydziestych jego pojawienie się odnotował Bułhakow w swojej słynnej, choć wydanej dopiero w latach 60 tych powieści „Mistrz i Małgorzata”.

 Lata trzydzieste ubiegłego wieku w Moskwie przypominają bardziej ósmy krąg piekieł Dantego niż świat żyjących, z tą różnicą, że do dantowskich stręczycieli, uwodzicieli, pochlebców, symonitów, czyli handlarzy zaszczytami, wróżbitów, oszustów, hipokrytów, złodziejów, fałszywych  doradców, mącicieli, siewców niezgody czy fałszerzy, zaludniających tę część piekła, dodać należy miliony kapusiów, donosicieli, denuncjatorów, morderców z NKWD, no i samego twórcę Zła, Stalina.

Nic więc dziwnego, że szatan, który wtedy zawitał do Moskwy, nie miał wiele do zrobienia. Wręcz przeciwnie. Szatan, działając jak Szatan, tak naprawdę czynił dobro. I był traktowany bardziej jak magik, prestidigitator niż ktoś z piekła rodem.

Kto by zresztą w niego uwierzył, skoro nikt nie wierzył w Boga.

Powieść czytałem dawno, ale teraz sobie ją odświeżyłem, oczywiście w kontekście ostatnich wydarzeń mających swoje źródło w Moskwie właśnie, szukając niejako analogii tego, co się dzieje, z tym, co zostało opisane, a co tak naprawdę - wg mnie - działo się przez cały czas kilkudziesięciu lat, chociaż w różnych obsadach aktorskich, ale wciąż z tą samą, zdemoralizowaną rzeszą moskiewskich statystów.

Wielu Polaków szanuje Rosjan, ich kulturę, (ponoć) gościnność, otwartość. Może tacy są, nie wiem. Nie byłem, nie będę, chyba ze mnie wywiozą na Sybir, nie znam i nie chcę znać. Wiem, że prawie wszyscy radowali się z siłowego zajęcia Krymu, że cierpią na manię mocarstwowości, co już powinno być grzechem, a tam jest cnotą.

Dzisiejsza Moskwa, z jej najwyższymi władzami na czele, podobno wierzy w Boga. Więcej, kreuje się na obrońcę chrześcijaństwa, w co niektórzy uwierzyli, w tym wielu Polaków.

Więc pewnie także wierzy w Szatana.

Czy więc Bułhakowowski szatan, a może i ten prawdziwy, jeśli ktoś w niego wierzy, miałby co robić w Moskwie trzeciego dziesięciolecia dwudziestego pierwszego wieku? Czy tylko Szatan mógłby coś zrobić dobrego, skoro patriarcha Moskwy dzień przed wojną z Ukrainą zapewniał żołnierzy, że wybrali słuszną drogę? Patriarcha, będący na usługach władzy absolutnej, ale nie bożej.

Gdy żył Bułhakow, jego Piekło było zamknięte. Miało stałych mieszkańców. Nowi, ewentualnie, dochodzili jako niewolnicy, po podbojach. Pożytecznym idiotom z Francji czy USA, odwiedzającym piekło, pokazywano piekło potiomkinowskie. Wracali zachwyceni do swoich i chwalili.

Dzisiejsi pożyteczni idioci, mający wspierać tamtejsze piekło, są kupowani za wielkie pieniądze, zaszczyty, stanowiska. Jakiś były kanclerz Schroeder, jakiś były premier Fillon, dzięki którym mamy „zielony ład”, jakiś szef FIFA Infantino i całe zastępy pomniejszych, ale mogących działać na rzecz Piekła.

Nawet zastęp prawie świętych  posłów na Sejm, reprezentujących Radio Maryja, który głosował przeciwko wstąpieniu Polski do NATO (kiedyś Kaczyński podejrzewał Rydzyka o współpracę z Moskwą, czego dowodem miały być nadajniki RM na Uralu), czy nawiedzeni piekłem członkowie i posłowie Konfederacji. Nawet Radosław Sikorski, wtedy minister spraw zagranicznych, podejrzewający Kaczyńskiego o branie prochów, gdy ten zarzucił Putinowi dążenie do imperialności. Choć ona raczej nie kierował się pieniędzmi, tylko głupotą.

Bo Piekło umie przekonywać. Mamić, kłamać, obiecywać. Ale i straszyć ogniem piekielnym albo atomowym.

Dzisiejsze Piekło pochłania kolejne tysiące ofiar wojny na Ukrainie. Jak pochłonęło ofiary wojen w Czeczeni, Gruzji, Armenii, Krymie czy Doniecku.

I nawet nie wiem, czy jego ofiary idą do Nieba czy do Piekła. Wszak najpewniej wszyscy, albo prawie wszyscy, wierzący  i nie, w obliczu śmierci modlą się do tego samego Boga. Bo jednak nie do Szatana.

I to niezależnie od tego, jaki patriarcha im błogosławił przed śmiercią.

To, co być może nadchodzi, to Piekło.

Kto je powstrzyma?

Bóg, który się wymeldował, by go nie kojarzyć z Piekłem, albo w zastępstwie przysłał Szatana? Czy w tym ludzkim piekle bułhakowowski Szatan może zrobić coś, co się obróci w Dobro?

Ja myślę, że może.

Może poczuć się jedynym Szatanem w Piekle.

wtorek, 1 marca 2022

Czy Szatan znowu powróci do Moskwy?

 

W latach 30 tych XX wieku w Moskwie pojawił się Szatan. Tak naprawdę nie do  końca wiadomo, kiedy pojawił się on tam po raz pierwszy, ale dopiero w latach trzydziestych jego pojawienie się odnotował Bułhakow w swojej słynnej, choć wydanej dopiero w latach 60 tych powieści „Mistrz i Małgorzata”.

 Lata trzydzieste ubiegłego wieku w Moskwie przypominają bardziej ósmy krąg piekieł Dantego niż świat żyjących, z tą różnicą, że do dantowskich stręczycieli, uwodzicieli, pochlebców, symonitów, czyli handlarzy zaszczytami, wróżbitów, oszustów, hipokrytów, złodziejów, fałszywych  doradców, mącicieli, siewców niezgody czy fałszerzy, zaludniających tę część piekła, dodać należy miliony kapusiów, donosicieli, denuncjatorów, morderców z NKWD, no i samego twórcę Zła, Stalina.

Nic więc dziwnego, że szatan, który wtedy zawitał do Moskwy, nie miał wiele do zrobienia. Wręcz przeciwnie. Szatan, działając jak Szatan, tak naprawdę czynił dobro. I był traktowany bardziej jak magik, prestidigitator niż ktoś z piekła rodem.

Kto by zresztą w niego uwierzył, skoro nikt nie wierzył w Boga.

Powieść czytałem dawno, ale teraz sobie ją odświeżyłem, oczywiście w kontekście ostatnich wydarzeń mających swoje źródło w Moskwie właśnie, szukając niejako analogii tego, co się dzieje, z tym, co zostało opisane, a co tak naprawdę - wg mnie - działo się przez cały czas kilkudziesięciu lat, chociaż w różnych obsadach aktorskich, ale wciąż z tą samą, zdemoralizowaną rzeszą moskiewskich statystów.

Wielu Polaków szanuje Rosjan, ich kulturę, (ponoć) gościnność, otwartość. Może tacy są, nie wiem. Nie byłem, nie będę, chyba ze mnie wywiozą na Sybir, nie znam i nie chcę znać. Wiem, że prawie wszyscy radowali się z siłowego zajęcia Krymu, że cierpią na manię mocarstwowości, co już powinno być grzechem, a tam jest cnotą.

Dzisiejsza Moskwa, z jej najwyższymi władzami na czele, podobno wierzy w Boga. Więcej, kreuje się na obrońcę chrześcijaństwa, w co niektórzy uwierzyli, w tym wielu Polaków.

Więc pewnie także wierzy w Szatana.

Czy więc Bułhakowowski szatan, a może i ten prawdziwy, jeśli ktoś w niego wierzy, miałby co robić w Moskwie trzeciego dziesięciolecia dwudziestego pierwszego wieku? Czy tylko Szatan mógłby coś zrobić dobrego, skoro patriarcha Moskwy dzień przed wojną z Ukrainą zapewniał żołnierzy, że wybrali słuszną drogę? Patriarcha, będący na usługach władzy absolutnej, ale nie bożej.

Gdy żył Bułhakow, jego Piekło było zamknięte. Miało stałych mieszkańców. Nowi, ewentualnie, dochodzili jako niewolnicy, po podbojach. Pożytecznym idiotom z Francji czy USA, odwiedzającym piekło, pokazywano piekło potiomkinowskie. Wracali zachwyceni do swoich i chwalili.

Dzisiejsi pożyteczni idioci, mający wspierać tamtejsze piekło, są kupowani za wielkie pieniądze, zaszczyty, stanowiska. Jakiś były kanclerz Schroeder, jakiś były premier Fillon, dzięki którym mamy „zielony ład”, jakiś szef FIFA Infantino i całe zastępy pomniejszych, ale mogących działać na rzecz Piekła.

Nawet zastęp prawie świętych  posłów na Sejm, reprezentujących Radio Maryja, który głosował przeciwko wstąpieniu Polski do NATO (kiedyś Kaczyński podejrzewał Rydzyka o współpracę z Moskwą, czego dowodem miały być nadajniki RM na Uralu), czy nawiedzeni piekłem członkowie i posłowie Konfederacji. Nawet Radosław Sikorski, wtedy minister spraw zagranicznych, podejrzewający Kaczyńskiego o branie prochów, gdy ten zarzucił Putinowi dążenie do imperialności. Choć ona raczej nie kierował się pieniędzmi, tylko głupotą.

Bo Piekło umie przekonywać. Mamić, kłamać, obiecywać. Ale i straszyć ogniem piekielnym albo atomowym.

Dzisiejsze Piekło pochłania kolejne tysiące ofiar wojny na Ukrainie. Jak pochłonęło ofiary wojen w Czeczeni, Gruzji, Armenii, Krymie czy Doniecku.

I nawet nie wiem, czy jego ofiary idą do Nieba czy do Piekła. Wszak najpewniej wszyscy, albo prawie wszyscy, wierzący  i nie, w obliczu śmierci modlą się do tego samego Boga. Bo jednak nie do Szatana.

I to niezależnie od tego, jaki patriarcha im błogosławił przed śmiercią.

To, co być może nadchodzi, to Piekło.

Kto je powstrzyma?

Bóg, który się wymeldował, by go nie kojarzyć z Piekłem, albo w zastępstwie przysłał Szatana? Czy w tym ludzkim piekle bułhakowowski Szatan może zrobić coś, co się obróci w Dobro?

Ja myślę, że może.

Może poczuć się jedynym Szatanem w Piekle.

 

 

Czy Pan Prezydent Swół, (obecnie jeszcze) prezes „od śmieci”, zezwoli na budowę spalarni śmieci w Mielcu?

  Zdjęcie ze strony Euro Eko Sp. z o.o. Niekończąca się opowieść o nieszkodliwym spalaniu zwożonych z „połowy Polski” śmieci w środku Mie...