Zdjęcie za Wiadomości - Gazeta
W ostatnich godzinach byłem uczestnikiem dyskusji, która - trochę wbrew zamierzeniom autorki postu - połączyła w sobie los kurdyjskich emigrantów na granicy polsko białoruskiej z losem mieleckich Żydów, deportowanych ze swoich domów na mieleckie lotnisko w dniu 9 marca 1942 roku. Dodam tu, że byłem uczestnikiem potępionym za swoje stanowisko (wraz z jeszcze jedną osobą) przez w zasadzie wszystkich uczestników dyskusji.
Zaczęło się od postu Pani Izabeli Sekulskiej, (osoby niezwykle zasłużonej dla ochrony dziedzictwa mieleckich Żydów i niezwykle uczulonej na krzywdę innych, co podkreślam na początku), która porównała cierpienia emigrantów, marznących, a nawet umierających w lasach Białorusi, do cierpień i śmierci mieleckich Żydów, spędzających kilka pierwszych dni po deportacji, w głodzie i ogromnym chłodzie, zimnie, w hangarach mieleckiego lotniska.
Jakoś dziwnym trafem nikt, szczególnie spośród przejętych losem uchodźców pań, co może mniej dziwi, ale także, nad czym bardzo boleję, znawców problematyki żydowskiej w Mielcu, nie zauważył niestosowności porównania tych dwu sytuacji i nie zwrócił autorce uwagi.
Tylko ja – i jak pisałem, jeszcze druga osoba, wyglądająca na wtyczkę narodowców w facebookowej grupie Mayn Shtetele Mielec – podnieśliśmy niestosowność porównania losu uchodźców z losem Żydów mieleckich, ofiar Akcji Reinhardt.
Bo można nie lubić rządu PiS, a takie odczucia chyba ma większość dyskutantów, można współczuć z ciężkim, tragicznym losem emigrantów, cynicznie wykorzystywanych w jakiegoś rodzaju wojnie hybrydowej, szukających w rozpaczy, czy z determinacją, swojego miejsca w lepszym europejskim świecie, można wspominać nasze polskie emigracje za chlebem i pieniędzmi, ale to nie zwalnia od stawiania podstawowych pytań i prób udzielania na nie odpowiedzi.
W końcu, po bardzo gorącej wymianie zdań, post został skasowany przez właścicielkę, zaś niektórzy z dyskutantów w dalszej wymianie poglądów uzasadnili swoje milczenie, lepiej lub gorzej, głównie błędną polityka rządu.
Bo błędów popełniono wiele. Głównie po stronie rządu, ale także po stronie środowisk czy ludzi broniących emigrantów.
Zacznijmy od tych drugich. Nie będę się znęcał nad durnym posłem Starczewskim czy jakąś posłanką z lewicy. Ograniczę się do naszego podwórka.
Niezależnie od tego, jak bardzo współczujemy i chcemy pomóc emigrantom, choćby tylko gadaniem i pisaniem, wielkim błędem jest przyrównywanie niewątpliwych cierpień, szczególnie kobiet i dzieci na granicy, do cierpień Żydów wysiedlanych z Mielca w ramach Akcji Reinhardt. Jest co najmniej z dwu powodów nieuzasadnione. Po pierwsze sytuacja jednych i drugich jest zupełnie różna i chyba nie muszę tego twierdzenia rozwijać.
Po drugie posługując się takim argumentem szkodzimy sprawie upamiętniania mieleckich Żydów, jakie od lat prowadzą niektórzy mielczanie, a od dwóch lat z wielkimi sukcesami Pani Izabela.
Bardzo wiele osób jednak, nie tylko Pani Izabela, uważa, że imigrantom atakującym granicę polski należy pomóc. I że w tej sprawie jest robione zbyt mało.
Bardzo mądrze napisał o tym jeden z dyskutantów: Oczywiście że ja nigdy nie zestawiłbym obok siebie akcji Reinhardt i sytuacji migrantów na granicy, doskonale rozumiejąc intencje Izabeli Sekulskiej, a rozumiem także tych, których takie zestawienie tych dwóch tak różnych sytuacji obok siebie oburza. Mimo iż cierpienie jest cierpieniem , ból bólem , zimno zimnem a głód głodem . (…) Obojętnie jakie słowa tu padły to ja myślę że za wszystkimi kryje się pragnienie prawdy , wrażliwość na krzywdę , potrzeba sprawiedliwości . Ludzie widzą różnie tę samą sprawę bo patrzą na nią z innej perspektywy , przez inny pryzmat wiedzy , doświadczeń , faktów i emocji .
Jednocześnie dyskutanci zwracają uwagę na główną przyczynę takiego stanu rzeczy, czy raczej rozbieżności w ocenie sytuacji. Tą przyczyną jest fatalna polityka rządu. I ja się z nimi zgadzam, choć niekoniecznie w poszczególnych jej elementach.
Bo generalnie postulują wpuszczenie imigrantów. Jak pisze jeden z panów „Powinniśmy otworzyć przejścia graniczne z Białorusią i w sposób cywilizowany przejąć tych uchodźców do obozów dla uchodźców, gdzie mogli by złożyć wniosek o azyl. Teraz nie mają takiej możliwości i dlatego siłowo przekraczają granicę. Ci co chcieliby zostać w Polsce to umożliwić im to (bez przymusowego chrztu), bo siła robocza jest nam bardzo potrzebna. Ci co nie chcą tego zrobić powinni być wysłani samolotami do swojego kraju”.
Nikt nie mówi, że jesteśmy do tego zupełnie nieprzygotowani. Już obecnie w ośrodkach (nie obozach) dla uchodźców przebywa ponoć ponad 1000 osób (informacja Straży Granicznej). Niedługo będzie otwarty po remoncie ośrodek chyba w Ostrołęce, gdzie będzie kilkadziesiąt miejsc. A emigrantów są tysiące, kilkanaście tysięcy. Ludzie mówią o „korytarzu humanitarnym” , nie rozumiejąc, czym on właściwie jest. Wielu się wydaje, ze to przepuszczenie ludzi z Białorusi przez Polskę do Niemiec. Nic bardziej mylnego. Prawo zabrania takiego działania, a nie słyszałem również, by Niemcy zadeklarowali chęć przyjmowania poza prawem. Jedna pani burmistrz miasta z Bawarii to za mało. Szef rządu Bawarii powiedział, że jakby chcieli ich u siebie, to by ich nie wozili przez Białoruś.
Tak więc te – może z serca płynące – propozycje są nie do zrealizowania w obecnej sytuacji.
Podnosi się brak umiędzynarodowienia konfliktu. I tu chyba leży pies pogrzebany.
Dłuższy czas rząd i PiS chciały i były przekonane, że potrafią sprawę załatwić sami. W sytuacji permanentnego konfliktu z Unią, niewypełniania kolejnych wyroków TSUE, antyunijnej i antyniemieckiej propagandy, długi czas nie poproszono o pomoc. Ani Frontexu, ani unijnych, prawdopodobnych wtedy, sojuszników.
Jak to się skończyło? Ano pokazano rządowi i PiS gdzie jest nasze miejsce jako Polski. Angela Merkel rozmawia z Łukaszenką, a Emanuel Macron z Putinem. I prawdopodobnie załatwią, że na Białoruskiej granicy za jakiś czas nie będzie nikogo. Że ten płot, który zbudujemy, zupełnie nie będzie potrzebny.
Mnie, jako Polakowi, jest strasznie przykro z tego powodu. Ale nie będę krzyczał o nowej Jałcie. Zapracowaliśmy sobie solidnie na to. I gdzie teraz uciekać z tej wrednej Unii? Do kogo się przytulić, jak nawet USA nas leje?
A jak jeszcze zabraknie nam gazu, po zamknięciu Jamału? To dopiero będzie bal.
No i ostatni element błędnej polityki rządu – polityka informacyjne. Świat dostaje przekaz tylko z mediów Białorusi i Rosji oraz od światowych mediów rozmieszczonych po stronie białoruskiej.
Rząd zablokował granicę przed jakimikolwiek mediami, stąd zapewne tak duża porcja niewiary w tej części Polaków, którzy nie oglądają tylko TVP. Zresztą TVP także nie ma prawa do wysyłania tam swoich dziennikarzy.
Rządowa propaganda robi nas na powrót przedmurzem Europy, fakt, już nie chrześcijańskiej. Zamiast powiedzieć, że najzwyczajniej nie mamy potencjału do wchłonięcia takiej liczby emigrantów w krótkim czasie, rząd woli straszyć społeczeństwo dzikimi hordami, zresztą nie bez pomocy rozwścieczonych emigrantów i cynicznych służb KGB Białorusi, szczujących młodych ludzi do ataków na Polskę.
Episkopat mówi o korytarzach humanitarnych, nie dodając, że pełną opdowiedzialnośc za korytarz, za ludzi nim ściąganych, za ich utrzymanie w kraju docelowym, nie płaci rząd, ale organizacje, które korytarz organizują. Pierwszy taki korytarz zorganizowała organizacja katolicka Saint Egidio. Tą drogą ściągnięto ok 1000 osób, naprawdę zagrożonych w swoich krajach. Jak to się ma do kryzysu na polskiej granicy? Ano nijak.
Stąd, z tego braku wiarygodnej, pełnej informacji, się biorą tak dramatyczne wpisy, jak ten Pani Izabeli.
To pokazuje także, jak coraz bardziej rząd, ale też i Kościół, przegrywa walkę o społeczeństwo.