środa, 1 stycznia 2020

Czy Lasy Państwowe w Krośnie wystawiają do wiatru w mieleckich lasach organa ochrony środowiska


Zdjęcie drogi leśnej pożarowej w nadleśnictwie Tuszyma
Temat ochrony środowiska schodzi na plan dalszy wobec nawały tematów ochrony klimatu. Wbrew pozorom to nie to samo i to nie dlatego, że mamy dwa oddzielne ministerstwa, jedno od klimatu, a drugie od środowiska.
To nie to samo, bo mamy Gretę Thunberg, z jej akcją antypatriarchalną i antyreligijną a proklimatyczną, Papieża Franciszka z jego encykliką Laudato si i abp Jędraszewskiego z jego ekologizmem.

W tym klimatyczno ekologicznym zamęcie, wręcz w klimatycznej mętnej woddzie,  sprawa naszych mieleckich lasów zeszła na daleki plan. Polsko niemieccy zieloni bronili Puszczy Białowieskiej przed wycinką. Dołączali się do nich mieleccy zieloni.
Ani jedni, ani tym bardziej drudzy, mieleccy, dupą nie ruszyli, by bronić Puszczy Sandomierskiej.
Już nawet nie przed wycinką drzew, bo wszyscy już się pogodzili, że ta Puszcza to już żadna puszcza, a zwykły las przemysłowy, gdzie się sadzi, się rośnie, się rżnie i wywozi i znowu się sadzi i się rośnie i tak bez końca. Taki los polskich lasów, państwowych tym bardziej.

Byłem od wielu lat jednym z niewielu, który protestował przeciwko nadmiernemu uprzemysławianiu Sandomierskich Lasów Przemysłowych (dawnej Puszcza Sandomierska). Nie to, żebym był zasadniczo przeciwko wycince drzew, chociaż nie podobała mi się wycinka lasów obok Mielca, pomiędzy miastem a obwodnicą. Zasadniczo też , jak wielu innym ludziom, wydaje mi się, że Mielecki Las Przemysłowy jest nadmiernie eksploatowany, ale moja wiedza jest tu żadna, więc się nie upieram. Tak po prostu czuję.

Najbardziej bolało mnie, że oba nadleśnictwa, w Mielcu i Tuszymie, poprzecinały lasy szerokimi drogami z ubitego kamienia. Jak niektóre są szerokie, pokazuje załączone zdjęcie drogi pożarowej nr 2 w nadleśnictwie Tuszyma. Na co komu taka szeroka droga? Tu się już miną trzy samochody strażackie, nie dwa. Na dodatek piaskiem z niwelacji zasypano sąsiednie z Końskimi Błotami torfowisko. Nikomu ani brew nie drgnęła.

Ale nawet z tymi ubitymi, kamiennymi „leśnymi autostradami” się pogodziłem. Szczególnie że po operacji kolana mniej chodzę po lasach na piechotę, a więcej jeżdżę rowerem.

Dzisiaj jednak, w Nowy Rok, tradycyjnie poszedłem na piechotę na Carpatię, jakby ktoś nie wiedział, najwyższy szczyt powiatu mieleckiego. To jest niedaleko rezerwatu Buczyna, który pełni w nadleśnictwie Tuszyma rolę swoistego kwiatka do kożucha, zamydlacza oczu, takiego, który ma pokazywać, jak się łączy pod „jednym dachem” przemysłową wycinkę lasów z ochroną środowiska w tychże.

I odwiedźcie Państwo Buczynę. Dojdziecie do niej po asfaltowej drodze pożarowej. Ciągnie się ona jeszcze dalej, przez kilka kilometrów.
Nadleśniczy z Tuszymy zaraz zapewne zaprotestuje: to żadna asfaltowa droga. To zwykła droga z ubitego kamienia. Doga pożarowa, aby łatwiej było do palącego się lasu dojechać strażakom. A że ten ubity tłuczeń przed walcowaniem polano jakąś tam ilością płynnego asfaltu, żeby się bardziej ze sobą połączył, to wcale nie świadczy o jej „asfaltowatości”.

W końcu aby wybudować drogę asfaltową (a w lesie w szczególności) potrzebny jest operat oddziaływania na środowisko, a tu nie było żadnego operatu.
No właśnie. Taka logika. A jaka logika jest logiczniejsza? Nie robimy operatu, to nie jest to droga asfaltowa, nawet jak tłuczeń polewamy asfaltem, czy może raczej taka, że jak chcemy polać drogę z tłucznia w lesie asfaltem, to potrzeba zrobić operat oddziaływania na środowisko?

Nie jestem specjalistą, więc może dyrekcja Lasów Państwowych w Krośnie mi to wyjaśni. Budowa drogi asfaltowej w lesie przy nieco mniejszej w niej ilości asfaltu niż na drodze wojewódzkiej, wymaga operatu oddziaływania na środowisko leśne, czy nie wymaga?

I może stosowne organa ochrony środowiska także odpowiedzą na to pytanie: czy wolno jest budować, ot, tak sobie, drogi leśne polewane asfaltem, bez  zgody organów ochrony środowiska, czy nie?

Bo mam wrażenie, że został przekroczony kolejny rubikon. I ci, którym ufamy, że są fachowcami i dbają o nasze lasy, poszli za bardzo na skróty. Więcej, że zaczęli nas olewać. Asfaltem. Nas obywateli Mielca, ale i istniejące przepisy.

My tu sobie, panie, o klimacie, o torbach foliowych, a korniku, a nasze lasy jeszcze mniej będą leśne, niż byśmy chcieli.

Odezwie się ktoś i nam to wyjaśni?

Bo być może za chwilę, za parę lat, już nie będzie lasu, tylko leśne działki przemysłowe, dostarczające drewno do fabryk drewna, z tartakami wewnątrz lasu, z infrastrukturą, która przyjedzie po tych asfaltowych drogach, aby ułatwić życie leśnikom.


11 komentarzy:

  1. Taka sugestia, może zamiast pisać felietony pełne znaków zapytania, po prostu wyśle pan wprost zapytanie do LP Krosno z prośbą o wyjaśnienie poruszonych kwestii? Nie będzie łatwiej? Bo chyba nie oczekuje pan że LP się do tego felietonu dokopią i odpowiedzą?

    OdpowiedzUsuń
  2. Już to zrobiłem. Zobaczymy, czy odpowiedzą. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry wieczór, kłania się tutaj Pana niewiedza (nie wiem czy świadoma czy celowe działanie aby wprowadzić ludzi w błąd) na etapie projektowania drogi wszelkie decyzje środowiskowe wydaję odpowiedni terenowo samorząd, tj.: wójt, burmistrz ..., wiec LP nie mają wpływu na decyzję jaką wydają JST ( zgodnie z prawem co najlepsze). Odnośnie szerokości dróg muszą być zgodne z przepisami prawa PPOŻ i promieniami skrętu strych samochodów przeciwpożarowych.
    W dzisiejszych czasach każdy jest ekspertem w każdej dziedzinie (w epoce EKO-TERRORU) a młodzież zagubiona w tym bełkocie nie wie gdzie leży prawda.
    PS. Dlaczego ma Pan wyłączone komentarze na FB, czyżby cenzura prewencyjna?
    Przeglądałem też Pana profil i zdjęcia z rezerwatu buczyny, zszedł Pan z szlaku co jest złamaniem prawa wiec nie wszyscy są święci i nieomylni ...;(

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wyłączyłem komentarzy. Widać problem jest po Pana stronie. Rezerwaty mieleckie są dość szczególne. I w tym koło Przecławia się chodzi, i po Paterak ach. Nie powinno tak być, ale kjest. Ważne, by niczego nie zmieniać. Zdjęcia nie uszkadzają rezerwatu, choć ma Pan rację, należy zakazać wstępu do wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  5. A co do szerokości dróg ppozarowych to nie podobała mi się tylko jedna, ta z fotografii. Jutro opublikuję odpowiedź rzecznika prasowego Lasów Państwowych. W niej będą min wymiary dróg. Proszę sobie zmierzyć te że zdjęcia. Poza tym wykreca Pan kota ogonem. Główny problem felietonu to nie szerokość dróg, ale podlewanie ich asfaltem

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest Pan w wielkim błędzie odnośnie wchodzenia do rezerwatu, ponieważ jest to rezerwat podlegający ochronie ścisłej lub częściow. Cytat "Teren rezerwatu został udostępniony do zwiedzania poprzez wyznaczenie szlaku pieszego[7] – ścieżki dydaktycznej „Poznaj Las”[8]. W sąsiedztwie obszaru chronionego przebiega szlak zielony im. gen. Władysława Sikorskiego[9]." źródło Wikipedia a więc złamał Pan prawo wchodząc i spacerując sobie po całym rezerwacie robiąc zdjęcia.
    PS. ma Pan wyłączone komentarze a jedynie udostępnione komentowanie dla swoich znajomych (grupa wspólnej adoracji gdzie nie pojawią się negatywne komentarze a więc cenzura)

    OdpowiedzUsuń
  7. I przepraszam bardzo ale nie odwracam kota ogonem tylko w pierwszym zdaniu napisałem, że decyzje środowiskowe wydaje odpowiedni JST, np. Czy powierzchniowe utrwalenie oddziaływuje na środowisko czy nie? I odpowiedź jest NIE i takie są wydawane decyzje!!!
    Czy dysponuje Pan jakimś badaniami naukowymi o oddziaływaniu i w jak wielkim zakresie to oddziaływuje??? Bo zapewne wtakim razie trzeba cofnąć tysiące decyzji na poziomie gmin i powiatów bo ta technologia jest wykorzystywana na drogach publicznych. Odnośnie szerokości drogi leśnej przedstawionej na zdjęciu może być to zwykła mijanka, w celu wyminięcia dwóch ciągników siodłowych czy nawet harwesterów. Na etapie projektu trzeba przewidzieć wiele możliwości zastosowania drogi bo może być go też skład przydrożny!
    PS. Zastanawiam się tylko przy jakim stole Pan konsumuje obiad? Jakie ma Pan meble? Jaką ma Pan wieźbę dachówką na domów skoro Panu tak przeszkadzają lasy gospodarcze? I Pan mianuje się przedsiębiorcą a nie rozumie podstawowych pojęć.

    OdpowiedzUsuń
  8. Szanowny Panie
    Sprawdziłem miejsce pokazane na zdjęciu, jest to droga leśna ujęta jako dojazd pożarowy, standardowa szerokość jezdni 3,5 m. Fotografia przedstawia odcinek drogi, na którym zlokalizowana jest mijanka, łuk drogi oraz zjazd z drogi w prawo - i stąd to miejscowe poszerzenie. Warto dodać, że rozporządzenie określa nie tylko parametry mijanek, ale również położenie: max. 300 m od siebie oraz zapewnienie wzajemnej widoczności. Na zdjęciu widać, że jest to łuk drogi oraz zjazd w prawo, dlatego lokalizacja mijanki jest jak najbardziej uzasadniona. Proszę mieć na uwadze gabaryty pojazdów używanych w akcjach gaśniczych oraz samochodów transportujących drewno. Trzeba również pamiętać, że projekty drogowe wykonywane są przez osoby posiadąjące odpowiednie kwalifikacje i uprawnienia. W przyszłości zapraszam do kontaktu z Nadleśnictwem Tuszyma, z chęcią udzielimy wyjaśnień. Pozdrawiam, życzę dużo zdrowia w Nowym Roku. BT.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Panie BT. Nie sądzę, by Pan kłamał, pisząc te słowa. Kłamstwo ma zawsze krótkie nogi. Ja na swoich przemierzyłem te drogę wielokrotnie (teraz jeżdżę tam rowerem)i zawsze serce mnie bolało, jak widziałem to co zrobiliście - zapewne zgodnie z prawem.Przeoraliście wielkie wydmy, tworząc wąwóz drogowy w pięknej dolinie leśnej, jaką było kiedyś to miejsce. A przy okazji zasypaliście najprawdopodobniej tym piachem (piszę najprawdopodobniej, bo byłem tam po fakcie zasypania) torfowisko obok Końskich Błot. Ciekawe, czy ktoś określił oddziaływanie na środowisko, czyli na rezerwat Końskie błota, tego działania. Choć pewnie to też zrobiono zgodnie z prawem. I tak robiąc wszystko zgodnie z prawem, powoli zmienimy te nasze mieleckie lasy w skład drewna dla Kronospanu i podobnych. Pozdrawiam Pana

      Usuń
  9. Do Anonima
    Nie miałem okazji wcześniej odpowiedzieć. Dwa poprzednie, krótkie wpisy, zrobiłem ze smartfona, usypiając. A cały dzień byłem w pracy. Lasy nie leżą w zakresie moich zawodowych obowiązków (tak jak – mniemam – Pana) dlatego piszę dopiero po pracy. Raz jeszcze podkreślę – problem braku możliwości komentarzy na facebuku leży po Pana stronie. I to jest problem nie techniczny, ale osobisty. Aby umieścić tam wpis, należy podpisać się swoim imieniem i nazwiskiem, czego Pan unika jak ognia, pisząc tu anonimowo. W zasadzie nie odpowiadam anonimom i z nimi nie dyskutuję. To trochę poniżej mojej godności. Zresztą anonimy zawsze wygrywają. Dlatego nawet nie czytam komentarzy pod moimi felietonami w mieleckich portalach, może poza wyjątkami, gdy ktoś mi coś doniesie. Na moim blogu tez staram się nie dyskutować z anonimami. Teraz robię wyjątek, ale umówmy się, na chwilę.
    Jestem za sensowną krytyką tego co piszę. Jakoś nikt tu Pana nie wyłącza i pisze Pan, co chce. Proszę więc zostać moim znajomym na Facebooku (ta grupa wzajemnej adoracji - jak Pan pisze- liczy prawie 2000 osób, może Pan do niej dołączyć) i będzie Pan komentował do woli. Jakoś nie widzę tu u Pana odwagi, by się podpisać nazwiskiem. Więc umówmy się – ja teraz odpowiem, a wszystkie Pana anonimowe wpisy będę już na tym blogu kasował.
    To co do blokowanie możliwości komentarzy.

    A teraz o naruszeniu przeze mnie prawa. Pisze Pan: więc złamał Pan prawo wchodząc i spacerując sobie po całym rezerwacie robiąc zdjęcia. Jak nie mam całkowitej pewności, to nie piszę czegoś. Otóż drogi Panie, robiąc zdjęcia nie spacerowałem po całym rezerwacie, ale po jego maleńkiej części, ok 200 m w tę i tyleż z powrotem. I w moim przekonaniu szedłem po ścieżce przyrodniczej, a jak z niej zszedłem, to przez złe oznakowanie albo mój słaby wzrok. W końcu mam już prawie 70 lat.
    Jak Pan zapewne wie, jako w mojej opinii - leśnik, ścieżka biegnie od leśniczówki do północno-zachodniego naroża rezerwatu po czym skręca do rezerwatu (ok. 1,5 km). Bo na pewno nie szedłem jej drugim wariantem, który obejmuje również sąsiednie lasy gospodarcze przez co całkowita długość ścieżki sięga 4 km.
    Ale jeśli jednak, na podstawie zdjęć z mojego profilu na Facebooku, dowiedzie Pan, że było inaczej, gotów jestem zapłacić stosowną karę.
    Tym niemniej jestem głęboko przekonany, że moje ew. zbłądzenie było dla rezerwatu bez porównania mniej szkodliwe niż wylewany w jego bezpośrednim sąsiedztwie asfalt.
    Jak już pisałem, a Pan zapewne zauważył, czytając felieton, choć uparcie Pan tego nie przyznaje, nie o szerokość dróg w tym felietonie chodziło, choć były o tym wzmianki, ale o asfaltowanie leśnych dróg pożarowych. Dla mnie to gwałt na lesie, nawet jak zgodny z prawem. I nawet jak bardzo wygodny dla leśników.
    Więcej, to poparcie dla kiełkującej, a może już rozkwitłej, idei zupełnego pozbawienia przyrodniczego dziewictwa polskich lasów.
    Jakże przykre, że macie za patrona prof. Szafera.

    I to już tyle. Zapraszam na facebooka. Tu już, jak pisałem powyżej, nie będę z Panem dyskutował.


    OdpowiedzUsuń

Wybraliśmy między "gruźlicą" a "zapaleniem płuc".

  zdjęcie za WP   Gdyby mielecki szpital był kierowany przez trzech przywódców, którzy przegrali sromotnie wybory miejskie w Mielcu, a jede...