Do wyborów mamy ponad 9 miesięcy. To tak, jakby planować
dziecko i za chwilę zajść w ciąże, by urodzić akurat na Dzień Niepodległości. Dobra
data na zwycięstwo. Bo nawet jak dzień ten nie był zwycięstwem sensu stricto, nawet
jak jest umowny, to jednak zapisaliśmy go tzw. „złotymi zgłoskami” w naszej narodowej
historii. I zwycięstwo w 100-ną rocznice odzyskania niepodległości to naprawdę
wiele.
Jacy mogą być wygrani i przegrani tego dnia? I czy w
zasadzie nie powinno mi to być obojętne, jako neutralnemu zjadaczowi
mieleckiego chleba? Może najpierw odpowiem
sobie na drugie pytanie. Pomimo tego, że starość puka do moich drzwi, a
reumatyzm wykręca mi członki i pewnie niewiele mi zostało do przeżycia na
pięknej mieleckiej ziemi, właśnie dlatego, by choć trochę czynić ją piękniejszą
do życia, do przeżywania jej zalet, nie potrafię być obojętny wobec tych,
którzy tę ziemię piękniejsza mają czynić. I nie potrafię nie patrzeć na to, co
czynią z naszym wspólnym dobrem.
I w zasadzie, sympatyzując co nieco z PiS, kiedy chodzi o
politykę krajową, nie powinno być dla mnie ważne, kto będzie rządził Mielcem,
byleby rządził dobrze.
A kto będzie nim rządził? A to dobre na dzisiaj pytanie.
Przy sondażowych wynikach dla PiS na arenie krajowej
obijających się o 50%, które po ustawie o IPN zapewne tę wartość przebiją,
wygrana PiS w Mielcu nie powinna budzić wątpliwości. A jednak ja takie
wątpliwości mam.
A dlaczego? Ano dlatego, że PiS w Mielcu zachowuje się tak
jak tzw. totalna opozycja w Polsce. Zachowuje się jak opozycja, chociaż
formalnie opozycją nie jest, a po drugie, zachowuje się dokładnie jak PO z
Nowoczesną razem wzięte. A jak się zachowują?
Tak jak opozycja, która nie posiada żadnej inicjatywy, a tylko reaguje –
najczęściej nietrafnie – na posunięcia Kaczyńskiego. Taka polityka nazywa się
polityką reaktywną i mielecki PiS dokładnie taką w Mielcu prowadzi. Nie posiada
i potrafi posiadać żadnej inicjatywy. I jeśli reaguje nie na ruchy opozycji -
bo któż w Mielcu jest opozycją, jak rządzi jedna wielka koalicja - to reaguje
na wydarzenia, które go zaskakują. Ostatni taki przykład to pospolite ruszenie
społeczeństwa w sprawie Kronospanu, ruch którego władza nie przewidziała, albo,
wraz z mediami, zlekceważyła.
Jakby ktoś zapytał przeciętnego mielczanina, a co takiego
zrobił PiS w Mielcu, to po długim myśleniu wymieni sprawę wieży na Górce
Cyranowskiej, nieudana do dzisiaj sprawę hali sportowej i zbiorowe zdjęcie do
obrazu Grottgera na rocznice Powstania Styczniowego. No może jeszcze dorzuci
żołnierzy wyklętych, których z wiarą i przekonaniem promuje radny Rzeszutek.
Ciut więcej można przypisać Staroście, któremu ja osobiście i z wdzięcznością pamiętam
rondo na al. Kwiatkowskiego, ale znowu ciąży mu w tej „wyborczej ciąży” szpital,
a z tego nie wiadomo co się wykluje.
Czy to jest dobry punkt startu do tej wielkiej „ciąży
wyborczej”? Do wielkiego porodu? Mam wątpliwości.
Naiwnością jest też zakładanie – chociaż tu nie ma pełnej jasności sprawy – że jak
się doczeka do wyborów w obecnym układzie politycznym w mieście, to będzie
można zrzucić winę za taki, a nie inny stan spraw w Mielcu, na chorobę obecnego
Prezydenta Kozdęby.
Mam wrażenie, że będzie dokładnie odwrotnie. Sympatia ludzi
jest i będzie po stronie chorego Prezydenta, a wina za zły stan spraw spadnie
na PiS. Żeby było jeszcze gorzej – jak sytuacja się radykalnie nie zmieni – to obecny
zastępca prezydenta miasta będzie miał realne szanse na zwycięstwo na fali
nostalgii po lubianym człowieku, a takim oczywiście jest Prezydent Kozdęba.
PiS nie ma dobrego rozwiązania sprawy. Za bardzo wszystko
wykonuje się w nim na rozkaz, za mało jest sensownej inicjatywy i myślenia członków.
No chyba żeby?
Oczywiście, można zażartować, że nawet jak PiS zdobędzie
najlepszy wynik, co jest bardzo prawdopodobne, to i tak w mieście i powiecie
będzie rządziła mutacja PO w postaci Naszego Mielca. Tak jak to jest dzisiaj w
powiecie.
Chociaż niespodzianki mogą być duże. Zapewne do gry powróci
SLD w swoich różnych klubach obywatelskich. Szczególnie łatwe powinno to być w zeświecczonym
Mielcu, z przyczyn jak powyżej. A wtedy nie jest wykluczone, że wraz z PSL – em
i Naszym Mielcem - który w Mielcu akurat pełni rolę, jaką w Polsce ma PSL - przejmą władzę w powiecie.
Nie znam niuansów nowej ordynacji i nie wiem, czy będzie „tępiła”
niezależne inicjatywy obywatelskie, jak np. udział młodych ludzi w wyborach,
więc tę sprawę na razie pomijam.
Tak więc, mimo dobrych wyników w Polsce, los władzy w Mielcu
jest bardzo niepewny. Warto tu przypomnieć casus pani Łucji Bielec, która
pomimo totalnego wsparcia władz, przegrała wybory.
Dotychczasowy marazm polityczny w Mielcu i brak rzeczywistego
przywódcy politycznego sprawia, że i Mielec dryfuje, i wyniki wyborów, a więc i
dalszy los Mielca, są wielce niepewne.
I tak będzie dopóty, dopóki ktoś nie zacznie w Mielcu
rzeczywiście przewodzić . A przewodzenie w tej sytuacji jest wręcz obowiązkiem
PiS-u. Tylko czy ktoś to w nim rozumie?
Niedobrze oj niedobrze jest z a.t. teraz się pojawił jako jasnowidz i do tego kaja się bo wie co zrobił
OdpowiedzUsuńPanie Andrzeju,wystawienie Łucji Bielec od początku było skazane na niepowodzenie,pytanie tylko czy to było celowe,czy tak nie przemyślane.
OdpowiedzUsuń