Polacy lubią moralne zwycięstwa. Ba, można rzec, że je
kochają. I moralnych bohaterów także. Ale tylko tych nieżywych. Bo moralny
bohater moralnego zwycięstwa – czyli prawie zawsze faktycznej klęski – nie może
pozostać żywy. Bo i cóż by to był za bohater? Może bardzie zdrajca słusznej
sprawy, agent obcych, wrażych sił?
I dlatego Adam Bielecki, wielki himalaista, nigdy nie
zostanie bohaterem polskiej wyobraźni romantycznej. Bo raz, kilka lat temu, opuścił dwóch
umierających na Broad Peak kolegów i uratował swoje życie, a drugi raz nie
poszedł po – pewnie już wtedy nieżywego, ale jak to sprawdzić – Krzysztofa
Mackiewicza na Nanga Parbat i znowu pozostał wśród żywych. A powinien pójść i
jakby zginął, to byłby naszym prawdziwym bohaterem. Moralnym bohaterem
moralnego zwycięstwa Polaków.
Tak, Polaków. Bo wtedy wszyscy (prawie) poczulibyśmy się
lepiej. I lepsi. Jak to Polacy, którzy z natury swojej są lepsi od innych. A
przynajmniej tak się wielu wydaje i w to nieprzytomnie wierzą. Tak
nieprzytomnie, że nie dopuszczają do siebie głosu tych, którzy byli tam i
wiedzą, że jak człowiek na wysokości ponad 7000 m straci siły i nie jest w
stanie sam iść, to już umarł, nawet jeśli jeszcze żyje. Więc dokładać kolejne życie tylko po to, żeby
było piękniej, bardziej heroicznie, choć po polsku głupio?
To wychodzi nie tylko w Himalajach. To ujawnia się na co
dzień. Choćby ostatnio w sprawie udziału (dość wąskiego, ale jednak) Polaków w
zagładzie Żydów. Polacy? Nigdy! To pedagogika klęski, wstydu, upokorzenia,
którą karmią nas wraże siły. Głównie żydowskie, które przy okazji chcą nam
odebrać pożydowskie domy. A nam się ona należą za nasz wielki i niepokalany
niczym heroizm w ich obronie. Należy rozkopać całe Jedwabne, poszukać kul i
niemieckich petów, bo to Niemcy, a nie Polacy.
Bohater na emeryturze, bawiący wnuki i narzekający na
reumatyzm? Widział ktoś w Polsce takiego, uznanego przez opnię publiczną? Ja
nie. Wieszają na takim jak na wieszaku w szmateksie. Czynią go szmatą i ścierą.
Trzeba pięknie umierać. I zostać wyklętym. A potem
szanowanym za moralne zwycięstwo.
A ci, którzy odbudowywali i budowali zniewoloną ojczyznę to
sprzedawczyki i zdrajcy. Nawet jak z owoców ich pracy krytykujący korzystają
pełnymi dłońmi.
Cóż, tacy popieprzeni jesteśmy i nic tego nie zmieni. Jeden
komuch, odpowiedzialny za połowę tego, co widzimy w Mielcu, już umarł. Broń Boże oddać mu pamięć i cześć.
Drugi komuch, choć na szczęście jeszcze nienazywany komuchem, odpowiedzialny za
drugą połowę tego, co nas otacza, żyje, a ataki na niego jeszcze są stonowane.
Ale to tylko kwestia czasu. Niedługo różni tam, zaczną dywagować, czyja
prezydentura była wspanialsza i już wiem, co odpowie polski, mielecki lud. A on nie lubi bohaterów na emeryturze. Kolejny
komuch, piszący te słowa, od czasu do czasu dostaje kopa, ale jakoś z tym żyje.
Bo na szczęście ma gdzieś państwowe „synekury”. Za to komuchy, które są
stowarzyszeni z PiS, ale mają urzędowe odpuszczenie win i grzechów, mają się
dobrze i niedługo będą jak polscy wyklęci. Może nawet zyskają miano
bohaterów-walenrodów.
No i tak dochodzimy do stwierdzenia, że w polskiej historii
i świadomości nie istnieją bohaterscy bohaterowie, ludzie z krwi i kości,
wspaniali momentami, ale nijacy na co dzień, a czasem nawet mali. Zaludniona
ona jest zjawami, duchami wymyślonymi na użytek „pokrzepienia serc”, oszukanymi
bardziej lub mniej w opowieści o nich. I tak jak nie ma bohaterskich bohaterów
na emeryturze, tak nie ma podobnego typu zdarzeń, momentów w naszej historii.
Jest tylko biel – oczywiście po naszej, polskiej stronie – i czerń po stronie
nam przeciwnej. Komunistyczny okres wyłączył Polaków z dyskursu o Holokauście –
szczególnie drastyczne było to wyłączenie po 1968 roku aż do roku 1991 – wtedy
właśnie, kiedy na świecie kształtowała się w licznych sporach świadomość tego
zdarzenia. W lata wolnej Polski weszliśmy wyprani z wiedzy i bieli jak śnieg.
Mnie uczono, że w Oświęcimiu zginęło 6 mln Polaków. Żadni tam Żydzi. A o
Treblince, Sobiborze etc. nie wiedziałem niczego. Tak jak o udziale Polaków w
mordowaniu Żydów. I tak staramy się trwać w tej nieświadomości, nie dopuszczać
do rozumu i sumienia niewygodnych faktów. Teraz dla dowodu rozkopiemy Jedwabne.
A przecież tak niedawno słyszeliśmy dość powszechnie głosy: dobrze że Hitler
zrobił to dla Polaków. Wy nie słyszeliście? Kłamiecie. Historiami z różnych okolicznych
wsi już nie będę podpierał swoich poglądów.
No i jeszcze do kompletu ta niekoszerna żaba, która przyszło
nam połknąć.
Jak wiadomo, Bóg zakazał Żydom niekoszernego. Ale Polakom nie. Więc
próbujemy. Tylko czy ktoś wcześniej zadaje sobie pytanie: a po co nam to?
Teoretycznie sprawa była czysta i wszyscyśmy ją popierali bez wahania.
Zrobić coś z tym, żeby w światowych mediach nie używano określenia „polskie
obozy śmierci” o pokrewne jemu. Pewnie nie znalazł by ze świecą Polaka, który
byłby przeciw.
Nasz rząd jest pełen wspaniałych pomysłów prosto z serialu: my, prawi,
bogobojni, uczciwi, a tylko świat nam wbrew, wszyscy wokół to wrogowie i tylko
w niebiesiech Kościuszko może nas wspomóc.
Najpierw w 2013 roku w projekcie ustawy PiS określenie „polskie
obozy śmieci” miało być penalizowane, co potwierdziło w sierpniu 2016 r. Ministerstwo Sprawiedliwości informując,
że: „Używanie kłamliwych określeń w rodzaju »polskie obozy koncentracyjne«,
»polskie obozy zagłady« czy »polskie obozy śmierci« ma być przestępstwem, za
które grozi kara do trzech lat więzienia”.
Ale jak przyszło co do czego, uchwalono „lepszy” zapis o brzmieniu:
„Kto publicznie
i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu
odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę
Niemiecką zbrodnie nazistowskie (….)lub za inne przestępstwa stanowiące
zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne lub w inny sposób
rażąco pomniejsza odpowiedzialność rzeczywistych sprawców tych zbrodni, podlega
grzywnie lub karze pozbawienia wolności do lat trzech”.
Jak się szybko okazało – czym z tryumfem poinformowali po fakcie jacyś
prawnicy – samo posłużenie się określeniem „polski obóz śmierci” nie będzie
karalne, bo nie jest równoznaczne z przypisaniem Polakom sprawstwa konkretnej
zbrodni”. Ciekawe, czy tzw. Trybunał Konstytucyjny będzie podobnego zdania.
Po co nam była ta cała awantura? Są pozytywy, jak publiczne oświadczenie
niemieckiego ministra spraw zagranicznych, że to Niemcy i tylko Niemcy, jak
stonowane oświadczenie Rexa Tillersona. Ale jak to się skończy?
Jakby jednak nie było, życzyłbym sobie, by tak jak winniśmy czcić
prawdziwych bohaterów prawdziwych zwycięstw, tak powinniśmy stanąć twarzą także
z tą czarną prawdą naszej historii. Bo jak tego nie uczynimy, jak będziemy wyznawcami
jedynie wspaniałości naszego narodu, jak zamkniemy oczy na tę ciemniejsza
stronę, to nigdy nie staniemy się Narodem prawdziwym, pełnym.
Wciąż będziemy za to narodem małych geszefciarzy, małych ludzików, małych,
nędznych partyjniaków, którzy dla wodza, dla ideologii, dla uciszenia sumienia, potrafią wypowiedzieć każde kłamstwo,
zamilczeć na śmierć każdą prawdę.
proszę posłuchać jak o tym mówi red.Reszczyński
OdpowiedzUsuńjakiś link?
OdpowiedzUsuń