poniedziałek, 6 maja 2019

Chamy z PiS-u i Jaśnie państwo z opozycji? – rzecz z okazji święta Konstytucji


Jak co roku wyrażam swój pogląd na temat Konstytucji 3 maja. Dzisiaj po fakcie, by nie ujść za prowokatora.

Ale w tym roku okazja jest szczególna. Okazało się bowiem, że dwa narody, na które Anno Domini 2019 podzielił się jeden Naród Polski, dostały swoje przyporządkowanie historyczne; zwolennicy PiS to chłopi pańszczyźniani, niewolnicy, którym wystarczy 500+ od „pana” Kaczyńskiego, a zwolennicy opozycji to „Obywatele” czyli „Szlachta”.

Tego podziału dokonał były prezes Trybunału Konstytucyjnego, prof. Stępień, prominentna postać opozycji, czyli „Szlachcic i Obywatel” jednocześnie.

Akceptacja (funkcjonującego w większości krajów UE) świadczenia wychowawczego jest wg. Pana Stępnia przejawem mentalności niewolniczej, mentalności chłopa pańszczyźnianego, któremu zależy jedynie na tym by „czworaki były lepsze”, gierkowskiego robotnika, któremu zależy jedynie na mięsnej wkładce do zupy czy „niewolnika”-wyborcy PiS, któremu wystarczy 500+ od „pana” – Kaczyńskiego (za 4stars.pl).

Nie o tym jednak chcę pisać, ale w kontekście podziału na niewolników pańszczyźnianych i jaśnie państwa obywateli chcę przypomnieć, jak to było z tymi podziałami w czasach Konstytucji 3 maja, czego ona nie zmieniła w życiu niewolników i dlaczego nie mam dla niej nabożnej czci, jaką usiłują nam zaszczepić prawie wszyscy, od polityków zaczynając, a na kościelnych hierarchach kończąc.

Poniżej to kompilacja dwóch felietonów sprzed roku pod wspólnym tytułem: Dlaczego wszyscy kochają Konstytucję 3 maja.

Przed rokiem na 3 maja prezydent Duda zapowiedział referendum w sprawie zmiany Konstytucji. W tym roku – taż na 3 maja - zaproponował wpisanie do Konstytucji obowiązku bycia w Unii Europejskiej. Pewnie jak to pierwsze, także to drugie nie będzie zrealizowane.

Także biskupi włączają się z „okazji” do dyskusji o Polsce i patriotyzmie. No i opozycja, nie  pod wodzą Schetyny, jak rok temu, ale pod wodzą Tuska, zebrała się w Warszawie na wielkim wiecu w obronie chyba Konstytucji.

Od lat, rok w rok, w dniu 3 maja nie idę, by czcić rocznicę uchwalenia Konstytucji, zwanej trzeciomajową.  W tym roku była to już 227 rocznica, a ja nie byłam na obchodach już pewnie 20 razy. Choć w tym roku po raz trzeci dostałem od prezydenta Mielca oficjalne zaproszenie. Powiecie, że to niepatriotyczne? Może i tak. Chociaż uważam się za większego patriotę niż wielu, którzy ładnie składają wieńce pod Pomnikiem Wolności, wcześniej przecierpiawszy mszę świętą. 

A dlaczego nie obchodzę tego święta? Może dlatego, że jako jeden z niewielu, przeczytałem Konstytucję 3 maja i wyciągnąłem z tego czytania wnioski dla siebie.
No bo czy ktoś sobie zadał pytanie, a dlaczegóż my czcimy ten akt prawny, który praktycznie nigdy nie wszedł w życie, bo po niedługim czasie wszystkie jego postanowienia zostały przez kolejny sejm unieważnione?
Czy ktoś, kto nie jest potomkiem Narodu Polskiego tamtego czasu, czyli szlachty polskiej, liczącej 10% całej populacji zamieszkującej ziemie polskie, czyli ktoś, kto najpewniej jest potomkiem chłopów pańszczyźnianych tamtego czasu, zadał sobie pytanie, cóż dla niego ta Konstytucja miała uczynić?

Czy ktoś z dzisiejszych potomków chłopów pańszczyźnianych – a moi przodkowie byli chłopami – wie, co to był chłop pańszczyźniany? Jak nie wie, to mu podpowiem. To był niewolnik, własność pana, który mógł go sprzedać z cała rodziną. I tu miał przewagę nad amerykańskim murzynem, bo tam sprzedawano także poszczególnych członków rodzin.
Pańszczyzna w Europie środkowej i wschodniej, na wschód od Odry, to było zwykłe niewolnictwo, a ówczesny chłop przypominał zaszczute zwierzę, bez jakichkolwiek praw, na dodatek przymusowo wpędzane w alkoholizm prawami propinacji. Nie będę więcej pisał, kto ciekaw, niech poczyta.  Podaję kilka linków.


I jak myślicie państwo? Czy Konstytucja 3 maja cokolwiek chciała uczynić w tej materii. Otóż niczego zrobić nie zamierzała. Chłop nadal miał pozostać zniewolonym zwierzęciem ludzkim, na całkowitej łasce swojego pana. Nieco miało się zmienić chłopom na tzw. królewszczyznach (to moi przodkowie), ale praktycznie tylko w kwestiach władzy sądowniczej nad nimi. 

I oto 153 lata temu car Wszechrosji dał polskiemu chłopu wolność. Był rok 1864. Nie uczynił tego pan polski, ale okrutny car. Fakt, niewiele to jeszcze zmieniło w życiu chłopów, bo nie wprowadzono reformy rolnej. Tej nie wprowadził także rząd polski po uzyskaniu niepodległości w 1918 roku, mimo pewnych obietnic w tej sprawie. Dzięki tym obietnicom polscy chłopi masowo poszli walczyć z bolszewikami w 1920 roku i uratowali niepodległość. A potem znowu ich wystawiono do wiatru.
Ziemię polskim chłopom rozdał dopiero rząd lubelski w 1944 roku. Z woli Rosji Sowieckiej. Cóż za ironia losu. Ale jeśli ktoś mówi, że ten rząd był powszechnie znienawidzony, to po prostu kłamie. Ten rząd całym masom biedoty dał szansę na wyjście z totalnej nędzy.
Jakże śmiesznym jest, gdy potomkowie wiejskiej biedoty tamtego czasu, jak chociażby Lech Wałęsa, ale i wielu szaraczków, plują na sowiecki totalitaryzm.
Zapomniał wół, że ciągnął pług zamiast konia, na którego nie było go stać.

Oczywiście, stalinizm to obok hitleryzmu największe zło, jakie wymyślił człowiek. Ale nie jest prawdą, że był jedynie samym złem. Awans kilkunastu milionów chłopów i ich dzieci przeczy takiemu twierdzeniu. Bo tak to ze złem bywa – by go kupowano, musi być w nim coś dla ludzi.  Choćby dla części. Nazywanie ich dzisiaj zdrajcami en bloc jest kolejnym oszustwem.

A jeśli chodzi o resztę zapisów Konstytucji 3 maja, to wcale nie były postępowe nawet jak na tamte czasy. I naprawdę nie mamy się czym chwalić. Ani czcić tych zapisów. Choć może sam zryw konstytucyjny już tak.

I tu dochodzimy do dzisiejszych czasów. Tak jakoś mi się skojarzyły dwa fakty - rząd lubelski dał biednym chłopom ziemię, a biednym robotnikom pracę, a rząd PiS dał ludziom dodatki na dzieci i przywrócił niższy wiek emerytalny. Działania obu skierowane były bądź są na biedniejszą część naszego społeczeństwa. Czy to jest kolejne wyrównywanie historycznych krzywd? Czy działania PO adresowane są do tych, których potomkowie uchwalali kiedyś Konstytucję 3 maja i do tych, których potomkowie ją obalali? A także do tych, którzy zapomnieli, skąd przyszli? Nie wiem.
Symptomatyczne sa tu stwierdzenia cytowanego powyżej prof. Stępnia.

Niektórzy stawiają pytanie: Polska, ale jaka? Ja wolę stawiać pytanie właściwsze: Polska, ale czyja? Ja myślę, że dzisiejsza Polska, to Polska elit. Elit politycznych. Czy to są elity PiS czy opozycji, wszystko jedno.
Oczywiście Polska jest także tych, którzy swoją pracą się dorobili i te elity ze swoich podatków utrzymują. Dzięki nim właśnie Polska się rozwija. I będzie się rozwijała, dopóki te elity nie zniszczą polskiej przedsiębiorczości.

Myślę, że nie za bardzo Polska jest krajem zwykłych, szarych ludzi. Może bardziej, niż była w 1791 roku, niż była w 1864 czy 1918, ale nadal rządzą nią elity. Głównie towarzyskie. Ale generalnie wywodzące się z jednego pnia.
Mówią dużo o patriotyzmie, o Polsce, o dobru wspólnym, o Matce Ojczyźnie, ale w tle widzą głównie interes dla siebie. A szaraczki, ci z pańszczyźnianych niewolników,  robią wiele, by ich przyjęły w swoje szeregi.

A co do święta 3 maja. Oczywiście należy go świętować, bo wspólnie przeżywane święta narodowe są tym, co łączy, co buduje i tożsamość narodową, i wspólnotę. Co buduje Polskę, Naszą Ojczyznę. Ale dobrze też jest wiedzieć, co się czci i dlaczego się na to czczenie - mimo wszystko - decydujemy.





Ps. Poniżej dodatkowa polemika z internautą, kwestionującym moje stanowisko w sprawie pańszczyźnianego niewolnictwa.

Jeden z czytelników mojego felietonu najpierw zarzucił mi braki w wiedzy historycznej, tudzież edukację historyczną opartą na komunistycznych agitkach z „książek Heleny Michnik i na kursach marksizmu i leninizmu”, oraz „ahistoryczne myślenie o naszych dziejach”. 
Pisał: „Jak przyjmowano Konstytucję 3 Maja, to opisywała ona stosunki prawne jakie panowały w ówczesnym świecie a bliżej w Europie. Uwłaszczanie chłopów następowało powoli, tak jak później ich świadomość narodowa.”
Dalej pisał: „W Europie były różne drogi do uwłaszczenia chłopów. We Francji dopiero w tym samym czasie jak jest uchwalana nasz konstytucja, jakobini jak później bolszewicy dają chłopstwu, to co do nich nie należało”. 

Pomyślałem, że muszę na to odpowiedzieć. I odpowiadam.
Pisze Pan, Szanowny panie dyskutancie (a podobnie jak Pan myśli bardzo wielu Polaków, szczególnie o prawicowych poglądach gospodarczych, więc może z PiS), że chłopi dostali nie swoją własność (od jakobinów, od bolszewików). Prawnie ma Pan oczywiście rację. Tylko  - jak mówi dzisiaj rządząca partia – prawo ma służyć narodowi. I tu dochodzimy do pytania: a kto to jest naród? Czy 10% szlachty, czy może 80% chłopów pańszczyźnianych (bo reszta to Żydzi i nieliczni mieszczanie)? Na dodatek duża ich część uprawiała od pokoleń pańską ziemię, udostępnioną im w ramach pańszczyzny. Czy jak rodzina chłopa uprawiała jakiś kawałek ziemi przez 200 lat, a chociażby przez 100 czy 50 lat, to nie można jej uznać za  właściciela ziemi? Bo ja uważam, że można i trzeba było. Tym bardziej, że obok były folwarki szlacheckie, też własność pana, na których chłop musiał odrabiać pańszczyznę a nikt wtedy folwarków nie chciał i nie musiał rekwirować. 

Jeśli interesuje mnie, jaki był los chłopa we Francji czy Niemczech, to tylko dla porównania i pokazania, jak okrutny był w na ówczesnych ziemiach polskich i ukraińskich. Bo tak naprawdę interesuje mnie, co chłopu ofiarowała Konstytucja 3 maja, bym dzisiaj miał chylić przed nią głowę i czcić jej pamięć. Nic nie ofiarowała i nie dała żadnych, podkreślę, żadnych powodów do dobrej o niej pamięci.

I jeśli jest tak, że potomkowie chłopów składają teraz kwiatki w dniu 3 maja, to najczęściej dlatego, że albo wcale nie myślą, dlaczego, albo dlatego, że dali sobie wmówić elitom, że tak należy, bo mieliśmy najwspanialszą konstytucję tamtych czasów i powinniśmy – jako dzisiejsi Polacy – być z niej dumni.

A ja uważam, że ani nie mam jej za co być wdzięczny, ani nie mam powodu, by być dumny z jej wspaniałości i wyjątkowości. Dla porównania proponuję poczytać konstytucję USA, uchwaloną w tym samym czasie, a obowiązująca do dzisiaj i zadziwić się nad jej nowoczesnością. Oczywiście, było niewolnictwo w Stanach, murzyni max stanowili 20% populacji (chłopi polscy 80%), i nie usprawiedliwiając, należy wskazać, że murzyn był obcy, i ciałem, i językiem, i wiarą, a polski chłop był tej samej wiary, mowy i narodowości. Dobrze też poczytać, jak rząd centralny USA usiłował przez lata walczyć z niewolnictwem. I mimo tego oni biczują się do tej pory za winy przodków, a potomkom polskich chłopów proponuje się wychwalać Konstytucję 3 maja i sławić Naród Polski tego czasu za jego wielką mądrość i przenikliwość.
 
Już pominę łaskawie fakt, że znowu mielibyśmy czcić moralne, a nie faktyczne, zwycięstwo. Bo zarówno Konstytucja jak i jej twórcy wraz z całym Narodem szlacheckim równo wzięli w „kość”. A ja nie lubię moralnych zwycięstw. Ba, nie gloryfikuję moralnych zwycięstw, a moralnych zwycięzców najnormalniej w świecie jest mi żal. Bo mogli żyć, a bez sensu zginęli, a z nimi tysiące cywilów. Wszyscy ci powstańcy styczniowi, warszawscy i inni żołnierze wyklęci. Sam Hubal spowodował śmierć 700 cywilów. I co, mam go gloryfikować. Toż to czysty idiotyzm.

Ale cześć ich pamięci.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czego oczekuję od mieleckich posłów? Czyli słów parę o zarażaniu nienawiścią.

  Patrzę, jak wielu z was, na polską scenę polityczną i, pewnie znowu jak wielu z was, ogarnia mnie obrzydzenie i przerażenie jednocześnie...