Minister Brudziński wpisał się do światowych annałów
kabaretowej sztuki jako naśladowca Johna Cleese ze skeczu Monhy Python Flying
Circus - „Ministerstwo Głupich kroków”.
Żeby zaraz na początku wyjaśnić – nie zastanawiam się nad
poprawnością prawną, ale i operacyjną, rannego zatrzymania działaczki
feministycznej, która miała kaprys zbeszcześcić święte dla katolików symbole.
Może to i minister ma rację, mówiąc, ze się nie zgłaszała na
wezwania, że coś tam jeszcze. Nie mnie sądzić.
Niestety, pan minister Brudziński swoją decyzja wpisał się w
grono ludzi z mojego felietonu: „Zawsze się znajdzie jakiś idiota”, które to
grono ludzi swoimi nieprzemyślanymi, choć może jakoś tam słusznymi, decyzjami
szkodzi sprawie, którą chcą bronić, przy okazji szkodząc nie tylko
instytucjom, które reprezentują, ale całemu narodowi, a przynajmniej jego
większej części, a także, co tym bardziej tragiczne, Kościołowi.
Ci pożyteczni (dla wrogów Kościoła, Polski i tego rządu)
idioci to księża palący książki w Gdańsku, organizatorzy linczu kukły
Judasza i – niestety – teraz pan
minister Brudziński.
Cóż można dodać do tej sprawy? Chyba niewiele.
Może tylko to, że na tej ogromnej fali hejtu, który rozlał
się po zatrzymaniu feministki, tracimy wszyscy. PiS i tak wygra wybory, wymazując
nadziej opozycji, która liczy, że te zdarzenia odmienią bieg kampanii
wyborczej. Wygra i drugie wybory. Ale wszyscy, opozycja i Kościół najbardziej,
wyjdziemy z tego straszliwie poobijani.
PiS sobie poradzi. Kościół bardzo straci. Na tej m.in.
„przyjacielskiej pomocy” ministra Brudzińskiego, ale nie tylko. Także na tym,
że za bardzo się zidentyfikował z partią rządzącą, a to się nie może dobrze
skończyć.
A co do samej ostatniej profanacji obrazu Matki Bożej
Częstochowskiej. Pojawiło się w Internecie wiele opinii, chyba w 90 % ludzi
niewierzących, że ta tęcza to nie jest profanacja, bo to symbol biblijny, bo
Papież miał tęczowy krzyż i inne bzdety.
Nikt z wyrażających swoje zdanie nie dodaje, że „dla mnie
to…”, ale uważa, że tak jak on myśli, powinni myśleć inni.
Tu należy zapytać, kto ustala, co jest dla kogoś profanacją,
a co nie jest? Moim zdaniem jedynie sami zainteresowani.
By nie wpaść w przesadę, nie piszę: sam zainteresowany. Ale
jak kilka milionów ludzi uważa, że dla nich to jest profanacja, to jest to
profanacja.
I tyle, domorośli miłośnicy wolności i szacunku dla gejów,
Żydów, lesbijek i Muzułmanów. Ale nie dla katolików. I dla ich świętych
symboli.
I na tym zakończmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz