Nie tak dawno wywieszało się flagi na 1 maja, po czym 2 maja
należało je szybko ściągnąć, by nie wisiały w dniu 3 maja, na który przypadało
zniesione Święto Konstytucji 3 maja, a następnie należało je wywiesić przed 9
maja – Dniem Zwycięstwa.
Teraz flagi raczej nie należałoby wywieszać w dniu 1 maja
(choć nikt tego nie zakazuje, ale nie wypada), bo niby z jakiej okazji?
Komunistyczne Święto Pracy? Niby wolne, niby ustawowe, ale spadek po komunie. A
jak się już to czyni publicznie, to z lenistwa, by nie robić tego w długi
weekend, gdy wszyscy snują „refleksje o
szczytnych kartach historii Polski”, a nie wieszają flagi. Ale prywatnie to
i owszem.
Koniecznie jednak należy wywiesić flagę w dniu 2 maja, bo
mamy Dzień Flagi. A potem flagi mają wisieć w dniu 3 maja. To oczywiste.
Czy mają wisieć do 9 maja, nie zdecydowano, bo nie wiadomo,
czy wojna zakończyła się 9 maja, jak chcą Rosjanie, czy 8 maja, jak uważają
Amerykanie i ich zachodni alianci.
Żeby było śmieszniej, należy tu dodać, że w dniu 2 maja 1945
roku polscy żołnierze zdobywający stolicę hitlerowskich Niemiec umieścili
biało-czerwoną flagę na Kolumnie Zwycięstwa - Siegessäule oraz na Reichstagu w
Berlinie. Wszyscy dzisiaj wiemy, że to byli niesłuszni żołnierze, maszerujący
na Zachód z kolejnym okupantem, więc sprawy nie było. Tylko ich krew była, ale
to już nikogo dzisiaj nie obchodzi.
I nikt tak naprawdę nie wie, dlaczego akurat Dzień Flagi
przypada w dniu 2 maja.
Choć z uzasadnienia ustawy o ustanowieniu Dnia Flagi wynika,
że „chodziło o dzień w którym Polakom
towarzyszą refleksje o szczytnych kartach historii Polski, wypełnienie wolnego
dnia pomiędzy świętami narodowymi”.
Chociaż generalnie flagę polską szanujemy, i ten szacunek
wzrasta z roku na rok, to jednak daleko nam do szacunku, jaki do swojej flagi
mają Amerykanie. Nikt do gwiaździstego sztandaru, określonego jak i w Polsce
stosownym aktem prawnym, nie przypina na oficjalnych uroczystościach zdjęcia
swojego indywidualnego bohatera, bo to jest obraza flagi narodowej.
A taki obrazek flagi polskiej z przyklejonym/przyszytym na
niej zdjęciem Lisa „Mściciela” widziałem w rękach tzw. „rekonstruktorów”, czyli
ludzi udających żołnierzy wyklętych, niby przeniesionych z tamtych – dla
jednych bohaterskich, dla innych złych – czasów w teraźniejszość.
Dla mnie to jest profanacja polskiej flagi. Dla nich pewnie
czyn szlachetny. A że wbrew prawu? Niech się prawo martwi. Im nikt krzywdy nie
zrobi i złego słowa nie powie. Nawet nie wytłumaczy, że tak nie można.
Jak ktoś chce mieć białoczerwone gacie, albo gwiaździste,
jak amerykańska flaga, jego wola. Ale święto narodowe ma swoje prawa.
No i doszliśmy do świąt narodowych. Mamy jakie mamy. Ich cechą
wspólną jest ponuractwo, sztuczna powaga i zadęcie. Nie ma radości, jaka
towarzyszy choćby 4 lipca w USA.
Na dodatek w tej polskiej schiozofrenii pisowsko - peowskiej
zapewne niewielu się głębiej zastanawia nad sensem tych świat i nad tym jakie
my tak naprawdę święta tak uroczyście czcimy w ten długi majowy weekend. Zresztą,
kto by się odważył. Zakrzyczy go albo jedna, albo druga strona wariatkowa, jako
zaprzańca, renegata i antypatriotę.
Już rok temu napisałem, dlaczego nie czczę Konstytucji 3
maja. Jako chłop z chłopa (no, może inteligent z chłopów) nie mam powodu czcić
aktu prawnego stworzonego przez ówczesnych panów dla panów (i w części dla
Rzeczypospolitej), gdy chłopi nadal pozostawali niewolnikami. I dziwię się
bardzo, że 90% społeczeństwa, która wywodzi się z chłopstwa, oddaje bezmyślnie
hołd prawu, które ani nie było dla jego przodków, ani nie było postępowe, i z
którego ani jedno zdanie nie przetrwało w dzisiejszym prawodawstwie. W
przeciwieństwie choćby do konstytucji USA.
Co my czcimy w te majowe święta? Święto Pracy (dlaczego?),
Dzień Flagi(dlaczego?), uchwalenie Konstytucji 3 maja (dlaczego?). Nawet do kościoła
3 maja nie można iść jak w normalne święto nakazane czy niedzielę, bo akurat
Święto Matki Bożej Królowej Polski zalicza się do świąt „zniesionych”.
A wszystkie te święta „nie zmuszają” do świętowania, czyli m.in.
zaniechania pracy, dlatego kto żyw nadrabia zaległości w ogrodzie i polu.
Fajnie jest mieć długie weekendy, najlepiej całotygodniowe,
ale podobnie jak ja zaczynają także myśleć inni. Tu wylinkuję Marcina
Celińskiego z Liberte, który w swoim artykule http://liberte.pl/spalmy-stare-swieta-zbudujmy-nowe/
proponuje na nowo rozważyć i ustanowić
święta narodowe. Odpowiednie do czasów i do potrzeb społecznych.
Może byłyby takie, że będziemy w nie naprawdę świętować,
zgodnie ze staropolskim znaczeniem tego słowa, czyli bawić się radośnie.
Czego sobie i wszystkim życzę. Choć ja już pewnie nie
doczekam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz