poniedziałek, 24 października 2022

Banki po mielecku. Jak nie nadać rondu imienia mieleckiego bohatera.


zdjęcie za polska-org

 

 Felieton kilkakrotnie już publikowany, bez odzewu ze strony władzy mieleckiej, kłócącej się grupowo i indywidualnie, raz po raz, o nazwanie ulicy czy ronda czyimś nazwiskiem. Pierwsza publikacja felietonu28.08.2007


Stojąc w jedną z sobót w banku mieleckim, a przypadła ona w dzień po interwencji FED i odbiciu giełd światowych w górę, byłem świadkiem rozmowy pracownika banku i jakiejś pani, która miała niewielką wiedzę o współzależności hossy i bessy i jej pieniędzy w funduszu Pionier. A właśnie o te pieniądze pytała. Proszę pana, podobno coś nie jest dobrze z akcjami w Pionierze – zapytała pracownika. Było, ale teraz już jest dobrze – odpowiedział pracownik.

 

I odpowiedział dobrze, bo co miał powiedzieć - zachęcać do odsprzedaży jednostek uczestnictwa i nakręcaniu krachu? A przecież najwięcej pieniędzy do funduszy w Polsce wpłynęło w miesiącu, w którym giełda leciała w dół.

 

Dzisiaj, przyzwyczajeni od niedawna do kilku banków, ze zdziwieniem obserwujemy ich wysyp w ostatnim czasie i udzielanie kredytu każdemu, niezależnie od jego sytuacji materialnej. Optymizm jest duży, i pożyczkobiorców, i banków. Podobno one zawsze wychodzą na swoje. Chociaż jak pokazuje przykład banków amerykańskich, udzielających kredytów na budowę domów ludziom o małej wiarygodności kredytowej, pewnie nie zawsze. Malując kiedyś dom w Ameryce, słuchałem opowiadań starego właściciela firmy, pana Wieliby, o tym, jak jego zły pracownik chciał dostać kredyt na dom. Poprosił swego szefa o to, by wydał mu świadectwo, iż jest wiarygodnym pracownikiem i człowiekiem. Tyle. Żadnego żyrowania. I nie dostał. Zapytałem pana Wielibę, starego człowieka, dlaczego nie zaświadczył, przecież to go nic nie kosztowało. On się oburzył – przecież ja podpisuję ten papier swoim nazwiskiem. Potem, jak ten nicpoń nie będzie spłacał kredytu, ktoś powie, że Wielba jest niewiarygodny, bo dał dobrą opinię oszustowi. Na to sobie nie mogę pozwolić.

Jak daleko do tych czasów odeszliśmy. A jak to było w Mielcu przed laty?

W 1874 roku zarejestrowano Towarzystwo Zaliczkowe w Mielcu., którego celem było „dostarczanie członkom swoim na umiarkowany procent gotowych pieniędzy..”, a które od 1909 roku udzielało kredytów także ludności wiejskiej, stając się przez to przy okazji polem walki PSL Lewica i PSL Piast.

 

W 1882 roku powstało Towarzystwo Ochrony Mniejszej Własności Ziemskiej z celem działalności kredytowej dla gospodarstw obszarniczych mniejszych i gospodarstw chłopskich. Ze względu na wysoki procent pożyczek, nie zyskało uznania na wsi. W 1877 powstało Stowarzyszenie Oszczędności i Pożyczek w Radomyślu , które swą działalność kredytową prowadziło aż do roku 1928. W 1890 roku powstało pierwsze żydowskie Towarzystwo Kredytowe dla Handlu i Przemysłu, którego założycielami i kierownikami przez 45 lat byli Marek Horowitz, Mojżesz Moses i Lejsor Salpeter. W 1895 roku powstało, także żydowskie, Stowarzyszenie Eskontowe i Oszczędności z ograniczoną poręką, złożone przez Szymona i Mojżesza Ascheim i Józefa Rabinowicza. W 1909 roku Symche Friedman, Beniamin Goldberg i Henryk Deresiewicz założyli Towarzystwo Wzajemnego Kredytu, które upadło w czasie wielkiego kryzysu. Podobnie upadły żydowski Bank Kredytowy założony w 1909 roku, Towarzystwo Handlowe, założone w 1910 roku czy Bank dla Handlu, Gospodarstwa i Przemysłu, założony przez Judę Kohna i Beniamina Hermele. Mieszczanie żydowscy założyli jeszcze dwie inne kasy – Zakład Kredytowy rok 1911 i Towarzystwo Pożyczkowe i Oszczędnościowe. Pierwszą założyli Samuel Korn, Izrael Blatberg, Szmaja Eisis i Markus Horowitz a drugą Osias Landau, Józef Wasserstrum i Moses Gelertner.

W 1912 roku koloniści niemieccy z Czermina założyli Spar und Darleheuskasse Vercin fur die ewangelische Gemeinde”

Polacy, szczególnie na wsi, zakładali kasy Stefczyka. Do I wojny było ich w powiecie mieleckim 13 a w 1927 roku zrzeszały 1941 osób.

 

Najstarszą, najbardziej stabilną, trwałą i – jak się potem okazało – najbardziej wiarygodną instytucją było Towarzystwo Zaliczkowe. Miało trudne okresy w swej działalności (lata 1904 – 1909) ale od 1919 roku po wyborze na dyrektora Pana Franciszka Gerarda Rinka przetrwało wszystkie trudne momenty jak wielki kryzys (w 1930 roku osiągnięto zysk w wysokości 77 tys. zł), II wojna światowa (w tym rabunek z banku połowy kapitału przez partyzantów), okres powojenny. I cały czas pod kierownictwem Pana Rinka. Trudno uwierzyć, ale w Mielcu Polacy okazali się lepszymi bankierami niż Żydzi. Towarzystwo od roku 1922 działało pod nazwą Banku Spółdzielczego w Mielcu. Zastępcami Rinka byli Andrzej Leyko i Jakub Maziarz. Po wojnie, w ciągu zaledwie dwu lat, Bank mocno stanął na nogach i w 1946 roku liczył już 1855 członków, zajmując w działalności pierwsze miejsce w województwie.

W 1949 roku, na 75 lecie jego istnienia przeprowadzono w Polsce „reformę” systemu bankowego. Bank Spółdzielczy zamieniono na Kasę Gminną a Dyrektora Rinka zastąpił Pan Brożonowicz.

 

Nie wiem, czy Dyr. Rink ma ulicę w Mielcu. Jeśli nie, to jego nazwisko dla nazwy ulicy brzmi lepiej niż Obrońców Pokoju.

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czego oczekuję od mieleckich posłów? Czyli słów parę o zarażaniu nienawiścią.

  Patrzę, jak wielu z was, na polską scenę polityczną i, pewnie znowu jak wielu z was, ogarnia mnie obrzydzenie i przerażenie jednocześnie...