Co wolno wojewodzie?
Ano, zgodnie z prawem wolno to co
smrodowi. Przepraszam, to co zwykłemu obywatelowi.
Tyle teoria. Praktyka jest jak z
przysłowia. Przypominam: Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie.
Ja rozumiem i doceniam, że w 10 rocznicę
śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego jego brat wraz z różnymi takimi panami zechciał
złożyć wieniec pod pomnikiem upamiętniającym tamto wydarzenie.
Nie rozumiem jednak zupełnie, dlaczego np.
nie zachowano zalecanych obywatelom, czyli smrodom, odległości pomiędzy
uczestnikami uroczystości, dlaczego stworzono jedną wielką grupę? Nie rozumiem.
Podczas pierwszego posiedzenia Sejmu koronawirusowego,
gdy znakomita większość posłów założyła maseczki i rękawice, Jarosław Kaczyński
nie poszedł w ich ślady. Więcej. Ostentacyjnie wręcz manifestował swoją
niezależność od koronawirusowej paniki. Szczerze mówić wtedy nawet mi się to
trochę podobało. Ale to był początek.
Potem, gdy zaostrzenie środków
bezpieczeństwa dotknęło wszystkich obywateli, których zamknięto, kazano
zachowywać odległości, unikać odwiedzin i spacerów, gdy za chwilę bez maseczki
nie da się wyjść z domu, należałoby się dostosowywać do wydanych przez siebie
zaleceń, a nie ostentacyjnie je lekceważyć.
Lekceważy Kaczyński, a za nim, jak za
panią matką, wszystkie jego „przydupasy”
Jeden, kuzyn Jan Maria Tomaszewski,
przyszedł w maseczce, ale na polecenie Kaczyńskiego zdjął ją z twarzy
pośpiesznie. Dobrze że chociaż w tym gronie nie było ministra Szumowskiego. On
jeden może z podniesionym czołem mówić Polakom, jak się mają zachowywać w
czasie pandemii. Bo pan Premier już jakby mniej.
O co w tym wszystkim chodzi. Bo nie
bardzo sam siebie przekonuję, że chodzi tylko o pokazanie Polakom, że „my
jesteśmy ponad prawo”, pokazanie przez Jarosława Kaczyńskiego, że on stary, to
już może się nie bać, bo i tak niedługo umrze.
Wydaje mi się, że Jarosław Kaczyński po
prostu nie wierzy w koronawirusa. Nie to, żeby wykluczał obecność czegoś
takiego, bo jest na to zbyt inteligentny, ale nie wierzy po pierwsze w to, że
jemu osobiście cośkolwiek się stanie, po drugie nie wierzy, że generalnie
Polakom ten wirus zaszkodzi – stąd przekonanie, że wybory jednak będą mogły się
odbyć, ba, po trzecie jest moim zdaniem
przekonany, że koronawirus jest w jakimś stopniu czynnikiem pozytywnym, bo na
tyle odmieni postawy Polaków wobec życia, wobec polityki, że w dłuższej
perspektywie – po wygraniu wyborów prezydenckich - ułatwi to PiS-owskiemu
rządowi wyjście z kryzysu i umocnienie swojej władzy na dłuższy czas.
Ale żeby i szarzy obywatele uwierzyli w
taką misję PiS – u i koronawirusa, to trzeba wirusowi okazać jakąś wzgardę, swoją
wyższość, podobnie jak swoim współpracownikom, pokazać, że tak naprawdę i on
jest narzędziem w rękach Demiurga.
Czy to się spełni?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz