czwartek, 16 kwietnia 2020

5G grożniejszy od koronawirusa


Czas jest trudny, szczególnie trudny do pojęcia, zrozumienia tego, co się wokół dzieje, więc i ludzie czasami nie wiedzą, czego się bać. Większość z nas boi się epidemii koronawirusa, co świadczy zapewne o naszej „normalności”.
Są i tacy, którzy boją się wyborów korespondencyjnych i wszechwładzy PiS. Inni znowu drżą przed możliwymi skutkami kryzysu gospodarczego, który niechybnie po epidemii przyjdzie.
I to wszystko są ludzie z kręgu „normalnych” – chociaż chyba jedni bardziej, a inni mniej.

Jest jednak specjalna grupa ludzi, którą trudno do „normalnych” zaliczyć.
To ludzie, którzy w tych nowoczesnych czasach wierzą w uzdrowicieli, wróżbitów, gusła, przesądy, odczynianie uroków i leczenie włożeniem rąk na czoło, albo piciem witaminy C lub lekarstwa rozcieńczonego do nieskończoności czyli homeopatię. A bywa, ze w czarownice także.
Mądrzy ludzie mówili, że jak człowiek przestaje wierzyć w Boga, to uwierzy we wszystko. I to się często sprawdzało, choć teraz coraz częściej nie.

Bo sobie myślę, że wiara w leczenie wszystkiego witaminą C przez pana Ziębę, wiara w homeopatię, wiara w szkodliwość szczepionek (jak na razie w tej puli wykluczają pod wpływem strachu nieistniejącą jeszcze szczepionkę na koronawirusa, ale też kiedyś zmienią zdanie), wiara w horoskopy i wróżenie etc, czy wiara w szkodliwość fal elektromagnetycznych 5G, jest wspólna zarówno dla wierzących w Boga, agnostyków, ateistów i deistów jak też czarnoksiężników, wróżów , szarlatanów, a czasami nawet lekarzy.
To takie ponowoczesne ogłupienie ogólne.

Czy tak jest naprawdę? A może jednak wystarczy mocno wierzyć w Boga, by nie wierzyć w bzdury? Znam jednak ateistów z bardzo analitycznymi umysłami, dla których każde irracjonalne zachowanie podlega odrzuceniu. Za takie traktują też religię, ale to inna sprawa. Mnie niektórzy mało analityczni czytelnicy czy fejsbukowicze uważają za kościelnego integrystę, radykała, a ja zwyczajnie staram się przestrzegać zupełnie podstawowych nakazów wiary i nie wstydzę się tej swojej wiary demonstrować publicznie. Jednocześnie jestem człowiekiem otwartym na odkrycia współczesnej nauki, w tym kosmologii i staram się je adaptować do swojej religijności. Myślę, że niewielu katolików tak nowocześnie myśli jak ja. A jednocześnie tak jak ja broni tradycji i występuje publicznie przeciwko głupocie nowoczesności, która wielu z nich, także jakoś tam wierzących, złowiła w swoje sidła.

I może nadszedł czas, by podane wyżej twierdzenie o braku wiary w Boga i skutków tego stanu, jakoś przeformatować. Może tak, że swój światopogląd należy opierać także na nauce, a każdy wykształcony i myślący katolik wie, że nauka wcale nie przeczy religii, a przeciwnie, pomaga w jej pogłębieniu i ugruntowaniu. I wierzący katolik ma wtedy dwa filary swego światopoglądu: wiarę i naukę, a ateista tylko jeden.
I jakże mocnym może się wtedy czuć!

Brałem udział w fejsbukowej dyskusji mielczan o szkodliwości promieniowania 5G. Ba, wyśmiewałem stawianą przez niektórych tezę – bo przecież z nią nie dyskutowałem – że to promieniowanie 5G jest przyczyną koronawirusa.

Dzisiaj, z rzadka bo z rzadka, ale widzi sie jeszcze e Internecie posty o szkodliwości szczepień, zamieszczane przez ludzi wierzących w magię, witaminę C na raka i ogólnoświatowy spisek sił ciemności.
W zwolnione miejsce wdarła się fala, tsunami postów o szkodliwości promieniowania 5G. Płonące podobno wieże nadawcze 5G (zresztą stalowe) w Wielkiej Brytanie, Włoszech i Niderlandach, gromady martwych ptaków, zaścielające pola, choroby głowy i czego by kto nie zechciał spowodowane działaniem fal, fałszywe informacje, że a to Szwajcaria zakazała 5G, a to Czechy, a to wymyślone odkrycia profesorów o holokauście 5G, jaki nam szykują wraże siły. I jeszcze niektórzy durni celebryci, którzy przy okazji chcą zyskać większą popularność, podgrzewający atmosferę.

I na nic tłumaczenia, białe księgi ministerstwa cyfryzacji, wyjaśnienia autorytetów. Zresztą jakich autorytetów? Jakie społeczeństwo ma autorytety? Każdy najpierw sobie sam albo w grupie podobnych mu „inteligentnych inaczej” wymyśla pseudoteorię w sprawie dla niego palącej, a potem tak długo szuka w mediach, aż znajdzie kogoś, kto potwierdza jego opinię. I ma autorytet. A że akurat to nie jest facet od fal elektromagnetycznych tylko dla przykładu od badania rozkładu czegoś tam w społeczeństwie albo od żył podziemnych, to już mu wcale nie przeszkadza.

I tak grupowo dochodzą do wniosku, że promieniowanie 5G zabija. I nawet nie raczą sprawdzić, jakie to promieniowanie. Zabija i już.

A z promieniowaniem 5G jest tak, że pierwszy jego zakres to częstotliwości 700 mHz, dokładnie te same, na których teraz transmituje się naziemną telewizję cyfrową. Drugi zakres częstości 5G to częstotliwość 3,5 GHz od dekady używana jest powszechnie w urządzeniach szerokopasmowego radiowego przesyłu danych typu WiMax. A podobne do 5G częstotliwości pasm 2,4 GHz i 5 GHz są od lat obecne w każdym domu do obsługi urządzeń mających Wi-Fi. Także wszechobecna już komunikacja Bluetooth odbywa się na częstotliwości 2,4GHz. Nikt też nie zechce pamiętać, że każdy smart fon obecnie korzysta ze standardu 4G, który wykorzystuje częstości  do 6 GHZ.
Ale standard 5G będzie też korzystał z częstości wyższych. I znowu od wielu lat na częstotliwości 26 GHz powszechnie działają radiolinie, stosowane np. w dużych miastach w przypadku przeszkód w budowie linii kablowy.

AAle można sobie tłumaczyć. Nikt tego tłumaczenia nie przyjmie.
Ale normy mocy promieniowania podnieśli  nam 10 razy – usłyszymy. Ano podnieśli. Mamy teraz takie same jak w reszcie świata, z Unią Europejską włącznie. Jak były 10 razy niższe to też szkodziły i też mielczanie protestowali, a mielecka władza usłuchała ich protestów i zablokowała budowę masztu telefonii 4G.

I jak tu wierzyć, że władze Mielca będą za rozwojem infrastruktury, jak wolą słuchać rozhisteryzowanej kobiety zamiast naukowych argumentów?

Marnie to rokuje na przyszłość.
A może władze miasta Mielca, tak postępowe, bo lewicowe, są naprawdę także w gronie wierzących w zabobony, jak to wyżej opisałem?

Wszyscy prawie  - z władzami miast i gmin – protestują, bo chcą żyć zdrowiej i bezpieczniej. Wszyscy jednocześnie usiłują nie zauważyć, ze mimo ogromnego nasycenia przestrzeni falami elektromagnetycznymi, ludzie żyją dłużej. Znacznie dłużej niż wtedy, gdy był tylko pierwszy i drugi program TV, a sygnał telefoniczny biegł sobie po drucie.

Ale to też do nikogo nie dotrze. Bo przecież 5G zabija.
Ba, zabija jeszcze bardziej, bo z jego powodu powstał koronawirus, więc zabija w dwójnasób.

No i tak doszliśmy do konkluzji, że głupota spleciona z zabobonem, a wsparta przez władze, które bardzo chcą słuchać głosu ludu, może być naprawdę niebezpieczna.

Bo system 5G i tak powstanie. Najpierw w Chinach, potem w USA, potem pewnie w Unii Europejskiej. A jak nie powstanie w Polsce, to będziemy latać na Ślężę na miotłach i potem palić czarownice. A na zarobek pojedziemy do krajów 5G. Sprzątać i podmywać.




1 komentarz:

Wybraliśmy między "gruźlicą" a "zapaleniem płuc".

  zdjęcie za WP   Gdyby mielecki szpital był kierowany przez trzech przywódców, którzy przegrali sromotnie wybory miejskie w Mielcu, a jede...