czwartek, 15 sierpnia 2019

Mielecka oświata w "szponach" (mieleckiej?) lewicy


 zdjęcie za hej.mielec
By przejść do sedna, zacznijmy od tego, kogo uważam ze (mielecką) lewicę. W ostatnim czasie podział lewica/prawica znacząco się uprościł (choć można też powiedzieć, że bardzo skomplikował), jako że jeśli w sprawach gospodarczych niektórzy mówią, iż PiS wprowadza socjalizm, to w obietnicach wyborczych PO go przebija. Czyli gospodarkę jako miernik lewicowości odkładamy.

Tak więc o lewicowości świadczy dzisiaj stosunek do spraw społecznych. I wtedy sprawa jest prosta: PiS to (konserwatywna) prawica, a wszyscy na lewo od PiS – u to lewica. A potwierdzają tę zadeklarowaną swoją przynależnością partyjną lub stowarzyszeniową lewicowość swoim działaniem lub jego brakiem, o czym będzie mowa poniżej.

W Mielcu tylko PiS występuje pod szyldem partyjnym.
Wszyscy inni, cała mielecka lewica, „mydlą” wyborcom oczy. Ale nie zamydlą do końca.

I tak najbardziej „lewicowa” lewica w Mielcu to Razem dla Ziemi Mieleckiej(z jej mutacją powiatową Razem dla Powiatu Mieleckiego). Jej ważne postacie, będące jednocześnie pracownikami mieleckiej oświaty, to  kiedysiejszy członek SLD, pan Paprocki, dyrektor szkoły podstawowej (żeby uciąć hejterów, powiem, że byliśmy tam razem), pan Rzeźnik, dyrektor najlepszego liceum w Mielcu, pan Jastrząb, dyrektor dużej szkoły podstawowej, do niedawna pan Myśliwiec, także były dyrektor wielkiego zespołu szkół, no i oczywiście prezydent Wiśniewski, były dyrektor zespołu szkół, od którego dzisiaj zależy los całej oświaty podstawowej.
Z ramienia prezydenta odpowiedzialna za oświatę podstawową w Mielcu  jest pani wiceprezydent Miłoś, także wywodząca się z kręgu pana Paprockiego, a o jej lewicowych poglądach będzie poniżej.

Drugie lewicowe ugrupowanie, będące przedłużeniem na Mielec Platformy Obywatelskiej, (która zadeklarowała przypadkiem, ale pewnie prawdziwie, wprowadzenie małżeństwo homoseksualnych, a jej wiceprzewodniczący Trzaskowski zainicjował w Polsce kształcenie dzieci wg standardów WHO i specjalne prawa dla homoseksualistów w Warszawie) to Nasz Mielec. Ma on w Radzie Miasta Mielca swojego przedstawiciela w osobie pana Nowakowskiego, jednocześnie dyrektora Centrum Kształcenia Ustawicznego, ważnej placówki oświatowej. Przewodniczącym komisji oświaty Rady Miasta jest kolejny nauczyciel, pan Łapa, także z Naszego Mielca. W Radzie Powiatu to ugrupowanie ma pana dyr. Bryłę, byłego dyrektora wielkiego zespołu szkół, obecnie także wicestarostę, i pana Tychanowicza, dyrektora wielkiej szkoły podstawowej i przewodniczącego rady Powiatu. Dla przypomnienia – władze powiatu decydują o szkolnictwie ponadpodstawowym.
Jak szepcą wróble na drzewach, niedługo kolejne dyrektorstwo wielkiego zespołu szkół technicznych zostanie obsadzone przez prominentnego działacza stowarzyszenia pana Marka Paprockiego. Ale to może tylko plotki, więc nazwiska nie ujawnię.

Trzecie lewicowe ugrupowanie w Mielcu, Kukiz15 (choć to naprawdę ni pies, ni wydra i właściwie już go nie ma, tylko jacyś radni-niedbitki jeszcze się pętają po świecie) ma także swojego przedstawiciele w Radzie Miasta. Jest to szeregowy nauczyciel, pan Szczerba.

PiS ma tylko jednego nauczyciela we władzach. To pani Orłowska, w Radzie Powiatu. Więc o kształt mieleckiego nauczania dzieci może tylko apelować. Co czyni i za co mu jestem wdzięczny.

Jak wiemy to, co napisałem powyżej, łatwiej może nam będzie zrozumieć, dlaczego mielecka lewica jak diabeł święconej wody boi się zadeklarowania, że mieleckie dzieci będą chronione w procesie wychowawczym przed ideologią LGBT.

PiS na ostatniej sesji Rady Miasta chciał zatwierdzenia Karty Praw Rodziny, która w jego założeniu miała zabezpieczyć i powstrzymać ewentualne zapędy polskiej lewicy do wprowadzania ideologii LGBT do mieleckich (i polskich) szkół. Miała być czytelnym sygnałem, że Mielec, jego władze, że mieleckie władze oświatowe nie będą, jak władze Warszawy, Gdańska czy Krakowa chciały budować nowej, tęczowej Polski.

Nie spodobało się to radnym lewicy mieleckiej i władzom Mielca.
Jak argumentowała pani wiceprezydent Miłoś, sprzeciwiająca się przyjęciu Karty z jej proponowanymi zapisami,  Te zadania (określone w Karcie – przyp. mój) są realizowane. Samo wprowadzenia tej karty nie bardzo rozumiem czemu miałoby służyć, bo te zadania są już realizowane.              

Aż się ciśnie na usta pytanie: To jak są realizowane, to dlaczego nie przyjąć Karty, stawiając „kropką nad i” i tamę tej niepożądanej ponoć ideologii?    

„Na tę chwilę – mówiła pani wiceprezydent - wszyscy rodzice mają wręcz obowiązek zaopiniowania każdej sprawy, która dotyczy dziecka w placówce. Te zadania są realizowane. Samo wprowadzenia tej karty nie bardzo rozumiem czemu miałoby służyć, bo te zadania są już realizowane.

Zaraz poprawił ją jej przełożony, tłumacząc, ze nie rodzice, ale ich przedstawiciele.
„Wszelkie zajęcia dodatkowe dla dzieci muszą być opiniowane przez Radę Rodziców, nie przez wszystkich rodziców, bo nie jesteśmy w stanie dotrzeć do 750 rodziców.”
Nie wiem, dlaczego 750, a nie 7500, co byłoby bardziej prawdopodobne, ale już samo to daje możliwość manipulacji. A Karta mogłaby temu zapobiec.

Nie chce się rozwodzić dalej na tematy szczegółowe, bo możecie Państwo przeczytać o nich na hej.mielec.
Chcę ponownie powrócić do sprawy mieleckiej lewicy.
Zbliżają się wybory. SLD z Wiosną i Razem mają podobno szanse na dwucyfrowy wynik. Ja w to nie wierzę, ale analitycy tak wieszczą. To się dopiero w Sejmie i w Polsce zacznie jazda, gdyby tak się stało.
To dopiero zacznie się pranie mózgów, jak PO i Lewica dorwią się razem do trybuny sejmowej, bo media już mają.

Tak patrzę na mielecką scenę polityczną i myślę, jak daleko odeszliśmy od siebie w swoich poglądach ja i Marek Paprocki. Wywiedzeni z jednego lewicowego pnia.
Mój szanowny kolega wykształcił sobie w Mieleckiej Szkole Liderów panią wiceprezydent, która tak ma „ubite” po lewej stronie, że potrafiła zrównać pamięć przedwojennych policjantów, których ok. 5 tysięcy zamordowano w Ostaszkowie, z pamięcią Milicji Obywatelskiej. Jeśli teraz pani wiceprezydent ma odpowiadać za kształcenie mileckich dzieci, to ja bardzo przepraszam.

I druga sprawa, która mnie bardzo bulwersuje. To sprawa pana radnego Nowakowskiego. Będąc znamienitym reprezentantem mieleckiej lewej strony politycznej, dyrektorem Centrum kształcenia ustawicznego, kandydatem na prezydenta Mielca z ramienia Naszego Mielca, jest jednocześnie dyrektorem katolickiej Kany. Tej przy parafii MBNP.
I przyznam, że nie mogę zrozumieć. Czy to jakiś walenrodyzm w wykonaniu pana radnego – choć efektów nadal nie widać – czy to siedzenie okrakiem na tak wysokiej barykadzie, że nogami  nie sięga się ani do lewego, ani do prawego podłożą, a siedzi się wygodnie.
Tyle tylko, że wiemy, jak się kończy siedzenie okrakiem na barykadzie.

A wystarczyłby głos pana radnego, by przeważyć szalę.

I to by było tyle o mieleckiej lewicy, która trzyma w objęciach, ba, w uścisku, mielecką oświatę. I nie puści.
I to źle rokuje oświacie. Jak się nie zmieni myślenie ją ściskających.

Ps. Pomijam tu całkowicie sprawę prolewicowego Związku Nauczycielstwa Polskiego, bo traktuję to jednak jako związek zawodowy, do którego różni ludzie o różnych poglądach należą dla obrony swoich interesów. I mniej interesuje ich jego polityczna działalność.

Chociaż i ona źle rokuje polskim dzieciom.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czego oczekuję od mieleckich posłów? Czyli słów parę o zarażaniu nienawiścią.

  Patrzę, jak wielu z was, na polską scenę polityczną i, pewnie znowu jak wielu z was, ogarnia mnie obrzydzenie i przerażenie jednocześnie...