Zgodnie z wszystkimi prognozami wygrał PiS. W powiecie mieleckim zmiażdżył konkurencję. Szczególnie PO. Trudno się dziwić, jeśli walka pomiędzy nimi przypominała walkę żywego człowieka z bytem omalże wirtualnym, bo de facto PO w Mielcu nie istnieje. I tylko głębokiemu przywiązaniu niektórych wyborców do Pani Poseł można tłumaczyć fakt, że PO zdobyła jednak w okręgu 8 tys. głosów.
To taka miniatura sytuacji ogólnopolskiej. PO już nie jest w
stanie niczego się nauczyć. Wciąż ci sami ludzie popełniający te same błędy.
Dobrze, że chociaż PSL poszedł po rozum do głowy i tak
naprawdę odniósł w powiecie spory sukces. Szczerze mówiąc na to liczyłem. Młody
Kosiniak powoli odbudowuje partię, otwierając się na elektorat inny niż wiejski,
ale także na młodych, mądrych ludzi, czego nie są w stanie uczynić dinozaury z
PO. Nawet jak na razie nie odbił wsi, to stanie się to w części w następnych
wyborach. Póki co powstał jak feniks z popiołów, chociaż miał być za przystawkę
dla konstytucyjnej większości PiS. Brawo, PSL.
Wieś, a mielecką w szczególności, zagarnął PiS. To źle
rokuje dla Polski, bo jest to elektorat najbardziej zachowawczy, najmniej
innowacyjny, i na bazie jego poparcia nie można budować Polski nowoczesnej, a
tylko taka Polska może gonić w rozwoju Europę.
I jest to podstawowa – moim zdaniem - sprzeczność celów i
narzędzi, jakie głosi i jakimi chce się posługiwać Kaczyński w spełnianiu
obietnicy, że już za niedługo będzie nam tak dobrze jak w Niemczech.
Nie będzie. Jesteśmy zacofanym technologicznie i
innowacyjnie krajem, i opieranie się w polityce na zachowawczym elektoracie wiejskim
(ale i w mniejszym stopniu miejskim) nie umożliwi nam tej pogoni (patrz w post
scriptum).
Za jakiś czas, może już w następnym roku, zacznie się
wielkie: SPRAWDZAM. Adresaci obietnic zaczną z realizacji obietnic rozliczać
obietnicodawcę, czyli PiS. A populistyczne oczekiwania na prezenty zostały
wyniesione na niebotyczny poziom. Przez PiS właśnie.
Więc w sumie jestem zadowolony, że to PiS będzie sprawdzany i
rozliczany z tych swoich niedoszłych darów. Choćby podniesienia płacy
minimalnej do 4000 zł, co spowoduje, bo musi, bo inaczej się nie da, duże
podwyżki płac dla wszystkich zarabiających trochę więcej niż minimalna, co w
rezultacie spowoduje tak mocy impuls inflacyjny, że nas gospodarczo diabli
wezmą.
Swoją drogą na mieleckiej wsi podsłuchałem ciekawą radę na
to, skąd PiS ma wziąć pieniądze na obietnice przedwyborcze i teraz ją politykom
tej partii podsuwam. Na moją wątpliwość, usłyszałem: PiS to doskonale wie. Oni
mają w zanadrzu jeszcze większa aferę niż VAT – owska i z niej będzie tyle
pieniędzy, że na wszystko wystarczy.
Cha, cha.
Ale jak nie będzie, to ci sami ludzie powiedzą za 4 lata PiS
– owi: to wyście te pieniądze rozkradli.
A nie ma większości konstytucyjnej, ani prezydenckiej, ani (na
razie) senackiej, i tak łatwo uchwalać ustaw zabierających bogatszym już nie
będzie się dało.
Na dodatek w samym mieleckim PiS ie też trzeszczy. Niektórzy
ważni, zamiast popierać mielczan-kandydatów, poparli ludzi z Warszawy i to na
dodatek nie z PiS, ale od Ziobry, z Solidarnej Polski, co już podobno skutkuje trudnościami
w tworzeniu układu koalicyjnego, bo i Solidarna Polska i Gowin, zdobyli sporo
więcej mandatów niż poprzednio i teraz ich apetyty wzrosły.
Bardzo się zdziwiłem, że tak bardzo przegrała mielecka lewica.
Myślałem, że zdobędzie wynik, jaki ma w kraju (ja stawiałem na 15 %), a tu taki
cios.
A przecież lewica rządzi Mielcem. Gdzie się podziali jej
wyborcy? Czy teraz tym bardziej straci mandat do rządzenia? Ja kiedyś
przewidywałem, że jak PiS wygra Sejm, to mielecką koalicję rządzącą opuszczą
radni/radny Kukiza i będzie pozamiatane.
Chociaż dzisiaj bym tego sobie nie życzył
No cóż. Wiele niespodzianek nas czeka i w Mielcu, i w
Warszawie w najbliższym czasie. Można powiedzieć, że już nic nie będzie tak,
jak było przez ostatnie 4 lata. Będzie tylko gorzej, co by kto nie myślał o
ostatnich czterech latach i rządach PiS. Będzie gorzej dla nas wszystkich, a
dla PiS najbardziej. I będzie dużo zamętu.
Lepiej nie będzie, ale na pewno ciekawiej niż było.
Ps. O stanie naszej
innowacyjności może świadczyć porównanie z Ukrainą (bo nawet nie z Niemcami,
skąd kupujemy wszystko co nowoczesne), która sama buduje rakiety manewrujące
Neptun, helikoptery i inne dziwne urządzenia, o jakich naszemu przemysłowi
zbrojeniowemu nawet się nie śni. Chyba że sprzedadzą go nam Amerykanie.
Co istotne, równolegle z
Neptunem trwają prace nad rakietami balistycznymi Grom-2 o zasięgu 450 km oraz
artyleryjskie rakiety kierowane Olcha (ukr. Wilcha) kalibru 300 mm, które mają
zastąpić w ukraińskiej armii systemy BM-30 Smiercz. Tworzy to łącznie spójny
program własnych środków rażenia, działających na dystansie od kilku do
kilkuset kilometrów.
Technologia rakietowa Ukraińców o której napisałeś pochodzi z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Polska ma dwa nowoczesne dywizjony NSM - i jest to najnowocześniejszy sprzęt typu stealth.
OdpowiedzUsuńWtedy były u nich rakiety samosterujace?
OdpowiedzUsuń