wtorek, 15 października 2019

Sprawdzam w Mielcu


Zgodnie z wszystkimi prognozami wygrał PiS. W powiecie mieleckim zmiażdżył konkurencję. Szczególnie PO. Trudno się dziwić, jeśli walka pomiędzy nimi przypominała walkę żywego człowieka z bytem omalże wirtualnym, bo de facto PO w Mielcu nie istnieje. I tylko głębokiemu przywiązaniu niektórych wyborców do Pani Poseł można tłumaczyć fakt, że PO zdobyła jednak w okręgu 8 tys. głosów.
To taka miniatura sytuacji ogólnopolskiej. PO już nie jest w stanie niczego się nauczyć. Wciąż ci sami ludzie popełniający te same błędy.

Dobrze, że chociaż PSL poszedł po rozum do głowy i tak naprawdę odniósł w powiecie spory sukces. Szczerze mówiąc na to liczyłem. Młody Kosiniak powoli odbudowuje partię, otwierając się na elektorat inny niż wiejski, ale także na młodych, mądrych ludzi, czego nie są w stanie uczynić dinozaury z PO. Nawet jak na razie nie odbił wsi, to stanie się to w części w następnych wyborach. Póki co powstał jak feniks z popiołów, chociaż miał być za przystawkę dla konstytucyjnej większości PiS. Brawo, PSL.

Wieś, a mielecką w szczególności, zagarnął PiS. To źle rokuje dla Polski, bo jest to elektorat najbardziej zachowawczy, najmniej innowacyjny, i na bazie jego poparcia nie można budować Polski nowoczesnej, a tylko taka Polska może gonić w rozwoju Europę.

I jest to podstawowa – moim zdaniem - sprzeczność celów i narzędzi, jakie głosi i jakimi chce się posługiwać Kaczyński w spełnianiu obietnicy, że już za niedługo będzie nam tak dobrze jak w Niemczech.
Nie będzie. Jesteśmy zacofanym technologicznie i innowacyjnie krajem, i opieranie się w polityce na zachowawczym elektoracie wiejskim (ale i w mniejszym stopniu miejskim) nie umożliwi nam tej pogoni (patrz w post scriptum).

Za jakiś czas, może już w następnym roku, zacznie się wielkie: SPRAWDZAM. Adresaci obietnic zaczną z realizacji obietnic rozliczać obietnicodawcę, czyli PiS. A populistyczne oczekiwania na prezenty zostały wyniesione na niebotyczny poziom. Przez PiS właśnie.
Więc w sumie jestem zadowolony, że to PiS będzie sprawdzany i rozliczany z tych swoich niedoszłych darów. Choćby podniesienia płacy minimalnej do 4000 zł, co spowoduje, bo musi, bo inaczej się nie da, duże podwyżki płac dla wszystkich zarabiających trochę więcej niż minimalna, co w rezultacie spowoduje tak mocy impuls inflacyjny, że nas gospodarczo diabli wezmą.
Swoją drogą na mieleckiej wsi podsłuchałem ciekawą radę na to, skąd PiS ma wziąć pieniądze na obietnice przedwyborcze i teraz ją politykom tej partii podsuwam. Na moją wątpliwość, usłyszałem: PiS to doskonale wie. Oni mają w zanadrzu jeszcze większa aferę niż VAT – owska i z niej będzie tyle pieniędzy, że na wszystko wystarczy.
Cha, cha.
Ale jak nie będzie, to ci sami ludzie powiedzą za 4 lata PiS – owi: to wyście te pieniądze rozkradli.
A nie ma większości konstytucyjnej, ani prezydenckiej, ani (na razie) senackiej, i tak łatwo uchwalać ustaw zabierających bogatszym już nie będzie się dało.
Na dodatek w samym mieleckim PiS ie też trzeszczy. Niektórzy ważni, zamiast popierać mielczan-kandydatów, poparli ludzi z Warszawy i to na dodatek nie z PiS, ale od Ziobry, z Solidarnej Polski, co już podobno skutkuje trudnościami w tworzeniu układu koalicyjnego, bo i Solidarna Polska i Gowin, zdobyli sporo więcej mandatów niż poprzednio i teraz ich apetyty wzrosły.

Bardzo się zdziwiłem, że tak bardzo przegrała mielecka lewica. Myślałem, że zdobędzie wynik, jaki ma w kraju (ja stawiałem na 15 %), a tu taki cios.
A przecież lewica rządzi Mielcem. Gdzie się podziali jej wyborcy? Czy teraz tym bardziej straci mandat do rządzenia? Ja kiedyś przewidywałem, że jak PiS wygra Sejm, to mielecką koalicję rządzącą opuszczą radni/radny Kukiza i będzie pozamiatane.
Chociaż dzisiaj bym tego sobie nie życzył

No cóż. Wiele niespodzianek nas czeka i w Mielcu, i w Warszawie w najbliższym czasie. Można powiedzieć, że już nic nie będzie tak, jak było przez ostatnie 4 lata. Będzie tylko gorzej, co by kto nie myślał o ostatnich czterech latach i rządach PiS. Będzie gorzej dla nas wszystkich, a dla PiS najbardziej. I będzie dużo zamętu.
Lepiej nie będzie, ale na pewno ciekawiej niż było.



Ps. O stanie naszej innowacyjności może świadczyć porównanie z Ukrainą (bo nawet nie z Niemcami, skąd kupujemy wszystko co nowoczesne), która sama buduje rakiety manewrujące Neptun, helikoptery i inne dziwne urządzenia, o jakich naszemu przemysłowi zbrojeniowemu nawet się nie śni. Chyba że sprzedadzą go nam Amerykanie.
Co istotne, równolegle z Neptunem trwają prace nad rakietami balistycznymi Grom-2 o zasięgu 450 km oraz artyleryjskie rakiety kierowane Olcha (ukr. Wilcha) kalibru 300 mm, które mają zastąpić w ukraińskiej armii systemy BM-30 Smiercz. Tworzy to łącznie spójny program własnych środków rażenia, działających na dystansie od kilku do kilkuset kilometrów.


2 komentarze:

  1. Technologia rakietowa Ukraińców o której napisałeś pochodzi z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Polska ma dwa nowoczesne dywizjony NSM - i jest to najnowocześniejszy sprzęt typu stealth.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wtedy były u nich rakiety samosterujace?

    OdpowiedzUsuń

Wybraliśmy między "gruźlicą" a "zapaleniem płuc".

  zdjęcie za WP   Gdyby mielecki szpital był kierowany przez trzech przywódców, którzy przegrali sromotnie wybory miejskie w Mielcu, a jede...