wtorek, 5 czerwca 2018

O nazywaniu rzeczy i spraw po imieniu, czyli o poprawności politycznej inaczej


Dawno temu, po przeczytaniu książki “Czarnoksiężnik z Archipelagu”, dowiedziałem się dwóch prawd. Pierwsza, że rzecz zaczyna dla nas tak naprawdę istnieć dopiero wtedy, gdy ją nazwiemy, zdefiniujemy w naszej świadomości i druga, że rzecz nienazwana, tajemnicza może być przerażająca i pozostaje taką aż do czasu , kiedy otrzyma nazwę. Wtedy ustępuje lęk, wtedy przestajemy się bać i nawet jeśli niebezpieczeństwo istnieje, to możemy mu przeciwstawić logicznie przemyślane działanie.

Ten felieton będzie więc o nazywaniu rzeczy „po imieniu”, co jest przeciwieństwem zakłamywania rzeczy, czyli nadawania im takich nazw, by nie bulwersowały, dobrze się sprzedawały, nie drażniły wpływowych grup i pojedynczych ludzi, a często swą nazwą odwracały uwagę od czegoś ważnego, sugerując ludziom, że patrzą na coś innego niż w rzeczywistości, że robią coś innego, niż robią naprawdę.

Całe nasze życie balansuje na wąskiej granicy prawdy i fałszu. By normalnie żyć, najczęściej nie możemy mówić wszystkiego tego, co myślimy. Nasza moralność związana z przykazaniem „Nie mów fałszywego świadectwa” narażona jest na bezustanne wątpliwości i pokusy. I dobrze jest, gdy dotyczy to tak prostych i nie mających szerszych skutków spraw jak poniższa wątpliwość:
powiedzieć, że ma odstające uszy czy nie?

By żyć i poprawnie funkcjonować wśród ludzi, potrzebna jest pewna doza hipokryzji. To rozumieją starsi i to akceptują, a dzieci kiedyś to zrozumieją. Ważna jest wartość progowa tej hipokryzji. Ten próg, niewysoki w życiu prywatnym, jeśli ma ono nie być zakłamane i fałszywe, musi być jeszcze znacząco niższy w życiu społecznym i politycznym. Tu prawie każda dwuznaczność winna być wychwycona, każde kłamstwo czy niedopowiedzenie ujawnione, każda hipokryzja wyśmiana. Inaczej społeczeństwo zejdzie na manowce półdemokracji politycznej poprawności, oligarchii przemilczeń lub dyktatury kłamstw.

Ale do rzeczy. Gdybym zapytał, czy jesteś za zabijaniem niepełnosprawnych dzieci i starców, zapewne wszystkich to pytanie oburzyłoby i wkurzyło. Ale już na pytanie, czy jesteś za aborcją oraz za eutanazją, niektórzy zawahaliby się zapewne z odpowiedzią. Na tych przykładach widać, jak ważnym jest nazywanie spraw ich prawdziwymi nazwami, określanie ich takimi, jakimi są.
Carrie Prejean nie została Miss USA i odebrano jej tytuł Mis Kalifornii bo została ukarana za to, że nie popiera małżeństw homoseksualnych, że twierdziła, iż małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Powiedziała to, co jej dyktowało sumienie, a nie poprawność polityczna.

Polityczna poprawność (za Wikipedią) ma w zamierzeniu polegać na unikaniu w dyskursie publicznym stosowania obraźliwych słów i zwrotów oraz zastępowaniu ich wyrażeniami bardziej neutralnymi. Natomiast według „Nonsensopedii polskiej encyklopedii humoru”, poprawność polityczna to filozofia łagodzenia niechęci do żebrzących, brudnych Cyganów, chciwych Żydów, obleśnych pederastów i faszystów Niemców, przez używanie synonimów tj. np odpowiednio:
wędrowni grajkowie, wędrowni kupcy, seksualnie samoakceptowalni i stateczni pedanci".

Tradycją poprawności politycznej stało się także nagminne używanie słowa „inaczej”, np. piękny inaczej, mądry inaczej, kochający inaczej, sprawny inaczej, zdolny inaczej, uczciwy inaczej i tym podobne farmazony.
Tyle teoria, w tym kabaretowa. Praktyka bowiem pokazuje, że z poprawności politycznej uczyniono „kodeks językowy oraz zespół zachowań i opinii prezentowanych jako "antydyskryminacyjne", dotyczących zwłaszcza rasy, płci, seksu i ekologii, prezentowanych przez wpływowe kręgi lewicowe i postępowo-liberalne, które dążą do narzucenia tych zasad społeczeństwu, a napiętnowania i odrzucenia zasad im przeciwnych, uznanych za "politycznie niepoprawne".

Dla mieszkańców Zachodu poprawność polityczna staje się fobią. Durni ludzie pozwalają na wszystkie, najdziwaczniejsze wynaturzenia, akceptując je w poczuciu strachu, by nie być uznanym za homofoba, ksenofoba czy innego foba, lub za wyższy stopień sfobienia, czyli za faszystę, czy antysemitę, które to określenia całkowicie mogą wykluczyć człowieka z życia społecznego. I nie ma się co tutaj śmiać. Poprawność polityczna nie jest śmieszna. Poprawność polityczna jest śmiertelnie poważna. I śmiertelnie groźna. Groźniejsza dla bytowania naszych społeczeństw niż grypa świńska i inne sezonowe choroby, którymi straszą nas media, napędzając kasy koncernom farmaceutycznym, trzymając jednocześnie społeczeństwa w strachu i w zależności.

Oczywiście, takim zagrożeniem do straszenia nie jest już HIV – zauważcie Państwo, cicho o nim, mimo że zabija rocznie miliony Murzynów, przepraszam, mieszkańców Afryki – ale tak się składa, że jego pierwotnymi roznosicielami byli pederaści, przepraszam, geje, a przypominanie o tym jest dzisiaj niepolityczne. Niepolityczne jest dzisiaj (w Anglii) dawanie za lekturę dla dzieci bajki o trzech świnkach, bo świnia może urazić uczucia Muzułmanów (ciekawe, że nie Żydów). A gdy już głupi Angole zamienili tytuł bajeczki dla pierwszaków na "Trzech Lekkomyślnych Małych Budowniczych", to oprócz rasizmu, jacyś jeszcze głupsi od obywateli Albionu angielscy sędziowie zarzucili jej „stereotypowe postrzeganie branży budowlanej”.

Opowieść nie powinna alienować części robotników. Budowlańcy powinni stanowić pozytywny przykład dla dzieci. Tymczasem z bajki wynika, że są lekkomyślni, ich praca jest niewiele warta i są jak świnie. Boże, dlaczego milczysz i nie walniesz piorunem.

 Szwedzkie Stowarzyszenie do Spraw Edukacji Seksualnej oficjalnie zaproponowało zmianę nazwy błony dziewiczej. W feministycznej nowomowie, funkcjonujący od wieków, termin ma zostać zastąpiony określeniem „wianuszek pochwy”. Szefowa stowarzyszenia zakomunikowała, iż raz na zawsze trzeba powiedzieć: „błona dziewicza nie istnieje a „mit o błonie dziewiczej” poczynił „zbyt wielkie szkody przez wiele lat. Powstał, po to, by kontrolować wolność kobiety i jej seksualność”. „Niewinność to niejasne pojęcie, które snuje się wokół mitów o kobiecej seksualności, której organizacja się przeciwstawia”.

Poprawność polityczna dlatego nie jest śmieszna, że jest to ideologia totalitarna w swym działaniu, terroryzująca coraz większe kręgi społeczeństw. A jaki był efekt totalitaryzmów dwudziestego wieku, trzeba wciąż – niestety – przypominać. Tym bardziej, że poprawność polityczna wywodzi się z marksistowskich ruchów minionego wieku wielkich rewolucji. Poprawność polityczna to marksizm przełożony na realia kulturowe. W Ameryce nie należy już używać słowa man, oznaczającego zarówno człowieka jak i mężczyznę, będącego zaimkiem męskim dla oznaczenia obu płci. Należy wyraz man zastąpić słowami: osoba / jednostka / istota ludzka. Podobnie jak zamiast Czarny czy Murzyn należy powiedzieć Afroamerykanin, zamiast Indianin, rdzenny Amerykanin, nazwać homoseksualizm - opcją (bo już nie kochającym inaczej, co może sugerować odstępstwo od normy) Broń Boże nie należy mówić pedał, a nawet pederasta – co jest terminem medycznym – a należy używać słowa gej (gay), mający pierwotnie znaczenie "radosny, wesoły".

Nie powinno się podawać kobietom płaszcza, przepuszczać pierwsze przez drzwi, mówić panno (miss) do niezamężnej, mówić o kobiecie, że jest żoną czy wdową, uważać, że jest słaba płeć i że są męskie cechy. Przestaje się nawet mówić o twórcach USA jako o Ojcach Założycielach a niektórzy już twierdzą, że Bóg Ojciec był kobietą. Za innymi światłymi krajami także w Polsce niektórzy kondotierzy poprawności politycznej próbują wprowadzić do kodeksu karnego zakaz używania pewnych słów i określeń, nazywając to mową nienawiści. I tak od może i nie całkiem głupiej, pierwotnej definicji poprawności politycznej, dochodzimy powoli do sytuacji totalitarnego ograniczenia wolności słowa. Polsce to jeszcze nie grozi - o czym mogą przekonywać choćby badania społeczne dotyczące akceptacji małżeństw homoseksualnych – ale należy dodać nacisk na słowo „jeszcze”.

Niedawno przeczytałem, że w Szwecji od 1946 roku seks ze zwierzętami nie był karalny. Nie był. Bo oto obrońcy praw zwierząt domagają się jego zakazu. I to nie z powodu obrazy moralności publicznej, z powodu zapobieżenia degrengoladzie moralnej niektórych ludzi, ale z powodu obrony praw zwierząt. A do załatwienia są jeszcze prawa dzieci, które bardzo chcą współżyć z dorosłymi zboczeńcami, prawa zboczeńców, którzy bardzo kochają swoje domowe zwierzaki, prawa pedałów, którzy bardzo chcą wychowywać dzieci w duchu wesołości i radości itd. Tak jak rewolucjoniści dwu wieków poprzednich za cel stawiali sobie zniszczenie zachodniej cywilizacji, opartej na chrześcijaństwie (a jednym z celów tego zniszczenia była także pełna swoboda seksualna), tak obecni „rewolucjoniści”, wśród których awangardę stanowią organizacje homoseksualistów, mają za cel zburzenia cywilizacji zachodniej zbudowanej na normach i wartościach judeochrześcijańskich, a także na pełnej akceptacji i ochronie rodziny. Zamiast kultury wyrosłej z tradycji chrześcijańskiej, ma być kontrkultura wyrosła z rewolucji 1968 roku. A nowomowa politycznej poprawności jest jednym z głównych narzędzi tych przemian.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czy Pan Prezydent Swół, (obecnie jeszcze) prezes „od śmieci”, zezwoli na budowę spalarni śmieci w Mielcu?

  Zdjęcie ze strony Euro Eko Sp. z o.o. Niekończąca się opowieść o nieszkodliwym spalaniu zwożonych z „połowy Polski” śmieci w środku Mie...