zdjęcie za hej.mielec
Druga sesja „podatkowa” Rady Miasta
Mielca przeszła jakoś tak
niepostrzeżenie dla ogółu mielczan. Zajęci wolną sobotą, przy braku bieżącej
informacji lokalnych mediów, które skupiły się na obchodach 80 – lecia
Fabrycznego Klubu Sportowego, mielczanie ocknęli się po fakcie, już w
niedzielę, kiedy na forach internetowych rozgorzała dyskusja, poświęcona naszym
wspólnym pieniądzom. Z kontynuacją w poniedziałek.
Dominowały w dyskusji dwa nurty.
No, może trzy.
Jeden nurt to milcząca post factum wyniosłość
„totalnej mieleckiej opozycji”, czyli klubu PiS. Milcząca, po bardzo
przegadanej – jak się okazało – sesji Rady. A sesja była przegadana przez
radnych PiS pewnie po to, by mielczanie nie zarzucili im brak dbałości o miasto
i interesy jego mieszkańców. A tak będą mogli mówić – walczyliśmy o was. Jak
lwy. I nie odpuszczaliśmy. Po to, by przeciętny właściciel mieszkania nie
musiał płacić aż 1,22 zł więcej co miesiąc. A właściciel domu, o powierzchni
użytkowej 200 m2, czyli mielecki bogacz, nie dopłacał co roku aż 3,16 zł
średnio co miesiąc. Popatrzcie sami, warto było walczyć! Ale przegraliśmy, i to
nie nasza wina. Tylko prez. Wiśniewskiego, który nie umiał skalkulować
właściwie budżetu i chciał zabrać naszym sportowcom. To oczywiście był szantaż,
któremu nie mogliśmy się poddać. I wygraliśmy. Jesteśmy moralnymi zwycięzcami
tego pojedynku. A w Polsce to się tylko liczy. Nie jakieś durne cyfry.
Fakt, zapomnieli chyba na chwilę o
przeszłości. Bo jakby nie patrzeć, to właśnie radni PiS przeforsowali w
ubiegłej kadencji tę „sztandarową” inwestycję Mielca, w formie, która może na
wiele lat położyć się cieniem na finansach miasta a także, zamiast uratować,
pogrąży całkiem mielecki sport.
Przyznajmy – apel Pana europosła o ratowanie
mieleckiego sportu poprzez jego finansowanie z budżetu miasta, przy
jednoczesnej niechęci radnych PiS do zasilenia tegoż budżetu z podwyżki
podatków, wybrzmiał co najmniej mało wiarygodnie. A rady, żeby ograniczyć
zatrudnienie w UM, ludzi pracujących tam zresztą za marną kasę, przypominają
trochę te o oszczędności na oświetleniu i papierze do drukarek.
Jak by nie nazywać, radni PiS
zachowali się jak rasowi populiści, aczkolwiek trudno mi uwierzyć, że mogli
postąpić inaczej. W końcu grali przeciwko nie swojemu prezydentowi.
Radni PiS z sąsiedniej gminy
najpierw przegłosowali podwyżki dla siebie i wójta, a potem nie było problemów
z podniesieniem podatków. Wszak podwyżki trzeba z czegoś sfinansować.
Jak przyjdzie co do czego i zacznie
się szukać budżetowych oszczędności, szczególnie tak nośnych medialnie jak
obniżanie zatrudnienia i płac w urzędzie, winni postąpić honorowo i
zaproponować równocześnie obniżenie sobie diet. Dajcie przykład.
To był jeden nurt, jedna narracja,
a właściwie jej brak. Zamilkli po sesji i się nie odzywają.
Drugi to kontynuacja populistycznej
narracji, której przewodzi jeden z radnych, nazwijmy go,bardzo na wyrost,
niezależnym, a który – jak przewidywałem kilka miesięcy temu – wesprze PiS. I
wsparł. Dlaczego to zrobił, nie wiem? Tak czy inaczej wyszedł i na populistę, i
na człowieka poszukującego gorączkowo swojego miejsca w mieleckiej polityce.
I wygląda, jakby się wstydził swej
decyzji i dawał temu wyraz, rozdzierając publicznie „szaty” i labidząc na czym
świat stoi, jaka to krzywda się dzieje mielczanom i jacy to źli ludzie (radni)
byli przeciwko nim.
W tej narracji uczestniczy
większość ludzi wypowiadających się publiczne. Podnoszenie podatków jest
oczywiście „be”. Więc ludzie protestują. Ale usług od miasta oczekują. I wcale
nie myślą, skąd na to pieniądze. W końcu przez ostatnie 4 lata nauczono ich, że
mają dostać. A tu muszą dać. 1,22 zł miesięcznie
Oczywiście, za chwilę zdrożeje
energia, zdrożeją bardzo śmieci. I znowu radni PiS zaprotestują. Bo to przecież
wina Wiśniewskiego. Nie rządu.
Już w zawiłości odpisów z PIT nie
będę wnikał, bo to i tak nikogo prawie z dyskutujących nie interesuje.
Mniej liczna, ale także znacząca,
wypowiadała się za podatkami ta bardziej świadoma część mieleckiego
społeczeństwa. Która wie, kto zawinił, kto stoi za podwyżkami, która wie, że
pieniądze nie rosną na drzewach i nie
wypadają Wiśniewskiemu z kieszeni.
Dyskusja jest emocjonalna i
emocjonująca. Czasami dyskutantom „puszczają” nerwy. Choć nie powinny. Ja przy
tej okazji ponownie pochwalę Pana Radnego Ziomka, który nie uległ populizmowi,
a może też różnym obietnicom, i zagłosował jedynie racjonalnie, czyli za
podwyżką podatków.
Co będzie dalej?
Ano chyba debata budżetowa.
Jak wiele populizmu wyleje się wtedy
z Sali Jana Pawła II, nikt tego dzisiaj nie wie.
Miastu potrzebna jest mądra
dyskusja i decyzje mu służące, nie populizm. Idą ciężkie czasy, przed którymi,
nie tylko ja, ostrzegano od wielu miesięcy.
A mimo tego obietnice „dostanie za
darmo” nadal dawano.
To tak, jakby mówić że są „darmowe obiady”. W dobrej restauracji. A jak nie ma, to każemy za nie komuś zapłacić. Najlepiej
tym, którzy wzbogacili się na krzywdzie ludu pracującego.
Do socjalizmu jest tak blisko, jak
nigdy nie było od 30 lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz