poniedziałek, 10 września 2018

Bunt w Kościele


Zapytała mnie znajoma z fejsbuka, w czasie dyskusji pod obrazkiem jak w czołówce felietonu, dlaczego młodzi ludzie odchodzą z Kościoła. Czy mimo takiego wychowania, czy dlatego, że inni takiego wychowania im nie przekazują?

Ona twierdziła, że powodem jest złe, tendencyjne tłumaczenie Ewangelii, które uzasadnia jakieś tam działania Kościoła, np. celibat, ja z kolei – posiadacz Ewangelii wydanej przez Brytyjskie Towarzystwo Biblijne i nią się posługujący – nie przywiązywałem do takich spraw większego znaczenia.

No to dlaczego młodzi odchodzą z Kościoła, kiedy zbory protestanckie są coraz pełniejsze? –zapytała w odpowiedzi.

Zamyśliłem się i nie za bardzo umiałem sobie na to pytanie odpowiedzieć. No bo widzę, że w kościele jest mało młodych ludzi, no bo wiem, że młodzi z dobrych katolickich rodzin przestają wierzyć, praktykować.
Dlaczego?

Gdy kiedyś napisałem zbiór wierszy „Jak Piłat” i dałem do recenzji młodemu krytykowi, odpowiedział: przecież to nikogo nie będzie interesowało. Chyba miał rację. Nie interesowało nawet ludzi wierzących, nie mówiąc już o samym Kościele.

Nie wiem, jak pełne są zbory protestanckie, bo w nich nie bywam. Wiem, że Kościół Zielonoświątkowy (jeśli takie ogólne wyrażenie jest uprawnione), a raczej kościoły z tego nurtu, są jest najszybciej rozwijającymi się wspólnotami chrześcijańskimi, i obecnie liczą kilkaset milionów wyznawców (rozmaite źródła podają od 380 do 600 milionów), a za paręnaście lat mogą, w opinii niektórych,  osiągnąć miliard wiernych.

Dlaczego więc tam przybywa, a nam ubywa, szczególnie ludzi młodych, bo starzy raczej się nie zmienią?

Może problem tkwi w naturze samego człowieka i ofercie dzisiejszych czasów. Masz to co chcesz. A przynajmniej tak ci się wydaje.
Moim zdaniem na tym opiera się popularność kościołów zielonoświątkowych.
Jeden pastor/kościół na swój sposób interpretuje Biblię i jak mi się to nie podoba, jak ja myślę, że powinien inaczej, to idę do drugiego kościoła, w którym pastor mówi to, czego oczekuję.
Wielka gama ofert, opartych przecież na tej samej Księdze.

A w Kościele Katolickim jeden autorytet i jedna obowiązująca interpretacja, nad która nie wolno debatować. A tym bardziej jej podważać. A jak się nie podoba, to fora ze dwora, albo udawanie, że się w nim jest.

I wszystko by było fajnie, gdyby nie to, że w dzisiejszym świecie autorytety umierają jak łątki jednodniówki.
A hierarchowie KK wcale nie pomagają wiernym w budowaniu autorytetu. Już pominę tu sprawę pedofilii, jej występowania, jej ukrywania i nic nie robienia, by jednak wiernych przekonać, ze nie jest tragicznie, że jednak idzie na lepsze. To dopiero przed polskim Kościołem i wcale nie przyczyni się do przekonania młodych ludzi.
Pozostaje jeszcze fakt podkopywania autorytetu kolejnych papieży przez właśnie tą hierarchię kościelną, tą z najwyższych szczebli władzy Kościoła.

Ale jest jeszcze poważniejsza sprawa. Młodość to okres buntu. Młodzi od wieków buntowali się przeciwko zastanemu porządkowi. Czy to rodzinnemu, czy kościelnemu, czy politycznemu.

O ile w polityce dostają ofertę dla swej buntowniczej postawy, o ile bunt w rodzinie przemija najczęściej sam z siebie, o tyle w Kościele na bunt w jakiejkolwiek formie nie ma miejsca. Ba, niechętnie nawet widziane są dyskusje nad zapisami Ewangelii.
Zresztą kto umiałby prowadzić taką dyskusję?
Księża wychowani w ślepym posłuszeństwie i dla zwierzchnika, i dla dogmatów?
Czasem jakiś zakonnik odważy się na bunt, na niezależne myślenie, ale nie ksiądz diecezjalny. To najczęściej dla niego koniec kariery.
Niezależne myślenie  tak wśród kleru jak i wspomagających do wiernych cywilnych, jest w praktyce zupełnie niemożliwe.

A młodzi, zbuntowani ludzie, aż się proszą o takich „zbuntowanych” przewodników. Myślących bardziej otwarcie, umiejących argumentować inaczej, niż ich nauczono, rozumieć problemy dorastania i buntu.

Bunt w Kościele – jak mówił ostatnio, na festiwalu Czterech Kultur w  Łodzi – abp. Ryś, jest potrzebny. Nie bunt rozbijający Kościół, ale bunt go przebudowujący. Niezgoda na trwanie w marazmie, gdy świat tak bardzo ucieka. Poniżej fragmenty jego wypowiedzi.
– Swoim wykładem chciałem powiedzieć wprost, że warto żyć radykalnie w Kościele – tłumaczy arcybiskup. (…) – Takich ludzi(jak Jan Hus) przez dwadzieścia wieków istnienia Kościoła mieliśmy wielu. To oni w imię Kościoła potrafili pokazywać mu prawdy, którymi ten Kościół powinien żyć. Żyć prawdami, które głosi. To ich mówienie i działanie czasem kosztowało nie małe cierpienie, ale gdzieś tam na końcu działo się tak, że Kościół przyznawał im rację.Przykładem tego jest (…)  jak Kościół mówi o Janie Husie – że jest reformatorem Kościoła, którego należy posłuchać – zaznaczył metropolita Łodzi.
– Sformułowanie tematu wykładu „Bunt w Kościele” oznacza dla mnie – zaznaczył – że nie chodzi o bunt przeciw Kościołowi –(..) . Jeśli natomiast mówimy – „Bunt w Kościele” – to znaczy, że mówimy o jakimś radykalnym przeżywaniu wiary w Kościele i w imię Kościoła, a pewnie najbardziej w imię zasad, które ten Kościół głosi, w imię wartości, które przepowiada, które Go ostatecznie – jako pierwszego – powinny tworzyć.
Czasami jednak zdarzało się tak – ponieważ Kościół jest święty, ale składa się z grzeszników – że ten Kościół zaczyna żyć wbrew zasadom, które innym przepowiada. „Bunt w Kościele” – to bunt w imię zasad, którymi Kościół żyje, które Kościół tworzą i to jest wynik radykalnego przeżywania wiary, która prowadzi do zderzenia się z Kościołem, w którym przyszło im żyć.
No i tyle. Więc do buntu. Bo jak nie, to będzie źle.
Ale chyba nie będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czy Pan Prezydent Swół, (obecnie jeszcze) prezes „od śmieci”, zezwoli na budowę spalarni śmieci w Mielcu?

  Zdjęcie ze strony Euro Eko Sp. z o.o. Niekończąca się opowieść o nieszkodliwym spalaniu zwożonych z „połowy Polski” śmieci w środku Mie...