To
felieton sprzed 4 lat. Nosił wtedy tytuł: "Polska! Ale czyja?". Kolejny
raz, już pod aktualnym tytułem opublikowałem go 3 lata temu. Prawie nic
się od tego czasu nie zmieniło, no, może opublikowano w 2020 roku
"Ludową historię Polski", która to książka w sposób kompleksowy opisuje
los polskich niewolników, chłopów pańszczyźnianych. Ich potomkom,
dzisiejszemu ( w większości) społeczeństwu, każe się czcić rocznicę
uchwalenia Konstytucji zwanej 3 majową, i ci potomkowie niewolników to
święto uznali za swoje i corocznie go uroczyście obchodzą. Skoro tak,
skoro prawie nic nie uległo zmianie w ciągu tych czterech lat (nie ma
już tylko prezydenta Kozdęby i Schetyna już nie rządzi Platformą), to
felieton ten rocznicowo publikuję. Na wszelki wypadek dodając, że
szanuję nasze święto narodowe,, bo jestem patriotą, ale nie mogę tego
robić bezmyślnie, tylko z poczucia tzw "narodowej dumy".
Wciąż walczymy o Polskę. Uparci jak…
Polacy. Na różnych frontach. Dziś na szczęście nie bitewnych, ale
ideologicznych. Właśnie nowy front walki otworzył prezydent Duda, zapowiadając
referendum w sprawie zmiany Konstytucji. Dziwne referendum. Także biskupi
włączyli się do dyskusji o Polsce w liście pasterskim poświęconym patriotyzmowi.
No i opozycja pod wodzą Schetyny zebrała się w Warszawie na wielkim
marszu/wiecu w obronie czegoś tam. Najpewniej swoich przywilejów, które utraciła.
Wierzy, że chwilowo.
Od lat, rok w rok, w dniu 3 maja nie idę,
by czcić rocznicę uchwalenia Konstytucji, zwanej trzeciomajową. W tym roku była to już 227 rocznica, a ja nie
byłam na obchodach już pewnie 20 razy. Choć w tym roku po raz pierwszy dostałem
od prezydenta Kozdęby oficjalne zaproszenie. Powiecie, że to niepatriotyczne?
Może i tak. Chociaż uważam się za większego patriotę niż wielu, którzy ładnie
składają wieńce pod Pomnikiem Wolności, wcześniej przecierpiawszy mszę
świętą.
A dlaczego nie obchodzę tego święta?
Może dlatego, że jako jeden z niewielu, przeczytałem Konstytucję 3 maja i
wyciągnąłem z tego czytania wnioski dla siebie.
No bo czy ktoś sobie zadał pytanie, a
dlaczegóż my czcimy ten akt prawny, który praktycznie nigdy nie wszedł w życie,
bo po niedługim czasie wszystkie jego postanowienia zostały przez kolejny sejm
unieważnione?
Czy ktoś, kto nie jest potomkiem Narodu
Polskiego tamtego czasu, czyli szlachty polskiej, liczącej 10% całej populacji
zamieszkującej ziemie polskie, czyli ktoś, kto najpewniej jest potomkiem
chłopów pańszczyźnianych tamtego czasu, zadał sobie pytanie, cóż dla niego ta
Konstytucja miała uczynić?
Czy ktoś z dzisiejszych potomków chłopów
pańszczyźnianych – a moi przodkowie byli chłopami – wie, co to był chłop
pańszczyźniany? Jak nie wie, to mu podpowiem. To był niewolnik, własność pana,
który mógłot go sprzedać z cała rodziną. I tu miał przewagę nad amerykańskim
murzynem, bo tam sprzedawano poszczególnych członków rodzin.
Pańszczyzna w Europie środkowej i wschodniej,
na wschód od Odry, to było zwykłe niewolnictwo, a ówczesny chłop przypominał
zaszczute zwierzę, bez jakichkolwiek praw, na dodatek przymusowo wpędzane w
alkoholizm prawami propinacji. Nie będę więcej pisał, kto ciekaw, niech
poczyta. Podaję kilka linków.
I jak myślicie państwo? Czy Konstytucja
3 maja cokolwiek chciała uczynić w tej materii. Otóż niczego zrobić nie
zamierzała. Chłop nadal miał pozostać zniewolonym zwierzęciem ludzkim, na
całkowitej łasce swojego pana. Nieco miało się zmienić chłopom na tzw. królewszczyznach,
ale praktycznie tylko w kwestiach władzy sądowniczej nad nimi.
I oto 153 lata temu car Wszechrosji dał
polskiemu chłopu wolność. Był rok 1864. Nie uczynił tego pan polski, ale
okrutny car. Fakt, niewiele to jeszcze zmieniło w życiu chłopów, bo nie
wprowadzono reformy rolnej. (Ale mimo tego kilkanaście
lat później ze składek polskich chłopów wybudowano carowi pomnik przed
klasztorem Jasnogórskim - obecnie na jego cokole stoi posąg matki Bożej). Tej reformy nie wprowadził także rząd polski po uzyskaniu
niepodległości w 1918 roku, mimo pewnych działań w tej sprawie.
Ziemię chłopom rozdał dopiero rząd
lubelski w 1944 roku. Z woli Rosji Sowieckiej. Cóż za ironia losu. Ale jeśli
ktoś mówi, że ten rząd był powszechnie znienawidzony, to po prostu kłamie. Ten
rząd całym masom biedoty dał szansę na wyjście z totalnej nędzy.
Jakże śmiesznym jest, gdy potomkowie
wiejskiej biedoty tamtego czasu, jak chociażby Lech Wałęsa, ale i wielu
szaracząków, plują na sowiecki totalitaryzm.
Zapomniał wół, że ciągnął pług zamiast
konia, na którego nie było go stać.
Oczywiście, stalinizm to obok hitleryzmu
największe zło, jakie wymyślił człowiek. Ale nie jest prawdą, że był jedynie
samym złem. Awans kilkunastu milionów chłopów i ich dzieci przeczy takiemu
twierdzeniu. Bo tak to ze złem bywa – by go kupowano, musi być w nim coś dla
ludzi. Choćby dla części. Nazywanie ich
dzisiaj zdrajcami en bloc jest kolejnym oszustwem.
A jeśli chodzi o resztę zapisów
Konstytucji 3 maja, to wcale nie były postępowe nawet jak na tamte czasy. I
naprawdę nie mamy się czym chwalić. Ani czcić tych zapisów. Choć może sam zryw
konstytucyjny już tak.
I tu dochodzimy do dzisiejszych czasów. Tak
jakoś mi się skojarzyły dwa fakty - rząd lubelski dał biednym chłopom ziemię, a
biednym robotnikom pracę, a rząd PiS dał ludziom dodatki na dzieci i przywrócił
niższy wiek emerytalny. Działania obu skierowane były bądź są na biedniejszą
część naszego społeczeństwa. Czy to jest kolejne wyrównywanie historycznych
krzywd? Czy działania PO adresowane są do tych, których potomkowie uchwalali
kiedyś Konstytucję 3 maja i do tych, których potomkowie ją obalali? A także do
tych, którzy zapomnieli, skąd przyszli? Nie wiem. Może naprawdę tylko bronią
demokracji?
Niektórzy stawiają pytanie: Polska, ale
jaka? Ja wolę stawiać pytanie właściwsze: Polska, ale czyja? Ja myślę, że dzisiejsza
Polska, to Polska elit. Elit politycznych. Czy to są elity PiS czy opozycji,
wszystko jedno.
Oczywiście Polska jest także tych,
którzy swoją pracą się dorobili i te elity ze swoich podatków utrzymują. Dzięki
nim właśnie Polska się rozwija. I będzie się rozwijała, dopóki te elity nie
zniszczą polskiej przedsiębiorczości.
Myślę, że nie za bardzo Polska jest
krajem zwykłych, szarych ludzi. Może bardziej, niż była w 1791 roku, niż była w
1864 czy 1918, ale nadal rządzą nią elity. Głównie towarzyskie. Ale generalnie
wywodzące się z jednego pnia.
Mówią dużo o patriotyzmie, o Polsce, o
dobru wspólnym, o Matce Ojczyźnie, ale w tle widzą głównie interes dla siebie. A
szaraczki robią wiele, by ich przyjęły w swoje szeregi.
A co do święta 3 maja. Oczywiście należy
go świętować, bo wspólnie przeżywane święta narodowe są tym, co łączy, co
buduje i tożsamość narodową, i wspólnotę. Co buduje Polskę, Naszą Ojczyznę. Ale
dobrze też jest wiedzieć, co się czci i dlaczego się na to czczenie - mimo
wszystko - decydujemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz