czwartek, 18 kwietnia 2019

Mieleccy nauczyciele biorą się za „fraki”


Zdjęcie za hej.mielec

W kontekst strajku nauczycieli wpisują się w Mielcu dwa wydarzenia związane ze środowiskiem szkolnym.
Jedno to przyjęcie przez urzędującego wiceprezydenta pana Myśliwca  posady pracownika świetlicy szkolnej w podległej mu szkole, w tym samym czasie, w którym pełnił funkcję wiceprezydenta Mielca, de facto zastępując chorego prezydenta Kozdębę.
Drugie to bardzo emocjonalna ale i znamienna wymiana poglądów w czasie sesji Rady miasta Mielec pomiędzy szefem miejskiej oświaty, panem Gałkowskim, a jednym z nauczycieli mieleckich szkół, panem Szczerbą, obecnie radnym Rady. https://hej.mielec.pl/pl/11_wiadomosci/51329_spi_cie_pomi_dzy_ga_kowskim_i_szczerb_bol_takie_s_owa.html

Oba te zdarzenia pokazują patologie w systemie polskiej oświaty. Patologie, o których ludzie albo wiedzą, albo przynajmniej się ich domyślają, ale o których cicho dzisiaj, bo przecież wspieramy nauczycieli i „cały naród z nauczycielami”.

Pierwsza w zasadzie sprowadza się do działań człowieka na wysokim stanowisku, który poprzez swe decyzje może urosnąć do roli kombinatora na tymże stanowisku (ale to musi dopiero rozstrzygnąć sąd) i do podległej mu, ale za to słynnej dyrektorki mieleckiej szkoły.
Czy pani dyrektor mogła uczynić inaczej, niż chciał tego jej bezpośredni zwierzchnik? Czy miała świadomość, że razem przynajmniej naginają prawo, jeśli go nie łamią? Czy miała wątpliwości, wyrzuty sumienia, że takie działanie jest niemoralne?

Zawsze w życiu występuje dylemat relacji przełożonego i podwładnego i decyzji tego pierwszego, które podwładny w zasadzie musi wykonywać. Chyba że jest na tyle uparty, moralny i nie boi się o swoją przyszłość, że jest w stanie powiedzieć „nie”, gdy polecenia uważa za niemoralne, za niezgodne z prawem, za poniżające go.

Ale jakby nie było, nawet jeśli mógłbym zrozumieć panią dyrektor w jej decyzji, to ona z kolei musi mieć świadomość, że za takie decyzje – nawet pod przymusem – trzeba zapłacić. Takie jest życie.

Wymiana poglądów pomiędzy panem Szczerbą i panem Gałkowskim – zaznaczam, że nie znam żadnego i do żadnego z nich nie mam osobistego stosunku – pokazuje głęboką patologię naszego sytemu oświaty. Liczy się w nim, w zatrudnianiu i awansowaniu  – sadząc po tej rozmowie – nie talent i umiejętności, ale stosunki i wsparcie.

Właściwie to od dawna tak myślałem. Wbrew zapewnieniom nauczycieli in gremio, że oni to najwspanialsza, najlepsza i zupełnie ideowa grupa polskiego społeczeństwa, przepracowana i tylko chcąca dobrze dla tępych, niewychowanych dzieci/uczniów.

Czasami dochodziły do mnie głosy o tym, jak się zatrudnia w oświacie wyłącznie po znajomości, jak czasami wręcz dziedziczy się stanowiska, córka po matce. Albo obdziela dodatkowymi godzinami, o czym wspomniał pan Szczerba. Albo awansuje wg zasady bmw. To jest w zupełnej sprzeczności z częstymi dziś deklaracjami nauczycieli, że chrzanić taką pracę, że lepiej iść – zależnie od miejsca zamieszkania – pracować do Biedronki lub do korporacji.
Dziwnie, nikt ze szkoły nie odchodzi, tylko się jej kurczowo trzyma. Mimo nędznych – bo tak jest – zarobków.
Bo też i prawda jest brutalna: brakować to może inżynierów do nauki zawodu, informatyków z prawdziwego zdarzenia, czy matematyków. Ale takie zawody jak humaniści, wuefiści, historycy etc. są zawsze w nadmiarze i jest wielu chętnych na każdy etat.

Ta krótka wymiana zdań w sesji Rady Miasta odkrywa lekko brutalną prawdę.
Proszę obu panów o kontynuację i dokładne wyjaśnienie, jak się sprawy w oświacie mają.
Z ciekawością - nie tylko ja - posłuchamy.


Ps. Oczywiście jestem za wzrostem zarobków nauczycieli, ale na zdrowych zasadach, jak to winno być w gospodarce rynkowej. Zdolniejsi, więcej pracujący, zarabiają więcej niż inni i znacznie więcej niż dzisiaj. Marni odpadają.
A reakcje internautów na tę wymianę poglądów może być tylko przygrywką do tego, jak zareagują ludzie na ew. blokadę matur.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czego oczekuję od mieleckich posłów? Czyli słów parę o zarażaniu nienawiścią.

  Patrzę, jak wielu z was, na polską scenę polityczną i, pewnie znowu jak wielu z was, ogarnia mnie obrzydzenie i przerażenie jednocześnie...