piątek, 30 listopada 2018

Haratanie w gałę po mielecku


Zbulwersował mnie przeogromnie apel radnych PiS do nowego prezydenta Mielca, żeby sobie obniżył pobory za wykonywanie swej funkcji. Już abstrahuję od faktu, że sam sobie tego zrobić nie może i że pobory ustala mu Rada Miasta, w której radni PiS są znacząca siłą.

Podjęte przez mielecki PiS już na początku kadencji działania świadczą, że nadzieje na jakąkolwiek współpracę ponad politycznymi podziałami dla dobra Mielca i na istnienie tzw. konstruktywnej opozycji, są nadziejami naiwniaka.

Zapowiada się - może nawet 5 lat – haratania w gałę.

Donald Tusk o tym zajęciu napisał, że „Haratanie w gałę to zajęcie dla dżentelmenów”. Tyle tylko, że miał na myśli grę w piłkę nożną, którą czasem uskuteczniają starsi panowie.

Literalnie sprawę rozważając, słowo haratnąć znaczy także (a może do niedawna przede wszystkim: uderzać, niszcząc coś lub zadając komuś ranę, ranić samego, kaleczyć się wzajemnie; szarpać się.

Gała z kolei to nie tylko piłka, ale także oko (wytrzeszczać gały). Nie mówiąc już o takich znaczeniach jak: najniższa ocena szkolna, czy nieudacznik, gapa, ciapa (Białostockie)

No i teraz będziemy mieli w Mielcu haratania w oczy, po oczach, na oczach i po dobrym imieniu. Haratanie po politycznych przeciwnikach. Ufam, że prezydent Wiśniewski nie odpowie tym samym i że mimo wszystko i pomimo wszystkich, będzie starał się zachować kulturę poprawnej współpracy z wrogami.
Bo że to będą wrogowie, to zaczynam nie mieć wątpliwości.

A Mielec czeka. Ale na dobre zarządzanie.

W minionej sesji Rady Miasta radni pisowscy dość bezceremonialnie, by nie pisać: bezczelnie,  podnieśli  sobie o 50% diety, motywując to (pan Zaskalski), że tak dawno nie mieli podwyżek. Jednocześnie pisowscy posłowie działając w maksymalnie skrajnym populizmie, obniżyli o 20% uposażenia prezydentów, wójtów, burmistrzów i starostów. Przy okazji obniżono uposażenia szefom miejskich spółek. W tym samym czasie pisowscy nominaci w różnych spółkach zarabiali dziesiątki tysięcy złotych, do tego ogromne odprawy i płatne „zakazy konkurencji” przez rok czasu. I tak dla przykładu prezes KNF miał 38 tys. na miesiąc.
Jednocześnie w tej samej kadencji radni PiS swoją polityką finansowo – inwestycyjną doprowadzili budżet miasta na skraj jego możliwości (czas pokaże, jak stromy to skraj).
Ale wiadomo: wystarczy nie kraść i pieniądze się znajdą! A teraz mówią – czasy idą ciężkie, więc prezydencie, daj przykład i obniż sobie wynagrodzenia. Tak jakby sami nie byli przyczyną tych ciężkich czasów, które nadchodzą, a mimo tego sami nie zechcieli obniżyć sobie wysokości diet. Pewnie nie chcą schudnąć.

I teraz, po podwyżce podatków lokalnych, która oczywiście była nieuchronna i którą przygotowywała już poprzednia władza, proponują prezydentowi, żeby zmniejszył wydatki miasta, poprzez rezygnację z części dość marnego już wynagrodzenia prezydenckiego. Prezydent za swoją ogromną pracę zarabia dzisiaj 10 tys. zł. Tyle zarabia w firmach bardzo wielu menadżerów średniego szczebla, nie mówiąc już o wyższych.

 Drażni mnie, i pewnie wielokrotnie dam temu wyraz, że władzami miasta zawładnęli dzisiaj nauczyciele. We władzach powiatu mamy trzech dyrektorów szkół (byłego i dwóch obecnych), w szerokich władzach miasta póki co też mamy ze trzech dyrektorów instytucji oświatowych. To jest złe skrzywienie proporcji reprezentatywności.

Ale kto ma chcieć iść do samorządu? Ci menadżerowie, którzy w dobrej firmie zarobią znacznie więcej od prezydenta czy starosty, pracując w normowanym czasie pracy, mając perspektywę awansu i stabilności zatrudnienia.

Więc mamy selekcję, jaką mamy. Wygrywają nauczyciele, z których pan Myśliwiec też ma chyba kłopoty z powrotem do dawnej pracy (ale tu była jeszcze inna historia), czy wieczni samorządowcy.
A do tego populistycznie zmniejsza się wysokość zarobków do poziomu wręcz humorystycznego. A niektórym i to nie wystarcza i  dowcipnie żądają jeszcze większych obniżek. Ale nie dla siebie.

No i to tyle o moich i nas wszystkich pieniądzach. Kierujący takim wielkim organizmem jak Mielec winien godnie zarabiać. Godnie w stosunku do zajmowanego stanowiska. Bo inaczej byle kto będzie się z niego śmiał, że frajer.

A wracając do haratania w gałę (albo raczej w gały), to zaczyna się w Mielcu okres lokalnych corrid, turniejów, meczy i ogólnie walk na wszystkie możliwe sposoby.
I będzie to trwało aż do bardzo prawdopodobnej przegranej PiS w najbliższych wyborach do Sejmu, jeśli członkowie tej partii nie zrozumieją błędów swojego postępowania. Bo na razie widać, że niczego partii nie nauczyła arogancka wizyta przywódcy, który odebrał panu Kapinosowi zwycięstwo.


1 komentarz:

  1. Świetny felieton. Oby Ci do których jest kierowany, przeczytali go.

    OdpowiedzUsuń

Czy Pan Prezydent Swół, (obecnie jeszcze) prezes „od śmieci”, zezwoli na budowę spalarni śmieci w Mielcu?

  Zdjęcie ze strony Euro Eko Sp. z o.o. Niekończąca się opowieść o nieszkodliwym spalaniu zwożonych z „połowy Polski” śmieci w środku Mie...